Gdy długo siedzę w poczekalni u lekarza zawsze jestem wkurzona i zirytowana. Wszystko mnie drażni. Mam wrażenie, że ludzie włażą bez kolejki i czuję się jak frajer, bo ja grzecznie siedzę i czekam. Gdy nadchodzi moja kolej zrywam się co chwila, bo wydaje mi się, że już...już z gabinetu wyjdzie człowiek, ale to jeszcze nie tym razem... Próbuję wówczas zająć swoje myśli czymś optymistycznym, np. co zjem albo zrobię na kolację. Ewentualnie gram w gierki na telefonie.
Tak właśnie obecnie wygląda moje życie. Siedzę w życiowej poczekalni licząc, że za chwilę otworzą się drzwi, zrywając się na każdy dźwięk (telefonu) i opadając z powrotem na dobrze znane, wygrzane już przecież miejsce.
To były jedne z najsmutniejszych świąt w moim życiu. W wigilię spotkałam Panią z OA, szła przy piekarni. Przywitałyśmy się i złożyłyśmy sobie życzenia. Spytałam oczywiście, czy czasem nie odnalazła się moja dzidzia, ale... nic z tego. Dzieci nie ma :(((((((((((((((((((((
Wróciłam tak zdołowana do domu mojej mamy, że nie byłam w stanie już wcale cieszyć się atmosferą świąt. Wigilia była dziwna, bo moje przyrodnie rodzeństwo się skłóciło i przyjechała tylko siostra, a brat nie, bo nie chciał się spotkać z Nią i jej mężem. Było bardzo drętwo. Nieswojo.
Mój mąż był Gwiazdorem :) Przykleiliśmy mu poduszkę do brzucha taśmą malarską, hehe. Najbardziej ucieszony był nasz chrześniak ( na zdjęciu ). "Kto był grzeczny w tym roku?" - zapytał Gwiazdor. "Ja,ja,ja!!!!" - krzyczał mały wymachując rączkami :) Nasz 4-latek :)
W pierwsze święto byliśmy u mojego taty i jego rodziny. Moja siostra jest już w zaawansowanej ciąży (za miesiąc termin), robiłam jej zdjęcia ciążowe.
Tego dnia też późnym wieczorem wróciliśmy do domu. Mąż na rano szedł do pracy, a ja leniuchowałam w piżamie (prezent od mamy :) ) do 12. Na 14 poszłam do teściów, gdzie spotkaliśmy się z męża siostrą i jej mężem, i dzieckiem. Nie mamy najlepszych stosunków i w związku z tym też było drętwo i sztucznie. Chciało mi się płakać, ale się powstrzymałam. Wieczorem poszliśmy na mszę, zobaczyłam szopkę ustawioną pod ołtarzem i wtedy mi się przypomniało...jak rok temu też na nią patrzyłam i marzyłam, że za rok się coś zmieni, że będzie inaczej, że nie będę czuła tego bólu w sobie, zazdrości i tęsknoty... Nic się nie zmieniło. Wciąż dotkliwie odczuwam brak dziecka. Co więcej czuję się samotna z tym bólem i niezrozumiana.
Dziś pierwszy raz zadzwoniłam do OA, pod pretekstem złożenia życzeń noworocznych...no i się przypomnieć...
Rozmowa była bardzo miła, a nawet zachęcająca do częstszego dzwonienia. Lepiej niech mnie nie zachęcają, bo się mnie nie pozbędą... Za dwa tygodnie znów zadzwonię. A może za miesiąc... Nie wiem. Nie chcę być nachalna, ale lepiej mi po tym telefonie.
Podsumowując - cieszę się, że już po świętach. Mam w sobie żal, którego nie lubię i chcę, żeby uleciał ze mnie, bo jest niczym trucizna, która zatruwa mi życie. I po części innym też. Chcę być radosna i szczęśliwa.
Pragnę być mamą. Tak bardzo.
Tylko tyle. I aż tyle.
Alla, a może jednak mieć jeszcze trochę nadziei i optymizmu, co? :) Nie wiesz, co Cię spotka i nie wiesz, jakie będą następne Święta. A skąd wiesz, czy nie będą wspaniałe?
OdpowiedzUsuńWiem, że to trudne w tej bardzo ciężkiej Twojej sytuacji, wobec braku dziecka.
Rozumiem, jak może to boleć. Ale nie załamuj się. Ciesz się mężem, tym co masz, każdą nawet małą radością. Wiem, że to niełatwe, ale może chociaż troszeczkę pomóc. Chociaż troszeczkę - a to już coś.
I nie przestawaj wierzyć, ABSOLUTNIE nie przestawaj, że ta największa Radość, na którą czekasz przyjdzie :)
Anna
Dziękuję Aniu. Wiem, że jestem żałosna z tym użalaniem się nad sobą. Przepraszam, jakoś tak ostatnio do dupy się czuję. Może to schyłek roku tak na mnie działa. Ale dziękuję za Twoje słowa, stawiają mnie odrobinę do pionu :) Buziaki! I wszystkiego dobrego, dużo siły dla Ciebie również!
UsuńZawsze mówią ze dzieci nie ma jeśli by powiedzieli ze są to robili by niepotrzebną nadzieje .Przeważnie są dzieci którym trzeba uregulować sytuacje prawną.Pamiętam tą tęsknotę ,cierpliwości.Teraz zostaje mi tylko cię przytulic.Pozdrawiam ewa
OdpowiedzUsuńDziękuję za przytulenie, to naprawdę bardzo dużo. Cmok!
UsuńKochanie jeszcze trochę cierpliwości! To dziecko będzie najbardziej kochane na świecie po takim oczekiwaniu! A święta...jak mówią nie ma domku bez ułomku, ale jestem pewna, że jak dzieciątko pojawi się w Waszej rodzince to nie będziecie już przywiązywać tak dużej wagi do kontaktów w dalszej rodzinie, bo to Wasza trójka będzie sie liczyć najbardziej:) Czekam razem z Tobą :*
OdpowiedzUsuńGłupiam Ewuś, głupiam do potęgi!!!! Dziś włożyłam fartuszek w sówki od Ciebie i chodziłam tak po domu, jeszcze trochę i do tych sówek na fartuszku też zacznę gadać... A tak apropos szukałam materiału z sówkami i nie mogę bawełny z elastanem znaleźć.... Jak coś zobaczysz daj mi znać kochanie!
UsuńDziękuję za wszystko poza tym. Bardzo dziękuję, że jesteś, że mnie wspierasz, tu ...i w realu też. Jesteś moim kochanym, wiernym przyjacielem. Będziesz cudowną ciocią!!! :) DZIĘKUJĘ!
Allu, trzeba cierpliwie poczekać, żeby dzieciątko spokojnie sobie dorosło i się urodziło w terminie;-) Nie chcemy, żeby przyszło na świat za wcześnie:-)
OdpowiedzUsuńMoje ostatnie święta przed... były najsmutniejszymi w moim życiu. Ale były ostatnie! Ostatnie! Następne były już piękne. I następne, i następne!
Na trzy miesiące przed... nasza pani dyrektor tłumaczyła nam, że jest ciężko, że nie ma dzieci, że trzeba będzie poczekać dłuższy czas. Tak się nastawiłam. Na dłuższy czas oczekiwania. Telefon zadzwonił jednak bardzo szybko. Dziś wiem, że dzieci były. W przeciągu roku cała nasza grupa z kursu została rodzicami.
Przytulam Cię mocno, tak bardzo Cię rozumiem, ciężkie są to chwile, wiele bólu, smutku, nadziei. Cały zestaw emocji. Przytulam Cię z całej siły i chcę Ci powiedzieć, że to ostatnie lekcje cierpliwości w tym temacie. Taki ostatni szlif:-) Jeszcze chwila...
Mnie panie na dwa tygodnie przed Tym telefonem do nas powiedziały, że nie ma dzieci a tego samego dnia oprócz nas jeszcze jedna para miała pierwsze spotkanie ze swoim maleństwem.
UsuńNo, a przypominać się trzeba. Mnie głupio było dzwonić, ale dzwoniłam. Matka dla dziecka zrobi wszystko, nawet wariata z siebie :)
A że nic się od ostatnich świąt nie zmieniło to się nie zgadzam. Zakończyliście kurs, dostaliscie kwalifikacje, podszykowałaś pokoik, przeżyłaś żałobę po odmowie przyjęcia nie swoich dzieci, ochrzciłaś lalkę w kościele. Wszystko to cały czas kręci się wokół Waszego dziecka, przygotowuje Was na nie. Wiem sama jak trudno jest czekać, zanim przez to przeszkam to jie zdawałam sobie sprawy jakie to trudne.
Realizuj cały czas swoj plan prac dla dziecka, miej pełne ręce roboty to głowa się trochę odciąży od czarnych myśli.
Ściskam Cię mocno, no i zobacz ile nas czeka na to Wasze Maleństwo. Już wiem, że jak przeczytam, że to JUŻ to się popłaczę ze szczęścia.
Buziaki!
Basiu, roześmiałam się :) No fakt, co ja tak nachalnie wyciągam tego mojego bobasa z brzucha! No co za matka ze mnie. Niech sobie rośnie, niech tłuszczyk gromadzi się wokół jego ciałka, niech zdrowo doczeka naszego spotkania! Chwile są ciężkie, ale ja chyba za bardzo pozwalam sobie popaść w te smutki i dać się im przybić. Jesteście naprawdę cudowni. Wasze słowa pomagają mi inaczej spojrzeć na moją sytuację. Bo przecież Wy też w niej byłyście i Wam też było tak samo trudno jak mi! Dziękuję, że dzielicie się ze mną.
UsuńMIA, kochana, tak - trudno mi czekać... Choć pamiętam Twoje wpisy tuż przed telefonem, który obwieścił, że Patrysia już jest i czeka :) Też nie było optymistycznych wieści. Plan będę realizować, każdego dnia wymyślam coś nowego do zrealizowania... Heh :) No i do pracy muszę wrócić, bo siedzenie w domu naprawdę mnie doporowadza do szału!
Buziaki!!!
Oj wiem jak to ciężko się czeka na TEN telefon ja byłam też upierdliwa i dzwoniłam dokładnie raz w miesiącu a jak słyszałam że jeszcze nie ma dla nas dziecka ale proszę się dowiadywać myślałam że oszaleję i zawsze po takiej odpowiedzi mówiłam sobie i mężowi że już więcej nie zadzwonię żeby nie słyszeć tej odpowiedzi ale nie wytrzymałam dzwoniłam :) Ściskam mocno trzymajcie się :)
OdpowiedzUsuńooo, dziękuję, to ja też będę raz w miesiącu. Nie wiedziałam jak często ludzie dzwonią :) :P Można oszaleć, fakt. Choć ja przecież dopiero miesiąc czekam. Heheh :)
UsuńNasi znajomi ze spotkań czekali 1,5 miesiąca i dostali synka :) My niestety dłużej ale wynagrodzeni zostaliśmy bo dostaliśmy super zdrową 6-tygodniową córeczkę :))) Więc było warto czekać. Ale wiem ile to kosztuje nerw stresu więc życzę szybkiego telefonu:)
UsuńDoskonale rozumiem Twój ból. Wiem jak to jest marzyć tylko o jednym ...
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za jak najkrótszy czas oczekiwania. Licze mocno na to , że 2014 to będzie TEN rok . Rok zmian i radości . I tego Wam życzę !
Dziękuję!
UsuńKochana masz prawo do bólu, chwil słabości. Trudna droga za Tobą... I jeszcze to oczekiwanie, które przecież nie jest łatwe. Życzę Ci (sobie zresztą też) dużo cierpliwości. Musimy jeszcze trochę poczekać. Ale na końcu tej drogi jest nasze Szczęście. A za rok uroczy Gwiazdor będzie wręczał prezent Waszemu Dziecku.
OdpowiedzUsuńDzięki kochana! Mam nadzieję, że za rok będzie tak, jak piszesz!
Usuń...I było :-)))))))
Usuń:)
UsuńJesteś prawdziwą bohaterką Ala! Takie czekanie jest cholernie trudne. Jedno jest pewne. Gdy TEN moment nastąpi, nagle, magicznie, cały trud oczekiwania znika i wydaje się, że "to w końcu nie było tak straaaaaaasznie długo". Tego Wam życzę w 1 kwartale Nowego Roku. Może być? :)
OdpowiedzUsuńMoże :) Niech się spełni!
Usuń