10:56 PM

Szlachetne zdrowie.

W styczniu, gdy byłam z Amelką w szpitalu z przeklętą pneumocystozą, obiecałam sobie, że gdy tylko Melka wyzdrowieje, zaczynam blogować na całego.
Po wyjściu ze szpitala wszystko wyglądało całkiem nieźle... przez całe dwa dni. Po tych dwóch dniach Amelia zaczęła kaszleć, osłuchowo zapalenie płuc,  zrobiliśmy badanie krwi - wirus, najprawdopodobniej RSV. Zaraził się Leoś. Potem okazało się, że też ma pneumocystozę. Leczyliśmy go krócej niż Melkę, bo jakieś 1,5 tygodnia, ale pod koniec leczenia przyplątała się kolejna infekcja i dostał kataru. Melka była wówczas wyleczona i zdawać by się mogło, że wychodzi słońce. Nic z tych rzeczy. Wyleczenie córki trwało 3 dni. Zaraziła się od Leonka, któremu katar minął bez dalszych konsekwencji po tygodniu. Młodej nie minęło. Zaczęła kaszleć i tak kaszle sobie już pełne 3 tygodnie. Zwiedziłyśmy różnych lekarzy, choć od szpitala jeżdżę z nią prywatnie ( jednak jak na złość nasz lekarz nie był dostępny przez ostatnie  2 tygodnie), diagnozy oczywiście były tragiczne - kolejne zapalenie płuc. Mimo stosowania leków nic się nie poprawiało. W końcu wrócił mój lekarz i dowiedziałam się, że Melka ma podejrzenie astmy wczesnodziecięcej. 
I na tym stanęło. Myślę, że to trafna diagnoza. Ja jako dziecko też miałam taką. Mam nadzieję, że minie nam jak najszybciej...liczę na okolice pierwszego roku. Tymczasem czekają nas niezliczone inhalacje i pewnie jeszcze sporo infekcji. Cóż... takie życie matki. A przynajmniej te jego ciemniejsze odcienie.
Także trochę spokojniejsza, mimo wszystko, szykuję się do chrzcin Maleńkiej i 2 urodzin Leośka ( są w niedzielę). Wcześniej nie robiliśmy mu urodzinowej imprezki, ze względu na choroby, postanowiłam połączyć ją z chrztem.

Mimo chorób, leków i trudności, Amelka skończywszy 6 miesięcy zaczęła siedzieć bez podparcia. Tym samym nie dostaliśmy skierowania na drugi cykl rehabilitacji. A Leon, słodki dwulatek - zaczął mówić proste zdania np. "Ameja nie śpi, zobaczyć", "Auto upadło", "Do góji iść, iść".
A ostatnio mówi, że będzie "prezesem tatusia paci (pracy)". No i potrafi wzruszać jak nikt inny.
Ja:"Synku, a kto Ty jesteś?"
L: "Serce mamy".
(Nie uczyłam go tego, często za to mówię do niego : Serce Ty moje, serduszko kochane.)

O tej naszej weselszej codzienności w następnym poście.


 

25 komentarzy:

  1. A sio, wstrętne choróbska! Wiesz, po antybiotykach dzieci mają wyjałowiony organizm z przeciwciał, łapią kolejne infekcje niejako z marszu. Może to nie astma, tylko to. Trzymam kciuki, może nabiorą odporności w promieniach wiosennego słońca (które oby nadeszło jak najprędzej).

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Allu, myślę, że jak tylko słoneczko zacznie przygrzewać to i zdrówko dopisze Twoim Skarbczykom :-) Czytam jak rozwija się Leoś, Nasz Syniu jeszcze nie wiele mówi (zaraz 16 miesięcy), jest bystry wszystko rozumie, chce powiedzieć wiele, ale nie wychodzi i nie wiem jak mu pomóc. Ale nie o tym miało być.
    Chciałam się podzielić przeżyciem jakie miało miejsce niedawno. Jak by ktoś wczoraj rano zapytał czy chcę jeszcze mieć dziecko, powiedziałam bym - nie jedno wystarczy. Jednak życie zaskakuje. dzwoni tel. na biurku, patrzę AO, myślę, co mogą chcieć??? Rozmowa z p. Dyrektor "czemu jeszcze nie zapisaliśmy się na zjazd Rodz. Adop.", co słychać itd., na co słyszę "Dzwonie jeszcze w innej sprawie", Słucham. "Chciałam powiedzieć,że S. urodził się braciszek" - Matko!!! Mój M. tak bardzo chce drugiego dziecka, ja dopiero wróciłam do pracy. Rozkleiłam się niesamowicie i choć zarzekałam się, że Nasze Serduszko będzie jedynakiem, bo ja już na matkę za stara:-) tu boli, tam strzyka. Podjęliśmy decyzję, że niech Inna Para ma swoje szczęście i ten Telefon. Może poczekamy na dziewczynkę;-), bo jak powiedziała p, Dyrektor tam będą jeszcze dzieci. Zazdroszczę Ci Twojego Wieku. Pozdrawiam Waszą Gromadkę, życzę zdrówka AK

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biologiczny brat waszego dziecka? A Wy go tego pobawiliście? Krwi z krwi? Rodzonego brata? Tej namiastki "zwyczajności"? Nie oszczędziliście mu rozterek, tęaknoty i bólu spotkania dopiero po latach, bo przecież będą się szukać...Aż mi brak tchu..:( "Nie teraz"?..."Dziewczynkę"??? Na moje to równe z porzuceniem...Jeśli On się kiedyś dowie..

      Usuń
    2. Byłam w stanie zrozumieć Waszą decyzję do momentu aż przeczytałam "Może poczekamy na dziewczynkę;-), bo jak powiedziała p, Dyrektor tam będą jeszcze dzieci.". Jestem zszokowana. I Waszym/Twoim myśleniem i pani dyrektor.
      Jednak dopuszczasz myśl o drugim dziecku. A Twój mąż go pragnie. I tylko dlatego się nie zdecydujecie, bo to nie dziewczynka??? To jest brat Waszego dziecka!!! Szok!

      Usuń
    3. "Może poczekamy na dziewczynkę"
      Niesamowite!dziwi mnie strasznie jak do tego doszło,że zostaliście rodzicami adopcyjnymi skoro myślicie takimi kategoriami!
      OA to nie sklep!

      Usuń
    4. No to dostalam po twarzy, ale nie wazne. Sorki, ale.nie moge napisac wszytkiego co wiem o rodzinie mojego dziecka. Czym sie kierowalam w podjeciu decyzji, ze ktos czeka na dziecko tak jak ja czekalam i wiem, ze braciszek dostanie super rodzicow!!! Ostatecznie ja nie podjelam decyzji o drugim dziecku. Wiem rowniez, ze rodzice zostanal poinformowani ile ma rodzenstwa i beda chcieli aby chlopcy mieli ze.soba kontakt. Nasz osrodek organizuje 2 razy w roku zjazdy jest duze prawdopodobienstwo, ze niedlugo sie poznamy. A tak aby moze siebie usprawiedliwic jesli moj syn bedzie.chcial poznac swoja rodzine biologiczna to sama go zawiaze jak bedzie juz gotowy!!!! To jakies 30 km adres znam !!! Z calym szacunkiem dla Wszystkich ak

      Usuń
    5. Nie wiem jakim cudem przeszliście proces adopcyjny. Jesteś totalnie niepoważna. To obrzydliwe - podchodzicie do adopcji jak do kupna nowego gadżetu. Rozumiem, że możecie nie chcieć przysposabiać nastolatków albo 5 rodzeństwa, ale dopuszczacie drugie dziecko i pozbawiacie swoje dziecko takiej okazji, na wspólne życie z rodzonym bratem...Nikt by się lepiej nie zrozumiał niż oni za kilkanaście lat kiedy np będą mieli problem z tożsamością.Mieliby siebie. Piszesz o spotkaniach 2 razy w roku? To chyba żart...I jeszcze jak piszesz - nie jesteście młodzi, to już w ogóle:(

      Usuń
    6. Mysle, ze to nie to bedzie problem!!! Czytasz bez cakowitego zrozumienia, tam jest glebszy problem, jak wytlumaczyc nastolatkow zachowanie kukulki??? Naprawde chcialabym, aby jak dorosnie i bedzie chcial znac prawde i odszukac matke biologiczna i gromade rodz. ??? Naprawde chce wypracowac w nim szczacunek do drugiego czlowieka bez oceniania go i jego decyzji ak

      Usuń
    7. Nie chodzi o rodziców, tylko użyte przez Ciebie sformułowania typu "Może poczekamy na dziewczynkę;-)". Nie wyobrażam sobie, jak można, tak podchodzić do procesu adopcji.

      Usuń
    8. Nie przytoczylam tu calosci wypowiedzi i konwersacji jaka prowadzilysmy, tak po prostu wyszlo, jak pisalam wczesniej. Ja zastanawiam sie nad drugim dzieckiem, dla mnie to ogromna odpowiedzialnosc, to na mnie ciazy.obowiazek przekazania milosci i przygotowania dziecka do samodzielnego zycia. Czy na szkoleniach ktos nam obiecuje, ze nasze Skarby beda lekarzami, prawnikami. Mamy sie cieszyc z ich sukcesow, moze byc mechanikiem sam., jesli to zapewni mu pelnie szczescia . Przepraszam Allu za smiecam Twoj blog. Na tym koncze rozpetala sie jakas burza. Nie sadz, a nie bedziesz sadzony!!!wierze, ze wymodlilam swojego syna. Nie pragne wiele tylko szczescia dla mojego dziecka ak

      Usuń
    9. Nie obronisz tego już. Takim jesteś człowiekiem. Sam fakt, że tak tu z tym "radośnie" wyleciałaś. Ot taka historyjka! :/ Mogło być, że macie powody zrezygnować, ale powinnaś to przeżywać a nie się chwalić. Nie wyskakuj z tekstem o niesądzeniu bo to nie ma tu uzasadnienia, nie chodziło o chore dziecko ani krnąbrnego nastolatka, nie wykluczacie druviej drugiej adppcji, ale "poczekacie na dziewczynkę"...

      Usuń
    10. Marzę o takim telefonie, niestety w naszym przypadku to właściwie nie możliwe. Nasza córcia pewnie nigdy nie pozna rodziców, my też nic o nich nie wiemy. Taki telefon to jak szóstka w totka. Biologiczne rodzeństwo, to coś czego nasza córcia nie zazna. Nie oceniam, ale osobiście bym nie zrezygnowała.

      Usuń
  3. Wyjątkowo nie lubię tej ciemniejszej strony macierzyństwa! I niby ktoś powie, że to przecież normalne- ot, dzieci łapią infekcję i trzeba się cieszyć, że to nic poważniejszego, ale ja wiem, co to znaczy wchodzić z jednej infekcji w drugą, nie wychodzić na dwór tygodniami, zapomnieć, jak to jest "wyjść do ludzi", bo kiedy mąż wracał z pracy (późno) i ja teoretycznie jeszcze bym mogła, byłam na to zbyt zmęczona... U nas takim momentem, od którego W KOŃCU na dobre wyszło słońce były 2 urodziny Elizy. Nie wyprawione oczywiście w terminie, bo przyplątało się nam tak paskudne zapalenie jamy ustnej, że zakończyliśmy je solidną antybiotykoterapią- nadkażenie bakteryjne się wdało. Te dwa lata siedzą we mnie do dziś, choć teraz są tylko przykrym wspomnieniem. I tego też Ci życzę- żeby to co najgorsze, było już za Wami. I z doświadczenia powiem Ci Alu, że choroby (ot, takie dziecięce, jak teraz łapią Twoje dzieci) przeżywa się już zupełnie inaczej, kiedy dzieci są starsze. Eliza miała ostatnio dwie anginy pod rząd (tu się kłania zaufanie lekarzy do wiedzy na temat dziecka, jego mamy- mówiłam, że E.ma taki organizm, że Ona może mieć słabszy antybiotyk, ale na dłużej. Pan doktor wiedział lepiej... A po 3tygodniach, mieliśmy powrót z anginy) i oczywiście- zmartwiły mnie one, ale już nie ZDOŁOWAŁY. I w moim przypadku to jest jednak znacząca różnica.
    Buziaki i niezapomnianych wrażeń z podwójnej imprezy :* Wszystkiego NAJ dla Was.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ps. Lavinka ma rację- każdy antybiotyk strasznie wyjaławia. A dziecko osłabione to łatwy "kąsek" dla kolejnych wirusów i bakterii. Być może wiesz, ale po antybiotyku jeszcze długo dobrze dawać probiotyki. Nie wiem jak Amelia (chyba jeszcze za wcześnie, choć już zwyczajnie nie pamiętam), ale Leoś może też jeść jogurt naturalny i wszelkie sprawdzone (najlepiej domowe) kiszonki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja w wieku 17 lat mialam wyjalowiony organizm i nie byłam chorowita po prostu lekarze na wszystko przez lata przepisywali mi duo mox, potem przez to mialam grzybiczne zapalenie jamy ustnej. Ja sama nie ciagam oliwii z wszystkim do lekarza. Chociaż tu dostane za to hejt . Bo sama często mowie lekarza jak jest przeziebiona to jesli nie trzeba prosze nie przepisywac antybiotyku ( była szczepiona tylko na podstawowe, nie jestem przeciwniczka szczepien ale uważałam ze są jej nie potrzebne, te dodatkowe. Podstawowe są ok. Rota miała zarazila sie od kolegi swojego. Nie bylo źle .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Melka antybiotyk dostala tylko w szpitalu po urodzeniu. Teraz byla leczona inhalacjami ze sterydami (wciąż jest). No a przy pneumocystozie dostawała uderzeniowe dawki biseptolu (tu wyjścia nie było i choć to nie do końca antybiotyk to spustoszenie uczynił ogromne). Ja jestem za szczepieniami. Niestety Melka ma kilkumiesieczny poślizg, bo chorej szczepić nie będzie. Teraz powiedzieli,że mimo przewlekłego kaszlu mam ja zaszczepić i strasznie się denerwuję. Ze wszystkim to się rzeczywiście dziecka po lekarzach nie ciąga, ale czasem trzeba, co widac na nasze przypadku.

      Usuń
    2. Ja wiem że musialas isc ok chodziło mi bardziej o to że ja jako dziecko na byle katarek duomox, potem jak w wieku 17lat dostalam duo mox na zapalenie oskrzeli okazało sie że organizm wyjalowil sie przez lata i mam grzybiczne zapalenie jamy ustnej jak poszlam do stomatologa to dobrze że trafilam na doświadczonego bo bym sie udusila opuchlizna w buzi. Przepisala nystatyne i przeszło. ( taka choroba jest tylko u starcow i ewentualnie niemowlat) ból. I przez to jak nie podoba mi się opinia pierwszego ide do drugiego. Znam dziewczynke w wieku mojej córki ktora ma straszne komplikacje po szczepieniu właśnie dodatkowych. I cóż moja córka nie jest szczepiona na dodatkowe tak zdecydowalam z mężem.

      Usuń
    3. bardziej mi chodziło że każda radę lekarza trzeba przemyślec i jak nie podoba sie opinia iść do drugiego. Ja wiem że jesteś inteligentna i wiesz dobrze co robić . Chodziło bardziej o komentarze pod twoim postem tam było o za mocnym antybiotyku i o wyjalowieniu.

      Usuń
  6. Mam nadzieję, że już wkrótce wszyscy wrócicie do pełnego zdrowia i żadne takie "sensacje" się Wam więcej nie przytrafią. Pocieszające jest w tym wszystkim, że klimat u Was sprzyjający dla dzieciątek z chorobami układu oddechowego - mam znajomych z synkiem-astmatykiem i siedzą z nim w Trójmieście kilka razy do roku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Alu życzę Wam, aby w końcu Amelusia doszła do siebie, synuś również!
    Swoją drogą jak on wyrósł.. świetny, kochany, cudowny chłopczyk! :) <3
    Przykro mi , kiedy czytam, że dzieciaki ciągle chorują, ale wierzę w to, że wszystko będzie dobrze. Pogoda niech się zmienia, niech wyjdzie słoneczko i myślę, że i dzieci w ogóle przestaną chorować. Pogoda też ma znaczenie, wszystko ma znaczenia. Miejmy nadzieję, że kolejnym razem napiszesz, że wszystko dobrze, choróbska odeszły i cieszycie się tylko sobą! :)
    Buziaki i pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech zdrowiejcie tam... U nas też w kółko choroby, taki czas teraz :/
    Serce mamy - rozkleiłam się :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Straszny chorowitek z Twojej Amelki, ale wkrotce wiosna. Wygrzeje sie na slonku, bedziecie wiecej wychodzic na swieze powietrze i nabedzie odpornosci... :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Droga Alicjo,
    Podziwiam Cię, że przeszłaś tak długą i trudną drogę w walce o swoje małe szczęście. Ja też poroniłam. Swoim blogiem dałaś mi nadzieję i wiem, że kiedyś i my zostaniemy rodzicami. Bardzo Ci za to dziękuję. Dużo zdrówka i wszystkiego co najlepsze dla całej Twojej Rodzinki :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Najgorzej gdy chorują dzieci a rodzice muszą patrzeć na cierpienie i nic więcej poza opieką i troską nie mogą zrobić. Ważne aby zaufać lekarzom i zadbać o to, aby mały pacjent miał jak najlepsze wsparcie medyczne, potrzebne leki. Nie ma znaczenia czy leczenie odbywa się w domu czy w szpitalu tak naprawdę.

    OdpowiedzUsuń

Klik!

TOP