10:15 PM

Aktualizacja.

Siedzę na kanapie. Mąż zasnął usypiając Leosia. Melka śpi obok...i właśnie uświadomiłam sobie, że jest jej pora karmienia... 
Codziennie obiecuję sobie, że nadrobię blogowe zaległości i niemal codziennie okazuje się, że chwilę wytchnienia mam między 23-24 i zanim zdążę sięgnąć po komputer najzwyczajniej w świecie odpływam (...by za chwilę zbudzić się na dźwięk płaczącego Leośka lub Melki). Ale nie przestaję wierzyć, że już wkrótce będę pisać przynajmniej 3 razy w tygodniu. W mojej głowie zrodziło się wiele przemyśleń, które chcę tu wyrazić.
A tymczasem...dużo się u nas zmieniło. 
W czerwcu znalazłam nianię, która miała mi pomagać w opiece nad Leośkiem. Świetna, młoda dziewczyna. Wszystko jej odpowiadało. I mi też. Przychodziła na kilka godzin dziennie. Tak jak jej pasowały dojazdy. Leoś ją polubił.  Ja cieszyłam się, że tak fajnie się bawią. Niestety w lipcu zaczęła dużo wyjeżdżać ze znajomymi i stała się bardzo niedyspozycyjna. W sierpniu była tylko 8 razy. A 31 sierpnia powiedziała mi, że dostała lepiej płatną ofertę i od jutra nie przyjdzie. Dwa tygodnie szukaliśmy żłobka. I 14 wrześnie mój mały mężczyzna stał się żłobkowiczem. Przez pierwszy tydzień chodził na godzinkę dziennie. A w tym tygodniu na 3-4h. 
Powiem szczerze - adaptacja dziecka do żłobka to po prostu koszmar. Od wieczora już bolał mnie brzuch, w nocy ledwo spałam, latałam co chwilę do toalety w wiadomym celu, a rano normalnie trzęsłam się, że znów będę patrzeć na jego łzy. A mały płacze strasznie. Krzyczy i rozpacza. W zeszłym tygodniu przez cały pobyt krzyczał, nawet na chwilę nie przestawał. A w tym jest już lepiej. Raz nawet usnął na leżakowaniu. Je, ponoć nawet po trzy dokładki. Ale rozstania nadal są trudne ( nie wiem dla kogo trudniejsze, dla mnie, czy dla niego...). W domu już od rana mówi: "Dzeci nie,nie" - czyli nie chcę do dzieci. A w nocy budzi się nawet 4-5 razy i woła mnie i męża. Musimy przyjść oboje i upewnić, że wszystko jest dobrze. No i bez mleka niestety...nie obejdzie się.
Jest w starszej grupie, ale jako jedyny mówi. Jest też najwyższy. Generalnie moim zdaniem on się po prostu tam nudzi, bo tam są same maluszki jeszcze, a Leoś zachowuje się jak co najmniej 2 latek. Wcześniej nie widziałam takiej dysproporcji rozwojowej, ale to pewnie dlatego, że nie miałam porównania. 
Na razie jednak mamy przerwę w "żłobkowaniu" . Synuś ma chore gardełko i jest na antybiotyku.

Od ostatniego miesiąca Leoś bardzo rozwinął mowę. Obecnie mówi wszystko, ale nie jest to do końca zrozumiałe. Kilka najśmieszniejszych i najczęściej używanych:
otwórz - otu-otuś
odłóż - oduś
autobus - abobuś
Leoś - Jejo
Leona - Nenona ( na pytanie czyje to jest?)
traktor - tatoj
koparka - papapka
tir - ti
żłobek - obku
karty (obrazkowe do nauki słówek) - kati
halo - hajo
parasol - pajajon
odkurzacz - odkurzan
jeszcze - jecie, jecie
tygrys - tigiś
zebra - patata (od patataj)
słoń - łoń
plac zabaw - baba babaw
łopatka - papatka
grabki - abki
nóż - duśśś
widelec - wiwewec 
klucze - kucie

Młody jest też bardzo sprawny i coraz bardziej samodzielny. Wspina się na płot na placu zabaw, sam się huśta na takiej mini huśtawce,  stawia babki z piasku, rzuca piłkę przed siebie, podbiega i ją pięknie kopie (lewą nóżką). Nakłada krążki na kijek (takie z IKEA), "czyta" książeczki  i znajduje tam takie szczegóły, których ja wcześniej nie  dostrzegłam. Zaskakuje mnie.
No chwalę się, wiem. Ale jestem z niego taka dumna!!! I na pewno bardzo nieobiektywna w ocenie :))) Ale taka właśnie jest matczyna miłość. 

A Amelka rośnie. Waży już 4800g ... Czyli przez 6 tygodniu przytyła 1500g. No klopsik z niej, ale słodki klopsik :) Karmię ją mlekiem modyfikowanym, po porodzie miałam HGB 8 i sterydy na jelita, więc z karmieniem piersią pożegnałam się zanim jeszcze się przywitałam. Przez to młodą męczą kolki. Kupiłam Sub simplex i dodaję do każdego posiłku, jest trochę lepiej, ale nadal cierpi. 
Jest bardzo grzecznym dzieckiem ( gdy nie ma kolki ;) ). Noce przesypia ładnie, budzi się po 4-5h na karmienie i po ok.45min-1h usypia. Wodzi oczkami za przedmiotem, grzechotką, osobą. Uśmiecha się do motyla w kołysce i gdy stroi się do niej dziwne miny. Po porodzie była kopią mojego męża, ale teraz dostrzegam w niej również mnie. Ale wierzcie lub nie, Leoś jest do nas dużo bardziej podobny :D 
Martwię się tylko główką Melki. Od urodzenia była dziwna. Przypomina kształtem głowę E.T. Urodziła się z wielkością 37cm. Teraz ma już 41cm. W USG przezciemiączkowym było wszystko ok, więc nie martwiłam się zbytnio. Ale położna na wizycie patronażowej zwróciła uwagę na tę główkę i kazała monitorować... No i lęk zamieszkał w mojej głowie. Tym bardziej, że młoda bardzo słabo unosi główkę (gdy leży na mnie wychodzi jej to dobrze, ale na płaskim prawie wcale jej nie unosi). W poniedziałek mamy wizytę u neurologa.

A ja... wczoraj skończyłam połóg. Gdy przeczytałam ostatnio w komentarzu pytanie o to, jak się czuję, zdałam sobie sprawę...że nie wiem, jak się czuję. Nie mam czasu, żeby o tym pomyśleć, żeby zająć się sobą. Żyję moimi dziećmi... ale wiem, że na dłuższą metę tak się nie da. Ja przecież też jestem ważna. Na razie jednak najważniejsze są ich potrzeby...
Po cesarce bardzo szybko doszłam do siebie. Bolał mnie trochę brzuch, ale myślałam, że przejdzie. Po 3 tygodniach ból jednak stał się nie do zniesienia i okazało się, że mam zbiorniczek z ropą w okolicy jednego ze szwów. Rozdłubali mi trochę tę ranę i wycisnęli ropę. Ale się zebrała znowu i znowu. Potem blizna się sama otworzyła ( tzn. niewielki jej kawałek, ok.1,5cm) i miałam dwukrotnie zakładany sączek i usuwaną ziarninę, która narosła i wyglądała jak dzikie mięso, wystające z brzucha. Ostatecznie pożegnałam się z sączkami tydzień temu. I teraz jest już ok, choć wciąż mam trochę spuchnięte to miejsce.
Męczę się też z wagą. Na tę chwilę zostało mi 4,5 kg sprzed ciąży i choć to niewiele to wyglądam nadal jakbym była w ciąży. Nie wchodzę prawie w żadne rzeczy sprzed ciąży.
Za to z jelitami wszystko ok!

Dużo chciałabym jeszcze napisać, ale padam już na twarz, a za 2 godziny karmienie młodej.

Zdjęcie z naszego spaceru z zeszłego tygodnia. Dwa dni później obcięłam włosy i teraz mam do ramion.

31 komentarzy:

  1. Alu, wszystko się ułoży, zobaczysz.
    Leoś z czasem polubi żłobek, a Ty ogarniesz rzeczywistość i znajdziesz czas dla siebie,"
    Co do główki Amelki to nie chcę się wymądrzać, ale mojej przyjaciółki syn też miał dużą "kosmitowską" głowę. Różni neurolodzy i skrajne opinie. Jak mały miał 9 miesięcy to wysłali ich nawet do psychologa, który stwierdził opóźnienie w rozwoju, bo młody nie umiał przełożyć ziaren fasoli z jednego kubka do drugiego! Dopiero kolejny neurolog ich uspokoił, gdy po wywiadzie dowiedział się, że tata młodego też w dzieciństwie miał dużą głowę. Absurd gonił absurd. Obecne młody to najlepszy uczeń, uczestnik olimpiad z matematyki itp. Głowa normalna na swoim miejscy;-0Piszę to na pocieszenie. Wiadomo sprawdzić należy, ale bez paniki.
    Trzymam nadal kciuk za Was i za nowy początek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za info. Mam nadzieję,że i u nas to po prostu taka uroda ;) Dziś neurolog, więc zobaczymy co powie... Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Zmęczyłam się od samego czytania;P
    Jesteś bardzo dzielna i silna!
    Tak trzymaj ale pamiętaj o sobie.
    Jak napisałaś jesteś ważna, łap chwilę oddechu gdy tylko się da! Domyślam się, że to może być wyzwanie na miarę lotu na Marsa;)
    Leoś "Jejo" przeuroczy, bardzo dużo już mówi, jak na półtorarocznego chłopca. Obiektywnie rzecz ujmując masz wszelkie podstawy, żeby być z niego dumną:)
    Śpij dobrze, regeneruj się! Dobranoc:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj adaptacja faktycznie trudna, trzeba czasu. Ale masz w pełni uzasadnione powody do dumy! Leoś pięknie się rozwija, jestem pod wrażeniem jego mowy. Prezentuje piękne, mocne relacje z Wami (Wasza zasługa - i choć momentami to trudne , to suma summarum spełnienie naszych marzeń, takie wyczekane, wzruszające i miłosne - miłością bezgraniczną - prawda?).
    Co do główki córeczki - trzymam kciuki żeby wszystko było dobrze.Tak jak Tyśka pisze - sprawdzić trzeba - ale bez paniki. Moja panna miała bardzo małą główkę - na granicy 3 centyla (gdzie wzrost i waga 75). Wyrosła z tego :). Z kolei syn znajomych miał/ma bardzo dużą głowę - taką "wyciągniętą z tyłu". Chyba taka uroda - bo rozwija się jak najbardziej prawidłowo. Mądry, rezolutny, ciekawy świata chłopczyk.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, cała ta żłobkowa historia pokazała mi, jak bardzo, jak normalnie, Leoś jest z nami zżyty, jak nas potrzebuje i kocha. Choć...nie ukrywam, że serce mnie boli, bo gdzieś tam może być w jego wnętrzu trauma zerwanych więzi...i boję się, że się w nim odzywa. Mimo wszystko uważam, że 4-5h dziennie to nie katastrofa...tylko na razie on musi nauczyć się, zrozumieć, że idzie tam na trochę i że po niego wrócimy. Za rok o tej porze moja dwójeczka będzie już chodzić do żłobka, bo ja będę wracać do pracy. Ehhh... Trudne to.
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  4. Podobnie jak poprzedniczki jestem pod wielkim wrażeniem Leosiowej mowy - niektórzy rodzice doczekują się takiego zasobu słownictwa u swoich pociech dopiero w wieku 2-3 lat !

    Wierzę, że wszystko się Wam poukłada, choć na pewno łatwo nie jest i jeszcze przez jakiś czas nie będzie. Nie dziwię się, że żłobek wiąże się dla Leosia ze sporą traumą - w końcu do tej pory miał rodziców ciągle przy sobie i na wyłączność, ale jestem przekonana, że wkrótce się przyzwyczai, polubi towarzystwo opiekunek i innych dzieci i będzie chodził chętnie, z uśmiechem na ustach :)

    Odnośnie niani nie chciałabym jej pochopnie krytykować, bo z tego co widzę dobrze ją wspominacie - ale jednak wydaje mi się, że nie powinna zostawiać Was tak z dnia na dzień, tylko dać Wam trochę czasu na znalezienie jakiegoś innego wyjścia z sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, niania była w porządku, ale na koniec odwaliła taki numer, że przekreśliła wszystko. Mam podobne zdanie do Twojego...Tym bardziej, że wiele razy prosiłam ją, żeby dała mi znac, gdyby zaczęła czegoś szukać. Bo ja rozumiem, że każdy chce zarobić jak najwięcej, ale trzeba się liczyć z drugim człowiekiem... Buziaki

      Usuń
  5. Alu zauwazylam.ze mala miala spora glowke przy prodzie jak pisalas. Zauwazylam bo i nasza M miala..ale usg u nas nie wygladalo dobrze. U Was jest ok wiec spokojnie przetrzymaj. U nas po roku wszystko sie unormalizowalo. 2 cm przyrostu glowki w ciagu 6 tyg nie duzo... jak.chcesz wiecej sie dowiedziec to pisz... powiem.tylko ze nasza M ma 9 lat i jest zdrowa... przynajmniej na taka wyglada. A duza glowka jest wspomnieniem. Usg jesli dobre i przyrosty nie za duze glowki niczym sie nie martw. A ma prawo nie podnosic jeszcze. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza mała też urodzila się z dziwnym kształtem glowy. Nie wiem jak to jest z Et, ale u nas jest tak, że mam wrażenie że boczki ma lekko spłaszczone i tył lekko odstający. Z wiekem nic się nie zmieniło, ale jak urosłu wlosy to nic nie widać. No i odwod główki od zawsze nie mieścił się w siatce centylowej, usg też nie było super a teraz to okaz zdrowia.

      Usuń
    2. Dziękuję Wam dziewczyny. Kochane jesteście. Dobrze posłuchać kogoś z doświadczeniem. Przyjrzałam się głowie E.T. Moja mała ma jednak inną głowę, jak kosmita a nie jak E.T. ( choć on też przecież jest kosmitą) . Taką właśnie bardzo mocno wyciągniętą z tyłu. MIA a u Ciebie tak miała Pati czy Pola?

      Usuń
  6. Pech z nianią kiedy przydałaby się najbardziej to jej nie ma. Ja i tak podziwiam Was że tę opiekę na dwójka takich maleństw ogarniacie . Z każdym miesiącem będzie łatwiej dzieci większe. Jedyne co zostaje to życzyć Wam dużo zdrowia . Pozdrawiam Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana. Mimo wszystko myślałam, że będzie gorzej. Czasem nawet uda się, że 20 min razem śpią. I wtedy jest taka błoga cisza... :D
      Buziaki

      Usuń
  7. Moja z podnoszeniem głowy też średnio, jak ją już położę na brzuchu i zanim się nie zacznie denerwować, to jeszcze ją podnosi, ale ona bardzo nie lubi leżeć na brzuchu. Mój synek też tak miał, pamiętam jak się ciągle martwiłam, jak on będzie raczkował, ale obyło się bez problemu.
    Co, do główki moja jak się urodziła 34cm, a teraz po dwóch miesiącach 39cm. Idąc na porodówkę lekarz mnie straszył, że dziecko ma dziwnie małą głowe, na szczęście nie dałam się zwariować.
    O żłobku mam inne zdanie i podziwiam Cię, że wysłałaś Leosia, bo ja bym się nie zdecydowała, nie w takim momencie, kiedy pojawiło się nowe dziecko. Mój z tego powodu zerówkę robi w przedszkolu, bo nie chciałam mu fundować dodatkowych zmian.
    A! kolki też przechodzimy i to na całego, choć mała jest na cycku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie od położenia na brzuchu do ryczenia z kaszleniem mija około 2 minut ;)
      Co do żłobka to nie ma co podziwiać. Wiem, że to nie jest najlepsze rozwiązanie, jednak miesiąc z dwójką pokazał mi, że sama nie ogarniam i że któremuś może się po prostu coś stać. Nie chodzi tu o mój komfort, choć może ktoś tak myśleć. Leoś jest biegaczem odbijającym się od ścian, potrzebującym ruchu, zabawy, organizacji planu dnia - a Amelka to kolkowy płaczek, ciągle na rączkach. A jak ona na rączkach to i Leoś chce na rączki. Nosiłam tak dwójkę - łącznie 18kg, aż mi blizna po cc nie pękła ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Ale Leoś to gaduła...
    Amelia juz taka duza jest, jak ten czas leci..
    Buziaki pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś to będzie. Kolki męczą też dzieci kp, w zasadzie z tego co obserwuję, nawet bardziej i dłużej niż karmione mm, nie wiem od czego to zależy. Nam na problemy jelitowe pomagała pielucha tetrowa grzana w mikrofali i układana małej na brzuszku. I masowanie brzucha. W teorii pomaga też dobre odbijanie (czasem kilka razy po karmieniu) i układanie dziecka jak najczęściej na brzuchu. U nas to ostatnie nie działało, dziecię nienawidziło tej pozycji przez pierwsze pół roku życia. No ale najgorzej było w "czwartym trymestrze", potem już z górki.
    A i moja też miała większą głowę po urodzeniu, jak dwumiesięczniak w zasadzie.Przez co miała problem z jej podnoszeniem, udało się dopiero w 4 miesiącu. A potem się wszystko wyrównało, tylko kształt czaszki faraona pozostał, taka Nefretiti.

    41cm w 6t życia to wg mojej książeczki zdrowia - 90 centyl. Czyli głowa duża, ale nadal w normie. Sprawdź w swojej książeczce zdrowia, tam powinnaś mieć różne siatki centylowe. Mierz jej głowę raz w miesiącu i nanoś na siatkę ołówkiem. Dopóki nie wyskoczycie z głową ponad 97, nie masz co schizować. My na początku byliśmy w rejonie 97, a potem spadliśmy do 25 wręcz. Dopiero później mała znów skoczyła z obwodem i doleciała do 90. Rozumiesz, trzylatka, a ma obwód głowy tylko o 2cm mniejszy niż mój.I lekarze w ogóle się tym nie przejmują, skoro dziewczyna wysoka. Przy czym ja dla odmiany mam bardzo małą głowę, w rejonie 3c dla osoby 18letniej. No i co, mam się załamać? Ludzie są różni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za wskazówki. Oczywiście sprawdzałam w książeczce wcześniej ( i była w 90 centylu ale dla chłopców), ale nie nanosiłam wartości. Teraz będę.
      Wiesz co, u nas to też jest taki kształt. Sprawdziłam i właśnie tak wygląda Melki główka. Taka egipska głowa wyciągnięta z tyłu... Heh.
      Buziaki

      Usuń
  10. Dużo energii teraz potrzebujesz na ogarniecie tego wszystkiego ale widzę ze jak przystało na twardą babkę dajesz sobie świetnie rade ;)
    Los żłobkowiczem :) no ładnie.. a niedawno taki maluszek z niego był.
    Z Amelka na pewno będzie wszystko ok. Trzymam kciuki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie widać czas po maleńkich dzieciach. Oglądaliśmy ostatnio Leosiowe filmiki i nie mogę uwierzyć, że był takim malutkim bobaskiem. Teraz to już naprawdę chłopaczek! :)
      Dziękuję za kciuki. Buziaki

      Usuń
  11. Wierzę, że początki nie są łatwe, ale za kilka miesięcy wpadniecie w taki rytm, że wszystko da się ogarnąć. Jesteś bardzo silną i dzielną kobietą, więc nie wątpię w to, że wszystko świetnie się ułoży. Zresztą, masz wspaniałą rodzinę i to jest najważniejsze :)
    Leoś naprawdę ma bogaty słownik :)
    Wierzę też, że wizyta u neurologa przyniesie spokój.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  12. Trzymam kciuki, że Leoś przekona się do żłobka! My też z tym walczymy, Szymek chodził na godzinkę, ale była "masakra" jak to pani powiedziała, więc skróciliśmy pobyt do 30 min dziennie. Teraz znowu godzinka, ech, nie jest łatwo, ale damy radę! Nie martw się na zapas za Amelkę, na pewno główka jeszcze się ukształtuje, choć fachowo powie o tym Wam dr ;) Ściskam serdecznie i ślę moc cieplutkich buziaków :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie bardzo rozumiem, po co Synek ma chodzić do żłobka? Przecież jesteś w domu. Tak o Niego walczyłaś, czekałaś a teraz co? To trochę wygląda tak, jakbyś miała nową zabawkę więc stara…
    Jak dziecko ma zostać starszym bratem/siostrą, to wygląda to tak, że przygotowujemy je: że będzie fajnie, bo nowy ktoś do zabawy itd… a potem okazuje się, ze do zabawy się nie nadaje i jeszcze krzyczą, ze za mocno kocham.
    Wyobraź sobie, że pewnego dnia mąż mówi do Ciebie: kochanie, mam wspaniałą wiadomość! Niedługo w naszym domu pojawi się nowa żona, będzie wspaniale, zobaczysz, jak się zaprzyjaźnicie! A potem pojawia się nowa żona – młodsza, ładniejsza. Mąż ją bierze do sypialni, do łóżka a Tobie urządza śliczny pokoik. Mąż spędza z nią dużo czasu, a Ty… no cóż…. Może żłobek? Można by tę historię opisywać szerzej. Każdy, kto ma dzieci, kto ma rodzeństwo wie, że nie jest łatwo i różnie bywa.
    Uwierz mi, że da się spokojnie poradzić sobie z dwóją malców w domu. Może być brudno, można mniej gadać przez telefon, nie pisać bloga, ale dzieci chcą być w domu z mamą, przynajmniej póki są takie małe. Synek ma pewnie trochę ponad rok, przechodzi fazę ponownego zbliżenia. Poza tym chłopcy są wrażliwsi, „słabsi” a Twój jest jeszcze „po przejściach”.
    Może zamiast niani, panią do sprzątania, gotowania?
    Zobacz ile stresu kosztuje taka żłobkowa decyzja Ciebie i Synka. Ty cierpisz, on bardzo. A teraz jest chory i bierze antybiotyk i tak jest w domu i tak, a kłopot większy, może i Mała zachoruje. To niepotrzebne. Z tego co widziałam masz dom i podwórko, wózka nie trzeba znosić
    Ja mam trójkę dzieci, u młodszych różnica jest 13 miesięcy. Mąż wracał z pracy i o 18 i mimo, ze już ciemno [bo była zima] brał małą na spacer wokół bloku. Zaliczanie drzemek na balkonie, lepienie bałwanka na balkonie [2m kw] itd… Ja całe dnie sama. Mama daleko.
    Teraz już się nie pamięta tych trudów. Za to dzieciaki przepadają za sobą, wszystko razem, kiedy się bawią mam czas dla siebie, dla domu.
    Warto się poświęcić, czas szybko leci i nigdy się już go nie wróci…
    Widzisz, z dwójki dzieci – już wybrałaś dla kogo niania/ żłobek. A dlaczego nie dla Małej? Przecież ona tylko śpi i je. Twój Synek też zadaje sobie to pytanie, tyle tylko, ze u niego ono nie brzmi w ten sposób, tylko wybrzmiewa jak wielki chaos… „do dzieci nie, do dzieci nie!”
    Chciałam napisać do Ciebie na maila, ale nie znalazłam adresu. Piszę w dobrej wierze, choć zdaję sobie sprawę, że możesz powiedzieć po, co się wpi…. w Wasze życie. Jednak pisząc bloga, chyba trochę daje się do tego prawo innym. Korzystam więc z tego prawa, bo szkoda mi się zrobiło tego Maluszka.
    Poza tym bardzo Wam gratuluję i życzę powodzenia i dużo rodzinnego szczęścia. Nie myśl, że wątpię w Twoją miłość do niego – nie, absolutnie! Jestem po prostu trochę bardziej doświadczoną mamą.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wierzę!!! Zatkało mnie!!!

      Jak można tak agresywnie atakować świeżo upieczoną mamę?!? Ja rozumiem, pytanie, sugestie, dobre rady. Ale Ty Anonimie urządziłaś sobie jakiś seans wylewania własnej frustracji i goryczy. Skoro, jak piszesz, jesteś doświadczoną mamą, powinnaś rozumieć co znaczy pojawienie się drugiego dziecka. Jest to piękny i radosny okres, ale też pełen wyzwań i z Twoimi doświadczeniami spodziewałabym się empatii i zrozumienia, a nie takiej napaści!!!

      Usuń
    2. P.S. Alu nie łam się! W mojej rodzinie wszystkie dzieci (a jest tych maluchów sporo) chodziły do żłobka. Jedne się aklimatyzowaly szybciej inne wolniej, ale wszystkie zaczęły się szybciej rozwijać, budować więzi z innymi dziećmi, miały mnóstwo zajęć i atrakcji, których w domu nie dałoby się zorganizować. Wiadomo, każde rozwiazanie ma plusy i minusy, ale to Ty znasz najlepiej swoje dziecko, okoliczności i wiesz co dla Twojej rodziny będzie najlepsze:)

      Usuń
    3. Trochę bezczelnie się "podepnę"
      Mnie też to zdziwiło,że Leoś wylądował w żłobku...to nie chodzi o to żeby Ciebie Alu oceniać ale pomyśl co on czuje teraz...
      Jest trudno,oczywiście,każdy kto ma dzieci o tym wie tylko czasem trzeba na głowie stanąć aby nie zranić tych małych serduszek...
      Też niedawno urodziłam drugą córkę i też przez myśl mi przeszło,że byłoby łatwiej jakby starsza poszła do żłobka ale ktoś mi bliski,który ma zawodowe doświadczenie uświadomił mi jak to widzi starsze dziecko kiedy to w domu pojawia się małe dziecko.Oczywiście jest trudno,nie mam też nikogo do pomocy,a z tymi nianiami to różnie bywa ale postawiłam na panią do pomocy w sprzątaniu i gotowaniu i to na początku ze względu na moje szwy (poród sn)a pani okazała się super pomocna i jest do dzisiaj.
      Mam nadzieję,że Cię nie uraziłam ale odmienne komentarze przecież bywają na otwartych blogach.
      Pozdrawiam M.

      Usuń
  14. Do Niechciane Uczucia - na nikogo nie napadałam. Jeszcze agresywnie?!
    W tej sytuacji oprócz świeżo upieczonej mamy- dorosłej osoby, jest i świeżo upieczony brat - malutki człowiek, niewiele większy od tej nowonarodzonej, a z pewnością na dzień dzisiejszy potrzebujący więcej. W tej całej sytuacji jemu jest najciężej.
    Mama-Ala i tak zrobi, jak będzie chciała, ale skoro pisze o swoich dylematach, to może warto Ją wesprzeć wartościowo, a nie w stylu "mały się przyzwyczai". Przyzwyczaić się można i do zaciasnych butów, można.... tylko później jaki efekt? Dlatego dziękuję Anonimowi M. za to "podpięcie" wcale nie bezczelne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę wartość w posłaniu malucha do żłobka i w tym wspieram:)

      Co do napaści, faktycznie inwektyw nie było. Za to pojawiło się porównanie świeżo upieczonego brata do starej zabawki, nowo narodzonej siostry do nowej żony, wypomnienie blogowania czy telefonowania i długiej walki o Synka, jakby to był zarzut, a nie atut. Jak dla mnie argumenty ofensywne, bardzo nie na miejscu i pozbawione taktu.

      Widzę wartość w różnicy zdań, życzliwych radach i refleksjach. Pod warunkiem, że dzielimy się nimi z wyczuciem i delikatnością.

      Usuń

Klik!

TOP