8:07 PM

Drogi.

Kiedyś myślałam, że utknęłam. Na takim totalnym zadupiu. Czułam, jakby ktoś mi włożył nogi w beton, który zastygł. Użalałam się nad sobą, nie widząc rozwiązania mojej udręki.
"Spędzę resztę życia w tym cholernym miejscu, wśród tych samych uczuć, emocji, pragnień i marzeń" - myślałam.
Czas i chyba mój wewnętrzny bunt, i niezgoda na tkwienie w miejscu, powoli rozłupywała ten ciężki balast u moich stóp.
Na tym moim wspomnianym wcześniej zadupiu nie było zupełnie pusto. Co więcej, były też drogowskazy, gdzie iść, by dotrzeć dalej. Nie raz słyszałam też historie tych, którym udało się dojść w nowe miejsca. Ale wtedy nie chciałam widzieć, ale wtedy nie chciałam słyszeć. Wolałam gnić.
I gniłam.
Trochę podgnita rozłupałam cały beton. Słabsza i bardziej delikatna niż kiedykolwiek przetarłam oczy, wytężyłam słuch. Teraz nadszedł czas, bym ruszyła się z zadupia. Wtedy przyjrzałam się bliżej drogowskazowi. Był taki stabilny. Na ogromnym, dębowym pniu przytwierdzone były tabliczki, kierujące w zupełnie różne kierunki:
-in vitro
-adopcja
Te dwie przyciągnęły moją uwagę. Mój mąż już przyszykował nam kanapki i z zapakowanym plecakiem czekał na drodze wskazanej przez pierwszą z nich.
Skąd wziąć siłę, gdy sama byłam podejrzanie niepewna, że to ta druga opcja zaprowadzi nas do celu... ?
Usiadłam pod tym dębowym pniem. I powoli zaczęłam czuć się coraz bardziej wypoczęta, zrelaksowana, spokojna. Mój mąż spojrzał któregoś dnia w moje oczy i coś w nich zobaczył. Nie wiem co. Nie chce powiedzieć po dziś dzień. Ale wtedy skierował do mnie te słowa: "Zaufam Ci, pójdźmy tą drogą".
I ruszyliśmy do przodu.
Gdy odchodziliśmy od drogowskazu zobaczyłam, pierwszy raz, że na tym zadupiu nie byłam sama. Zobaczyłam ogromny tłum. Wśród tego tłumu, wielu ludzi miało wciąż zabetonowane nogi. Niektórzy wyglądali jak cienie, inni jak duchy... Jak to możliwe, że wcześniej ich nie dostrzegałam?
Znacie dalszą część tej historii. Wiecie, że droga, którą wybraliśmy zaprowadziła nas do wielkiej miłości. Do spełnienia marzenia o macierzyństwie. Do świata, o który walczyliśmy.

Ale to nie była jedyna droga. I nie był to wybór jeden z dwóch. Dróg jest wiele.  Wystarczy przetrzeć oczy. Wystarczy się wsłuchać w siebie i w świat. I po prostu nie gnić w jednym miejscu. Nie pozwolić sobie na zabetonowanie nóg. Nieważne, czy chodzi o niepłodność...czy o zmianę pracy, miejsca zamieszkania, radykalny krok w chorym związku, czy inny wyniszczający problem. Ważne, by nie stać w miejscu.
I nawet, jeśli czujesz się tak strasznie samotny, i nawet jeśli myślisz, że jesteś w sytuacji bez wyjścia, to zawsze... obok Ciebie jest wielu w podobnej sytuacji, to zawsze przed Tobą stoi drogowskaz. Ty po prostu jesteś zbyt słaby, by to dostrzec. Zbyt zmęczony by skupić na tym swoje myśli. Zbyt obolały, by uwierzyć. Tylko Ty możesz zmienić swoje życie. Tylko Ty możesz przerwać stan, od którego chcesz się uwolnić.

Dziś, gdy zastanawiam się, co zobaczył mój mąż w moich oczach... To jestem pewna, że zobaczył Boga. Zobaczył miłość.

44 komentarze:

  1. Miłość. Jak dobrze, że ich mamy:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne...
    Ważne by wybrać drogę. Próbować. Choć droga może nie była łatwa, to na jej końcu czeka to czego pragniemy. Warto ją pokonać zamiast stać w miejscu.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak. Nawet, gdy czas braknie sił. Gdy jest niepewność. Trzeba ruszyć z miejsca i powoli rozłupywać zabetonowane nogi. Pozdrawiam, ściskam, trzymam kciuki.

      Usuń
  3. Co jeśli jest się tak słabym,że nie ma się siły ani odwagi żeby zmienić swoje życie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba sie podniesc, otrzasnac i spojrzec na to co mozna zrobic by zmienic dotychczasowe zycie.
      Wiara czyni cuda. Ala jest najpiekniejszym tego przykladem.

      Usuń
    2. Jeżeli jest tak źle, że nie ma się siły... Być może należy poprosić kogoś z zewnątrz o pomoc. To żaden wstyd. Ja sama przeszłam nie jedną psychoterapię... Nigdy się tego nie wstydziłam. Wręcz odwrotnie - bardzo się z tego cieszę. Ubogaciło mnie to, poszerzyło moje horyzonty, nauczyło inaczej patrzeć na rzeczywistość i pokazało, że nigdy nie dość pracy nad sobą.
      Nie poddawaj się.
      I cytat mojego męża, który wysłał mi, gdy bałam się zacząć z nim być i nie chciałam zaryzykować ( byłam wtedy w innym związku...). Kto nie ma odwagi do marzeń, ten nie będzie miał siły do walki...
      Ten cytat przydał się nam jeszcze kilka razy w naszym życiu.

      Usuń
  4. Zgadzam się całkowicie! Gdybym ja trwala w miejscu lecząc zbolałą dusze i siedząc w betonowej łupinie w którą wsadziła mnie bezpłodność to dzisiaj nie pękalabym z dumy ze swoich dzieci, nie czułabym kłucia w sercu ze szczęścia że je mam i mój swiat byłby szary i skupiony tylko na mnie i moich bolączkach. Znalazlam drogowskaz, popędzilam we wskazaną stronę potykając się z pospiechu o własne nogi i dzieki temu wiem co to szczęście i spełnienie. Amen i na konieć macham kropidłem nad nami i Wami, żeby te diabły odpędzić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, od razu po tym pokropieniu czuję się czysta i wolna :) MIA jesteś wielka :)

      Usuń
  5. Co zrobic w moim przypadku? Mam 32 lata, a máz nigdy nie pozwolil nam spróbowac bez zabezpieczenia, ciagle uwaza ze mamy jeszcze czas, a ja nawet nie wiem czy moge miec dziecko? Kiedys 3 lata antykoncepcji hormonalnej - zebym czasem nie zaszla w ciaze!! To jego mamusia i tatus wymyslili, kurcze ile ja mam jeszcze czekac? Mieszkamy za granica, wiec adopcja odpada, z reszta raz go zapytalam i powiedzial defitywnie NIE:(. Na okolo same mamusie z dziecmi, sasiadka ma 3-ke, a mi ciagle tak samo smutno...:(. DZIEKUJE ZA TEN WPIS - daje mi dzis duzo do myslenia i chec na zmiany w moim zyciu choc boje sie ich strasznie...Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beato, przeczytałam Twoją wypowiedź z wielkim zdumieniem. Pierwsza myśl, była taka, że to żart, ale pewnie niestety tak nie jest. Dla mnie to jakiś absurd. Kwestia rodzicielstwa do jedna z ważniejszych aspektów życia. Małżeństwo, nie może mieć różnego zdania w tej materii. Nie wiem jaki macie staż, czy ustalaliście te sprawy przed ślubem a powinniście). Brak zgody w kwestii posiadania potomstwa jest podstawą do zerwania więzi małżeństwa, zarówno cywilnych, jak nawet do unieważnienia ślubu kościelnego . Jeśli obydwoje partnerów nie chce dziecka, to nie ma problemu, ale jeśli tylko jedno chce, to to będzie rodziło wielkie problemy, to może zniszczyć nie tylko Wasze małżeństwo, ale także Ciebie samą. Instynkt macierzyński, jak już się obudzi, to jest wielka siła. Trochę to znam, bo ja zapragnęłam mieć dziecko (w wieku ok 21-22) wcześniej niż dojrzał do tego mój wtedy chłopak, teraz mąż. Byłam na trudnych studiach, nie mieliśmy ślubu, nie mieszkaliśmy razem, to było irracjonalne, ale instynkt był silniejszy… Zaczęliśmy się starać, a tu „niespodzianka”, mimo młodego wieku zajęło nam to 4 lata…Jeśli są nawet minimalne problemy to leczenie niepłodności trwa co najmniej miesiące (taka materia, uzależniona od cyklu, itp.).
      Szczerze, nie bardzo sobie wyobrażam, jak wygląda Wasz związek, skoro w takim ważnym aspekcie nie ma zgody między Wami, a mąż jak tyran (przepraszam, ale tak to wygląda) decyduje sam o takich ważnych sprawach i pozbawia się prawa do realizacji jednej z ważniejszych potrzeb człowieka, a zwłaszcza kobiety. Ja nie potrafiłabym być z takim człowiekiem, ale nie mam prawa Was oceniać, zresztą nawet nic więcej o was nie wiem. Spróbuj porozmawiać z mężem, tak na poważnie, bez zbywania. Trudno znaleźć kompromis w takiej sytuacji, ale coś musicie ustalić, bo inaczej Wasz związek nieuchronnie upadnie. Wcześniej czy później. Teraz jakoś to tolerujesz, ale pomyśl, co będzie jak pewnego dnia dowiesz się, że jest za późno…
      Nie wiem, jak Twój mąż uzasadnia swoje decyzje, ale nie boisz się , że Cię oszukuje? Może wie, że nie może mieć dzieci?
      Powodzenia

      Usuń
    2. Bahati, w sprawie posiadania dzieci nie ma kompromisów; nie można mieć pół-dziecka ani być trochę w ciąży. U nas sprawa była jasna od początku, chcemy mieć dzieci, dwoje, troje, ile Bóg da, a potem i tak okazało się, że ja już tu i teraz, a mój mąż w przyszłości. Mąż, który odwleka podjęcie decyzji, to tyran, kobieta która decyduje za dwoje, że będą mieć dziecko, nawet jeśli sytuacja jest "irracjonalna", podąża za swoim instynktem. To nie jest fair. Rozumiem Beatę, też czułam się źle, kiedy w podróż poślubną w kosmetyczce męża wyruszył z nami zapas prezerwatyw, też płakałam po kątach, dyskutowałam, aż dotarło do mnie, że dla niego to tak samo ważna decyzja jak dla mnie, że to wzięcie odpowiedzialności za nowe życie, że on czuje się zobowiązany do zapewnienia nam bezpieczeństwa, również finansowego, że chce być Tatą przez duże T. Czekałam, a moment kiedy powiedział mi, że chce mieć ze mną dziecko był jednym z najpiękniejszych momentów w moim życiu. Z perspektywy czasu cieszę się, że nie wywierałam presji; nasi mężczyźni często są mądrzy i mają swoje męskie racje, trzeba ich tylko czasami posłuchać.
      Beato, życzę, żeby i Twój mąż wkrótce stwierdził, że nadszedł czas na powiększenie rodziny.
      Allę przepraszam za dygresję niekoniecznie na temat, choć i Allowy Mąż potrzebował czasu, żeby się ze swoim plecakiem i kanapkami wybrać w stronę Leosia.
      Pozdrawiam! OlaR

      Usuń
    3. Staz mieszkania razem to ponad 7 lat z tym, ze mieszkamy za granica i nie mamy swego domu tylko ciagle wynajmujemy. Slub mamy cywilny, widzisz jakos wczesniej nie zalezalo mi na dziecku i nie rozmawialismy o tym - tez bardzo trudne studia, potem wyjazd, stres, praca, zmiana miejsca zamieszkania itp..., Moj instynkt macierzynski pojawil sie dopiero jakos okolo 27-28 lat, wtedy tez duzo kolezanek pozachodzilo w ciaze i z pracy i praktycznie wszystkie moje przyjaciólki z dawnych lat maja juz potomstwo. Nie rozmawiam o tym, bo jestem bardzo wrazliwá osobá, czesto tez placze, w domu rodzinie kiedys mowilam, ze nie chce miec dzieci zeby mi dali spokój, a teraz mowie juz wprost, ze máz za bardzo nie chce...Naprawde ciezko mi o tym z Nim porozmawiac, nie chce klotni i dodatkowego stresu. Najgozej ze sa tacy mezczyzni, ktorym sie wydaje ze kobieta moze byc w 1 ciazy w wieku 40 lat. Dzieki za odpowiedz i zrozumienie!! Przepraszam wlascicielke bloga za dlugie wywody zyciwe.... Na ostatniej fotce to Maly Leonardo Di Caprio:) - taki slodki!! B.

      Usuń
    4. Dziewczyny, absolutnie nie macie mnie za co przepraszać. Cieszę się, że możemy siebie wspierać choćby na łamach mojego bloga.
      Bardzo mi Beato, że znalazłaś się w tak trudnej sytuacji. Przede wszystkim, wydaje mi się, że musicie być ze sobą szczerzy. Odpowiedzcie sobie na pytanie - czego pragniecie od życia i małżeństwa...od dalszego życia. Co jesteście w stanie dać tej drugiej osobie, co jesteście w stanie poświęcić... Nikt nie może zdecydować za Ciebie, co zrobić. Ale pamiętaj, że czas jest nieubłagany. A im bardziej pragniesz dziecka, tym bardziej narasta presja, a za tym... być może trudności. Życzę Wam, byście odnaleźli wspólny front. I nie poddawaj się...i nie stój w miejscu.

      Usuń
    5. Dzieki Kochana!! Czytalam ostatnio, ze wymioty w ciazy to dobry znak!! Wypoczywaj i ozdywiaj sie zdrowo! B.

      Usuń
    6. Skądś to znam. Pisałam o tym. Większość dziewczyn, które tu piszą - wie. Mój Mąż przez kilka lat po ślubie nie chciał mieć dzieci, a ja wprost przeciwnie. Zawsze miał jakieś wytłumaczenia (szkoła, brak pracy, czekanie na własne M. Zawsze coś.. Przyszedł czas, kiedy każde moje pytanie o to kiedy w końcu, kończyło się kłótnią i moim płaczem. Pojechaliśmy na rekolekcje. Tak. Mąż średnio chciał, ale skoro mi tak zależało, to się zgodził. Tam przeszedł jakąś przemianę. Wiem tylko tyle, że długo rozmawiał z zakonnikiem, który prowadził te spotkania. O czym? Domyślam się tylko, bo jakoś Mąż nigdy mi wszystkiego nie powiedział :) Po tych rekolekcjach Mąż się zmienił o 180 st. Zaczęliśmy się starać o dziecko. Po długim czasie okazało się, że nigdy nie będziemy mieli biologicznych dzieci. Ja chciałam adoptować. Mąż nie. Nie będę wszystkiego tu opisywać. Jeśli chcesz, możesz wszystko przeczytać na moim blogu. Ostatecznie Mąż się zgodził. Dla mnie. Choć widzę, że coraz częściej zaczyna rozmowy o przyszłości z dzieckiem. Napiszę szczerze. Mieliśmy kryzys. Dwa potężne kryzysy. Kocham swojego Męża. Ale gdyby nie zmienił zdania, nie wiem czy umiałabym z nim być.. Bo rozdzierająca serce tęsknota za dzieckiem nie dałaby mi normalnie żyć.. Wiem, jak boli brak dziecka. Jak to jest, gdy człowiek którego kochasz, odmawia Ci największego marzenia w życiu.. Rozumiem po części co czujesz.. I mocno trzymam za Was kciuki!

      Usuń
    7. Dlatego juz teraz wiem czemu kobiety kiedys braly sobie za meza starszego nawet o 10 lat, jak np. moja sp. babcia, to mezczyzna bardziej dojrzaly, wiedzacy czego chce od zycia, a facet w tym samy wieku moze jeszcze do tego nie dojrzal. Ale z drugiej strony moi rodzice tez sa w tym samy wieku i Tata mowil, ze gdyby nie dzieci to by slubu nie bral...:). B.

      Usuń
    8. Nie dońca chyba tak jest z tym wiekiem. Mój Mąż jest starszy ode mnie o 8 lat:).

      Usuń
  6. Alu kochana, jaka z Ciebie bije dobroć, miłość. Cały czas zastanawiam się co napisać Ci pod Twoim postem, w którym podzieliłaś się z nami dobrą nowiną. Kilka razy zaczynałam, ale kasowałam, bo nie wiem jak wyrazić moją radość, z tego że doświadczasz tego nowego cudu, ale żeby nie umniejszyć cudu, który doznaliście, kiedy spotkaliście Leonka. Miałaś taki piękny stosunek do adopcji, nie rozróżniasz drogi, jaką zmierza się do dziecka, dlatego jak nikt zasługujesz na poznanie tego, co niesie biologiczne macierzyństwo. Rozumiem i przyjmuję to, że Leoś jest Twoim dzieckiem i nie ważne, że go nie urodziłaś. Nie ważne…albo najważniejsze… że wyrósł w Twoim sercu, a nie pod nim ;) Mimo wszystko, jako mama (teraz 1,5 roczniaka), która po 4 latach starań zaszła w upragnioną ciążę i wie co to znaczy, bardzo się cieszę z Twojego stanu i życzę Ci żeby wszystko skończyło się dobrze. Zasłużyłaś na to, jak mało kto. Zasłużyłaś na to swoją pokorą, wdzięcznością za to co masz. Zasłużyłaś, na to chociażby po to, żeby przetrzeć oczy niedowiarkom. Za kilka miesięcy, będziesz mogła z całą pewnością powiedzieć, że nieważne, jaką drogą dochodzi się do dziecka i nikt Ci nie zarzuci, że „nie wiesz, nie znasz się, bo nie urodziłaś dziecka”. Jesteś pięknym człowiekiem i cieszę się, że już przezywasz te wszystkie piękne chwile, których nikt Ci nie odbierze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję Bahati za miłe słowa. Obecnie czuję się fatalnie i odliczam do początku lutego, bo ponoc wtedy zaczyna się drugi trymestr i ponoć będę się czuć lepiej ( daj Boże!!!). Obecnie zaniedbuję mojego synka, pokładam się po kanapach, wymiotuję na odległość ( czasem nie trafię do wc...) i w domu nie robię nic oprócz marudzenia. Pięknie o mnie piszesz, lecz ja obecnie czuję się jak brzydal i dinozaur ;)
      Buziaki

      Usuń
  7. Piękna metafora... Dla mnie tak bardzo bliska. Jakie to szczęście że na rozdrożu nie byłyśmy same. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny post.
    Ja jestem wdzięczna Bogu, że mimo rozpaczy, bólu pozwolił na dostrzec tą najlepszą dla nas drogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niedługo będziesz mu wdzięczna podwójnie :)

      Usuń
  9. Cześć Ala, przepraszam Cię że pod twoim pierwszym postem po przerwie nic się nie odezwałem.
    Ale w pierwszym momencie pomyślałem sobie , no to Ala już nie będzie w naszej paczce "bezpłodnych" i nas opuści. Ale dziś sobie myślę że to ta cząstka zazdrości tak kazała mi myśleć. Po kilku dniach czyli dziś muszę być z Tobą szczery i po prostu mega gratuluję Wam, to jest wspaniałe i zakrawa na cud. Wyobrażam sobie jak twój mąż się cieszył ! Jak się dowiedział? Pewnie parę piwek poszło... Teraz obyś dała radę fizycznie i psychicznie to wszystko wytrzymać. My oczywiście jak umiemy będzie Cię wspierać:) Choćby komentarzami:) I z całych sił będziemy zaciskać kciuki ;) Leoś to po prostu rośnie w oczach, a za chwilę twój drugi szkrab będzie zasuwał po domku, to bardzo radosna wizja:))
    Mam nadzieję że się nie pogniewasz za moją szczerość.
    Wszystkiego Dobrego dla Ciebie i Twojego męża, któremu nikt nie gratuluje na tym blogu:) Ja mu gratuluje - proszę to przekazać :))

    Ka-ol

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Karol. Twoje odczucia i uczucia są zupełnie naturalne. A za gratulacje dla męża dziękuję serdecznie. Pytasz jak zareagował? Heh, nijak. Ja też zareagowałam nijak. Większe, dużo większe emocje wzbudził w nas telefon z OA. Myślę, że jest tak, bo telefon był realny - stajemy się rodzicami. A ciąża ( przecież nie moja pierwsza, pierwszą straciliśmy) jest wielką niewiadomą. Do teraz mój mąż ani razu nie pogładził mnie po brzuchu, ani razu nie powiedział nic oprócz - "Nie nakręcaj się, zajmij się lepiej Leosiem, on Cię teraz potrzebuje". Nie było piw, euforii... Pierwszą radość w jego oczach zobaczyłam na badaniach prenatalnych ( które zresztą musimy powtórzyć, bo dzidzia była mała), gdy na dużym ekranie zobaczył prawie normalnie wyglądające dziecko kopiące i obracające się jak kołowrotek. To był jedyny moment, w którym usłyszałam szczery śmiech mojego męża dobiegający z drugiego końca gabinetu. Ja wtedy płakałam. Właśnie dlatego, że w końcu pozytywnie zareagował.
      Myślę, że taka jest cena niepłodności. Wciąż ją płacę, bo wciąż jestem w naszej paczce.
      Całusy.
      Nie poddawajcie się. Dróg jest wiele. Ważny jest cel.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. Na pewno się nie poddamy. Dróg jest wiele, ale nie wiele prowadzi do szczęścia. My swoją już wybraliśmy. Tylko to cholernie długo u nas trwa... od dziś jeszcze przez 2 lata będziemy w pokojach dziecięcych prasować ubrania i gromadzić szpargały, zamiast tapetować ściany w motywy dziecięce i gromadzić zabawki... Choć z drugiej strony tej od ducha, może tak ma być, może Bóg uznał że nam potrzeba więcej czasu na przygotowanie się:)

      Ściskam cię mocno i odpoczywaj.

      A obowiązki to zrzuć na swojego samca Alfa, niech i On poczuje zmianę w waszym wspólnym życiu.

      Ka-ol

      Usuń
  10. Tak chciał Bóg ,tyle radości tyle tu miłości tyle wiary. Twoja historia pomogła by niejednej kobiecie podnieść się z klęczek. Pozdrawiam ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że pomoże choć jednej. Ściskam. Ala

      Usuń
  11. fajne to :) pozdrawiam
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie dziś po tygodniach spokoju i względnej radości z życia złapałam doła. Spóźnia mi się okres, testy znów negatywne, a ja dobijam się dziś płacząc, że od lat nie mam nawet regularnego okresu, a co dopiero ciąży. I właśnie dziś , jeszcze przed przeczytaniem Twojego posta zobaczyłam w myślach obraz swojej osoby - stoję na totalnym zadupiu, pustkowiu, wokół pełno drogowskazów, a ja dostaję już świra , bo nie potrafię dalej podążać... Jak na razie przerwaliśmy proces adopcyjny z powodów nie do końca od nas zależnych, ale z pewnością powrócimy do tematu. Zastanawiam się jeszcze nad naprotechnologią dla podniesienia własnego zdrowia, może wyreguluję ten pieprzony okres.
    Z pewnością jutro będzie lepiej, ale dziękuję za ten post.
    Jesteś cudownym człowiekiem i masz w sobie niesamowitą wrażliwość.
    Pozdrawiam :* :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bój się Sophie. Po prostu zaufaj drodze... "wąskiej, takiej na łeb na szyję, z dziurami po kolana, nie w porę..."....

      Usuń
  13. Alu napiszę tylko tyle - dziękuję Ci za ten post! :* Nie napiszę nic więcej, bo wszystko już o mnie wiesz.. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Witaj ponownie Allu84! Podziwiam Ciebie za odwagę, którą posiadasz i nie boisz się prosić o pomoc. Masz w swoim życiu jasne cele i pomimo wielu trudności dążysz do nich. Twoja historia pokazuje mi, że nigdy nie należy się poddawać i cały czas trzeba walczyć. Wiem, wiem, że są to slogany, które często i wszędzie się słyszy. Mimo to, wierzę, że jeśli często będziemy sobie powtarzać, że damy radę, że tylko chwilowo pojawiają się trudności, przeszkody i jeśli je pokonamy to czeka nas zasłużona nagroda, to z pewnością zadziała. Jak opisywałaś uczucie "zabetonowania nóg", to odniosłam wrażenie, że piszesz o mnie jeszcze sprzed kilku lat. Też tkwiłam w takim punkcie zawieszenia: z jednej strony chciałam mieć rodzinę: męża, dzieci, dobrą pracę, własne mieszkanie, dobry samochód, a z drugiej strony mieszkaliśmy z mężem u jednych rodziców i u drugich rodziców, nie mieliśmy pomysłu, jak poprowadzić nasze życie. Szczerze mówiąc, to nie wiem, co się stało, że uwolniłam się z tego stanu otępienia, marazmu i zastoju, ale teraz ogromnie się cieszę, że to mi się udało. Nie bałam się prosić o pomoc fachowca i myślę, że moja uśpiona wówczas silna wola i determinacja powolutku pomogły mi wstać na nogi. Wiem, że z pewnością Bóg jest obecny w życiu i modlitwa daje mi siłę do codziennego wstawania. Staram się być optymistką i z ufnością patrzeć w przyszłość, aby przekazać mojej rodzinie: ukochanemu mężowi oraz dwójce naszych pociech radość, entuzjazm i ciepło w sercu. Tobie też życzę tego z całego serca. Jesteś wspaniałą osobą i dalej taka bądź!!!
    Monia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za Twój komentarz i obecność.
      Ja też staram się być optymistką, to chyba sztuka życia. Bardzo różnie mi to wychodzi, ale ... ważne, żeby nigdy się nie poddać i zawsze starać się patrzeć na te jasne strony życia. Buziaki

      Usuń
  15. Kochana Allu, przytulam Cię tak mocno, z całej siły. I jeszcze raz:-)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana Alu z całego serca Wam gratuluję,że powiększa się Wasza wspaniała rodzinka :).A Twój post dał mi dużo do myślenia,muszę się poważnie zastanowić nad swoim życiem i wyjść z tego betonu bo ja to już nie nogi tylko cała jestem chyba zabetonowana :( pozdrawiam Was basiek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młoteczek w dłoń i rozłupuj. Dasz radę. Będzie dobrze, zobaczysz.
      Buziaczki

      Usuń
  17. Pieknie napisane. Madrze i szczerze. Bo zawsze kiedy mamy powazny problem, dylemat, kiedy nie wiemy w ktora strone sie udac, wydaje nam sie, ze jestesmy z tym sami. A tak naprawde, jesli dobrze sie rozejrzec, mnostwo ludzi ma podobne lub identyczne rozterki. I mogliby wspierac sie nawzajem, ale nie widza tego, nie rozumieja, zamykaja sie w samych sobie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety... ale może dobrze przynajmniej raz na jakiś czas zdać sobie z tego sprawę?
      Buziaki

      Usuń

Klik!

TOP