10:26 PM

Mama idealna.

Rok temu mniej więcej zostałam pełnoetatową mamą. W naszym domu pojawił się mały człowiek, na którego przybycie czekaliśmy kilka długich i trudnych lat. Byłam pewna, że wszystko się zmieni. Byłam w pełni przekonana, że będę kochać moje dziecko do granic możliwości.
W tym samym czasie mamą adopcyjną została moja koleżanka z grupy z OA, mająca już  córkę biologiczną. 
Leoś odmienił moje życie. Z nieszczęśliwej i umęczonej starszej, choć niespełna trzydziestoletniej kobiety, zmieniłam się w młodą, szczęśliwą, pełną energii i motywacji mamę.  Każdy dzień pełen był pomysłów na spędzenie czasu, na nowe zabawy, na stymulację rozwoju. Zaczytywałam się w książkach i poradnikach, tak by móc zaobserwować wszelkie ewentualne opóźnienia rozwojowe u synka i na bieżąco móc jakoś im zaradzić. Opóźnień nie było. Rozwój przebiegał i przebiega wzorcowo. To dawało mi ogromnego, pozytywnego kopa. Dawałam sobie ze wszystkim sama radę. Dziecko, sprzątanie, pranie, gotowanie, ogródek, blog, sesje zdjęciowe... wszystko mieściło się w moim zaplanowanym i sprawdzonym harmonogramie. Byłam naprawdę szczęśliwa. Czułam, jakbym wygrała na loterii życia. Wiem do dziś, że wygrałam :)
Dwa a może trzy tygodnie po naszej adopcji napisała do mnie wspomniana wcześniej koleżanka z grupy ( rozmawiałyśmy codziennie, ale ta rozmowa, o której piszę, była inna). Napisała mi, że jest jej ciężko, że dużo płacze. Mało rzeczy ją cieszy. Pamiętam, że była bardzo zmęczona i przytłoczona obowiązkami związanymi z dzieckiem  ( w wieku wówczas mojego obecnie energicznego Leosia). Kiedy jej napisałam, że taki stan jest normalny i żeby nie wymagała od siebie zbyt wiele, a po prostu przyjęła swoje emocje, odpisała, że to trudne, że przecież ja tak nie mam.
Nie mogłam kłamać. Ja rzeczywiście tak nie miałam, tkwiłam na mojej bardzo szczęśliwej, spełnionej wyspie marzeń, opalając się w pierwszych uśmiechach mojego szkraba, tuląc go do piersi i wsłuchując się w jego miarowy, spokojny oddech. Czułam się wolna. Pamiętam, że myślałam - "Urodziłam się po to, by być mamą."

Nie wiedziałam wówczas, że można czuć się uwięzionym, mając dziecko. 
No właśnie, uwięzionym? Co to znaczy? 

W grudniu Leoncjo skończył 10 miesięcy. A ja dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Jak wiecie, był to dla nas wszystkich ogromny szok i zaskoczenie. A jednocześnie, przynajmniej dla mnie, ogromny stres o życie dziecka i o dalsze losy tej ciąży. Grudzień, styczeń i luty upłynęły mi w atmosferze ogromnego lęku i paniki wręcz, kilku moich chorób, milionów badań, szpitala Leosia, braku sił, obrzydliwego samopoczucia i dodatkowo wyrzutów sumienia. Bo jak to? Nagle z tej wspaniałej matki, mającej siłę i energię do wszystkich działań, stałam się umęczoną, nieszczęśliwą i przerażoną mamą w ciąży? Miałam wrażenie, że mój synek przestanie mnie kochać, że odtrąci mnie, bo poświęcam mu mniej czasu, bo mam mniej energii, bo z nim nie biegam po podwórku, bo przestałam go kąpać...bo...bo...bo....
Każdy aspekt był dobry, by upodlić samą siebie. Czułam, że straciłam kontrolę nad swoim życiem i że muszę podporządkować się temu, co przyniósł mi los. Podporządkować z WDZIĘCZNOŚCIĄ. Wiedziałam, że muszę być ostrożna, by nie stracić tego nowego życia, małego cudu rosnącego pod moim sercem. Jednocześnie chciałam być jak najlepszą mamą dla Leosia. Taką jak wcześniej, przed ciążą. Ale nie byłam, bo nie miałam tylu sił, a i psychicznie bardzo podupadłam.
Jak to? Przecież spełniło się moje ogromne marzenie! Zaszłam w ciążę. W związku z całą historią niepłodnościową nie dawałam sobie przyzwolenia na narzekanie. Gdzieś w mojej głowie zrodziła się chora myśl, że jeśli będę narzekać, Bóg odbierze mi rodzące się życie. Odebrałam sobie do tego prawo. Nie akceptowałam tego. Ja przecież taka nie byłam. Ja przecież miałam być matką idealną.

Marzec i kwiecień były lepszymi miesiącami. Przestały mi dokuczać silne bóle w dole brzucha, poznaliśmy płeć maleństwa, Leoś zaczął mówić i stał się taki "dorosły" i rozumny. Spędzał coraz więcej czasu z tatą, bo pogoda za oknem była dość ładna. Jeździli na wycieczki rowerowe, zwiedzali wszystkie pobliskie place zabaw i parki, naprawiali razem samochód, obrabiali ogródek. A ja obserwowałam ich z czułością i miłością...i smutkiem, że nie mogę w pełni uczestniczyć w naszym życiu.

W maju było już gorzej. Bóle wróciły, zaczęły się skurcze, brzuch wyrósł jak grzyby po deszczu, zaczęły się trudności w spaniu, oddychaniu, codziennych czynnościach. Do tego doszło potworne zmęczenie i bardzo szybka męczliwość przy najdrobniejszych czynnościach. Okazało się, że nie jestem w stanie zrobić wielu rzeczy sama. Moje poczucie własnej wartości dramatycznie spadło.
"Nie jestem dobrą matką dla Leosia. Chciałabym być inna, zdrowa, silna. Nie jestem dobrą matką dla Amelki. Przecież powinnam się cieszyć z mojego stanu, a nie czuć się zmęczona i obolała. Nie zasługuję na moje dzieci" - takie myśli wciąż i wciąż zasiedlały moją głowę.

W czerwcu po rozmowie z mężem zdecydowaliśmy, że potrzebuję pomocy. Przede wszystkim dlatego, że grozi nam przedwczesny poród, a opieka nad Leosiem + obrobienie domu + ugotowanie obiadu to na tę chwilę dość sporo obowiązków i konieczność stałej aktywności. Zaczęliśmy szukać niani. Na 5h dziennie i to tylko na te dni, gdy mąż pracuje (a on pracuje na zmiany i nie jest to system od poniedziałku do piątku). Przygodę z nianią opisałam. A cała sytuacja jeszcze silniej pogłębiła mój zły stan psychiczny.
Zaczęłam się zastanawiać, czy nie mam pierwszych objawów depresji przedporodowej. To co wcześniej mnie cieszyło, zaczęło wzbudzać we mnie poczucie winy. Zaczęłam czuć się winna, że jestem w ciąży i nie mogę w pełni oddać się opiece nad Leo. Jednocześnie myślałam o sobie jak o wyrodnej, złej i egoistycznej flądrze, której przeszkadzają duszności, ciągnięcia i kłucia w kroczu, zamiast cieszyć się nadchodzącym wielkimi krokami porodem. Siadałam na skraju łóżka i płakałam. Czasem przez jakąś drobnostkę, czasem zupełnie bez powodu. Nadal, choć znacznie rzadziej, zdarza mi się siąść i płakać.
1) bo boję się porodu
2) bo boję się, że coś stanie się Małej
3) bo boję się, że nie będę samowystarczalna
4) bo chciałabym mieć kogoś, na kogo mogę liczyć, kto mnie nie oceni, a po prostu wesprze
5) bo chciałabym wszystko zrobić jak najlepiej
6) bo czuję się samotna i niezrozumiana

I dlatego od jakiegoś czasu energię, której mi ostatnio przybyło kieruję w swoją stronę. Skupiam się więcej na sobie, bo oprócz bycia matką jestem też kobietą, dziewczyną, osobą, która ma prawo do własnych uczuć i obaw, indywidualną jednostką z własnym charakterem i potrzebami, z taką a nie inną psychiką i historią.
Nie muszę być mamą idealną. Ale jedno wiem na pewno, takich mam...nie ma :) 
Bezsprzecznie kocham moje dzieci najbardziej jak umiem. I to starsze, której śpi obok w łóżeczku, i to młodsze, które siedzi ściśnięte głową w dół w moim brzuchu i wypycha nóżki waląc w żebra. Chcę im dać jak najwięcej. Nie mogę jednak w tym wszystkim zapomnieć o sobie. Mam prawo do własnych radości, smutków, a nawet łez.  Paradoksalnie - w momencie, w którym dałam sobie prawo do tych wszystkich uczuć, które mną miotają, bez oceniania siebie jako matki i osoby, wiele z tych uczuć wyparowało lub zbladło.

I jeszcze jedno wiem na pewno, tak łatwo przychodzi nam ocenianie innych, a jeszcze łatwiej przychodzi nam ocenianie samych siebie. Zawsze porównujemy się do kogoś... koleżanki, kolegi...zazwyczaj do tych, co mają lepiej. Wówczas my wypadamy gorzej, a to rodzi w nas poczucie niskiej wartości, jesteśmy po prostu gorsi. 
Istnieją też takie typy ludzkie, które porównują innych do siebie. Ociekają dumą, gdy w swoich oczach wypadają lepiej ( skoro ja potrafię tak czuć i robić, a on/a nie = przekonanie o własnej zajebistości).Takie porównywanie naprawdę pozbawione jest totalnie sensu, bo:
1) nie znamy w pełni życia i trudności tej drugiej osoby
2) każdy z nas ma inny charakter, inne potrzeby, inne cele

Jestem sobą. I zrobię wszystko, by być pewną siebie i własnej wartości osobą. Właśnie dlatego, że wiem, że potrafię. Taka już byłam, gdy odnalazłam Leo. Porównuję siebie dziś i siebie wtedy. Tylko takie porównywanie ma sens :) To daje siłę i motywację :) A jak wszystkim wiadomo - szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci :)))
Czego chcieć więcej?

EDIT: Pytacie w komentarzach o koleżankę, o której pisałam w poście. Oczywiście, że dziś jest szczęśliwa! I kocha swoje dziecko najbardziej na świecie. Jest ich oczkiem w głowie i wielką radością :) Podałam jej przykład, żeby pokazać, że początki bywają różne, że nie należy od siebie wiele wymagać i porównywać do innych. Ja z Leosiem nie miałam baby bluesa, ale z Amelką widzę już, że będzie inaczej.

50 komentarzy:

  1. Allu, widzę w tym wpisie kwintesencję macierzyństwa, kwintesencję kobiecości, kwintesencję człowieczeństwa. Jak zwykle u Ciebie. Uwielbiam to. Wzrastam sobie przy Tobie na tym Twoim pięknym poletku:-)
    Leoś wymiata. Ściskam serduszkiem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej ❤️❤️❤️❤️❤️
      My też ściskamy i całujemy :*

      Usuń
  2. Kochana każda z nas jest mamą bardziej i mniej idealną. Myślę, że takich stuprocentowych nie ma i nie będzie. Ciężka sprawa :)
    Oczywistym jest to, że masz prawo do zmęczenia i czasem miewasz gorsze dni ale dla Leosia cały czas jesteś tą samą cudowną mamą :) a teraz taką samą miłością obdarujesz siostrzyczkę Leosia :)
    Czekam z niecierpliwością!:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cala prawda - pieknie i madrze to ujelas. Dla naszych dzieci zawsze bedziemy tymi idealnymi, choc czasami takimi sie nie czujemy, a co pomysla inni to juz ich sprawa. Szczesliwa mama to szczesliwe dziecko. Kochamy i tak najbardziej na swiecie swoje dzieci a One nas i jesli nie zawsze mamy czas, sile czy ochote na wspolna zabawe, spacer itd to i tak nie ma to wplywu na ta najpiekniejsza milosc na swiecie.
    Sciskam Was Obie i Leosia - wszystko sie ulozy, dobrze ze optymizm wraca, jestes dzielna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dziękuję, że jesteś i za komentarze pod postami. Całuję.

      Usuń
  4. Cala prawda - pieknie i madrze to ujelas. Dla naszych dzieci zawsze bedziemy tymi idealnymi, choc czasami takimi sie nie czujemy, a co pomysla inni to juz ich sprawa. Szczesliwa mama to szczesliwe dziecko. Kochamy i tak najbardziej na swiecie swoje dzieci a One nas i jesli nie zawsze mamy czas, sile czy ochote na wspolna zabawe, spacer itd to i tak nie ma to wplywu na ta najpiekniejsza milosc na swiecie.
    Sciskam Was Obie i Leosia - wszystko sie ulozy, dobrze ze optymizm wraca, jestes dzielna :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Alu, podziwiam, że tak umiesz wszystkie emocje ubrać w słowa. I nie boisz się ich wypowiedzieć. Ja często odcinam się i nie chce się przed sobą przyznać, że coś przeżywam... taki mechanizm obronny, ale niestety dusze to w sobie.
    Już to, że jesteś świadomą Mamą, czyni Cię mądrą mamą. Kochasz swoje dzieci całym sercem, dlatego jesteś mamą najwspanialszą dla nich. Nie ma ideałów :)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wiem, że łatwiej mi porać się z różnymi emocjami, bo potrafię o nich mówić. Choć nie raz byłam przez to tą złą. Zawsze jest coś za coś, niestety.
      Buziaczki

      Usuń
  6. Alu, każda osoba przezywa swoje troski inaczej,. Ja jestem zdania zawsze "patrz pod nos a nie pod las-nie oceniaj" . Ja na początku nie zaznałam bumu milości od synka , bardzo mnie to bolalo, bo nawet nie chciał spojrzeć na mnie, staralam się ile moglam. W końcu się poddalam- tak poddalam walczyc o milosc. Synek dzisiaj sam bez proszenia te milosc okazuje. Pieknie opisałaś swoje uczucia.
    Jesteś WSPANIALA MAMĄ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nic złego, że się poddałaś. O miłość nie trzeba walczyć, ona sama przyjdzie. Czasem tylko trzeba poczekać :*

      Usuń
  7. Właśnie wczoraj w kościele o Tobie pomyślałam czy wszystko w porządku u Ciebie i proszę...odezwałaś sie
    Mamą jesteś najlepszą dla swoich dzieci,jest to trudny czas dla Ciebie i to bardzo. Rozumiem te rozterki i trzymam mocno kciuki za Was. Przytulam wirtualnie,Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, telepatia istnieje, wierzę w to :)
      Ściskam.

      Usuń
  8. Piękny wpis...taki mądry i życiowy. Tak trzymaj!!!!!Nie ma ludzi idealnych i ogromną sztuką jest umieć się przyznać do swoich słabości!!! A teraz tak z innej beczki...chciałam Ci z całego serca podziękować za to,że Jesteś. Ja ròwnież noszę pod sercem wyczekiwany od 12 lat Cud...spełnienie moich największych marzeń i wiem,że to maleństwo to po części Twoja zasługa.. dajesz ludziom wiarę i nadzieję,a miłość,którą darzysz swoje Dzieci jest Wyjątkowa. Jesteś wspaniałym człowiekiem Alu i nie zmieniaj,bo idiotów na tym świecie jest wystarczająco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej. Życzę Ci, by CUD przyniósł Ci wiele radości i uśmiechu. Wiem na pewno, ze tak będzie. To miłe, że choć troszkę, mogę pomóc w trudnych chwilach. Po to jestem. Po to jest ten blog.
      A takie komentarze jak Twój na pewno pomogą nie jednej osobie. Dziękuję.

      Usuń
  9. Jesteś wspaniałym człowiekiem Alu i nie zmieniaj się,bo idiotów na tym świecie jest wystarczająco dużo.(To prawidłowe zakończenie)

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie piszesz Allu, lubię Cię czytać :) Pozdrawiam mocno, Mamo może nieidealna, ale najlepsza dla Twoich Dzieci! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Alu pozostań sobą, bo taka jesteś najpiękniejsza. Nie ma co się spinać, udowadniać czegokolwiek sobie i innym. Każdy ma prawo do słabości, gorszych momentów. A Ty jesteś najwspanialszą mamą dla swoich dzieci i niesamowicie piękną osobą.
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś za dobra, już to kiedyś pisałam :)
      Ale nie ukrywam, że miłe to :))
      ❤️❤️❤️❤️❤️

      Usuń
  12. Dobrze to wszystko napisałaś, każda z nas matek jest człowiekiem, ma prawo do słabości. Wiec glowa do góry będzie wszystko dobrze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) My matki fighterki, czasem upadamy, żeby potem wstać :)
      Ściskam.

      Usuń
  13. Zawsze Ci kibicowałam Alu, Twoje posty dawały mi sile, nie mialam jednak odwagi się odezwać. A teraz tak bardzo bym chciala móc Ci się za wszystko co dla Nas zrobiłaś odwdzięczyć. Chociażby rozmową i zrozumieniem. Bo rozumiem Cię w 100%.
    Jesteście wspaniałą mamą, i na taką czekam nie tylko Leoś ale także Amelka. Ja wierzę że to dzieci wybierają rodziców.
    Ściskam
    Milka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, za nic nie trzeba się odwdzięczać. Cieszę się, że to pisanie komuś pomaga. To dla mnie największa nagroda. Wszystkiego dobrego Milko.

      Usuń
  14. Kochana masz prawo się źle czuć :* Nic w tym złego. Na szczęście dzieci nie wiedzą, kiedy się źle ze sobą czujemy - dla nich jesteśmy idealne. No, przynajmniej do pewnego momentu ;)
    Jeszcze trochę i będziesz mieć przy sobie oba szkrabki. Na początku może być ciężko, bo matka w pierwszym odruchu chce dzielić sprawiedliwie i zawsze ma wyrzuty sumienia, że drugiemu daje mniej. Ale kiedy się ma więcej niż jedno dziecko, nie chodzi o to, żeby dzielić sprawiedliwie - tylko żeby każde kochać z całych sił :) Każde inaczej. To tak mi się nasunęło, bo sama miałam na początku dużo trudności, kiedy urodził się nasz drugi synek... Czas po narodzinach pamiętam jako wielką szarpaninę, kiedy miotałam się miedzy jednym a drugim dzieckiem i czułam się złą mamą. Teraz bym to sobie ułożyła inaczej...
    Także wyrzuty sumienia odganiaj jak najdalej i ciesz się byciem mamą tak, jak potrafisz :) Nikt dla Twoich dzieci nie będzie lepszą mamą, niż Ty sama. I już :) Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, na pewno wyrzuty sumienia mnie nie opuszczą, bo jużtaki typ ze mnie. Ale będę się starać poradzić sobie z wiszącym nade mną baby bluesem i pewnie nie jedno na blogu naskrobię :) Buziaki

      Usuń
  15. Ja i tak uważam, że jesteś idealną mamą dla Leosia i Amelki :) Masz świadomość wszystkich swoich słabości teraz i robisz wszystko, a nawet więcej, by dzieciakom było najlepiej pod słońcem - a to wielka sztuka.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to tak jest, jak przeczytałam w jednym z komentarzy... Nieważne, czy jest się idealnym. Jeśli kocha się swoje dziecko to dla niego jest się jedynym i niedoścignionym ideałem :)
      Buziaki

      Usuń
  16. Każdy z nas ma prawo gorzej się czuć, ma prawo do gorszych dni, do gorszych miesięcy. Kochasz swoje dzieci, ale ważne jest by pamiętać, że szczęśliwa mama to i szczęśliwe potomstwo :)
    Może to i prywatne pytanie, ale bardzo mnie ciekawi, czy u twojej koleżanki z grupy wszystko się ułożyło. Pewnie przez to, że ciągle jest gdzieś tam we mnie lęk "a co będzie, jeśli kiedyś nie pokocham tego dziecka".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ułożyło się. To ciekawe, bo dziś, gdy patrzymy z perspektywy tego roku, stwierdzamy, że po adopcji też może wystapić "baby blues". I ona to przechodziła. Dziś mały jest ich oczkiem w głowie. Zachwycają się nim na każdym kroku i już myślą o kolejnej adopcji :)

      Usuń
  17. Alu, tak wiele tu napisałaś co mogłabym przelać na siebie...
    Walczyliśmy z mężem o dziecko 6 dłuuugich lat,jesteśmy rodzicami trzech aniołów, dziś jestem w 17 tc bliźniaczej, nie potrafię się cieszyć, zamartwiam się, bo myślę że Bóg odbierze Nam to szczęście kiedy ono ode mnie zacznie bić, chodzę przytłumiona, odizolowałam się zupełnie od świata zewnętrznego, chodzę w swetrach aby nikt nie widział mojego brzuszka, a przecież jest taki uroczy...
    Mój mąż mówi "zdziczałaś,zacznij się cieszyć", a ja nie potrafię, jestem odarta z kobiecej godności, czuję się podle, o ciążę drżę każdego dnia ( nie jest łatwa, niby czuję się dobrze, ale bóle podbrzusza i plamienia już od początku dają mi w kość), każda wizyta w wc jest stresem, a przecież każda kobieta w ciąży wie, że są one bardzo częste...
    Czuję się podle....
    Jeśli chodzi o własne JA i wartość swej osoby w przekonaniu własnym, mam tak jak Ty, czuję się gorsza od każdego, pragnę akceptacji każdego, a przecież nie każdy musi mnie lubić... moje poczuie własnej wartości jest poważnie zakłócone, jednak wiem że wyniosłam to z domu, ojciec traktował Nas bardo źle, dobre słowo - nie wiem co to znaczy... Teraz również "Wilkiem" patrzą bo przecież sobie w życiu poradziłam i odizolowałam się od jadowitego gniazda, nie potrzebuję ich, a oni szykanują mnie na każdym kroku w oczach obcych ludzi... Matka kłamie na każdym kroku,... wymyśla historię i wsadza w me usta słowa których nigdy nie wypowiedziałam, nie cały tydzień temu tak mnie wyprowadziła z równowagi, że przepłakałam cały dzień... Niby wiem, że nie można się przejmować, jednak to silniejsze ode mnie... Jedynie teściowa zrobiła by dla Nas wszystko,ale ja nie pozwoliłam się do siebie zbliżyć, stworzyłam mur który ciężko przebić, więc ciągle dzwoni do męża, wiem że się martwi...
    Podobnie jak Ty i ja muszę popracować nas swoją pewnością siebie, wiem że to długa i trudna droga ale zrobię wszystko aby być silną kobietą...

    Pozdrawiam R.
    P.S. Mam nadzieję, że nie zanudziłam Cię swoimi żalami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie wyruszyła twoja historia. Bardzo Ci współczuję. Ale pomysł sobie ze to Twoja rodzina jest najważniejsza i nie myśl o innych. I pamiętaj że szczęśliwa mama to szczęśliwe dzieci ☺ naprawdę. Pomysl ze każdy dzień, każdy tydzień zwiększa szansę Twoich dzieci. I tak pomalutku, powolutku Poczekasz do 40 tygodnia: ) zobaczysz. Usmichaj się dużo i rób tylko to co ci sprawia przyjemność. I myśl tylko o sobie i swoich dzieciach. Nie trać energii na głupoty 😀 trzymam kciuki: )

      Usuń
    2. Droga R.
      17 tydzień to już piękny wynik. Bliźniaki dojrzewają szybciej. Jeszcze 13 tygodni i będzie ekstra, a za 8 będzie już całkiem nieźle.
      Strach Cię nie ominie, wiem, nie każdy to rozumie. Ale trauma niepłodności towarzyszy nawet w ciąży, a może przede wszystkim w ciąży.
      Trzymam za Ciebie kciuki, daj znać proszę za jakiś czas.
      Ściskam, całuję i walcz! Nie ma co się poddawać.

      Usuń
  18. Alu ! Jak każda kobieta, każda mama, każdy człowiek - masz prawo do tych wszystkich emocji. Masz prawo siąść i sobie popłakać. Masz prawo czuć się przytłoczona, zmęczona i bezsilna. Każdy z nas czasami tak się czuje - a jeśli twierdzi inaczej, to po prostu kłamie. Chyba tylko super-bohaterowie z komiksów nigdy nie miewają chwil słabości i zwątpienia - ale nie, przecież nawet Supermana mógł wykończyć kryptonit ;)

    Daj sobie to prawo - nie musisz być idealna, nie musisz być zawsze świetnie zorganizowana, nie musisz mieć nad wszystkim pełnej kontroli. Czasami trzeba skupić się na sobie i własnej równowadze psychicznej, a całej reszcie spraw wokół nas pozwolić po prostu biec własnym torem. Czasami trzeba poprosić o pomoc i przyznać się do tego, że same sobie nie poradzimy, że potrzebujemy wsparcia z zewnątrz...

    Dla Leosia i Amelki jesteś i tak najwspanialszą mamą pod słońcem !

    OdpowiedzUsuń
  19. Lęk o dzieci będzie zawsze nieważne ile maja lat, jak chwile bezsilności. Końcówka ciąży mały synek do tego brak pomocy,ale wiem że dasz radę i musi być dobrze.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  20. Mądra Mama to szczęśliwe dzieci😘 ps. Po cholerę ja się malowałam przed przeczytaniem postu?! Za 4h Cię utulę!!!❤️

    OdpowiedzUsuń
  21. Ala, a myślisz że dlaczego Amelka kopie Cię po żebrach? Bo to jest jej odpowiedz na Twoje rozmyślania na temat mamy idealnej. Przysposabiając Leosia udowodniłaś, że nadajesz się na super mamę ;), dlatego Amelka pojawiła się w Twoim brzuchu i na pewno nie może się doczekać kiedy Cię zobaczy, pozna tatusia i Leosia. Masz prawo być zmęczona i masz prawo się bać. Trzymaj się cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Amelio. Odwiedziłam Twojego bloga i mocno Ci kibicuję :)

      Usuń
    2. Dziękuję Ci serdecznie ;*

      Usuń
  22. Piękne zakończenie! W pełni się z Tobą zgadzam, Alu. I choć nie jestem jeszcze mamą, to pewne rozterki miewam bardzo podobne. Staram się przeinaczać moje myślenie, ale w słabsze dni po prostu trzeba się wypłakać.. Masz rację - porównywanie się z innymi nie ma w ogóle sensu! Można tylko popaść w większą depresję, bo my widzimy u innych to, co nam pokażą, albo co sami chcemy widzieć, a prawdę - jak jest, znają tylko zainteresowani. Kiedyś ktoś mi powiedział, że jeśli chcesz żyć dla innych i im pomagać, zacznij od siebie. Jeśli sobie najpierw nie pomożesz, zabraknie Cię dla innych. Święte słowa.. Ściskam Cię mocno, Alu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Mądrze to napisałaś :)
      Ściskam.

      Usuń
  23. Alu, bardzo mądra z Ciebie kobieta: ) ile razy ja miałam takie dylematy! Ale odkąd zdałam sobie sprawę ze ani mama idealna ani perfekcyjna panią domu nie będę jest mi o wiele lżej.oczywiście staram się jak mogę ale jak nie daje rady to też się świat nie zawali. Dobrze ze mój mąż to akceptuję.a jak komuś innemu to nie pasuje to już jego problem. A Ty masz być uśmiechnięta mama bo twoje dzieciaki to widzą i czują: ) rób tak żeby to tobie było dobrze. Troszkę zdrowego egoizmu.:) jesteś wspaniala mamusia i dasz radę☺a dzieci nie powinno się traktować tak samo tylko według potrzeb: )

    OdpowiedzUsuń
  24. Alu wiem, że masz na głowie wiele - jednak może uda Ci się przyłączyć: http://www.nasz-bocian.pl/phpbbforum/viewtopic.php?p=8160934#p8160934

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weszłam, przeczytałam, dziękuję za zaproszenie, ale niestety teraz przez kilka miesięcy nie będę miała do tego głowy, a nie chcę wyjść na niesłowną.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Rozumiem :)
      Jednak nie mogłam nie spróbować.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Klik!

TOP