9:30 PM

Wszystko na chwilę.

Poświąteczne zapalenie zatok i uszu trzyma mnie w garści. Siedzę na zwolnieniu i staram się walczyć. Nie wiem, dlaczego czepiają się mnie tak choroby i głupio mi już nawet o tym pisać, ale...cholernie boli mnie lewa pięta. W środku. Nie bardzo mogę chodzić. Moja mama mówi, że to może być ostroga. W środę podejdę do ortopedy.

Myślałam, że wiosna przyniesie pogodę, słońce, radość...a tymczasem... Wokół dzieje się tak dużo trudnych rzeczy. Dwa tygodnie temu dowiedziałam się, że nagle...umarł mój kolega. Miał 32 lata. Nie wiem nawet, co mu się stało... Nie rozmawialiśmy od 4 lat, nie mamy wspólnych znajomych, jego konto zniknęło z fb... Ta wiadomość uderzyła mnie jak grom z jasnego nieba. Cały czas widzę jego uśmiechniętą twarz ( choć widzieliśmy się ostatnio 16 lat temu), pamiętam jego wyjątkowo pogodne usposobienie... Miał świetną pracę, młodą, piękną żonę, małe dziecko... :(
Czy to dlatego, że jestem już po 30-tce to zaczynam dostrzegać to, że wszystko ma kres? Czy to, że z lustra nie patrzy już na mnie dziewczyna, a spogląda dojrzała kobieta - to znak, że przemijam? Czy mam żyć tu i teraz i nie myśleć o tym, że jestem tu tylko na chwilę? I co mogę zrobić, by nie tracić żadnej z chwil?
Boję się. Tak jak  nigdy wcześniej ( przed 30-tką) bardzo chcę żyć. Chcę być z moimi dziećmi, pozwolić im dojrzewać w pełnym domu, patrzeć jak rosną, dorośleją. Chcę być radosną częścią ich wspomnień, ich domu, ich poczucia bezpieczeństwa...
Czuję, że czas to najcenniejsze, co mamy. Myślę sobie, że jak dzieci urosną to...przeczytam książkę, całą - od deski do deski, albo lepiej trzy, cztery...na plaży. Pójdę z dzieciakami na baseny i będziemy pływać goniąc się pod wodą...wyjedziemy w góry, w Bieszczady i będziemy siedzieć na łące pełnej kwiatów i jeść oscypki z żurawiną...a kilka lat później spełnimy nasze wielkie marzenie - pojedziemy do USA...zobaczę jak Leoś i Melka uczą się nowych rzeczy, zobaczę co będzie ich interesować i poznam ich pasje... będziemy jeździć na rowerach całą rodziną, zrobimy własną mapę naszych miejsc w okolicy... będę z Amelią chodzić na babskie zakupy i będziemy sobie wzajemnie malować paznokcie, będę jej zaplatać warkocze i robić upięcia na imprezy...poznam dziewczynę Leona, zobaczę jak mężnieje i dorasta... Zostanę babcią. Może nią zostanę, kto wie?
Jak czułabym się, mając świadomość, że to się nie stanie. Że mój zegar zatrzyma się szybciej niż przypuszczam...
Żyjemy, jakby końca miało nie być - prawda?

W sobotę była 1. rocznica śmierci mojej babci. To już rok. A ja nadal nie potrafię w to uwierzyć. Nadal wyrzucam sobie, że do niej nie zadzwoniłam dzień wcześniej, choć wiedziałam, że jest w szpitalu ( ale tata mówił, że wszystko już ok). Czasu nie cofnę...
Mogę być jedynie wdzięczna za to co mam, za czas, który już mi było dane przeżyć i mieć nadzieję, że moje marzenia się spełnią...

Przepraszam że zbombardowałam Was całym ładunkiem moich czarnych myśli. Nie służy mi aura tegorocznej "wiosny". Czekam, aż przyjdzie naprawdę. A Wy?




Ja i Melka na Wielkanocnym spacerze (Leoś pobiegł do przodu z moim bratem, a mąż robi zdjęcie).


10 komentarzy:

  1. Kochana, rozumiem Cię bardzo dobrze. Mam podobne myśli, podobnie czuję i tez chcę żyć jak najdłużej, aby doświadczyć dorosłości moich dzieci;-)
    Co do zatok i gardło, to ja się męczę od października. Za mną 4 antybiotyki, sterydy i niestety końca nie widać. I nie wiem, czy to Hania przynosi te wszystkie bakterie z przedszkola (Hania już 3 tydzień choruje), czy to przez olej z czarnuszki, który piłam we wrześniu na podniesienie odporności-0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko!!! Aż tak źle!? A straciłaś smak i powonienie? Bo mnie to najbardziej męczy :( Myślisz, że olej mógł zaszkodzić na zatoki? Dlaczego? A Hania na co chora? Zdrówka kochana, łączę się w bólu :(

      Usuń
    2. Bardziej smak i ten ból głowy!!!
      Myślę, że olej ma raczej moc oczyszczającą i stąd te "dolegliwości", do tego popijałam czystek. Nigdy więcej!!!
      Hania jak tylko poszła do przedszkola, to właściwie ciągle jest chora. Tydzień w przedszkolu, dwa tygodnie w domu, dwa tygodnie w przedszkolu trzy tygodnie w domu itd. Hania jak tylko złapie katar to zazwyczaj kończy się to poważniejszą infekcją.
      Zdrowia Wam życzę!!!!
      P. S. Melcia jaka już duża!!!!

      Usuń
  2. Niestety co rusz docierają takie smutne wiadomości o przytłaczają. Odkąd jestem mamą jeszcze bardziej. Są dni, że strach o dziecko, o siebie aż boli fizycznie. Ale grunt to nie poddawać się temu uczuciu. Czepiam się tej myśli, że za dużo strat Synek ma już za Sobą i dane nam będzie długo cieszyć się sobą.
    Życzę wiosny w sercu i na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
  3. i takie myśli są potrzebne, nie da się rozsądnie żyć naiwnie wierząc w dobre wróżki. Pomyślności. Ściskam

    OdpowiedzUsuń
  4. A wiesz, mam od jakiegoś czasu podobne myśli, marzenia i strach. Kiedy miałam te trzydzieści kilka jakoś wydawało mi się że właśnie, żyje się jakby końca miało nie być, w zeszłym roku skońzyłam 40 lat i mam małe dzieci i dopadło mnie... a dopadło własnie wtedy, gdy również dowiedziałam się o śmierci kumpla, byłego kolego z pracy, o czym też z emocjami wspominałam na swoim blogu - 43 lata, żona, dobra praca, małe dzieci... na pogrzebie widząc tą żonę i dzieci dopadło mnie bardzo i trzyma.... ale to chyba naturalne.

    Babcia... moja ma już za kilka tygodni 88 lat i jest ze mną od zawsze i nie wyobrażam sobie, że mogło by mi jej zabraknąć :(

    Piękne zdjęcie. Trzymajcie się cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja na zatoki polecam np, irigasin z dodatkiem wody utlenionej, walczyłam z zatokami 2 miesiące, dwa antybiotyki a ten sposób mi pomógł. Na uszy i zatoki polecam plukanie przez około 15 minut gardła olejem kokosowym potem dobrze wyszczotkowac jamę ustna :-) robiłam to dwa razy dziennie, płukałam irigasinem i woda 3 razy dziennie, jest jeszcze jeden bardziej hardkorowy sposób ale ja to odczuwalam jakby coś wyjadało mi mózg, więc napiszę jak będzie zainteresowanie. Dla mnie zdzialalo to cuda, a naprawdę walka była ciężka bo jestem w ciąży a ciąża kocha uszy i zatoki.
    Jeśli jest problem z zewnętrznym uchem można zakrapiac woda utleniona, a jak bardziej swedza niż bolą kwasem borowym. Ja obecnie walczę z gardlem i z uszami i wygrałam, został mi katar.

    Co do myśli mam tak codziennie odkąd zostałam mama.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też polecam płukanie zatok. My akurat mamy sinus rinse. U małego też stosuję. Mąż wyleczył sobie przewlekłe zapalenie zatok tylko tym. Trochę to trwało, ale wieloletni problem zniknął bezpowrotnie. Ten hardkorowy sposób chętnie poznam. A o temacie postu nie chcę się wypowiadać, bo aż boli.
    Pozdrawiam Allu. Barbara Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też polecam płukanie zatok. My akurat mamy sinus rinse. U małego też stosuję. Mąż wyleczył sobie przewlekłe zapalenie zatok tylko tym. Trochę to trwało, ale wieloletni problem zniknął bezpowrotnie. Ten hardkorowy sposób chętnie poznam. A o temacie postu nie chcę się wypowiadać, bo aż boli.
    Pozdrawiam Allu. Barbara Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja sobie pomagam wiarą w reinkarnację, bo jakoś wiarą w koniec życia na Ziemi poradzić sobie nie mogę.

    OdpowiedzUsuń

Klik!

TOP