Najnowsze wpisy

10:30 PM

Wspomnienie...

cd.


Dopadła mnie jesienna nostalgia. Nie lubię tej pory roku, kojarzy mi się z przemijaniem, chłodem, smutkiem.

Przestałam właściwie pisać tego bloga w 2017 roku, ale mam wrażenie, że stało się to dużo, dużo wcześniej. W momencie, w którym postanowiłam pójść w inną stronę blogowania. Nie była to moja droga. Mimo, że przynosiła zyski materialne. Zabrała mi radość z dzielenia, pomagania, zabrała mi w końcu szczerość, sens i dystans.
Musiałam zniknąć, żeby poukładać sobie na nowo szufladki pełne emocji i myśli.
To się oczywiście nie udało. Jestem chodzącym chaosem i bałaganiarą. Zawsze taka byłam. To nie mogło się udać.

Gdy jednak o tym myślę to wiem, że Wy mnie taką polubiliście, taka jestem i będę, bo po prostu nie umiem się zmienić.
Ostatnio robiłam rezonans głowy i okazało się, że mam niewielkie, niespecyficzne uszkodzenia istoty białej w płacie czołowym i ciemieniowym - teraz mam wymówkę - mówię, że jestem taka właśnie przez to.

Kto wie, może to prawda? ;)

Najważniejsze jednak, że ten blog to moje miejsce. Kiedyś sekretne, niczym pamiętnik, teraz znów takim będzie.

Dziś zapraszam Was do albumu ze zdjęciami, oto małą retrospekcja roku 2018.
Tylko tyle..
 Styczeń
 Luty

 Marzec
 Kwiecień
 Maj
 Czerwiec



Lipiec

 Sierpień
 Wrzesień
Październik
Listopad

Grudzień

7:14 PM

5 lat po adopcji..

Tyle razy próbowałam usiąść i napisać kilka słów, tyle razy układałam je już w myślach...ale...jak zacząć...i skąd mieć pewność, że nadszedł ten właściwy czas?

Kilkanaście dni temu dotarła do mnie wiadomość, że ktoś bardzo czeka na nowy post od nas.

Ten post jest właśnie dla wszystkich osób, które czekają..

Kiedyś byliście dla mnie ogromnym wsparciem, byłam na totalnym rozdrożu, w otchłani depresji i rozpaczy - tylko Wy rozumieliście mnie wtedy naprawdę. Wylewałam tu strumienie łez, wodospady żalu i buntu przeciwko niesprawiedliwości tego świata. Nie opuszczaliście mnie w nieszczęściu, ale rownież wspieraliście mnie i w radości, razem ze mną cieszyliście się z końca mojej drogi ku szczęściu, z odnalezienia mojego ukochanego syneczka.
Mojego skarba, mojego Leosia.
Los, na który początkowo plułam, wieszałam psy i który odmieniałam przez wszystkie przekleństwa tego świata - okazał się mądrym i pouczającym łaskawcą. I tak od ponad 5 lat jestem mamą. Od 4 lat podwójną.

I jestem normalnie szczęśliwa.

To ostanie 5 lat z 35 lat mojego życia. A nie pamiętam już jak było wcześniej. Teraz jest mi lepiej. Ale warto było przejść tamtą drogę, by tu właśnie być. Nie w innym życiu, nie z innym mężem i z innymi dziećmi. Właśnie tu. Moja rodzina to największa moja duma. Wszystko, co przeżyłam w przeszłości miało głębszy sens. Pewnie wszystko co przeżyję - to co dobre i to co złe - też będzie działo się po coś. Choć w danym momencie tak trudno jest to przyjąć...
Czy jeszcze często wspominam drogę, jaką przyszedł do mnie synek? Hmm... Czasami, gdy ktoś mnie o to pyta, albo gdy On o to pyta... Na co dzień - jesteśmy tacy sami jak większość rodzin. Kłócimy się, sprzeczamy, przytulamy, wariujemy, zwiedzamy świat, knajpy, kawiarnie, wystawy...i kochamy się najmocniej na świecie :) Czyli jak wszyscy :)

Od 2 lat pracuję blisko swojego domu, ale nadal w szkole. To nie jest dobry czas dla edukacji i ja również w szkole nie czuję się już tak jak kiedyś.. Nadal lubię uczyć, uwielbiam młodzież, wierzę, że mogę komuś pomóc, ale nie jest mi lekko. Z wielu powodów i względów. Wciąż łudzę się, że kiedyś nad oświatą wzejdzie słońce, bo jeśli nie... pewnie, gdy dzieci dorosną, porzucę belferską posadę i będę szukała pracy gdzie indziej...

Leosiowi we wrześniu wypadły ( a raczej sam sobie wyrwał) pierwsze dwa zęby :) Jest słodkim szczerbolem. Rosną mu już dwie dolne firaneczki.
Jest szczuplutki i wysoki, ale Mela już go prawie dogoniła. Z małej, niemowlęcej kluski wyrosła na długonogą zgrabniulę, małą dziewczynkę. Teraz, w końcu, gdy Leo ma 5,5 roku, a Mela 4 lata - zbieram żniwo ciężkich początków - posiadania dzieci rok po roku. Tzn. np. piszę tego posta, podczas, gdy moje dzieciaki układają LEGO. Tak naprawdę prawie nigdy się nie rozstają ze sobą, w przedszkolu są w tej samej grupie, mają wspólny pokój, jedynie czas na zajęcia dodatkowe - 2 razy w tygodniu - spędzają osobno. Leoś gra w piłkę nożną, a Amiśka, która talent do sportu odziedziczyła po mamuni - chodzi na warsztaty plastyczne ;)

Postanowiłam zadać im 5 pytań, żeby zrobić mały upgrade informacji na nasz temat:

1. Kiedy jesteś szczęśliwy?

LEO: Jak dostaję prezenty. Jak mnie całujecie. Jak obok Was leżę.

AMI: Jak z mamunią śpię i mamunia mnie przytula jak śpię.

2. Co lubisz najbardziej jeść?

LEO: Pizzę.

AMI: Drożdżówy. Banany i jabłka.

3.Twoja ulubiona pora roku to... i dlaczego?

LEO: Zima, bo spędzamy czas z bałwanem.

AMI: Moja też zima. No bo wtedy mogę od Mikołaja coś dostawać.

("Mnie to nie cieszy" - dodaje Leoś, który dziś odbył krótką rozmowę z Panią Anią - przedszkolanką, o tym, że prezenty szczęścia nie dają ;))

4. Czego nie lubisz?

LEO: Nie lubię deszczu.

AMI: A ja nie lubię dżemu.

5.Co w sobie lubisz?

LEO: Co to znaczy?

Ja: W czym jesteś dobry?

LEO: W graniu w piłkę.

AMI: Ja jestem dobra we wzroku.

Ja:???? A co to znaczy???

AMI: Że dobrze widzę kota mojego.

(Dziś odnalazła kota na polu, który wczoraj nam uciekł ;) Tak! Mamy kota - ma na imię Klopsik i ma 3 miesiące :) )


ciąg dalszy nastąpi ...wracam do starego adresu - bocianieczekamy.blogspot.com, poszukujaca.pl działa już tylko do końca października :)

9:49 PM

Spontanicznie.

Do tego tekstu miałam zamiar zabrać się za jakiś czas. Gdy będę mieć możliwość uzewnętrznić się, opowiedzieć Wam, nie w kilku słowach, a w elaboracie - jak wiele się dzieje, działo, zmieniło, albo zostało bez zmian w moim życiu.
Dziś jednak nie jest taki dzień. Tonę w sryliardzie papierów, nie oddanych sesji zdjęciowych, czasu mam tyle co kot napłakał ( a bo, że kota mamy to chyba wiecie :) ) ale przypadkowo też - dziś dotarł do nas nowy przyjaciel - odkurzacz Xiaomi - który wymagał zalogowania się przez pocztę, na której nie byłam od...ROKU.
I to mnię popchnęło, by sprawdzić komentarze na blogu- nie widziałam ich wcześniej. Coś mnie zniechęcało, sprawiało, że nie mogłam tu wejść...  To moja przerwa od bloga, internetu  ( byłam zmęczona tym, co usilnie starałam się zrobić - pisać za wszelką cenę). Potrzebowałam, (a może wciąż potrzebuję, nie wiem jeszcze) zdystansować, złapać oddech, odzyskać wenę, by tu być.
Bo ten blog - to mój pamiętnik. Setki litrów wylanych łez. To mój powiernik w chwilach najgorszych. To mój przyjaciel, tak wierny i prawdziwy, jak prawdziwi jesteście Wy.
Ten rok oddalenia się od tego bloga i od Was, coś mi dał i coś mi zabrał. Już nigdy nie zdołam wypełnić wspomnieniami 3 i 4 roku życia moich dzieci. Może też kogoś z Was uraziłam tym nagłym zniknięciem, kogoś kto był ze mną w gorszym i lepszym czasie,być może poczuł się przeze mnie odtrącony, tego też już nie zdołam naprawić...
Coś sprawiło, że tu dziś zajrzałam. I cieszę się. I chcę tu być. Czuję jakbym przyszła na kawę do starej przyjaciółki...
Tak myślę, że powoli wracam. Nie będzie to jednak miejsce, jakim chciałam je sprawić rok, półtora roku temu. Będzie to mój azyl tak jak bardzo,bardzo dawno temu. Gdy postawiłam pierwszą literę internetowym świecie.

Jeśli jeszcze ktoś tu jest to witam ponownie.
Tak wyglądamy po roku przerwy :)




10:37 PM

Wszystko, czego dziś chcę...

Kiedy patrzę dziś w lustro widzę kobietę.  Mimo, że wciąż nie wyglądam na swoje 33 lata, nie da się ukryć, że jestem dorosła. Że jestem matką. Żoną. Częściej Panią Alą niż Alą. Zmierzam się z tym i zaczynam rozumieć, że mijający czas się nie powtórzy. Nie zatrzymam go. Więc chcę żyć jak najpełniej. Właśnie teraz. Tu.

W łóżeczkach nie śpią już niemowlaki, tylko dzieci, które rano przychodzą do mojego łóżka i mówią: "Mamo, już jest dzień. Nie ma nocy. Wstań."
Staż mojego małżeństwa wydłuża się i - choć trudno mi w to uwierzyć - za 2 lata będziemy świętować nasze dziesięciolecie.

Ile udało Ci się osiągnąć w życiu? Czy jesteś ( nie zawsze, ale przeważnie) dokładnie tam, gdzie chciałaś być?Czy wciąż chcesz tam być?

Zadaję sobie to pytanie i gdy patrzę na roześmianą buźkę mojej córci i figlarne spojrzenie synka ... rozlewa się w moim brzuchu to samo ciepło co 3,5 roku temu, gdy trzymałam i kołysałam w ramionach mojego syna. TAK, to moje miejsce na ziemi.

Ale... nie jestem tylko mamą. Mam wiele innych potrzeb, o które mam prawo i obowiązek zadbać, by być w pełni szczęśliwą. I, co może być dla jednych oczywiste, a dla drugich nie do ogarnięcia,  spełnienie na innych płaszczyznach uczyni mnie jeszcze bardziej szczęśliwą mamą.

Prawie 10 lat pracowałam w szkole w Gdańsku, to była moja pierwsza praca, byłam młodziutka i pełna zapału i pasji. Oddałam się tej pracy bez reszty. Kochałam ją, bo kocham ludzi, zwłaszcza takich, którzy potrzebują pomocy, a ja mogłam im tę pomoc dać. Oczywiście, jak to w pracy, były wzloty i upadki, ale ostatecznie... byłam ceniona. Czułam się lubiana i niemal ze wszystkich stron otaczała mnie życzliwość. Jednak dzieląca mnie odległość ( 20 km przez centrum miasta Gdańsk) przy dwójce małych dzieci sprawiała, że czasami do domu wracałam po 19, a wychodziłam po 6 rano. I nigdy nie mogłam przewidzieć, kiedy akurat korki sprawią, że dojazd zamiast 40 minut zajmie mi 2h. Gdy dostałam propozycję pracy w szkole pod domem, byłam przerażona, ale niemal od razu wiedziałam, że nadszedł czas zmian. Bałam się. Cholernie . Ale stało się. W styczniu odeszłam z mojej szkoły matki. Tej, która mnie ukształtowała jako nauczyciela i wychowawcę, nauczyła uważności i empatii, cierpliwości i bardzo ciężkiej pracy w imię idei...
Przede mną nowe. I to "nowe" wywołuje we mnie przyjemny skurcz w brzuchu i ekscytację. Cofam się mentalnie w czasie o prawie dekadę...
Właśnie teraz widzę, jak bardzo potrzebowałam i potrzebuję nowych wyzwań, radości z odkrywania, zniecierpliwienia w oczekiwaniu. Jest mi z tym zabawnie, choć chwilami bywa trudno, ale...cieszę się. Czy ta nowa praca to będzie moje miejsce na ziemi? Nie wiem. Ale chcę spróbować. Chcę odbyć tę przygodę jeszcze raz. Odważyłam się. Nawet, jeśli ostatecznie przegram.

Czy oprócz dzieci i spełniania się w pasji i pracy, potrzebuję czegoś jeszcze?

Piszę to, a TEN o kim myślę, właśnie skręca soundbar ( spełnia się w swojej pasji). Ostatnio rozmawiając z niewiele starszą koleżanką z osłupieniem zrozumiałam, że ona chce mi powiedzieć, ze po latach związku nie ma co już liczyć na dawną namiętność. A ja się nie zgadzam i myślę, że trzeba o nią dbać, zabiegać. Może nie zawsze jest na to czas i ochota. Ale ja jestem szaloną romantyczką, wciąż lubię kolacje przy świecach, patrzenie w gwiazdy ( serio), przytulanie i głaskanie, wieczorne komedie romantyczne i dużo ciepłych słów, którymi przed snem mogłabym się otulić jak kocem. Nie ukrywam, że nie zawsze je dostaję. Czasami muszę o nie zawalczyć, czasami płacę słoną cenę za moje idylliczne wyobrażenie miłości, czasami muszę zrobić awanturę albo takowej wysłuchać, ale na szczęście taki mi się chłop trafił, co zawsze najpierw mówi "nie", a ostatecznie spełnia moje prośby ( czasem z kilkumiesięcznym poślizgiem, ale spełnia :)).
Czy to jest moje miejsce na ziemi? Czasem nie znam odpowiedzi na to pytanie. Ale właśnie wtedy, robię wszystko, by poczuć...że tak.

A jak to jest u Was? Czy wciąż czujecie się jedynymi, najważniejszymi? Czy poddałyście się, czy nadal walczycie? Jakie musicie ponosić koszty? Uważacie, że warto?

Mam 33 lata... teraz inaczej niż 5 lat temu ( gdy zakładałam bloga) patrzę na swoje życie. Wiem, czego chcę i doceniam, ogromnie doceniam, to co mam. Chciałabym, żeby ta wdzięczność nie minęła, bo ona sprawia, że dopóki mam tę moją miłość - mam wszystko. I gdziekolwiek się nie znajdę, jeśli moja rodzina będzie ze mną, dokładnie tam będzie moje miejsce na ziemi, mój prawdziwy dom.

A Ty? Gdzie masz swój DOM?

Czy biernie czekasz, czy walczysz, by się w nim znaleźć?

Zgodnie z prośbą pod ostatnim postem, wklejam link do mojego instagrama, na którym nasze aktualne dzieje :)



10:52 PM

Nie planuj matko, nie planuj ;)

Ehh, pewnie powinnam uderzyć się w pierś, albo choćby zaczerwienić. Mój #projekt24 miał mnie zobligować do wrzucania postów co kilka dni, a tymczasem życie popędziło tak, że nie zdołałam dotrzymać danego samej sobie słowa...
Takie posty czytane na innych blogach zawsze zwiastują koniec i klęskę ;)  Jak to będzie ze mną?
Niełatwo jest mi pogodzić bycie mamą, nauczycielką, fotografem (szczególnie w okresie przedświątecznym) z regularnym prowadzeniem bloga. Nawet moja mama powiedziała mi ostatnio, że muszę się ogarnąć i skupić się na tym, co dla mnie w tej chwili najważniejsze ( a są to bez dwóch zdań moje mordki kochane dwie) . Ale ilekroć pomyślę, by na jakiś czas zawiesić bloga, dostaję od kogoś wiadomość na fb, kto dziękuje mi, że jesteśmy,  kto pisze, że to wirtualne miejsce,  że nasza historia, pomogła mu w ciężkich chwilach i śledzi naszą codzienność i wtedy... myślę, że na razie nie mogę tego zrobić...
Jednocześnie też czuję, że potrzebuję się dookreślić, że potrzebuję czasu, by na nowo przemyśleć moje miejsce w sieci, bo to obecne nie do końca ... jest mną. Ale nie wiem, ile tego czasu potrzebuję i czy na pewno jestem gotowa, by Wasz wszystkich opuścić i z całą pewnością z częścią pożegnać się na zawsze...
Jeszcze nie wiem, co z tego wyniknie, może zmiana pracy ( która przecież już niedługo! Jestem bardzo podekscytowana!!!! :D), koniec studiów podyplomowych i mam nadzieje, że mniej chorób moich dzieci, sprawi, że zyskam więcej czasu, by tu wrócić z pełną pomysłów głową... może...
A może czas połączyć dwa moje blogi w jeden, by nie rozmieniać się na drobne i nie ciągnąć kilku srok za ogon ( prowadzę jeszcze jeden fanpage , fotograficzny). Na tę chwile jednak nie czuje tego tak do końca.
To nie jest moje pożegnanie, ale taki schyłek wieku, może zbliżający się koniec roku... chcę podziękować Wam za wszystkie lata, które tu ze mną spędziliście. Za historie opowiedziane w komentarzach, za moje za Was i Wasze za nas, trzymanie kciuków. Za pomysły, ciepło, wirtualne rozmowy i pełne nadziei oczekiwania słowa. To przez lata było moje intymne schronienie, do którego wpuszczałam Was , by wspólnie pośmiać się i popłakać. Bez Was, nie stworzyłabym tego, co nam się wspólnie udało. To Wy trzymaliście mnie za rękę w najtrudniejszych chwilach mojego życia. To Wy czekaliście razem ze mną na najważniejszy telefon, rozumieliście moje uczucie i potrzeby. Widzieliście, kiedy się smucę i kiedy cieszę. DZIĘKUJĘ WAM.
Cholercia, wzruszyłam się.

To co piszę nie oznacza, że odchodzę.  Nie jest to też usprawiedliwienie. Po prostu musiałam się podzielić moimi przemyśleniami, bo nie czuję się w porządku sama przed sobą.
Obiecałam sobie, że nawet jeśli zostanie jedna wierna dusza, która będzie naszym przyjacielem i będzie ciekawa co u nas, to nie przestanę pisać. A tą jedną wierną duszą..będę ja.

Dobra, koniec tego. #Projekt24, choć nie w pełni, wciąż jest przeze mnie realizowany :)
* dom świątecznie udekorowany
*choinka stoi
*podwórko ozdobione
*świąteczny wianek jest!
*świąteczny papier do pakowania prezentów - przygotowany
*świąteczny stroik zdobi stół
*świąteczne zdjęcia - zrobione
*pierników oczywiście aktualnie brak ( czyli idą święta!)
*prezenty kupione
*opłatek rodzinny ( taka pre-Wigilia z chrzestnymi dzieci, z którymi nie uda nam się spotkać do stycznia) - za nami
*świąteczny film - obejrzany
*świąteczna opowieść - przeczytana
*kolonoskopia i gastroskopia w świątecznej atmosferze - odbyta ;)
*włosy na święta- obcięte i "odżółcone" ;)!
* kiecka na Wigilię - kupiona ( nawet dwie :P)

W planach mam świąteczny filmik, który mi się marzy od lat. Chciałam, nagrać z dziećmi kolędę, ale Leoś nie jest urodzonym piosenkarzem...ale spróbujemy jeszcze. Może zainspiruję Was do tego. Wyobrażacie sobie taką tradycję? Co roku nagrywana kolęda? Za kilka lat wieczorem można by było usiąść po Wigilii i słuchać, oglądać te nagrane przez lata kolędy...
Aaaa! Aż mi ciepło w sercu na samą myśl <3

A na tę chwilę zapraszam Was na świąteczne zwiedzanie naszych grudniowych chwil :)



















10:22 PM

Radość dzielenia, łańcuchy i renifery - czyli dzień czwarty i piąty #projektu24.


Wczorajszy dzień spędziłam z moimi uczniami w Hospicjum ( dla dorosłych). Cały zeszły tydzień moja klasa piekła ciasta i sprzedawała je, a za uzyskane pieniądze zakupiliśmy potrzebne hospicjum rzeczy, m.in. dezodoranty, chusteczki nawilżane, mydła w płynie itp.

Nie był to może typowy DIY łączący się z #projektem24, ale na pewno przyniesie owoce cenniejsze niż kolejny kurzołap ;)
Spotkanie w hospicjum... to dla mnie spotkanie z lękiem...wytrąciło mnie totalnie z równowagi, przytłoczyło, ale i dało kopniaka, by żyć tu i teraz, nie od jutra, od dziś...
Złapało mnie boleśnie za gardło, bo przecież właśnie teraz mam totalnie wszystko o czym marzyłam. Mam dzieci, męża, dom, pracę... Jesteśmy zdrowi ( choć chorowici), możemy spełniać marzenia, może marzyć, bez strachu o jutro. O dziś. BEZ STRACHU.
Dziękuję Bogu za ten czas i proszę, by nie mijał tak szybko...


No ...tak było wczoraj...a dziś... jesteśmy już na zwolnieniu, ja mam zapalenie zatok, Mela zapalenie płuc ( słowo dla hejterów: WYBACZCIE, ŻE MOJE ŻYCIE I CHOROBY, KTÓRE NAS DOTYKAJĄ, ROZCZAROWAŁY WAS ;) ).
Po batalii stoczonej u lekarzy wróciliśmy do domu i zaczęliśmy sprzątać dla Św. M.
Dom, powiedzmy, wygląda znośnie, ale zdecydowanie bliżej mi do ch....j Pani Domu niż do Perfekcyjnej ( skłamałabym jednak, gdybym się nie przyznała, że szkoda mi, że nie umiem tego zmienić). Gdy już posprzątaliśmy, to zgodnie ze zwyczajem moim i moich dzieci - trzeba było nasyfić.
Poczyniliśmy ( tonąc w brudzie ku nieszczęściu moje męża - żałujcie, że nie widzieliście jego miny):

1) łańcuch ( ale nie na choinkę, na okno w dziecięcym pokoju)
Jeżeli też chcecie taki to możecie pobrać czarno-białe grafiki od ARCHISTACJA.PL,  pociąć na paski i posklejać :)






 2) karteczki reniferki


Kartka Leona wyszła najpiękniej. Zgadniecie która to :)?

Odliczanie do świąt włączone! Czas przyspiesza :)


8:18 PM

O Cię Piernik! Czyli #projekt24 - dzień trzeci :)

Dziś piekliśmy pierniczki. To już drugie w tym sezonie i nie ostatnie. W planie mieliśmy również dekorowanie, ale dekorować okruszków nie ma sensu :D

Zostały z nich tylko zdjęcia :)



Anegdotki dnia:

Nr 1
Pieczemy pierniczki. Leoś przyciska niestarannie foremkę:
Ja: "Synku, musisz starać się dokładniej przykładać te foremki, inaczej kształt się nie uda".
Mela: "Leoś, zachowywuj się!"

Nr 2
Przez pokój biegnie Melson z przerażoną miną!
"Co to???? Co to takie plastikowe z nosa!!!!???? Tatusiu!!!!???"
Tata ogląda. Ogląda. Parska.
"To gil. Zeschnięty gil Meluś".

7:32 PM

#Projekt24 - dzień drugi.

Zadanie wykonane :)

Choć dziś rozkłada mnie przeziębienie, nie poddałam się :) Kalendarz adwentowy to mój numer dwa w adwentowym projekcie. Wykonany z półproduktów, które miałam w domu ( koperty, gałąź)
W kopertach znajdują się zadania, które wymyśliłam w zeszłym roku ( znajdziecie je TU ) .






Po zawieszeniu kalendarza wybraliśmy się do Fabryki Elfów ( podobnie jak w zeszłym roku). Uwielbiam tę magię, która tam panuje. W tym roku dzieciaki wszystko już rozumiały i były niezwykle podekscytowane :)

CUDOWNIE być mamą, nie tylko w święta... ale szczególnie w ten czas <3

A poniżej moje Elfy w akcji <3



11:27 AM

#Projekt24 - czyli 24 DIY na 24 dni adwentu.

Grudzień!!! 

Jestem zaskoczona, że właśnie rozpoczął się ostatni miesiąc roku.  Nie wyrabiam się z niczym, ale przyzwyczaiłam się już do tego i mówię sama do siebie: "Spoko, odpuść, nie musisz być zawsze prymuskiem, i tak jesteś fajna" :) 
I dobrze mi. Dobrze mi z tym, że... nie muszę. Że mogę, jeśli tylko nic nie pokrzyżuje mi planów i jeśli... chcę. 
Np. chciałam zrobić nowy kalendarz adwentowy, ale nie zdążyłam.  W związku z tym skorzystam z zeszłorocznego, troszkę go może zmodyfikuję, ale tylko wizualnie :) Jeśli jesteście w podobnej sytuacji, to Was też zachęcam, znajdziecie go tu: KALENDARZ ADWENTOWY DIY

Rozpoczynam przedostatni miesiąc pracy w mojej obecnej szkole. W połowie stycznia mam zaplanowaną operację usunięcia endometriozy, więc już  nie wrócę do ferii, a nowy semestr rozpocznę w szkole publicznej. W moim mieście. Jestem mega podekscytowana i ciekawa, jak będzie... 
Za dwa miesiące kończę też studia, z czego cieszę się jak wariatka...w końcu odzyskam wolne weekendy i może uda mi się więcej pisać. ;) 

Dzieciaki rosną, Leo za 3 miesiące skończy 4 lata, a Mela 2,5. Tegoroczne święta są dla synka ogromnym przeżyciem. Widzę, że wydoroślał i zmienił się. Zadziwia mnie jego rysowanie. Zaczął kolorować jak 5-latek. Jak pokazał mi pokolorowany pociąg, to aż się pobeczałam ze wzruszenia. Ale spokojnie, liczyć do trzech dalej nie umie ;) Koledzy zaczynają zajmować w jego życiu coraz ważniejszą rolę. Jak choruje to beczy, że nie idzie do przedszkola, bo "Olek i Olaf będą się tak dobrze bawić". Mela wciąż najbardziej kocha... MNIE ;) Wiem już z doświadczenia, że to się zmieni, hehe. Więc staram się korzystać z tego, co jest tu i teraz. 
Mela jest urodzoną stand-up'erką. Ale serio serio. Nie wiem skąd ona bierze swoje teksty, ale rozwala nas codziennie. Gada jak stara, takie też ma rozkminy. Muszę zacząć te teksty zapisywać, bo aktualnie nic nie pamiętam, żeby tu Wam napisać ;)

 Nie wiem, czy tak macie, ale ja niezmiennie, gdy wieczorem przytulam się z dziećmi do snu, to mam motyle w brzuchu. Szczególnie, że oni też niezmiennie patrząc mi w oczy w ciemności mówią: "Kocham Cię najbaldziej mamusiu".

I właśnie dla tej miłości - postanowiłam jednak coś świątecznego  w domu zrobić. Wymyśliłam sobie projekt:
24 DIY NA 24 DNI ADWENTU i rozpoczęłam już dziś :) 
Pod hasłem DIY kryje się oczywiście wiele rzeczy, m.in. pieczenie pierniczków, szycie ozdób na choinke, robienie świątecznych zdjęć, lepienie pierogów, robienie świątecznych kartek, przygotowanie własnoręcznych prezentów etc. etc.

Ten projekt oznacza też, że codziennie do Wigilii wrzucę coś na bloga. No.... ciekawa jestem czy sprostam :))) I czy Wy sprostacie, jeśli w to wejdziecie...

Wchodzicie w to? ;)

Jeśli tak to wklejajcie zdjęcia swoich rękodzieł pod postami na fb, albo linki do swoich blogów pod tym postem :) A na instagramie dodajcie do zdjęć hasztag #projekt24  :) 

 Niech świąteczna magia wypełni naszą codzienność, aż do świąt :)))

Mój dzień 1  - ŚWIĄTECZNE SPINKI DLA MELI :) 

Wykonane z pianki, wstążek, koralików, starych spinek. Sklejane klejem na gorąco :)

















Klik!

TOP