Nic mi się dzisiaj nie udaje. W pracy dzwonił mój telefon. Jakiś nieznajomy numer z kierunkowym z miasta, w którym jest nasz OA. Ugięły mi się kolana. Musiałam wyjść na zaplecze, ale nie zdążyłam odebrać. Oddzwoniłam... To był PLAY. Wrrr...
Po 10h lekcyjnych mój szef postanowił odbyć ze mną pogadankę, bo chyba się stęsknił :) Wróciłam więc do domu o 19. A wyszłam z niego po 6. Taki miałam start w starą codzienność.
Po powrocie zjadłam szybką kolację i chciałam uszyć pewną rzecz. Zmieniając nici nie odkręciłam koła i przycisnęłam pedał... Nitka wkręciła się gdzieś w czółenko czy w bębenek... nie wiem... w każdym razie nijak nie chciała się odblokować. Igła się wygięła i zablokowała wszystko... Wykręciłam z maszyny wszystkie śrubki. Normalnie myślałam, że mój mózg paruje z gorąca. 1,5 godziny ślęczałam nad moim leciwym Łucznikiem...Oczywiście 3 śrubki dziwnym trafem zniknęły, choć odkładałam je obok, żeby czasem nie zginęły. Gdy byłam już pewna, że znów przyjdzie mi wydać 80zł na naprawę ( od ostatniej nie minęło nawet pół roku) postanowiłam ją całą poskręcać. Gdy kolejny raz wypadła mi z mini śrubokręcika śrubka wielkości ziarenka kaszy jaglanej, zadzwonił mój mąż. Wydarłam się na Niego, że nie będę teraz rozmawiać, bo zepsułam maszynę. Odłożyłam słuchawkę. Po skręceniu okazało się, że maszyna działa. Mąż natomiast już nie działa. Jest obrażony, że byłam niemiła.
Po naprawieniu maszyny udało mi się uszyć to co zamierzałam (o tym będzie jutro) ...
Chcąc się zrelaksować poszłam pod prysznic.
Myślę sobie - napuszczę sobie wody do brodzika... Nacisnęłam korek click-clack i usłyszałam dziwne chrząknięcie. Brodzik się nie zatkał, bo korek pękł. Muszę jeszcze dodać, że niecałe 2 miesiące temu mąż wymienił cały syfon, bo stary, choć nie był pęknięty, to po prostu był zbyt płytki i w łazience często czuć było nieprzyjemny zapach...
Zawołałam męża. Ale się wściekł.
"Weź Ty się połóż, nic już nie dotykaj".
No to ja mówię: "Jezu, co się drzesz. Przecież nie chciałam."
Za 15 minut byłam już po kąpieli. Byłam pewna, że już mu przeszła złość.
Idę więc się tulić i swoim słodko-pierdzącym głosikiem oznajmiam:
"Kocie, nie gniewaj. Ja mam dziś dzień psuja...."
Co na to słyszę?
"Taaa, chyba dzień ch...ja".
No. Romantyk. Żeby nie było, że u nas zawsze grzecznie, ładnie, schludnie, niemal idealnie.
Po 10h lekcyjnych mój szef postanowił odbyć ze mną pogadankę, bo chyba się stęsknił :) Wróciłam więc do domu o 19. A wyszłam z niego po 6. Taki miałam start w starą codzienność.
Po powrocie zjadłam szybką kolację i chciałam uszyć pewną rzecz. Zmieniając nici nie odkręciłam koła i przycisnęłam pedał... Nitka wkręciła się gdzieś w czółenko czy w bębenek... nie wiem... w każdym razie nijak nie chciała się odblokować. Igła się wygięła i zablokowała wszystko... Wykręciłam z maszyny wszystkie śrubki. Normalnie myślałam, że mój mózg paruje z gorąca. 1,5 godziny ślęczałam nad moim leciwym Łucznikiem...Oczywiście 3 śrubki dziwnym trafem zniknęły, choć odkładałam je obok, żeby czasem nie zginęły. Gdy byłam już pewna, że znów przyjdzie mi wydać 80zł na naprawę ( od ostatniej nie minęło nawet pół roku) postanowiłam ją całą poskręcać. Gdy kolejny raz wypadła mi z mini śrubokręcika śrubka wielkości ziarenka kaszy jaglanej, zadzwonił mój mąż. Wydarłam się na Niego, że nie będę teraz rozmawiać, bo zepsułam maszynę. Odłożyłam słuchawkę. Po skręceniu okazało się, że maszyna działa. Mąż natomiast już nie działa. Jest obrażony, że byłam niemiła.
Po naprawieniu maszyny udało mi się uszyć to co zamierzałam (o tym będzie jutro) ...
Chcąc się zrelaksować poszłam pod prysznic.
Myślę sobie - napuszczę sobie wody do brodzika... Nacisnęłam korek click-clack i usłyszałam dziwne chrząknięcie. Brodzik się nie zatkał, bo korek pękł. Muszę jeszcze dodać, że niecałe 2 miesiące temu mąż wymienił cały syfon, bo stary, choć nie był pęknięty, to po prostu był zbyt płytki i w łazience często czuć było nieprzyjemny zapach...
Zawołałam męża. Ale się wściekł.
"Weź Ty się połóż, nic już nie dotykaj".
No to ja mówię: "Jezu, co się drzesz. Przecież nie chciałam."
Za 15 minut byłam już po kąpieli. Byłam pewna, że już mu przeszła złość.
Idę więc się tulić i swoim słodko-pierdzącym głosikiem oznajmiam:
"Kocie, nie gniewaj. Ja mam dziś dzień psuja...."
Co na to słyszę?
"Taaa, chyba dzień ch...ja".
No. Romantyk. Żeby nie było, że u nas zawsze grzecznie, ładnie, schludnie, niemal idealnie.
Pięknie to ujelas:-) no i mąż też niczego sobie skwitował:-P Czasem też tak mam;-) pozdrawiam serdecznie...
OdpowiedzUsuńHehe, tak to czasem bywa :) pozdrawiam :)
UsuńBoska puenta Męża :)
OdpowiedzUsuńJa czasem mam taki dzień, że normalnie strach się ruszać :)
A tam boska... puenta - ch...jowa przecież ;P
Usuńdoskonała :D
UsuńOd "mąż natomiast już nie działa" już nie przestałam się śmiać:-) Wesoła z Was rodzinka, oj wesoła.
OdpowiedzUsuń;) no czasem to sikam ze śmiechu, jak popatrzę na nas z boku, to fakt :) buźka!
Usuń:)) no i jak tu poważnym być???Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń;)) Pozdrawiam również:)
Usuńo kurcze ale mnie rozbawił tekst twojego męża , bo dziś sama miałam taki dzień :)
OdpowiedzUsuńto piąteczka ! :)
UsuńNieźle ten "psuj" dał Ci dzisiaj w kość :) A zła energia niestety się udziela, więc komentarz Twojego męża był jak najbardziej na miejscu :)) Mam nadzieję, że komputer Ci się nie rozwalił ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie, choć wczoraj trochę zamulał :)
UsuńKażdy miewa gorsze dni :) Tak, nasi mężczyźni to takie worki treningowe;)
OdpowiedzUsuńHehe, my czasem też, mężczyźni miewają też swój PMS ;P
UsuńMoja maszyna też połowy śrubek nie ma i tak dziwnie giną jak u ciebie mi ostatnio światło wysiało i w nocy szyć nie daje rade a że mam sklerozę to o tej żarówce zapominam żeby kupić. Pech zawsze chodzi parami ale dziś na pewno jest ciąg samych szczęśliwych zdarzeń.Pozdrawiam ewa
OdpowiedzUsuńhehe, ja ostatnio chciałam włączyć światełko i wyobraź sobie że przycisk odpadł. Skruszył się :P Więc teraz wcisnęłam go na stałe i wyłączam maszynę z prądu. Bez żaróweczki ani rusz! buziaki
UsuńAleż jesteście uroczy :) Nawet w chwili złości. U mojej mamy na balkonie stoi Łucznik, więc jakby co daj znak, może nie zauważy braku jednej czy dwóch śrubek :)
OdpowiedzUsuńhehe, nie będę Ci mamy ograbiać :) Póki co działa :) Ale dziękuję kochana :)
UsuńNic dodać nic ująć :)
OdpowiedzUsuń