6:57 PM

Strach i rozczarowanie.

Nie wiem, co mam pisać i czy powinnam pisać w ogóle. Chodzę wściekła, wszystko mnie boli i irytuje.
Za dużo. Za dużo spadło na moje barki.
Przeczytałam artykuł, który opisywała Czarodziejowa mama na swoim blogu (http://kobieta.onet.pl/dziecko/male-dziecko/kiedy-adopcja-sie-nie-udaje/g2xzt) i mój wkurw sięgnął zenitu.
W jakim my żyjemy świecie??? Komentarze mnie po prostu ścięły z nóg.
Zaczęłam się zastanawiać - czemu się denerwuję... Czy przeczytałam coś, co zmienia mój światopogląd? Zadałam sobie takie oto pytania:
1) Czy uważam, że dziecko, które adoptujemy urodzi pani doktor, prawnik, psycholog a może woźna?
NIE. Zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej będzie to osoba, która nie do końca radzi sobie  z życiem. Osoba wychowawczo niewydolna. Być może osoba lekko upośledzona.
2) Czy uważam, że dziecko odpłaci mi się za adopcję?
NIE. Nie myślę w tych kategoriach. Nie liczę  na wdzięczność, chcę być matką.
3) Czy myślę, że będzie mi łatwo?
Nie. Wiem, że będzie różnie, jak to w życiu, ale decydując się na szczególne macierzyństwo zdaję sobie też sprawę, że będzie mi ciężej, że nie będę miała tylu wzorców do naśladowania. Wierzę, chcę wierzyć, że wiele odpowiedzi znajdę w sobie.
4) Czy myślę, że istnieje gen zabójcy, złodzieja, pedofila?
NIE. Nie wierzę w takie bajki. Można mieć predyspozycje genetyczne do pewnych zaburzeń psychicznych, ale myślenie, że zło się dziedziczy jest po prostu wyrazem małej wiedzy psychologiczno-pedagogicznej.

A jednak boję się. Zaczęłam się bać. Co jeśli moje dziecko też będzie upośledzone? Czy sobie z tym poradzę? Czy sobie z tym PORADZIMY....? Czy będę potrafiła znów odrzucić propozycję, jeśli nie będzie zgodna z naszymi oczekiwaniami....? Czemu to musi tak wyglądać....?

Takie mam myśli, takie uczucia i choć ich nie chcę...one są. Zatruwają mi życie...


 

23 komentarze:

  1. Nie wiem co Ciebie najbardziej przeraża w ewentualnych chorobach dziecka. To upośledzenie? Mnie przerażał i przeraża Zespół Downa. Sama nie wiem dlaczego, ale tak jest i już. Gdybym urodziła dziecko z tym schorzeniem to wiem, że bym je zaakceptowała bo nie wyobrażam sobie że mogłabym pozbyć się swojego dziecka. Adopcja w pewnym stopniu pozbawiła mnie ryzyka, bo jest to choroba diagnozowalna tuż po urodzeniu a chyba nawet jeszcze w łonie matki.
    Może skoro to ryzyko upośledzenia jest takie trudne - a ma prawo być, to zdecydujcie się na starsze dziecko u którego można to wykluczyć.
    Na naszym bocianie jest nawet oddzielny wątek dotyczący tej tematyki co się ewentualnie dziedziczy a co nie. http://www.nasz-bocian.pl/phpbbforum/viewtopic.php?f=32&t=61577
    Uwolnij się od czarnych myśli, bo to zatruwa radość oczekiwania na dziecko, pomyśl że kobiety w ciąży też przeżywają stres czy urodzą zdrowe dziecko i jak już urodzą to w większości nie mają dylematów czy je oddać komuś czy nie, zaakceptować czy zrezygnować. Także ogólnie i tak jesteśmy w dobrej sytuacji, bo zawsze możemy się z propozycji wycofać i nie iść drogą, która nam nie odpowiada. Wychodzi na to że, tak naprawdę jesteśmy szczęściarami! :)

    Co do tego, że nasze dzieci nie urodziła pani doktor, prawnik ani inżynier fizyki kwantowej to kto wie czy gdyby te kobiety miały zapewniony taki start w życiu jaki my mieliśmy to czy nie zostałyby wyżej wymienionymi.
    Pozdrawiam i uszy do góry!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Nie wiem, co mnie przeraża najbardziej... Jednego dnia pewne sprawy mnie przerażają, drugiego wydaje mi się, że sobie z nimi poradzę... Zawsze bałam się, tak jak Ty, że moje dziecko będzie miało zespół Downa. A tak naprawdę znam wiele dzieci z tą chorobą, które są światłem i radością w życiu swoich rodziców.
      Wkurza mnie to, że te lęki są we mnie. Niszczą naszą codzienność i zabierają, tak jak piszesz, radość z oczekiwania na dziecko. Może to dlatego, że jednak moje myśli ciągle jeszcze krążą wokół naszej ostatniej propozycji z OA i zastanawiam się ciągle dlaczego właśnie nam zaproponowano te dzieci... Boję się, że znów tak będzie... Może ja jakaś niestabilna emocjonalnie jestem? Jezu, nie wiem.
      Dzięki za wszystko, szkoda, że jesteś tak daleko. Chętnie przyszłabym do Ciebie na kawę, albo zaprosiła Cię do siebie. O ile też miałabyś ochotę oczywiście.
      Buziaki

      Usuń
    2. No pewnie, źe miałabym!! Tylko ta odległość. A dzieci Wam sądzę zaproponowano, bo poczuli, że jesteście silni, źe dalibyście radę więc nie miej takiego słabego zdania o sobie. No, ale nie ma co się rzucać z motyką na slońce i zaczunać od najtrudniejszego. Przecież są też zupełnie zdrowe dzieci i to mit, że w adopcji to tylko te z fas, rosziców chorych psychicznie itp. Są też dzieci młodych studentek, nieletnich , rodziców których nie stać na powiedzmy juz piąte maleństwo także jest szansa. Najważnejsze to poczuć, że to już Wasze dziecko, reszta to juź tylko wisienka na torcie :)

      Usuń
    3. Moja przyjaciolka polozna ostatnio znowu do mnie pisala o dziewczynce ktorą matka musi zostawic bo jest 4 dzieckiem a stary sie zmyl...ciaza i dziecko zdrowe.matka plakala cala noc. naprawde to nie zawsze nalogi, choroby psych itd...

      Usuń
    4. Już dziś oczywiście emocje, które zostawił we mnie artykuł zniknęły. Znowu jestem świadomą wszystkiego Alą i wydaje mi się, że dam radę. Co będzie czas pokaże. Dziękuję za wszystkie wzmocnienia, które wysyłacie do mnie.
      Buziaki!!! :*
      PS. MIA - świat jest mały, w końcu się spotkamy, wierzę w to :) Od nas nad morze raptem kawałek :)

      Usuń
    5. Trzeba kiedyś w cieplejsze popołudnie zapakować parę dup w auta i pojechać na wycieczkę i nadmorską rybę z ploteczkami w okolice MIA :) - Jeśli mnie jeszcze nie zapraszasz, to właśnie się wprosiłam :)

      Usuń
    6. Nad morzem to Ala- chyba, ja na Mazowszu, ale zapraszam, bo to tak w środku :)

      Usuń
    7. Poczekaj... Alla to co ty z tym morzem :) w błąd wprowadzasz :)
      MIA - mi obojętnie :) w tę stronę czy w tę :)
      Marzy mi się jakiś "zlocik" jak już wszyscy będziemy "dzietni" :)

      Usuń
    8. Ależ Wam zazdroszczę tych planowanych "zjazdów", moi Adopcjanie :) A może znajdzie się też ktoś z Dolnego Śląska chętny na spotkanie (oczywiście w gronie powiększonym o nasze dzieciaczki) ? ;)

      Usuń
    9. W żaden błąd :P Toż nad morze (no może nie otwarte, ale nad zatokę :P) od nas jakieś 20km. Adopcjanie- fajnie brzmi :) Zrobimy zlocik, zrobimy :) Bądźmy cierpliwi, jak się powiększymy to zaraz zaczniemy planować :) Cmoki :*

      Usuń
  2. Ja Cię absolutnie rozumiem z tymi lękami. Nie umiem nic wymyślić "mądrego" lub "pocieszającego" lub "uspokajającego", bo nie jestem i nigdy nie byłam w Twojej sytuacji. Ale gdy próbuję sobie ją wyobrazić, to wiem, że też bym się bała. Co nie zmienia faktu, że o swoje dziecko w brzuszku (gdybym je miała), to bałabym się może i nie mniej. Taki los kobiet niepłodnych.
    Czy mogę prosić do Ciebie maila? Ewentualnie u mnie na blogu jest mail do mnie, to mogłabyś wysłać mi wiadomość, żebym mogła zrobić "Reply"? :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana. Czasem wystarczy, że ktoś posłucha i już jest lepiej. <3<3<3
      Wysłałam maila :)

      Usuń
  3. A mi się wydaje, że strach jest czymś naturalnym. Bylibyśmy chyba głupcami, żebyśmy się nie obawiali, zwłaszcza, że z różnymi sytuacjami, może przyjść nam się zmierzyć. Zdajemy sobie sprawę z naszych możliwości, ale też ograniczeń. W końcu chodzi nam o dobro dziecka. Tak czuję. Ja postanowiłam nie czytać tego artykułu, żeby się nie denerwować. Zwłaszcza, że pewnie jeszcze niejeden w czasie oczekiwania na dziecko się pojawi. Bo teraz siłą rzeczy wszędzie słyszę o adopcji. A Tobie przesyłam same dobre myśli... Spokojnej nocy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za dobre myśli . Dobrze zrobiłaś, że nie przeczytałaś tego artykułu, ja też obiecuję sobie, że od teraz nie będę czytać takich rzeczy. Siada na psychę niesamowicie! Wprowadza to w moje serce niepotrzebny zamęt i zmusza do nic nie przynoszących przemyśleń, a może raczej do nie nie przynoszącego lęku.
      Buziaki!

      Usuń
    2. Jasne... ja też se obiecuję :)
      Widzę, że to wszystko przeze mnie ... ;/
      Ale jakby cel mojego bloga jest taki, aby dotykać również ciężkich tematów ...

      Usuń
    3. Bardzo dobrze, że to piszesz. Ja też postanowiłam, że będę pisać o swoich lękach, bo droga po dziecko to przecież nie tylko miłość, pewność i radosne oczekiwanie :)
      Ale masz rację, taką obietnicę to ja sobie złożyłam już jakiś czas temu i jak na razie czytam wszystko co wpadnie mi w ręce.
      Ale to wcale nie przez Ciebie. Taki jest świat. I w nim przyjdzie też żyć naszemu dziecku. Dobrze jest go znać, by móc w miarę możliwości to dziecko chronić.
      Buźka!

      Usuń
    4. Paradoksalnie wydaje mi się, że im więcej przeczytamy to z czasem coraz mniej nas dziwić będzie a i wyrobimy sobie pancerz ochronny. Poza tym, wierzę że to pomoże w dyskusji z Ośrodkiem przy propozycji. Tak jak wspominałam - My przy okazji Czarodzieja przyjmowaliśmy wiedzę i uznawaliśmy ze skoro mówią ze nie wiedza to na bank nie wiedzą a teraz tak łatwo nie popuszczę :) A to dzięki takim sytuacjom.

      Usuń
  4. Ja Alla84 paradoksalnie cieszę się, że tego bloga zaczęłam pisać dopiero po pierwsze adopcji. Gdybym zagłębiła się w temat, zanim poznałam Czarodzieja, to nie wiem czy w ogóle zdecydowałabym się na to wszystko. Tak działa strach :) Ale i Ty i Ja mamy przy boku kogoś racjonalniejszego (Męża w sensie) i Ja bardzo często dzięki Niemu wracam do równowagi. Wracam też dlatego, ze patrze na Czarodzieja i się uśmiecham. Choć są chwilę - szczególnie teraz, kiedy mam bunt dwulatka - kiedy boję się,że wychowując Czarodzieja mogę pogłębić Jego ewentualny Rad czy Fas. Nie sądzę że go ma, ale myślę o tym wciąż i wiem ze okres przedszkolny, szkolny będzie tak naprawdę obnażał, czy moje dziecko ubytki ma czy nie... Teraz ciężko odróżnić co jest buntem a co nie.
    Ale do czego dążę... nie boi się tylko człowiek nieświadomy. Zaakceptuj swój strach, nie karm go wymysłami ale miej go na uwadze i rozsądnie podejdź do tematu, gdy przedstawią Ci dziecko. Ja teraz będę drążyć temat do upadłego i nie boję się nic a nic tego, że dziecka obciążonego nie wezmę - przy Czarodzieju nie miałam świadomości tego wszystkiego.
    Czarodziej nie pochodzi z Rodziny, którą można się chwalić, a wiesz jaki jest bystry, jaki empatyczny :) Jego rodzice i innych dzieci nie od zawsze byli patologią. Nie mieli możliwości rozwoju, a ty swojemu dziecku dasz.
    I to nie jest tak, że odmówiłaś dziecka, które jest zgodne z twoimi kryteriami. Alla, Ty zrozum że to Ośrodek powinien wziąć pod uwagę twoje kryteria a nie Ty godzić się na coś niezgodnego ze sobą. Nie odmówiłaś bo chciałaś blondynkę a zobaczyłaś brunetkę, nie odmówiłaś bo dziecko było brzydkie. Odmówiłaś, bo zaproponowano Wam kogoś, z kim sobie byście nie poradzili. I tak o tym myśl. I nie pozwól, by Ośrodek bądź ktoś wywołała w Tobie poczucie winy. Tak postępują ludzie świadomi swoich możliwości. Nie decydują się na sytuację której nie podołają. I tyle. Rozpisałam się ale mam nadzieje, ze wiesz o co mi chodzi :).

    OdpowiedzUsuń
  5. p.s. Alla84 przeczytałaś wszystkie komentarze? Te mega negatywne zamieszczali ludzie, którzy z adopcją nie mają nic wspólnego i niby paru pracowników DD. A widziałaś ilu tam rodziców się wpisało jak wspaniałe mają dorosłe adoptowane dzieci :)? Ja przeczytałam wszystkie :) i 1/4 była rodziców, którym dzieci adoptowane dokopują, a 3/4 szczęśliwych. Myślę, ze 1 do 3 to tendencja realna również w rodzinach biologicznych. Alla84 - jesteś z okolic Gdańska, nie ...chcesz poznać Czarodzieja ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaaaaaaaa...!!!!! :) No pewnie, że chcę poznać Czarodzieja i mamę Czarodzieja!! :) Napisałam maila do Ciebie :)

      Usuń
  6. Ja mazowieckie, czyli mnie najbliżej do MIA! To chyba jeszcze wschodniej ściany Polski nie ma.
    Alicjo, jak bardzo Cię rozumiem. Umierałam ze strachu i analizowałam wszystko na różne strony, ale jednocześnie jakąś taką odwagę do działania złapałam w tamtych czasach. Co więcej, choć teraz mój smyk już w domku, chyba nadal trochę się boję, gdy czytam takie artykuły. Martwię się o kwestie zdrowotne, ale też o to, jak uda nam się wychować synka. Myślę sobie jednak, że rodzice biologiczni martwią się dokładnie tak samo, jak my, adopcyjni. Mam z synkiem sporo znaków zapytania, ale na pewno też zwyczajnie mocniej, niż inni rodzice wczuwam się w jego zachowania. Ba, powiedziałabym, że na tle rodziców, chyba jestem najbardziej zaangażowaną mamą! Pewnie może i trochę przewrażliwioną - daję sobie do tego maleńkie prawo:-) Rzeczywiście jest się czym martwić, ale poza tym jest absolutnie i ponad wszystko radość, radość, radość:-) Dzisiaj synek, który na świeżo dopiero co zaczął się rozumnie z nami komunikować powiedział: Mamo jesteś moim bohaterem! Tato jesteś moim bohaterem! Warto żyć dla takich chwil.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne słowa :) Wszystkie i Twojego synka do Was, i te Twoje do mnie :) Dobrze, że okazuje się, że mój strach nie jest niczym nadzwyczajnym. Już się martwiłam, że może coś ze mną nie tak i że może jeszcze nie dojrzałam...
    Jeszcze tylko dodam apropos znaków zapytania...Analizując dzieci, które znam... i które uczę, a uczę dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi - wszystkie, wszystkie! pochodzą z dobrych rodzin, z których rodzice są albo lekarzami, albo prawnikami, albo nauczycielami, albo mają wypasioną firmę... i pomimo ich genów, ich dzieci wymagają wspomagania... I są to cudowne dzieci. Wspaniałe. Często wyrastające ze swoich trudności albo odnajdujące swoje mocne strony.
    Myślę sobie, że niezależnie jakie słabe strony będzie miał nasz maluch, zrobię wszystko, by odkryć jego mocne strony i na tym się skupię. To będę rozwijać, by cieszyć się z tego, jak Okruszek nam dojrzewa.
    I marzę sobie, że kiedyś i mój synek, albo córcia, powiedzą do mnie takie zdanie, jak Wasz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam ten artykuł i komentarze aż mnie zemdliły .Dla mnie to diabolizowanie tematu, same skrajności .FAS-olki były od zawsze nie tylko to dzieci z patologij nie wiem czy wiesz ale najwięcej jest we Francji .Pewnie nie jedna osobę z Fa-em znasz nawet o tym nie wiesz.Geny są, każdy je ma, jakie ?? ZŁE SKŁONNOŚCI STŁUMIĆ DOBRYM POZWOLIĆ SIĘ ROZWINĄĆ.
    Kochana mam syna adoptusia i nie wiem co nas czeka ale dla słowa MAMA warto starać się dziecko. Wierzę ze będzie porządnym człowiekiem ,jak nie, jeśli zarąbie nas tasakiem przyjmę z pokorą.Ale kochać będziemy go zawsze. Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń

Klik!

TOP