...a w moim sercu wielka pustka.
Nie przeżyłam postu, nie byłam u spowiedzi, nie umiem się modlić, jestem pełna żalu do wielu osób i do siebie. Chciałabym czuć inaczej.
Może kiedyś znów poczuję Twoją obecność Boże...
Nie przeżyłam postu, nie byłam u spowiedzi, nie umiem się modlić, jestem pełna żalu do wielu osób i do siebie. Chciałabym czuć inaczej.
Może kiedyś znów poczuję Twoją obecność Boże...
Oj Alu jaka szkoda,że nie mieszkacie gdzieś bliżej.Chętnie bym sobie pogadała przy kawce ale by się lżej zrobiło na sercu :)Pozdrawiam basiek
OdpowiedzUsuńPewnie, że szkoda... Pozdrawiam!
UsuńTeż nie byłam u spowiedzi, ale może jeszcze się wybiorę.... Trzymaj się ciepło!
OdpowiedzUsuńIdź! Może i ja się wybiorę. Na razie zbieram się w sobie...Pozdrawiam!
UsuńNie umiem być srebrnym aniołem -
OdpowiedzUsuńni gorejącym krzakiem -
tyle zmartwychwstań już przeszło -
a serce mam byle jakie.
Tyle procesji z dzwonami -
tyle już Alleluja -
a moja świętość dziurawa
na ćwiartce włoska się buja.
Wiatr gra mi na kościach mych psalmy -
jak na koślawej fujarce -
żeby choć papież spojrzał
na mnie - przez białe swe palce.
Żeby choć Matka Boska
przez chmur zabite wciąż deski -
uśmiech mi Swój zesłała
jak ptaszka we mgle niebieskiej.
I wiem, gdy łzę swoją trzymam
jak złoty kamyk z procy -
zrozumie mnie mały Baranek
z najcichszej Wielkiej Nocy.
Pyszczek położy na ręku -
sumienia wywróci podszewkę -
serca mego ocali
czerwoną chorągiewkę.
Kochana moja... przeczytałam ten wiersz jeszcze w pracy... Rozpłakałam się na lekcji. Nie wiem co odpisać. Ale tak - to wszystko jest tu. W tych kilku wersach. Jest cała moja tęsknota, pragnienie, moje słowo "przepraszam"... do wszystkich ludzi, których skrzywdziłam i do Boga... Całuję Cię moja kochana kuzynko :*:*:* Dziękuję, że jesteś. Że rozumiesz. Że trzymasz mnie za rękę.
UsuńChyba ks. Twardowski chce mi towarzyszyć w tej trudnej drodze... nie tylko w słowach- kiedy Bóg drzwi zamyka to otwiera okno...
UsuńNie przejmuj się, też tak mam z tym Bogiem. I wszyscy nawracający mnie niech pocałują mnie w nos. A święta ? Traktuje jako element kultury. O !
OdpowiedzUsuńCałus i nie zamęczaj się myślami, tylko chłoń wiosnę.
:) Staram się chłonąć, tylko ostatnio trochę u nas zimno :( Całus!!!
UsuńJa mam podobnie. Kiedyś byłam wierząca, teraz - raczej wątpiąca...Święta to dla mnie po prostu kolejna okazja, żeby odpocząć i mieć kilka dni wolnego. Traktuję je bardziej jako piękną polską tradycję, niż jak okazję do spotkania z Bogiem. Nic na to nie poradzę - wolę nie wierzyć wcale, niż wierzyć połowicznie i bez większego przekonania...
OdpowiedzUsuńMoże...jeszcze w to wierzę... żeby prawdziwie kochać trzeba najpierw cierpieć, żeby się odnaleźć trzeba najpierw pobłądzić...a żeby prawdziwie uwierzyć trzeba najpierw naprawdę zwątpić...?
UsuńI ja mam w tym roku podobnie.... Niby nie jemy słodyczy... ale tak naprawdę, szczerze mówiąc, nie traktuję tego jak wyrzeczenia z powodu postu... tylko dla siebie.....
OdpowiedzUsuńNie byłam po raz pierwszy ani na rekolekcjach ani w spowiedzi....
Ech... jakoś tak...
Przytulam. :-*
Ps. Na pewno, poczujesz na pewno! Będzie dobrze. Wierzę w to, mimo wszystko! :-)
Dziękuję! Musi być. Za którymś zakrętem jest w końcu słońce...
UsuńMam nadzieję, że chwila oodechu w Święta sprawi, że na nowo nabierzesz sił i Twoje serce wypełni radość.
OdpowiedzUsuńPiękna piosenka... Takie małe rekolekcje...
Dziękuję za nadzieję. Przesyłam trochę ciepła w Waszą stronę. Cmok.
UsuńChyba wiem, o czym piszesz.. I niestety nie potrafię Cię pocieszyć.. Mocno ściskami :*
OdpowiedzUsuńwiesz, wiesz... ja też ściskam.
UsuńA ja czuję i czułam zupełnie inaczej. Też nie potrafiłam się modlić, ale starałam się trwać w mej rozpaczy przy Tym, który cierpiał bardziej ode mnie. Wierzę w to i tego się trzymałam. Dostałam od Niego pomoc wiele, wiele razy. Naprawdę pomógł mi przejść tę trudną drogę. Wierzę, że żyje.
OdpowiedzUsuńAlu, to nieprawda, że nie przeżyłaś wielkiego postu. Zapewniam Cię, osoby cierpiące przeżywają Go najpiękniej, jak można. A do Sakramentów warto się przytulać - dają siłę i moc do przeżywania cierpienia. Poczuj się wolna. Wciąż jeszcze jesteś w drodze:-) Takie moje osobiste doświadczenia.
Uśmiecham się do siebie, gdy mówisz, że nie potrafisz się modlić. Jeśli u Ciebie takie nuty grają... Twoje serce jest najpiękniejszą modlitwą, popartą Twoim człowieczeństwem i Twoim trudem.
Dziękuję za słowa wsparcia.
Jesteś kochana Basiu. Ja jednak czuję, że teraz jestem tak daleko od Boga, że chyba aż mnie nie słyszy...
UsuńJa z Nim nie gadam od czasu choroby Jagody...
OdpowiedzUsuńDla mnie święta to tylko czas z bliskimi...już nie z Nim...
(przytulam)... nie dziwię się Beata. Gdy patrzę na małą, za każdym razem chce mi się płakać i pytać - dlaczego?
UsuńAluśka, widocznie tak ma być. na wszytko czas przyjdzie. a Ty miałaś ostatnimi czasy wiele spraw do ogarnięcia... Ten Na Górze zrozumie:)
OdpowiedzUsuń:) Dzięki Olu. Kochana jesteś. Oby i Bóg był tak wyrozumiały :P hehe
UsuńNawet nie masz pojęcia Alu, jak Cię rozumiem...4 in vitro nieudane i kolejne znienawidzone święta...
OdpowiedzUsuń:(((((((((((( przytulam!
UsuńPrzez jakiś czas nie modliłam się,nie potrafiłam tyle żalu było we mnie. Wiem co Tobą targa co się Alu rozdziera. Wiem ze Bóg przeczeka , w końcu doczekasz się dziecka .,,Kiedyś,, to mało pocieszające jak tak bardzo się tęskni. Na spowiedź masz jeszcze czas, możesz wejść do kościoła i spróbować jeśli dasz rade podejdziesz do konfesjonału jak nie On poczeka. Te święta są najpiękniejsze jak dla mnie ,ból ,ukrzyżowanie ,cierpienie ,śmierć Jezusa .On wycierpiał za wieczne życie dla nas Alu dla nas. Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńDzięki Ewo. Mam nadzieję, że wybaczy mi, że teraz nie umiem być z Nim. Ne umiem po prostu...
Usuńznowu mam tak samo jak Ty ;) tylko powody inne.... buuuziaaaakiii
OdpowiedzUsuńHehe, niesamowite, co? :) Też zauważam masę podobieństw :)
UsuńAlu, Poczytuje Twojego bloga od kilku tygodniu. Oczywiscie bardzo Wam kibicuje w staraniach o dziecko. Jestes bardzo wartosciowa, zdolna kobieta z duza fantazja i ogromnymi pokladami uczuc. Coraz mniej rozumiem zasady dzialania tego swiata w ktorym zyjemy... Sama w tym roku koncze 40! i wlasnie zaczelam trzece i ostatnie podejcie do in vitro. Moja nadzieja juz wlasciwie umarla, ale ja jestem sobie sama winna. Podejmowalam takie a nie inne decyzje w zyciu, nie uwazalam, ze jestem wystarczajaco madra, ladna i wartosciowa, zyby sworzyc nowe zycie. Ale Ty Aniu? Dlaczego Ty musisz walczyc? Sorry, ale nie rozumiem... Jednak jestes jeszcze mloda i z calego serca wierze, ze Ty juz niedlugo bedziesz przytulala swoje malenstwo. Pozdrawiam goraco. Hania
OdpowiedzUsuńHaniu, nikt nie jest sam sobie winien. Skoro myślałaś w taki sposób o sobie, w jaki opisujesz -to najprawdopodobniej miałaś depresję- a przecież to niczyja wina, że choruje. Decyzje, które podejmujemy też są wypadkową różnych czynników a rzadko naszym widzimisię. Więcej wiary w siebie. Nie mamy równych szans na tym świecie..Ale to nie znaczy, że nie mamy ich wcale. Życzę Ci, żeby to trzecie in vitro było ostatnim, ale też żeby przyniosło do Ciebie Twoje dziecko. I tak będzie. Tylko w to uwierz. Pozdrawiam Cię ciepło.
Usuń