Jestem wzruszona, poruszona, moje serce zmiękło i przypomina gąbkę. Nie wiedziałam, nie przypuszczałam nawet, że na świecie są jeszcze tacy wspaniali ludzie, jak Wy. Tyle ciepłych słów, tyle mądrych komentarzy, tyle modlitw za mnie - odległego szaraczka... Jak mam Wam podziękować?
Jechałam dziś autem do domu i pomyślałam o Annie, która wrzuciła intencję w kościele za moje marzenie. To jak jakiś piękny sen, w którym nie ludzie, a Anioły chodzą po ziemi. Wzruszyło mnie to tak bardzo, tak niewyobrażalnie... Czuję od Was tyle dobra, tyle wsparcia, ciepła, życzliwości... Nigdy nie doświadczyłam tak olbrzymiej dawki pozytywnych emocji, to wspaniałe uczucie i mam ochotę przekazać to ciepło dalej, innym...
Dobro powraca... I ja tym dobrem chciałabym się dzielić...Podać dalej...
I taka jestem dziś spokojna, radosna może nawet... tak bardzo, że aż zaostrzenie mojego wrzodziejącego zapalenia jelita nie popsuło mi humoru. Co prawda słabnę, a krwi płynie ze mnie coraz więcej... ale to nic. Wszystko będzie dobrze. Już się nie boję tak jak kiedyś. Kiedyś każda kropla krwi w toalecie doprowadzała mnie do rozpaczy, kiedyś na samą myśl, że muszę do kibelka kolejny raz danego dnia, wylewałam potok łez, kiedyś moja choroba sprawiała, że nie czułam się kobietą godną mojego męża. Dziś już się nie boję. Mam więcej siły, a tę siłę zawdzięczam również Wam. Mój plan na wieczór: wlewka wieczorna, modlitwa już na leżąco ( żeby wlewka nie wyleciała ;P), przeczekanie 5 minut ostrego bólu (coś jak przytrzymanie w sobie lewatywy) i wiara, że jutro będzie lepiej...
Musi być. W przyszłym tygodniu lecimy do Londynu na dwa dni. Już raz szukałam w Anglii toalety na każdym rogu i wybitnie ciężko było jakąś działającą znaleźć... Muszę wyzdrowieć. Wyzdrowieję.
Słodkich snów moi KOCHANI! Bardzo mi pomagacie! WSZYSCY. Ci bliscy, Ci dalecy. Jesteście wspaniali. Wspaniali, dobrzy ludzie, którzy sprawiają, że znów wierzę w bezinteresowność...Że znów wierzę w LUDZI.