1:37 PM

Nerwica i jesień w pełni.

Jestem i żyję. Wiem, że czasem tu jeszcze zaglądacie, nawet, gdy dłużej milczę... Ostatnio wspominałam mój projekt :"Zapamiętaj każdy dzień" ( znajdziecie go TU), niesamowite...ile ja miałam wtedy czasu ;)
Wrzesień i październik dość ostro dały mi się we znaki. Mimo, że pracę mam ustawioną na 3 dni w tygodniu ( ale pracuję po 9-10h dziennie, a jestem poza domem ponad 12), to nie mam po prostu na nic czasu. Już we wrześniu zaczęłam mieć problemy ze snem, pogorszyły mi się też jelita ( i to bardzo). Sterydy biorę już ponad pół roku i choć nie przytyłam znacznie, to moja buzia bardzo się zniekształciła. I nie miałam z tym problemu np. w wakacje, gdy czułam się naprawdę dobrze. Myślałam sobie wtedy - a co tam, to tylko buzia, liczy się zdrowie...to obecnie, gdy moja buzia wygląda jak księżyc w pełni,a jelita robią co chcą - to wkurzam się, ilekroć spojrzę w lustro. Unikam zdjęć jak ognia... ;/
W pracy zaczęłam dostawać nowe obowiązki  - jest ich tak wiele, że żeby ze wszystkich się wywiązać, siedzę codziennie do 23-24 przy laptopie...a i tak nie wyrabiam... A ja nie potrafię robić niczego na pół gwizdka... I to jest chyba mój problem. Nie potrafię odpuścić i dać sobie luzu. Nie muszę wszystkiego zrobić na 100%... Moj bezsenność się nasiliła, wszystko zaczęło mnie irytować i frustrować. W szkole zamiast kubka z kawą ( której i tak nigdy nie piję) robiłam sobie napar z potrojnej melisy. I nic. Nic, cholera jasna, nie pomagało.
A gdzie miejsce na bloga? No właśnie - zabrakło...

W zeszłym tygodniu moje życie nagle sprawiło mi małą rewolucję. Na drugiej wtorkowej przerwie odebrałam telefon. Dzwoniła Pani dyrektor ze szkoły w moim mieście, zaproponowała mi pracę od nowego semestru ( dzięki czemu zachowuję okres wypowiedzenia)... To nie była prosta decyzja. W mojej obecnej szkole pracuję prawie 10 lat. To tu nauczyłam się wszystkiego, ukierunkowałam to, kim chcę być w mojej nauczycielskiej drodze... poza tym teraz czuję się bardzo doceniania i szefostwo jest dla mnie wyrozumiałe. Ale mam dość dojeżdżania po 1,5h w jedną stronę, stresu, że jeśli zadzwonią z przedszkola czy żłobka, że któreś rzyga albo ma temperaturę... to dotrę po dzieci dopiero za 2,3h... I podjęłam decyzję. Zmieniam pracę.
Nadchodzi nowe, nieznane i nie wiem czy bardziej się cieszę, czy bardziej boję. Ale na pewno, mimo wszystko, taka zmiania jest mi potrzebna. Czuję, jakbym odmłodniała. Jakbym miała znowu prawo do błędów. I choć rozmowa z moim obecnym dyrektorem nie była łatwa, ani dla mnie, ani dla niego,choć przede mną więcej niewiadomych niż pewniaków, choć wszystko może nie pójść po mojej myśli i mogę żałować swojej decyzji... to śpię dużo lepiej...

 W wolnych chwilach, dla relaksu i w ramach hobby - wciąż fotografuję i to na coraz większą skalę.
Zapraszam Was na wspólny jesienny spacer.











A co u Was kochani? Jesień daje Wam popalić, czy raczej jest przyjaźnie do Was nastawiona?

Klik!

TOP