9:20 AM

Pędzę przez życie...

...jak wariat. Język wisi mi do pasa niczym krawat, oczy lekko zachodzą krwią, a ja biegnę.
Dlatego nie mam czasu skrobnąć nawet kilku słów.
We wtorek kończyłam zlecenie z chrztu i sfinalizowałam je. Potrzymałam małą Nastusię na rączkach. Płakała i tak ją bujałam, że się uspokoiła.
W środę od razu po pracy pojechaliśmy do moich rodziców (mieszkają 25km od OA), dojechaliśmy już prawie w nocy. Po drodze zatrzymaliśmy się na obiadokolacji w Zajeździe polecanym przez Olę w trasie (leci na TTV). Wciągnęłam pierogi ruskie i barszcz biały, a mąż placka po cygańsku. Mniam :) Było dobre.
U mnie w rodzinnym domu panuje niemiła, napięta atmosfera - bo babcia w szpitalu, a mój brat (10 lat młodszy) znów jest chory (ma RZS), ból od 2 miesięcy nie daje mu żyć, spać i normalnie funkcjonować. W poniedziałek, tak jak babcia, będzie pacjentem szpitala... Mama chodzi tak podminowana, że wybucha przy najmniejszym dotknięciu.
W czwartek byliśmy w OA. Cały dzień niemalże, bo od 10 do 17 trwało szkolenie, a potem zrobiliśmy sobie integracyjny wymarsz do pubu. Zjadłam jedną z najlepszych zapiekanek makaronowych z kurczakiem w moim życiu. Było fajnie, naprawdę. Poznaliśmy się bliżej i porozmawialiśmy tak otwarcie. 
Wróciliśmy do rodziców o 21.
Na szkoleniu mówiliśmy o potrzebach dzieci w wieku 0-12 miesięcy. Dostaliśmy też książeczki zdrowia (prawdziwe) dzieci, które już zostały przysposobione. Zmierzyliśmy się z wieloma trudnymi informacjami na temat dziecka lub jego rodziny pochodzenia... Naprawdę ciężka sprawa... To na pewno będzie jedna  z trudniejszych chwil w naszym życiu.
Nasza prowadząca mówiła nam też, żeby kupić elektroniczną nianię z czujnikiem oddechu dziecka. Koszt jakieś 600zł, ale zapobiega śmierci łóżeczkowej. Ponoć kiedyś, jakiejś parze z OA przytrafiło się to nieszczęście (MASAKRA! Ja bym oszalała). Rozmawialiśmy też o faktach i mitach dotyczących małych dzieci ( jak np. czy dziecko śpiące z rodzicami jest mniej lękliwe, czy lepiej się rozwija, czy może ssać smoka). Grałam też mamę adopcyjną 8-latki w scence, fajnie było :)
W piątek zajmowałam się moim ukochanym słoneczkiem, moim chrześniakiem. Odebrałam go z przedszkola, już chyba wszyscy wiedzieli, że dziś odbiera Go ciocia Ala. Gdy tylko weszłam na salę zaatakowały mnie malutkie ramiona i dziecięcy słowotok :) Uwielbiam to uczucie i kocham mojego siostrzeńca :) Odwiedziliśmy też mojego tatę, poszliśmy na nocny spacer po Parku w moim rodzinnym mieście.
Wczoraj wróciliśmy do naszego gniazdka. Pokłóciliśmy się niemiłosiernie. Chyba byliśmy już zmęczeni wyjazdem... ja miałam focha i powiedziałam, że nie idę do teściowej na urodziny ( a po to wróciliśmy). Mąż się darł,a w oczach miał szalone iskry, kazałam mu iść się leczyć. 
A wiecie o co poszło?
O to, że przygotowywałam się na urodziny teściowej ( kąpiel, włosy, makijaż) całe 25 minut, podczas, gdy jemu chciało się do WC i też chciał się przygotować.
Dziwne tylko jest to, że nie wszedł do łazienki jak zawsze, nie załatwił się ( jak przez ostatnie 6 lat) przy mnie, tylko robi mi awanturę o 25 minut.
Niech się cieszy, że i tak potrafię się ogarnąć w pół godziny, a nie jak inne w 2.
Choleryk jeden. A ja druga.
Oczywiście dziś po kłótni nie ma śladu. Dobrze, że mój mąż umie przepraszać. I że robi to najczęściej przede mną :)

12 komentarzy:

  1. Mój mąż też się na szczęście wyrywa pierwszy a jak robię to ja to zawsze mówię: No dobra, wybaczam Ci :)
    Z tymi książeczkami zdrowia dziwne mi się to wydaje, bo ja przy obydwojgu dzieciach dostałam ich książeczki. Tam są bardzo ważne informacje o zdrowiu dzieci z czasów przed nami. Patrycji dom dziecka wpisał dane osobowe ołówkiem więc bez problemu je zmieniłam. Poli mam na stare dane i już planuję kupno nowej, żeby ja przepisać na nowe dane, ale starej nikomu bym nie zostawiła.
    A kiedy koniec kursu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, nieprecyzyjnie się wyraziłam. Widzieliśmy ksera książeczek dzieci, które zostały już adoptowane. Wszystkie dane personalne były zamazane. Znaliśmy jedynie wiek matki i obciążenia (czy piła, czy paliła, na co się leczyła etc.). Nam radzono, by kupić nową książeczkę i wymienić w starej stronę z danymi personalnymi.
    Koniec kursu za miesiąc. Równo połowa za nami. A potem...waiting in progress.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa to jasne. U mnie się nie da tego zrobić, bo przy podmianie na kartce bliźniaczej z tyłu są szczepienia. Zawsze mogę wyciąć i dokleić stronę, ale to zawsze będzie widać każdy o to zapyta.
      Już za miesiąc koniec? Kurczę dopiero co zaczynałaś. Fajnie, bo jeden etap swojego będziecie już bliżej. Pozdrawiam niedzielnie :)

      Usuń
    2. Szybko nie ? :) 8 tygodni trwa cały kurs. Ja też pozdrawiam, buziaki :*

      Usuń
  3. Idziemy podobnym rytmem na warsztatach. Przed nami trzecie spotkanie i z tego co się orientuję będzie właśnie o potrzebach malutkich dzieci. Ciekawa jestem jak będzie wyglądało nasze spotkanie, bo z tego co piszesz Wasze nie było łatwe.
    Po tych dwóch miesiącach to zdobędziemy jeszcze nowy zawód logistyka, bo trzeba się nieźle napocić, żeby wszystko ogarnąć. A tydzień ma tylko 7 dni.
    A jeśli chodzi o spięcia małżeńskie to my mamy podobnie. Zwykle iskrzy przez głupstwa. Na szczęście w tej chwili umiemy się szybko przeprosić. Na początku potrafiliśmy, a raczej ja potrafiłam zaciąć się na dłużej.
    Życzę miłego niedzielnego wieczoru

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, trzeba się sprężyć. Ja też czuję, że wszystko jest na wariackich papierach :) Fajnie, że idziemy podobnym rytmem, możemy wymieniać się doświadczeniami :)

      Usuń
  4. Też już mam dosyć czasami tego zamętu, jaki zapanował w naszym życiu. Ale myślę sobie, że to dobra rozgrzewka i trening przed pojawieniem się dziecka - potem będzie pewnie jeszcze bardziej intensywnie i pracowicie ;)
    Również miewamy ostatnio z moim M. częste spięcia o błahostki - wynikające prawdopodobnie z przemęczenia i narzuconego nam przez ośrodek szybkiego tempa - jednak nie potrafimy się na siebie długo gniewać i nie zdarzają nam się na szczęście tzw. "ciche dni". Ze mną to chyba niemożliwe zresztą, bo nie potrafiłabym nie odzywać się dłużej niż kilkanaście minut - cierpię na chroniczny słowotok ;)
    Życzę Wam choć krótkiej chwili wytchnienia w całej tej gonitwie. Najważniejsze to nie tracić z oczu najważniejszego celu, który już tuż, tuż :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję i wzajemnie :) Mam nadzieję, że tę chwilę wytchnienia znajdę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ! Trafilam na Twojego , a moze powinnam powiedziec Waszego bloga (?) wczoraj i tak czytam i czytam i rycze i rycze ... Jakie jestesmy podobne , jak mamy podobne problemy ,ja tez stracilam (ty prawie) przyjazn przez ciaze (teraz juz niestety bylej) przyjaciolki ... Moj mezczyzna tez kupujac combiaka powiedzial ze on jest na dziecko przygotowany bo jest gdzie upchac wozek :) ; ale Ty jestes trzy kroki przede mna ... masz trzy szczescia wiecej ... ja nie jestem mezatka ... zyje w separacji od 5 lat (separacja bez udzialu sadu [slub byl tylko cywil]) [rozwod sie toczy i toczy i zatoczyc sie nie moze] i od tych 5 lat zyje w innym zwiazku , po2. moj mezczyzna ma ponad 40 ... a jak powiedzieli mi kiedys jak zadzwonilam do OA to jak jedno z przyszlych rodzicow ma ponad +40 to szanse na niemowlaczka sa znikome , po 3. ja nie mam wsparcia (moj mezczyzna ma dziecko z poprzedniego zwiazku [tez rozwodnik] ) i nie mam diagnostycznie okreslonej nieplodnosc (i wlasnie tu to wsparcie bo skoro ja moge miec medycznie dzieci to czemu ani z tym ani z tamtym mezczyzna ich nie mam ?!?! i puki medycznie mowic mi beda ze moge miec ... to moj mezczyzna o innych drogach slyszec nie chce ). Wyprowadzilam sie z PL z mysla o tym ze ... tu nam sie poszczesci i moze tutaj ... narazie jestesmy na bilansie dodatnim - szczesci nam sie jako tako ze narzekac nie ma co , w nastepnym tygodniu zaczynam maraton po lekarzach (wkoncu jestem ubezpieczona!! tutaj ) . Trzymam za Was wielkie kciukasy , bede zagladac - CODZIENNIE i myslami , serduchem jestem z Wami .


    Ps. po co ja to napisalam ? Nie wiem , ale od wielu wielu miesieci nikomu nie powiedzialam jak mi jest zle ... a Tobie moge - bo ty przezywalas juz to a teraz jestes w ciazy (!!) adopcyjnej :-*
    Przyjaciolek naprawde chyba nie mam bo z nikom tez nie umiem rozmawiac ze nie moge miec dzieci choc probuje , jak mi jest zle i niedorze z tym gdy co chwile sie pytaja "a kiedy u Was " "promieniejesz *** w ciazy jestes" eh ... Koncze bo nie ladnie sie rozklejac o 11 .

    Pa! ...

    k/a

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej kochana,
    fajnie, że napisałaś. Po to istniejemy w tej wirtualnej rzeczywistości, żeby się wspierać.
    Po pierwsze - co do wieku Twojego partnera - to nie wydaje mi się, że nie macie szans na niemowlaczka. Zależy oczywiście do jakiego ośrodka traficie, ale z tego co ja wiem, wystarczy, że jedna z osób ma do 35lat, a w niektórych OA do 40 lat.
    Po drugie - działaj z rozwodem, to będziesz krok do przodu. Wystarczy spiąć się, a powinno się udać :) Bo główny wymóg w OA to bycie w związku małżeńskim. No, chyba, że rzeczywiście jest to póki co temat daleki, to życzę wówczas powodzenia na drodze medycznej :)
    Co do tego co przeżywamy - bo ja też ciągle jeszcze to przeżywam, ciągle jeszcze tęsknie, ciągle jeszcze łapię się na tym, że cierpię, że zazdroszczę, że chcę zmienić rzeczywistość - to myślę, że im więcej o tym będziemy mówić, im bardziej podkreślać nasz ból, tym mniejszy on się stanie. To działa, wiem po sobie... Mi też nikt nie mówi - promieniejesz, w ciąży jesteś- bo sama wiem, że nie promienieję. Jestem porwanym człowiekiem, który póki co załatał swoje dziury i wierzy, że teraz jest silniejszy. Grunt to odpowiedzieć sobie na pytanie, czego pragnę i dążyć do tego.
    Ja pragnę adopcji i dziecka. I zmierzam w tę stronę.
    Ty zmierzasz w stronę swoich marzeń, które na pewno kiedyś się spełnią :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje ze napisalas ... milo i ze ktos to przeczytal i ze bylas to Ty. Z rozwodem jesem juz kroczek do przodu :) a mianowicie mam wyznaczona sprawe ostateczna na lipiec i od lipca bede - pfff... wolniusia :) no to teraz moja Poloweczka powinna na kolanka ... no ale to lipca daleko , a kto wie co sie wydarzy :) Jak narazie testy owulacyjne na sprawdzenie owulacji ... jak 3 miesiace nic to beda dalej mi szperac w organizmie w ktorym na szczescie inie szczescie nic nie znalezli. Bo jak by przynajmniejm cos znalezli wiedziala bym kogo winic ... (chodzi o narzad) , moze dalo by sie leczyc i te pe i te de ... no ale zabieramy sie do roboty bo okres swiat przytlacza mnie masakrczynie ... jak moim najblizszym mowie ze nie moge zajsc to oni co roku i tak zycza mi "ciazy" ... i wetdy juz moj szloch ... eh ... swieta niechaj juz bedzie po .

      Skladam takze kondolencje za Chojraczka , wiec co to znaczy ... miesiac temu moja siostra ( mama nie umiala) zabrala Naszego 17 letniego piesia w ostatnia podroz...:(

      Buziaczki!

      k/a

      Usuń
    2. Święta... okropnie trudny czas, ale ja w tym roku obiecalam sobie, że będę się nimi cieszyć i już! Dlatego z niecierpliwością czekam na nie i już planuję pieczenie pierniczków, robienie wieńców etc. Bądź dzielna, a jak trzeba to się rozklej. Łzy są dla ludzi. I narzekaj jeśli to pomaga. Ponoć narzekający żyją dłużej :)
      Buziaki!!!

      Usuń

Klik!

TOP