W końcu chwila oddechu, tydzień wolnego, który spędzam - standardowo - z chorymi dzieciaczkami :) I za to wolne, szczególnie kocham bycie nauczycielką, choć nie ukrywam, że również za możliwość poznawania nowych ludzi, za to, że namacalnie odczuwam, że praca i zaangażowanie przynoszą nie tylko pieniądze, ale też radość, uśmiech, a czasem wiarę młodym ludziom :) Za to, że nieustannie uczę się - i wcale nie mówię tu o chemii, matmie czy biologii - a o tym, że uczę się siebie, pokory i pracy z ludźmi. Kocham moją pracę za to, że często po miesiącu, w którym mam wrażenie, że jestem totalnie do dupy, a moja praca to zwykłe bicie piany - jedno "dziękuję" młodego człowieka sprawia, że wszystko się odwraca, a ja dostaję skrzydeł.
Ale teraz, gdy jestem mamą, moje życie to przede wszystkim dom. I choć staram się ( ku niezadowoleniu mojego męża) w 110% wywiązywać się z powierzonych mi w szkole obowiązków, biegam z głową pełną pomysłów i inspiracji, angażuję się w dodatkowe projekty, to czas z dziećmi jest dla mnie bezcenny i najważniejszy.
Dziś jest Wielki Czwartek, a ja miałam plan - posłać maluchy do przedszkola i żłobka - a sama zrobić wielkie porządki w domu, przygotować kilka prezentów na Wielkanoc DIY, nadrobić blogowe zaległości :) Oczywiście z planów nici, bo gile po pas i jakiś przybłąkał się kaszel, plus biegunka. Siedzę z Leo na kanapie, który układa z klocków wieżę i mówi do siebie :" Amelcia musisz mi pomóc, ale nie buduj tego. No! Co to może być mama? Może, może, może...chyba to spadnie...", w tej samej sekundzie podbiega do mnie Mel i ciągnie mnie za trzy palce lewej dłoni,"Misiu, misiu, misiu..." - już wiem, że jej ukochany miś został w łóżku. A faza na misia trwa niezmiennie od dwóch tygodni, je z nami, podróżuje, śpi, spaceruje, ogłada bajki i czyta :) Oto nierozłączni:
Tym samym muszę się zadowolić sprzątaniem po 21, wielkanocnym koncertem niezmiennie wspaniałej Beaty Bednarz na YT i wykonanym już w marcu świątecznym rękodziełem, czyli:
1) zestawem marchewek
Myślałam nad tutorialem na te marchewy, ale myślę, że jest zbędny. Wystarczy wyciąć trójkąty, kilka pasków filcu i pianki (dostępnej w arkuszach), dołączyłam też zielony tiul. Zszywałam na lewej stronie zostawiając małe otworki, przez które wpychałam wypełnienie silikonowe ( z najtańszych poduszek z IKEA). Na koniec markerem do tkanin ( też z IKEA) domalowałam czarne kreski - marchewki gotowe :) Wyglądają fajnie, szczególnie wrzucone do jednego kosza :) Ale dzieciom szczególnie podoba się rzucanie nimi w siebie i na odległość.
2) Wianek wielkanocny
Kupiłam na allegro gruby drelich bawełniany, szyłam już z niego poduszki, a tym razem powstały wianki. Właściwie wianki-jaja. Wycięłam obręcze, które zszywałam na zewnątrz, pozostawiając materiał z jednej ze stron ( lubię taki efekt, jakby braku wykończenia). A potem naklejałam klejem na gorąco jajeczka ( kupiłam w Pepco i Bricomarche), bazie i wstążeczki. Całość zawiesiłam na prostokącie z bawełny.
3) Palma wielkanocna z kolorowej krepy i bloku technicznego.
To nie moje dzieło. To sprawka naszej cudownej Pani z przedszkola, która swoją pomysłowością i zaangażowaniem zadziwia mnie co najmniej raz w tygodniu i ponoć mojego Leosia również ;)
A jak Wasze przygotowania do Świąt? Czy tak jak ja jesteście jeszcze w proszku? Czy może chaty czyste, okna i podłogi lśnią, lista zakupów przygotowana, a lodówka rozmrożona i umyta? :)
Piękne dekoracje :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe marchewki (muszę kupić pisać do tkanin!). Przygotowania do świąt ruszają u nas dzisiaj pełną parą, wcześniej nie miałam czasu, siły i chyba nawet potrzeby.
OdpowiedzUsuńZdrówka dla dzieciaczków :)
Koniecznie! Pisaki są rewelacyjne, w różnych kolorach i chyba kosztują coś koło 10 zł :) Pozdrawiam :)
UsuńJa przy pierwszym dziecku wszystkie prace domowe przekładałam na wieczór - po nocach sprzątałam, prałam, prasowałam, cerowałam. A potem padałam na twarz ;-) Teraz - kiedy mam dwójkę - poszłam po rozum do głowy i maksymalnie dużo staram się zrobić razem z dziećmi, włączając je w pomoc, albo tak organizując im zajęcie, żebym mogła coś w międzyczasie ogarnąć. I to się sprawdza! Na noc zostawiam tylko prace przy komputerze, bo niestety ekran nęci dzieci, jak miód muchy :)
OdpowiedzUsuńChociaż przy chorych maluchach sprawa jest zdecydowanie trudniejsza, bo poziom marudności rośnie. Powodzenia życzę!
Staram się robić to samo...ale..no właśnie zawsze jest ale 😅 gdy zaczynają ze mną sprzątać - to po minucie znajdą jakąś fajną rzecz, wiec zapominają o sprzątaniu i się w najlepsze bawią rozwalić PR y tym to co ja przed chwila poaprzatalanm . Ale nie poddaje się i nadal ich aktywizuje. Może w końcu mi się uda mieć porządek dłużej niż 10 min? Wesołych Świąt!
UsuńPalma sie najbardziej podoba, ale marchewki też niczego sobie :-)
OdpowiedzUsuńNo palma boska. Nasze przedszkole to dosłownie kopalnia inspiracji ☺
UsuńA mnie w pracy z dziećmi najbardziej cieszy gdy to w co je wyposażyłam wdrażają w życie :) Oj jak to niewygodnie jak tyle przygotowań zostanie na sam koniec. Potem człowiek taki umęczony w święta :) A może by tak zrobić tylko to co najważniejsze i niezbędne?
OdpowiedzUsuńOch, chciałabym, żeby i u mnie tak było, tylko w moim odczuciu to zweryfikuje dopiero czas ☺ sciskam
UsuńZazdro za to wolne w wielki czwartek i piątek! Ja w robocie do piątku, normalnie nawet wcześniej nie wyjdę. Wesołych świąt!
OdpowiedzUsuńNo.. Kruczę, teraz przy dzieciach doceniam to podwójnie!:)
UsuńMatko-Nauczycielko-Bohaterko! Chapeau bas! 😄
OdpowiedzUsuńNie wiem za co, ale dzięki 😅😆😂
UsuńPiękne marchewki! :) W ogóle wszystko, wianek i palma też. Palma to chyba takie przedszkolne must have, przynajmniej w przedszkolach u sióstr. :) Moje dziecko tak przynosiło co roku. :) Z innych ciekawych wielkanocnych DIY w tym roku moja mama dostała zająca z masła.
OdpowiedzUsuńA widzisz, być może, że to must have, ja nawet nie wiem, bo to nasz pierwszy rok w przedszkolu :) Ściskam :*
UsuńBardzo ładne dekoracje - mi brakuje cierpliwości ale lubię oglądać takie rzeczy u innych:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że każdy jest stworzony do czegoś innego :) Ja np. nie potrafię zupełnie robić na drutach :) Lubię tylko takie działania, z których efekt jest szybko :) Ściskam!
UsuńMyśmy wrócili wczoraj z wakacji i niestety przygotowania do świąt jakoś odległe:) Cały dzień pranie i pranie i pranie...
OdpowiedzUsuńOooo! A gdzie byliście na wakacjach?
UsuńNie martw się, u nas nawet jeszcze nie było prania :)
Jestem pod wrażeniem Waszych prac!
OdpowiedzUsuńDziękuję :*:*:*
UsuńWianek skradł moje serce, a marchewki na pewno spodobałyby się Tygrysowi, a palma całej trójce.
OdpowiedzUsuńU nas przygotowania zaczną się dopiero jutro, bo wreszcie mamy wolne po bardzo trudnym czasie w pracy. Jutro babki drożdżowe i chlebek na świąteczny stół, który (na nasze szczęście) przygotuje Babcia Tygrysa. I oczywiście pisanki i dekoracje. Generalnie mam tak, że za bardzo nie zwracam uwagi na to, co zewnętrzne. Okna umyję, jak będzie ciepło. Najważniejsze to wewnętrznie dobrze przeżyć ten szczególny czas, czego Wam życzę.
Mądre i piękne życzenia. Chciałabym przygotować się lepiej do tych świąt (duchowo), niestety wiem już , że nie podołam :( Ściskam.
UsuńPiękne dekoracje :). Podziwiam i zazdroszczę troszkę :). U nas ani dekoracji ani przygotowywań przedświątecznych. Jakoś czasu i chęci brakuje. Ale nic to pewnie po świętach ogarnę :). Jak Ty - cieszę się na te kilka dni wspólnie, razem - bez pośpiechu! Alu - Zdrowych, rodzinnych, wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńU nas się przyjęło że w Wielkanoc wszyscy najbliżsi spotykają się u nas, w naszym mieszkaniu. Póki jesteśmy tylko we dwoje to jakoś to ogarniamy. Okna umyl wczoraj mój mąż. Ja zrobiłam wczoraj skorupki do tzw. orzeszków (ciastka w kształcie orzechów wypełnione kremem orzechowym). Dziś po pracy planuję zrobić do nich krem i pozlepiac toto. Jednak większość pracy mam zaplanowane na jutro - ja przy garach, a mąż z odkurzaczem. Podejrzewam że to ostatnia Wielkanoc w takim wydaniu. Nie wiem czy majac małe dziecko bede w stanie przygotowac poczestunek na 13 osób bez strat w ludziach i w sprzęcie. Ale czas pokaże.
OdpowiedzUsuńBłagam Cię.
OdpowiedzUsuńDziś Wielki Piatek, odwiozłam Misia do przedszkola, za trzy godziny mam po niego jechać. Zaplanowałam że upiekę sernik, bo jutro Tata przyjeżdża na święta. Masło wyjęte z lodówki ogrzewa się przy kominku, bo zapomniałam go wyjąc;/
Proszek z proszku, oto czym dziś jestem.
U nas też miały być porządki podczas nieobecności młodej w domu. Efekt? Gorączka i kiblowanie w domu. Jakiś wirus, bo nic poza skaczącą temperaturą się nie działo mocnego, ale oczywiście nie mogłam jej w takim razie puścić do innych dzieci, ani na dwór dalej niż na balkon. No to mi dziecko "pomagało". Tak, że miałam 2x więcej roboty i w sumie nie ze wszystkim zdążyłam, ale pal sześć. Jak zacznę resztę po świętach, to będzie akurat na Gwiazdkę. ;)
OdpowiedzUsuń