Dziś o 22.02 nadejdzie ASTRONOMICZNA JESIEŃ. Ci, co są ze mną, choćby tylko na blogu, już jakiś czas, wiedzą, że nie jest to moja ulubiona pora roku. Jestem senna, zamulona, smutna i wiecznie głodna, ręce i stopy mam całe lodowate i chodzę, trzęsąc się z zimna, w trzech grubych swetrach, nawet, gdy wszyscy inni paradują w krótkich rękawkach.
Czasem myślę, że powinnam urodzić się w Portugalii albo Hiszpanii. Ale Polskę kocham, więc postaram się więcej nie narzekać :)
Cały ten tydzień byłam samotną matką. Mąż wyjechał na szkolenie do Warszawy i pierwszy raz odkąd mamy dzieci rozstaliśmy się na dłużej niż jedną noc. Tydzień minął dość koszmarnie. Mam spore problemy z zaostrzeniem WZGJ ( wrzodziejące zapalenie jelita), więc sił mniej i stres większy, a obowiązki nie poczekają, aż wyzdrowieję. Do pracy jadę godzinę, tyle samo z niej wracam, a tu dzieci trzeba obudzić, nakarmić, ubrać, umyć im zęby, zawieźć do żłobka i przedszkola...a potem odebrać przed 17 ( co było niemożliwe, bo mam zajęcia do 16.20, na szczęście pomogli mi teściowie). Maluchy płakały za tatą, czasem przez godzinę nawet, budziły się w nocy i prosiły, by je przytulił i żeby już był piątek... Wczoraj Leoś wymiotował i miał temperaturę, więc jestem na opiece. Dziś niby ok, ale boli go brzuszek i nóżki. Na szczęście już dziś wieczorem mąż wraca.<3 To podzielę stres na pół ;) i będzie mi lżej.
Jest jednak jeden plus tej całej sytuacji. Mój mąż nie jest wylewny ( zupełnie odwrotnie niż ja), nie żeby był zimny, ale ja mogłabym się tulić od rana do nocy, a on jest bardzo praktyczny, ciągle ma coś do zrobienia, wiecznie ma plan działania i nie ma czasu na takie...ehmm ...głupoty, częściej niż raz w ciągu dnia i to tuż przed snem. Zawsze twierdzi, że faceci tak mają. Ale ja wiem, że to zależy od człowieka. I staram się skupiać na wielu innych jego zaletach ( które już tylko nieliczni faceci mają) :) Przez lata naszej wspólnej drogi oswoiłam się z tym, ale to nie znaczy, że mi tego nie brakuje. Teraz, gdy wyjechał, naprawdę za nami tęsknił. Codziennie mówił mi tyle miłych rzeczy, że zaczęłam się zastanawiać, czy sobie tego nie nagrać na przyszłość i nie puszczać w kryzysowych sytuacjach :)
Powiedzcie mi szczerze, bo jestem bardzo, bardzo, bardzo (!) ciekawa, jak to jest u Was? Kto jest bardziej wylewny - Wy czy Wasi partnerzy? Czy czułość jest wyrażana u Was poprzez słowa, gesty, a może nie potrzebujecie tego, bo każdego dnia w inny sposób odczuwacie, że jesteście kochane i ważne?? I jak to jest z tą miłością? Czy to, jak pokazują ją w filmach i jak piszą o niej w książkach, ma przełożenie na codzienność i to taką, gdy pojawiają się problemy, dzieci i codzienność pełna trudności?
Jesień nie jest moją ulubioną porą roku.
OdpowiedzUsuńA co do pytania - mężczyźni są chyba mniej wylewni od kobiet. Z akcentem na chyba.
Hehe, a czemu chyba? :)
UsuńSama nie wiem, kto jest bardziej wylewny. Emocjonalna z pewnością jestem ja, ale też ja mam zawsze plan działania i mnóstwo rzeczy do zrobienia. Mój mąż za to ostatnio wciąż chce "spędzać czas razem", a mnie już nosi od oglądania filmu i siedzenia :P
OdpowiedzUsuńHehe, pewnie wszystkiego można mieć dość, ja też nie jestem typem zalegającej na kanapie i lubię mieć swoje sprawy i hobby, ale lubię się przytulać i potrzebuję tego tak samo, jak codziennej kąpieli :) Dla higieny ciała i duszy :)
UsuńAlu, mój Małżonek też był teraz w delegacji aczkolwiek tylko na trzy dni. Akruat w tym czasie Łucja mi się pochorowała i siedziała ze mna w domu, zamiast w przybytyku ;) Jako typowo tatusiowa córka nieobecność chłopa przeżywała...najgorsze były wieczory (tata zawsze usypia)...i oczy pełne łez, gdy mówiła 'nie ma z nami tatusia, musimy sie pomodlic same", aż miałam gulę w gardle...no ale przeżyłyśmy...Co do okazywania sobie uczuć, to u nas ja jestem 'ta zimna' ;), a Mąż mega pieszczoch, mógłby się tulić non stop. Wyniósł to z domu - ja nie...myślę, że dobrze się uzupełniamy pomimo tej różnicy ;) Pozdrawiam Cię serdecznie - Martka
OdpowiedzUsuńCzyli , być może, to już tak jest w związkach - jeden pieszczoch drugi trochę chłodiejszy. Bo może wtedy nie ma przesytu?
UsuńA co do chorób, gdy męża nie ma - to mnie właśnie zastanawia ,dlaczego one wlasnie wtedy się pojawiają. U nas teraz przecież to samo, do tego stopnia, że mąż od tygodnia w domu, a moi nadal chorzy :P Pozdrawiam ciepło!
Mój to taki typ jak twój, ale czasami ma przebłyski bycia tulaśnym :)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że są przebłyski! U mojego się pojawiają tylko wtedy, gdy ja mam gorszy czas, wszystko mnie wkurza, mniej zwracam na męża uwagę. Może to sposób ;) Hehe, pozdrawiam :)
UsuńMój mąż dzisiaj wyjechał. Wróci w niedzielę. Ostatnio dość często rozstajemy się na kilka dni ze względu na pracę. Tęsknie, ale też doceniam ten czas, który mam tylko dla siebie i córki :)
OdpowiedzUsuńW naszym związku to mąż jest bardziej wylewny :) I troskliwy.... po ostatniej operacji, kiedy przez kilka miesięcy byłam zależna od innych osób sprawdził się cudownie. I to właśnie takie chwile, czyny sprawiają, że czuję jego miłość :)
Zdrówka dla Was!
No jasne, troszkę zazdroszczę :)
UsuńMi się chyba trafiło, oboje jesteśmy "wylewnymi przytulasami", co sprawia że ciężko wstać rano. Bardzo rzadko się rozstajemy, a kiedy tak się przytrafia to nawet po tylu wspólnych latach tęsknimy i nacieszyc sie sobą nie możemy jak wraca lub jak ja wracam do domu. Staramy sie zawsze jakoś razem wyjechać, a że mamy wolne zawody często się udaje. Jedno z nas pracuje a drugie czeka w pokoju.
OdpowiedzUsuńRety, czyli taka piękna miłość istnieje! Pielęgnujcie ją! :)
Usuńa u mnie odwrotnie.... ja bardziej potrzebuję czułości, bo mężowskie czułosci to zaraz.... wg niego "tylkoo to" bo po co na prózno sie przytulac. A z drugiej strony to ja kład sie wcześniej spać a on siedzi do 24.... nie pozwalam sie budzic bo później nie moge zasnąc, a wstaje rano....
OdpowiedzUsuńproponowałam kiedys konsensus abysmy sie razem położyli np o 22... ale to jemu nie odpowiada.
zrobił sie tyranem zapatrzonym tylko na siebie...czy tak wyglada starość ? bo czasami mam wszystkiego dośc....
Przykro mi kochana :( Choć pewnie w wielu małżeństwach tak jest. Mój mąż bardzo nie lubi zasypiać beze mnie, a ja zawsze mam mnóstwo pracy na komputerze i też się o to kłócimy. Pewnie wina zawsze leży po środku, ale ważne, by rozmawiac. pozdrawiam :)
UsuńWłaśnie mi uświadomiłaś, ze nadchodzi jesień, ta prawdziwa... U nas obydwoje jesteśmy przytulaśni z mężem, za to córcia ma często ważniejsze zajęcia, niż tulenie rodziców :D
OdpowiedzUsuńTzn. ,że jest nasycona rodzinnym ciepłem i będzie umiała nim obdarować najbliższych :) Fajnie macie! Pozdraiwam :)
UsuńMój nie jest wylewny, ja nie jestem romantyczna. Znam takich, co są ciepli i czuli, ale i takich, co swą wylewnością osaczają.
OdpowiedzUsuńHmmm...to ciekawe do jakich mozna mnie zaliczyć :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńU moich rodziców nigdy czułości choćby najmniejszej nie widziałam, całe życie tego mi brakowało i teraz nadrabiam. Nie byłabym w stanie być z kimś kto na takie rzeczy nie zwraca uwagi, albo go drażnią, albo ich nie potrzebuje. Choć absolutnie rozumiem pary które mają inaczej i miłość okazują w inny sposób i są z tym szczęśliwi.
OdpowiedzUsuńMój A. tak jak ja, lubi być blisko,a jak pracować to razem, żeby później odpoczywać i relaksować się w tym samym czasie. Czasami np. gdy długo sprzątam słyszę jego głos z salonu: "co robisz tak długo, choć do mnie, bo tęsknię za Tobą?", a ja nie wiem czy się rozczulać, czy złościć, że mi nie pomaga i wtedy byłoby szybciej ;).
Pozdrawiam
No właśnie pod tym kątem to mój mąż też jest "czuły", bo staramy się spędzać ze sobą maksimum czasu, jednak tej sfery tulenia, głaskania, gilania mi ciągle mało :D
UsuńPozdrawiam Was ciepło
Ja cyklicznie bywam słomianą wdową od początku małżeństwa. Czasem nie ma Marcina "tylko" od piątku do niedzieli, czasem nie ma Go tydzień.
OdpowiedzUsuńOd kwietnia regularnie raz w miesiącu nie ma Go tydzień i jedzie w Wasze okolice- Trójmiasto. Dopóki nie pracowałam, to te delegacje nawet miały swój urok. Za to teraz? Gdyby nie pomoc Mamy, też nie miałby kto odbierać Lilki z przedszkola, dopilnować Elizy z lekcjami.
U nas w kwestii wylewności to na pewno bardziej mój Mąż. On potrzebuje przytulania, zapewniania, że kocham itd ;) Ja jestem bardziej "męska" pod tym względem :D Co ciekawe- Mama opowiadała, że już jako dziecko taka byłam- mój brat uwielbiał się przytulać, siedzieć u Mamy na kolanach- mi to w ogóle nie było potrzebne do szczęścia. Paradoksalnie- nie przeszkadza mi to do tej pory mieć wyjątkowej, głębokiej i silnej więzi z Mamą.
Jak jest w codziennej gonitwie praca, dom, dzieci, OBOWIĄZKI? Różnie. Nie oszukujmy się- czasem nie ma czasu, żeby zadbać o tą relację, czasem nie ma siły po prostu, czasem jedno i drugie. Dlatego wydaje mi się, że łatwiej jest kiedy związek opiera się na głębszych wartościach i jakimś szczególnym porozumieniu, bo jeśli to wszystko jest takie trochę "palcem po wodzie", to ciężko przetrwać takie rzeczy jak kierat pracy, choroba dzieci, plus jakieś tam inne problemy.
Nie mniej jednak warto regularnie coś zrobić tylko dla związku. Nie jest to łatwe, ale na pewno opłacalne :)
ZDRÓWKA dla Leosia i reszty rodzinki :*
Dziękuję kochana, dalas mi trochę inne spojrzenie na tę całą sytuację. Może za dużo wymagam i po prostu musze przyjąć to co mam, tak jak jest i cieszyć się z tego. Ściskam Cię mocno ::*:*:*:* Pozdrowienia dla rodzinki :)
UsuńJesień byłaby dla mnie znośna, ale absolutnie nie taka, jaką mamy za oknem! A w związku to ja oczywiście jestem tą wrażliwą i romantyczną. Ciągle upominam się o więcej uczuć, a mój mąż twierdzi, że przecież mam i to tyylle.. Taki z niego typ. Ale potrafi być romantyczny, jak już się postara :)
OdpowiedzUsuńTo jak u mnie! :)
Usuńmój mąż był wylewny bardzo przed ślubem teraz oczywiście sie to zmieniło :( a ja jestem taka że bardzo potrzebuje przytulenia czasami mu to mówie ale po 3 latach przestałam sama się do niego przytulać na początku było to sprawdzanie i sie okazało że jak ja się nie przytule to on tego nie zrobi... odwykłam mam do przytulania swoje dzieci i korzystam póki mogę może raz na miesiąc mnie mąż przytuli a tak to nie.... brakuje mi tego ale cóż takie życie...
OdpowiedzUsuńAch ci faceci! Może przestał się starać... bo już wie, że Cię ma? Powiedz mu to. Ja wolę się kłocić niż pogodzić z czymś co mi nie pasuje, nawet jeśli nic z tych kłotni nie wynika :P Taki temperament ;)
UsuńZdrówka dla Was. Z Tatą/Mężem będzie na pewno lżej.
OdpowiedzUsuńCo do wylewności... U nas to raczej Mąż jest bardziej uczuciowy. Najchętniej ciągle by się tulił, a ja owszem... potrzebuję/lubię, ale żeby przez cały wieczór :)
Hehehe , a no widzisz. Mam teraz podkładkę, że nie jest tak jak mówi mój mąż - nie wszyscy faceci są tacy, jak on :)
UsuńWspółczuję problemów jelitowych, miewam podobne, ale bardziej żołądkowe (też wrzód). Jesienią bywa, że się zaostrza (tego roku na szczęście jeszcze nie, ale w końcu jesień dopiero się zaczyna). Dieta: banany, rumianek, jajko na miękko bez soli, wafle ryżowe. Ostatecznie ogórek i ziemniaki, ale mało. Zupa jarzynowa bez mięsa. Masz siłę, ale żołądek i jelita się nie męczą. Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. :)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi, choć u mnie to nie wrzód. Tylko nazwa na to wskazuje, to zapalenie jeslit autoimmunologiczne. Krwawi śluzówka calych jelit, moga tworzyć się perforacje i przetoki. Długi temat. U mnie dieta bezmleczna i bezresztkowa. I tony leków, że aż świecę.
UsuńPozdrawiam :)
U nas jest tak, jak u Was. Ja lubie sie poprzytulac, tak bez zadnych podtekstow, po prostu poczuc cieplo drugiego czlowieka... Moj maz? Przytuli, owszem. Raz na tydzien, kiedy jest juz bardzo "wyposzczony". :D Czasem mowie mu, ze przetrzymam go tak jeszcze ze dwa tygodnie, bo tylko wtedy lazi za mna i ciagle obejmuje, przytula, itd. ;)
OdpowiedzUsuńHehe, no tak, rzeczywiście jak u nas. Tylko jak ja mojego wyposzczę, to chodzi raczej wkur....ny i przytulać się już nie chce ;P
Usuń