9:14 PM

Kalafiorowa i mrożące krew w żyłach poszukiwania słodyczy.

Wczoraj z odwiedzin u rodzinki wróciliśmy o 2 w nocy. Mój ukochany zostanie chrzestnym Zuzi. Bardzo nam miło z powodu tego wyróżnienia. Dziś odpoczywałam, mężuś przygotował zupkę kalafiorową na obiadek, a potem pojechał do pracy. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi rozpoczęłam poszukiwania czegokolwiek słodkiego o nieprzekroczonym terminie ważności do spożycia. W końcu, w jednej z moich torebek, na samym dnie, znalazłam moje ulubione cukierki DAIM. Zjadłam wszystkie, a było ich z dziesięć, aż rozbolały mnie zęby ;P  Później poprzerabiałam zdjęcia z wczorajszego spotkania i pojechałam do Kasi zobaczyć, jak się czują.
Pogadałyśmy, ponarzekałyśmy i popstrykałyśmy fotki maluszkowi.
Jezu, jaki On jest przekochany. Chciałabym takiego Szkraba. Mam ochotę Go wycałować, wyściskać, wytulić itp.


5 komentarzy:

  1. Ja jak mam kryzys słodyczowy to już nawet na datę przydatności nie patrzę. To chyba uzależnienie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, chyba na pewno :) Szczególnie w czasie @. Pożeram, wchłaniam, zajadam, poszukuję - tak spędzam te dni :)

      Usuń
    2. Ja też, chociaż i bez @ wchłaniam potworne ilości słodyczy.

      Usuń
  2. A ja od soboty ostawiłam słodycze i gluten. Dwa dni za mną :) Wytrzymałam. Za to w piątek próbowałam najeść się na zapas - słodycze, bułki słodkie, pizza, naleśniki... Oj źle się to skończyło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę wytrwałości. Ja mam postanowienie - ćwiczę. Ale jeszcze nie poćwiczyłam ani razu ;/

      Usuń

Klik!

TOP