2:25 PM

Jak to w życiu bywa.

Ostatnio, a właściwie wczoraj wieczorem miałam pierwszy raz, odkąd L. jest z nami, gorszy dzień. Byłam zmęczona i rozdrażniona, mały przez cały dzień spał tylko 20 min, w domu mam syf nieprzeciętny... i bez powodu chciało mi się płakać. Do okresu jeszcze ponad tydzień, więc to chyba nie PMS. Oczywiście wszelkie dziwne frustracje wyładowuję na moim mężu, wywołując u Niego poczucie winy. Jestem podła. I teraz mam wyrzuty sumienia.
Pamiętacie książeczkę, którą przygotowałam dla Leo? Było tam miejsce na odbicie stópek i rączek. Kupiłam więc farbki do malowania rękoma i dalej zmuszać Leo do zostawienia śladów :) Pomalowałam mu stópkę na czarno i podniosłam do góry, żeby odcisnąć na kartce. Mały zamachnął się i moje jeansy są w czarnych plamach. A zamiast odbitej stópki na kartce (na całej!) jest czarna smuga...
Moja Kasia mi mówiła, że odbijała swojemu synkowi nóżkę podczas snu. Tak więc uczyniłam. Odbiłam i rączkę i nóżkę na podobraziu... Efekt co prawda powalający nie jest, ale zawsze to jakaś pamiątka. Gorzej, że wózek, w którym spał mały, zrobił się nagle cały czarny (tak, mam takie fantastyczne pomysły...ehhh...) od farbki :P Szorowałam i na szczęście plam nie ma (przynajmniej mąż jeszcze nie zauważył).
Jak widzicie mój syn ma stopę GIGANT! Buciki na 1,5 roku są na niego dobre :)

Poza tym ostatnie 2 tygodnie byłam z Leośkiem praktycznie cały czas sama, bo mój mąż układał kostkę granitową przed domem ( nie mieliśmy kasy na robotników, więc cały urlop mężowy poszedł na taką ciężką i mozolną pracę). Jeszcze został do zrobienia wjazd do garażu, ale na to potrzebny kolejny urlop...  Niestety ten czas okupiony był mnóstwem naszych kłótni - bo On pracował w pocie czoła ( dosłownie) od 7 do 18, a ja przecież zajmowałam się "tylko" dzieckiem.  Każdy z nas czuł się oczywiście bardziej zmęczony. No i ja, jak przystało na najpodlejszą żonę skwitowałam - "Skoro jesteś takim nawiedzonym pracoholikiem i wolisz poświęcić urlop na robienie kostki niż na spędzanie czasu z synkiem to już jest Twój problem".
No i się zaczęła 3-dniowa kłótnia :P Usłyszałam, że przecież robi to dla nas, żebym mogła spokojnie przed domem wózkiem jeździć, że jestem niewdzięczna itp. itd.
Jestem. Czuję się podle. Często powiem o 3 słowa za dużo. Wcale tego nie kontroluję. A potem żałuję.
Jak dobrze, że On mnie tak kocha. I tak zawsze mi wybaczy :)
A to część dzieła mojego męża...


Często jeździmy nad morze, byliśmy ostatniow Sobieszewie ( tam, gdzie zbierałam bursztyny :) ).


W oddali moi chłopcy :)

 Mój mały chilluje w wózku :D

I straszy turystów w swojej odziedziczonej po najlepszym kumplu B. kurteczce :)


Zdarza mi się jeszcze czasem popłakać ze szczęścia, że mały jest już z nami. Właśnie, gdy tam dotarliśmy, albo,gdy poszliśmy w zeszłym tygodniu pierwszy raz z Leo do kościoła, płakałam jak bóbr. Ale do tematu mojej relacji z Bogiem wrócę jeszcze w innym poście.

Tak sobie to wszystko czytam teraz i myślę, że u nas po prostu wszystko w normie ;)

29 komentarzy:

  1. a może spróbujesz małemu odbić stópkę i rączkę w gipsie? Są nawet takie specjalne zestawy do kupienia z 3 ramkami. Dwie po bokach mają miejsce właśnie na odbicie rączki i stópki a po środku można włożyć zdjęcie dziecka. Moi bratankowie takie mają i to jest super pamiątka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za inspirację :) Odbiję w masie solnej :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Jakie fajne skarpetki ;))
    Mam podobnie. Czasem szybciej coś mężowi powiem niż pomyślę. Ot bardzo emocjonalna jestem i jak już wyrażam swoje uczucia to na całego. Takie gorsze dni mają prawo Ci się zdarzyć. Najważniejsze, że się potem godzicie i wszystko wraca do normy. U nas w końcu też wróciło. Oboje ochłonęliśmy i możemy spokojnie rozmawiać co dalej. Mój mąż uważnie słucha i o badaniach, które przed nim, i o in vitro i uwaga także o adopcji. A ja gadam jak nakręcona. A on zadaje pytania i słucha, pierwszy raz uważnie słucha i nie mówi już, że tylko o jednym myślę. Sukces. Chyba zaczyna dojrzewać.
    Buziaki dla Waszej trójeczki.
    Niech ta norma pozostanie jak najdłużej ;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas było identycznie. Mój mąż mówił, że ze mną nie ma innego tematu tylko dziecko i dziecko. Ale potem spokojnie to się zmieniało. W końcu i On dojrzał do decyzji i oto mamy - Słodziaka, który właśnie usypia i co chwilę szarpie zabawkę żabę ;)

      Usuń
  3. Kłótnie się niestety zdarzają...u nas dość często odkąd mamy Jaśka...ja czasem też czuje się przemęczona i że wszystko na mojej głowie..powiem parę słow .i tak od słowa do słowa....ale u nas to trwa 15 min i wychodzi słońce..szkoda czasu...
    Leon wymiata w tym stroju potworka...normalnie szok...słodziaczek..buziaki dla was...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 15 min? Muszę się od Was nauczyć. U nas min. 15min :) Ale max. to godzina, jeśli jesteśmy razem przez cały dzień. Gorzej jak coś nas dzieli - praca np. Wtedy kłótnia się przeciąga - i tak ostatnio 3-dniówka z przerwami była :D
      Buziaczki!

      Usuń
  4. Oczywiście, że w normie :-) Nowy świat sobie budujecie z dzieckiem w roli głównej, więc trzeba na nowo się wszystkim podzielić itp, itd... Pojawienie się Brzdąca to nie tylko szczęście, ale moment krytyczny... tak mówią mądre głowy ;-)
    Polecam V. Satir " Rodzina. Tu powstaje człowiek. " . Tradycyjnie mam w pdfie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach te mądre głowy :)
      Powiem szczerze, że ten moment krytyczny w porównaniu do niepłodności to pestka!
      Buziak!

      Usuń
  5. Każdy ma gorsze dni. Też tak mam, że mnie nosi, że strzelam formy (wiem o tym, ale czasami to silniejsze ode mnie :-P.) I chociaż mam cudownego męża to czasem powiem mu coś przykrego, ale coraz częściej i szybciej przepraszam.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie sprzeczki wpisane są w małżeństwo. Najważniejsze to umieć się przeprosić i nie wracać do tematu. To akurat potrfaicie. My wczoraj po dwóch tygodniach urlopowania też daliśmy upust emocjom, a poszło o coś czego nie mogliśmy znaleźć, wiadomo z czyjej winy :) Ale szybko nam przeszło. A jak pojawia się dziecko to pewnie jest jeszcze trudniej. Często o tym rozmawiamy. Leoś mnie rozbroił, oditki rączki i stópki też. A jutro wieczorem będziemy na plaży, taki spontaniczny wypad. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo z tym nie wracaniem do tematu to u nas cienko :P Mamy sprawy sprzed 3 lat, do których wracam w kłótniach :P
      Wstyd. Wiem.
      Buziak.

      Usuń
  7. Nas też to dopadło. Nieprzespane nocki, zmęczenie, stres ukazały naszą gorszą naturę. Ja też marudzę "wszystko na mojej głowie", ale w sumie tak jest więc mogę;-)))))Czasami naprawdę bywa nieprzyjemnie, no ale najważniejsze, że próbujemy się dogadać i ostatecznie nam się udaje.
    Tak to już jest - rodzina rodzi się w bólu;-))
    Męża masz zdolnego, praca wymaga skupienia - profesjonalnie wygląda ta kostka. Jesienią docenisz pracę męża jak po wyjściu na próg nie zobaczysz ani grama błota;-)
    Pozdrawiam - Patrycja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już doceniam Jego pracę :P Tylko może nie umiem mu pokazać.
      Może mu dziś wymasuję za to plecy. Hehe.
      Cmok.

      Usuń
    2. Pomasuj, pomasuj koniecznie;-)))
      Patrycja

      Usuń
  8. Widać, że wracasz do życia, bo w poprzednich postach fruwałaś z radości i miłości w chmurach (i oczywiście słusznie, bo przecież na to tak bardzo czekałaś i my też). A życie składa się z kłopotów i kłótni również, ale najważniejsze to pogodzić się,a Wy nie macie z tym jakoś problemu. Trzeba mieć te złe chwile, żeby docenić bardziej te dobre.
    A z męża to zdolniacha i pracuś, taras piękny i równiutki.
    Ślę buziaczki dla ślicznej rączki i nózi. Kurtka z potoworkiem boska!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) To prawda - złe chwile pokazują, że te dobre nie trwają wiecznie :) Dlatego trzeba się nimi cieszyć.
      Buziaczki dla Waszej trójki.

      Usuń
  9. oby taka norma już cały czas;)
    Co do mężowskiej pracy i tych trzech słów za dużo - ja też tak mam..;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ot, Kochana, proza życia :) Nie zawsze są motyle w brzuchu. A z czasem obowiązków przybywa, są rodzice, jest dziecko, są różne potrzeby, trzeba ustalić priorytety. Dotrzeć się po prostu.
    Mój mąż jest bardziej egoistyczny niż ja (brzmi to podle, ale mam nadzieję, że zrozumiesz o co chodzi). Dlatego ja potrafiłam lulać 3-4 godziny płaczące niemowlę na ręku (wierz mi, że to baaarszo długo), mimo że chciało mi się siku, pić, jeść, zmienić pozycję. Ale instynkt mam silniejszy i czasem ze łzami w oczach dawałam radę. Uważałam, że nawet jak na ręku uspokoi się na 15 minut i sobie przyśnie to i tak to wsparcie Rodzica jest dla niego bezcenne. Mąż był za opcją włożyć do łóżeczka i zamknąć drzwi, bo i tak i tak będzie płakało. Brzmi to przerażająco, ale tak było. Wkurzał go płacz niemowlęcia. Ale... dopiero po przyjściu dzieci na świat wyszły na jaw te różnice w podejściu i wrażliwości wobec dzieci :) Teraz też są czasem zgrzyty. Ale takie jest życie...
    Bluza potworzasta ;)
    Buziaki i siły życzę. Wysypiaj się dobrze, to będzie łatwiej :)
    MałaMi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo to u nas jest tak samo. Ostatnio mieliśmy tak koło 11 w nocy taką bardziej intymną chwilę z mężem :P A na niani widzę, że mały się obudził i popłakuje. I mój wspaniały mąż - "Poczekaj, może uśnie" - i dalej do zabawy. Ja słyszę jak biedulek cichutko kwili i nie mogę się na niczym skupić. "poczekaj, daj mu usnąć". No nie do wiary! Wyrwałam się natrętnemu mężowi i na golasa pobiegłam do małego. Pogłaskałam go i od razu usnął.
      Wracam do męża i mówię - "No i widzisz, wystarczy ,że pójdę go pogłaskać chwilę i biedaczek się nie męczy". A mężowi chyba ten płacz tak nie przeszkadza. Mi zaraz pęka serce.
      Buziaki.

      Usuń
  11. Z tak ogromna przyjemnością czytam co u Was;-) Normala rodzina i zdrowy związek :-) Że kostka przed domem super - nie ulega żadnym wątpliwością :-) Ale Pani Kierowniczka Budowy po prostu się zdenerwowała:-);-) (też bym się tak pewnie zachowała i widząc po komentarzach wszystkie tak mamay). Leo super Maluch !!! - Pozdrowionka AK

    OdpowiedzUsuń
  12. zdjecia super... Bedzie dobrze, kazdy ma zly dzien ... kostka przed domem super, docen meza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam :) Tylko mnie czasem złość ponosi :D

      Usuń
  13. Każdy może mieć gorszy dzień. Pamiętaj, że po każdej burzy wychodzi słońce ;) A zdjęcia piękne!

    OdpowiedzUsuń
  14. Allu, najwyraźniej u Was wszystko w normie! W każdym małżeństwie są spięcia i burze, tak musi być. Zastanawiam się jednak czemu to jest tak urządzone, że tak ciężko jest nam się dogadać? Czemu jesteśmy tak inni? Wolałabym, żeby mój mąż czasem pomyślał moją głową. A ja jego;-) Ile zbędnych dyskusji uniknęlibyśmy;-) A może zwyczajnie byłoby nudno?
    Stópki Leosia piękne, widzę też nowy pojazd, bardzo twarzowy, a jakże! Chłopaki super się prezentują na plaży, a kostka jest po prostu boska - za taką robotę to nawet pokłócić się nie grzech:-))))
    Wzruszaj się, Allu ile tylko chcesz i zapodawaj nam te Twoje emocje, tak miło się Ciebie czyta. Niech Wam się wszystko pięknie układa i niech Leonek rośnie na pociechę rodzicom. Pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Och Basiu, dziękuję. Jesteś kochaną i dobrą kobietą. Buziaczki!

      Usuń

Klik!

TOP