I już prawie kończy się wolne. Za miesiąc zabieg w Warszawie. Nareszcie. Wczoraj przyjechał mój młodszy brat, byliśmy kupić mu garnitur na studniówkę. Kupiliśmy w H&M, bo tylko tam można było dostać garniak na takiego szczypiorka. Mąż się śmiał, że to komunijny z wydłużonymi nogawkami (żeby było śmieszniej mój mąż przy wzroście 180cm, jak szedł na studniówkę ważył 49kg, więc nie powinien się śmiać, tylko pożyczyć swój garniturek z tamtych lat ;) ). Dziś wstałam po 9, a brat jeszcze śpi. Jutro ostatni dzień wolnego, ale praca tylko przez 2 tygodnie i znowu wolne :)
To czekanie na malucha jest straszne. Pisałam dwa dni temu z koleżanką z naszej grupy szkoleniowej. Ona jest niecierpliwcem jak ja. Mamy dość czekania, a nie mamy żadnego wpływu na ten fakt. Tak sobie myślę, że to czekanie to taka moja obsesja. Ale widzę też, że to obsesja niemal wszystkich oczekujących. Co wieczór leżąc w łóżku, już po wieczornej modlitwie, gdy próbuję zasnąć, widzę twarz jakiegoś dziecka. Zastanawiałam się wcześniej, czy to może TA twarz. Teraz już wiem, że to po prostu efekt moich myśli, w których DZIDZIA jest tematem nadrzędnym.
Wczoraj przesłałam zdjęcia z naszej sesji do rodziny. Moja mama spłakała się jak bóbr. Mówiła, że bardzo ją wzruszyły. Pojechała też wczoraj kupić sówki- ograniczniki w Biedronce, bo u nas w mieście nie było. Czuję Jej wsparcie i bardzo mi to pomaga...
Zaczęłam szukać informacji w sieci - jak pomóc sobie podczas czekania na adopcję? Na polskich stronach - oczywiście posucha. Za to na amerykańskich naprawdę można wiele znaleźć. Natomiast nic nowego. Mój organizm sam automatycznie wpadł na te podsuwane przez nich pomysły. Rozwinę ten temat w następnym poście. Może kogoś natchnę ;)
Dziel się proszę pomysłami. Ja niemal z każdego Twojego posta czerpię inspirację, a w związku z tym mam nawet kilka planów na ten nowy rok. Jednym z nich jest opanowanie maszyny do szycia. Póki, co pracuję nad mamą, żeby mnie z nią oswoiła.
OdpowiedzUsuńKolejne piękne, wzruszające zdjęcie. Pooglądałam trochę amerykańskich stron, ale Twoje fotografie o wiele bardziej do mnie przemawiają. Marzy mi się taka sesja. W tej kwestii pracuję nad Mężem :)
Przepraszam, że tak z Ciebie czerpię, ale sama na tak cudne pomysły najzwyczajniej bym nie wpadła.
I bardzo się cieszę, że w tym czasie, pięknym a jednocześnie niełatwym dla nas, trafiłam na taką osobę, jak Ty. Wrażliwą, piękną wewnętrznie, kreatywną. Dziękuję.
Kochana, nie ma za co przepraszać, ja się cieszę, jeśli kogoś choć odrobinę zainspiruję. Jestem takim nadaktywnym psychoruchowo człowiekiem, więc czuję potrzebę dzielenia się pomysłami. Twoje zdanie na mój temat zawstydza mnie :) Ja się taka nie czuję, szczególnie ostatnio! Chodzę podminowana i drę się na wszystko, co się rusza ...:P
UsuńMasz rację , niełatwy to czas...oj niełatwy...
I ja Tobie za Twoje ciepłe słowa i komentarze bardzo dziękuję.
Tak sobie myślę że na czekanie i związaną z nim niecierpliwość chyba nie ma rady ;) my też czekamy na TEN telefon już po raz drugi ale huragan myśli i niecierpliwość wciąż ta sama :) trzymaj się kochana, czekam na Twoje inspiracje.
OdpowiedzUsuńTrzymajmy się zatem :) No tak czekanie jest bardzo trudne, w przypadku drugiego dziecka nie ma chyba jednak aż takiej tęsknoty za dzieckiem, jak przy pierwszym. Ale w sumie to tylko moje domysły, bo jeszcze się w tej sytuacji nie znalazłam. Pozdrawiam :)
UsuńPIĘKNE to Twoje zdjęcie!!!! Gdy je tylko zobaczyłam, to tak się wzruszyłam, że łzy same poleciały mi po policzkach. I tak siedzę od godziny i płaczę.. Tęsknię bardzo za dzieckiem, od jakiegoś czasu już tylko za tym adoptowanym.. Tylko, że ja nawet nie jestem na początku drogi, bo wciąż czekam na decyzję męża.. Mam nadzieję, że Wy doczekacie się Waszego Skarbu jak najszybciej! Zasługujecie na to! Ewa
OdpowiedzUsuńUmknął mi Twój komentarz... Czy to Ty Ewo od bloga Moja Tęsknota?
Usuń