10:50 PM

Miód pitny i jego następstwa.

Upił mnie. Mąż.
Leon chory. Ma gorączkę. Jednego dnia ma, drugiego nie ma, trzy dni później znów ma. Ogarnia mnie panika ( jak zawsze). Więc mnie upił.
Puszczają mi więc nerwy i czuję mijający ból szyi i mięśni. Odchodzi stres.
Włącza mi się rozkmina sprzed lat. Myślę o marzeniach, które chcę jeszcze zrealizować. Czy mi się uda?
1) chcę napisać książkę
2) wystąpić w filmie ( i nie jako statystka, to już robiłam :) )
3)zwiedzić Indie i Chiny z moimi dziećmi
4) za 10 lat polecieć z moimi na wycieczkę życia do USA
5) nauczyć się perfect angielskiego, niemieckiego, rosyjskiego,włoskiego/hiszpańskiego

Takie marzenia mam dziś, u progu mojego 32 roku życia, z poziomem promili w okolicach 0,5. ;)
W totolotku marzeń wygrałam już szóstkę, ale marzyć nie przestaję...

10:05 PM

Melony i inne ananaski :)

Kurtyna.

Akt 1.
Wieczór. Mama, tata, Leoś i Amelka leżą na tapczanie i próbują usnąć. Gdy już wydaje się, że cel został osiągnięty z ust synka wydobywa się następujące zdania:
L:" Tata...a mama ma blodę?"
Mąż: "Nie synku, mama nie ma brody. Mama jest kobietą, kobiety nie mają brody."
L:"A ja nie mam blody."
M:"Ale będziesz miał. Jesteś chłopcem. Chłopcy mają brody."
L:"Bo ja mam siusiak."
M:"Tak, Ty masz siusiaka. Chłopcy mają siusiaki."
L:"A mama nie ma siusiak, mama ma sitkę."

Akt 2.
Popołudnie. Mama przychodzi po Leosia do przedszkola. Synka odprowadza do szatni ulubiona Pani Ania. Uśmiecha się i opowiada, ile dziś nabroił. I że dziś dzieci na deser dostały melony.
I wszystkie krzyczały: "Kroimy Leona, zjadamy Lenona!!!!" ;)

Akt 3.
Środek dnia. Mama, Leoś i Amelka wychodzą na spacer. Synek na rowerze z kółkami ( 12''+ dodatkowe kółka), Mela w  wózku. Młody jakiś bez humoru, dzień wcześniej gorączkował, więc nie poszedł do przedszkola i został w domu. Po przejściu/przejechaniu jakiś 200 m Leon zaczyna rzewnie płakać, krzyczy, że boi się auta, boi samolotu. Wykrzykuje ratunku! Z przerażeniem mama chwyta go za głowę, sprawdza tempęraturę. On rzuca się na ziemię ( oczywiście zęby setny raz rozcinają przednią wargę), histeria w toku. Po chwili wracają. Mela w wózku. Rower na mamie, Leoś na mamie. Mama ... ledwo widoczna, człapie w stronę domu. Docierają do garażu. Mama daje synkowi drożdżówkę, która znika w 2 minuty. Synek uspokaja się.
Mama:"Ty byłeś głodny synek, co?"
L (rozpromieniony): "No....chyba ;)"

Akt 4.
L:"Mamo! Mamo!!! Chcę ten soczek z jabłuszkami."
M:" Nie synek, on jest stary i zepsuty."
L: "Chcę, chcę!!!!"
M:"Nie, bo będzie Cię bolał brzuszek."
L:"A czemu?"
M:"Bo tam są bakterie."
L:"A czemu?"
M:"Bo urosły."
L:"A czemu?"
M:"Bo było im tam dobrze, piły sobie soczek, miały ciepło i rosły."
L:"A czemu?"
M:"Bo tak właśnie było."
L:"A czemu tak było?"

Akt 5.
L:"Amelko!!! Zobacz, mam tu dinozaura. Raaaarrrrrr!!!!"
Amelka:"dinoauaua raaaarrrrr"
L:"Nie, nie dotykaj. To moje. Mój dinozaur. Sio!!! Sio!!!"

;/ ;/ ;/


Kurtyna.



10:02 PM

I po wakacjach.

Jak tam u Was? Bo u nas, zgodnie z przewidywaniami - chorobowo. Jak tylko Leoś wrócił do przedszkola ( tak! jest już przedszkolakiem :) ) znów zmagamy się z choróbskami ( a mieliśmy 2 miesiące totalnego spokoju). Najpierw Melka miała biegunkę z krwią, potem doszedł jej kaszel napadowy, teraz Leoś też kaszle, a na wieczór dostał gorączki i oznajmił, że boli go brzuszek.
Innymi słowy - dzięki Bogu, że mam jeszcze wolne i nie muszę siedzieć na zwolnieniach. Mimo przejścia sryliarda choróbsk Melki - nadal panikuję, gdy któreś ma gorączkę, biegunkę, albo zajęte oskrzela. To się nie zmienia i raczej już nie zmieni.
Z informacji pozytywnych - z moim mężem wznosimy się obecnie na sinusoidzie relacji ku górze. Znów czuję się kochana, wspierana i ważna. Oczywiście nie w 100%, ale jest na plus :) Od października ruszam na studia podyplomowe ( będę się uczyć matematyki, żeby móc uczyć matematyki ;) ). A mąż mój dostał awans i najprawdopodobniej od października nie będzie pracował na zmiany. Czy Wy to rozumiecie???!!! Koniec z samotnymi nocami ( których nienawidzę, np. dziś - Leo z gorączką i nadchodzącą sraczką, Mela z napadowym kaszlem z koniecznością inhalacji o 2 w nocy, a ja sama), koniec w wykańczającymi mnie samotnymi wieczorami, kąpielami dzieci i samotnym usypianiem. Koniec z niedzielami w pracy, świętami w pracy. To wielka, wielka zmiana dla nas. Dla mnie. Żyliśmy w taki sposób od 8 lat. Aż nie mogę uwierzyć, że to się zmieni...
Z istotnych zmian w życiu moich dzieci:
a) Leo pokochał przedszkole. Chodzi na 4 godziny dziennie, ostatnio nie chce wychodzić.
b) Leoś ma nowe duże łóżko - traktor. Tatuś zaprojektował, stolarz stworzył. Syn oszalał. Ze szczęścia. 
c) Melka ma 4 zęby. Uśmiecha się z nimi czadowo. Jest cudna. Szkoda, że tak kaszle ( właśnie ma atak).
d) Melka chodzi :) Pierwsze kroczki postawiła po 12 miesiącu, a teraz, gdy skończyła 13 przemierza już spore odległości bez upadku ( cały pokój, korytarz).
e) Młoda coraz więcej mówi: " Mama, tata, baba, papa, dada, mmyyyy ( krowa), a a a ( pies), miau (kot), kaka ( każde inne zwierzątko), bam, mimi ( mleko), didi (smoczek), co to, mi (miś), rrraaaarrr ( dinozaur), bym bym (auto, traktor), biało ( jak się uderzy i ją boli, to chyba ma być bolało)".
f) Leoś dużo mówi o uczuciach i o Jezusie. Gdy mówimy mu np. "Kocham Cię synuś, najbardziej na świecie", odpowiada - "ja tes Cię kocham mamusiu, wies?" <3, bywa też, że ni z tego ni z owego oznajmia " Jezus Cię kocha tatusiu, Melkę kocha, mie kocha, mamusię kocha. Jest dobly, lubi mie."
g) L. coraz częściej przesypia całe noce.
h) pieluchy zakładamy Leosiowi już tylko do spania, zdarza mu się w dzień nasiusiać jeszcze, ale tylko, gdy jest zaaferowany czymś, dobrze się bawi, albo coś nabroi.
i) moje dzieci uwielbiają świnkę Peppę, gdy na początku bajki lektor przedstawia postaci, mówiąc " Jestem świnka Peppa, a to mój mały brat George". Leoś odpowiada: "A to moja siostra Melka" <3

To tak w skrócie o tym, co u mnie. A co u Was? Dajcie znać! Jestem bardzo ciekawa, jakie u Was zmiany. Ściskam mocno!

MOI!!!! <3

Klik!

TOP