1:30 AM

Wiesz, że jesteś złą matką?

Zanim zostałam mamą miałam wizję.  Heh, tak... wizję rodziny, którą stworzę.  Ja, Alicja, będę dobrze ubraną, uczesaną, umalowaną, uśmiechniętą, pracowitą, zaangażowaną i spełnioną mamą, a moje dzieci będą szczęśliwymi, różowymi bobasami, które karmione matczyną miłością, będą wzrastać w harmonii, spokoju, wspólnej miłości i akceptacji.
Widziałam oczami wyobraźni, jak z opanowaniem podnoszę moje rozkoszne, różowe bąble, histeryzujące w miejscach publicznych ( bo przecież większość dzieci tak robi, więc to żaden wstyd). Widziałam, jak rozmawiam z moimi różowymi bąblami, a one, wycierając w rękaw zasmarkany nos, rozumieją swoje błędy i starają się je naprawiać...
Och, w końcu widziałam, jak idziemy z mężem za rękę, a ja opieram głowę na jego ramieniu i wspólnie uśmiechamy się, patrząc na drepczące przed nami, trzymające się za rączki...pociechy.

( Teraz powinien się tu znaleźć zgrzyt starej maszyny i efekt przewinięcia do początku).

Rzeczywistość okazała się brutalnie inna. I o ile, gdy miałam małego, jednego Leosia to udawało mi się być uśmiechnięta, spełnioną, oddaną i wyrozumiałą do granic możliwości mamą, to odkąd mój ciążowy brzuch stał się widoczny, a już totalnie odkąd wyjęto z niego Melę, co chwilę walczę... z samą sobą, a głównie, z własnymi wyrzutami sumienia. 
Moja wizja rodzicielstwa okazała się mrzonką, a ja nie jestem taką mamą, jaką zakładałam, że będę.

Np. teraz - zima nas wykańcza, siedzimy w domu, Leoś nie chodzi od miesiąca do przedszkola. Nosi go i chodzi po ścianach. Dokucza Meli, Mela dokucza jemu, wyrywają sobie zabawki, stukają się głowami jak jelenie w walce, każde chce mieć w rękach dokładnie tę zabawkę, którą ma rodzeństwo ( i to nieważne, że są dwie lale, setki kredek, tamta trzymana w dłoniach siostry jest przezajebiaszcza! i trzeba ją mieć). Rozmowy tłumaczące kończą się ostatnio albo wrzaskiem ( nieee!!!) albo tekstem: "Nie kocham Ciebie mamuś, kocham tatusia" (i odwrotnie). W sklepie Leoś wije się po podłodze, ja dyszę, a z uszu idzie mi para, wszyscy się na nas gapią, a młody podcina mi nogi i prawie sama ląduję obok niego. I wierzcie mi, jestem o włos od rzucenia się i tupania z równym zawzięciem, co syn. 
I w końcu... mój mąż się drze, jak się drę na niego, a potem dzieci idą spać, a ja siedzę i czuję, że mam ochotę zapaść się pod ziemię.

Czuję często, że nie jestem dobrą mamą. A przez tę całą niepłodność oczekuję od siebie, że będę jeszcze lepsza niż chciałam. Oceniam się, choć wszystkim powtarzam, żeby przestali się oceniać. Skupiam swoją energię na tym, co mi nie wychodzi, zamiast wzmacniać to, z czym radzę sobie całkiem dobrze...

Im dłużej o tym myślę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że dzisiejsze matki mają dużo trudniej niż te sprzed wieku. Żyjemy same, wszystko z czym się borykamy, małe i większe problemy, telepią się w nas jak sople na silnym wietrze. Trudno nam o wsparcie, o usłyszenie słów:" Świetnie sobie radzisz, jesteś dobrą mamą, widać, że Twoje dzieci są szczęśliwe".
Kiedyś, w rodzinach wielopokoleniowych siadało się przy wspólnym wyszywaniu kwiatów i rozmawiało o rozterkach, dając ujście negatywnym emocjom, uzyskiwało się wsparcie i pomoc na co dzień, a dziś...kisimy w sobie nasze bolączki i kiśniemy od nich...
Co więcej, ze wszystkich stron bombarduje się nas wizerunkiem idealnych mamusiek. Idealne mamuśki to szczęśliwe posiadaczki piersi pełnych mleka, noszące swoje 15 kg cuda w nosidłach, smażące bezglutenowe placuszki, ćwiczące prawą nogą z Chodakowską, lewą spacerujące dookoła bloku z dzieckiem ( bo przecież trzeba łapać tak cenne promienie słońca, witamina D3 jest przecież taka ważna), z uśmiechem lulające swoje zupełnie nieskore do snu maleństwa, układające w głowie tygodniowy plan niskotłuszczowych i wysokobiałkowych obiadów dla całej rodziny. A o 23, gdy domownicy słodko leżą w swoich łóżkach, malujące paznokcie, golące nogi i okolice bikini ( wąsika nie, bo go przecież nie mają!), sprzątające mieszkanie ( które zresztą nie wymaga dużego nakładu pracy, gdy się sprząta systematycznie, nie?)
Nie jesteś taką matką, jak pokazują media? Wstydź się!!!
Ot co!

Ile razy w ciągu zeszłego tygodnia pomyślałaś o sobie:" Jestem złą matką!" Ile razy czułaś, że nie jesteś taka jaka miałaś być? Ile razy wyrzucałaś sobie, że robisz dokładnie tak, jak obiecywałaś sobie, że nigdy nie zrobisz? Ile razy miałaś do siebie żal za to, że pojawiają się w Tobie negatywne uczucia, których nie chcesz? Ile razy przez to płakałaś?
Ja wiele. Płakałam z niemocy, ze smutku, ze złości. Z braku sił.
Aż któregoś dnia zdałam sobie sprawę, że nie będę idealna. Nie muszę być. Będę się starać zmieniać, ile mi starczy sił, by się nie drzeć i zachowywać się jak ostro szajbnięta.
Bo przecież daję moim dzieciom tyle, ile potrafię. Staram się, by czuły się kochane. Kocham je całym sercem ( co z tego, że najbardziej kiedy śpią :D).

Mamy! Bądźmy dla siebie wyrozumiałe. Dajmy sobie prawo do błędów. Wspierajmy się. Kochajmy siebie. Szanujmy swoją różnorodność. Nie ma złotej recepty na bycie dobrą mamą. Idealną mamą dla swoich dzieci możesz być tylko, tylko TY!!!

Mamy, do cholery, robimy wielką, dobrą, wspaniałą robotę, DOCIERA?
(a teraz się wyloguję, wejdę na bloga, przeczytam jako czytelnik i może w końcu do mnie dotrze!)





40 komentarzy:

  1. Ile to razy patrząc na Twojego bloga myślałam i zazdrościłam zaangażowania i polotu. Jednocześnie dawało mi to kopa do działania. Możesz być wzorem dla wielu mam- dla mnie jesteś. I nawet, gdy mnie ponosi i załamuję ręce, że nasz syn będzie powielał niektóre wzorce, staram się być wierna zasadzie, którą mi wryłaś w sumienie- jestem najlepszą matką mojego dziecka. Staram się. Jak każda z nas. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, kochanie, sama wiesz, że z boku wszystko wygląda inaczej niż w rzeczywistości. Wiesz też, że jestem ostro szajbnięta i popieprzona. Ale nieskromnie mówiąc mam wielkie serce i kocham! Dzieci, ludzi, świat. Dokładnie TAK JAK TY, najlepsza mamo dla swoich DZIECI <3!!!! :*:*:*:*

      Usuń
  2. Alu przepraszam ale rozbawiłaś mnie do łez. Siedzę w pracy, czytam i śmieję się sama do siebie na głos. Ot co! Tak to trafnie ujęłaś , że nic już nie trzeba dodawać. Wiem , że pisałaś to w chwili może jakiejś słabości ale właśnie TAKA jest rzeczywistość. A więc cycki w górę i do przodu! Sądzę, że wiele, bardzo wiele z nas tak ma. W każdym razie ja na pewno.Buziaki.
    Kati

    PS : Alu na pocieszenie Ci powiem, że ja mam w domu nastolatka i to jest dopiero jazda bez trzymanki. Zwariować, oszaleć i w łeb sobie strzelić momentami można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana chwile słabości mam ostatnio permamentnie, hahaha :)))Ale cycki wypięłam zgodnie z poradą i ściskam serdecznie, ciesząc się, że dodałam trochę uśmiechu do Twojego dnia :D Buźka!

      Usuń
  3. Bardzo dobry tekst, potrzebny... ja płakałam niedawno jak wczoraj ;,( mamy jak piszesz zdecydowanie trudniej. Zwłaszcza jak mieszka się z teściową wyłącznie oceniającą i stawiającą się za ideał... bo oba takich problemów nie miała, oba nie kłóciła się że swoim śp. mężem wcale, dzieci jej słuchały, nie kłóciły się i nie wytrwałych sobie zabawek a dom był zawsze wysprzątany...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie ideały, jak Twoja teściowa najczęściej pełne są niepewności siebie i niskiego poczucia własnej wartości. Współczuję Ci kochana. To na pewno jest bardzo trudne!!! Jesteś wielka, że dajesz z nią radę! Ściskam.

      Usuń
  4. Ja chyba ten etap mam za sobą. Przestałam się już tak "trząść" nad wszystkim i znacznie lepiej mi przez to to macierzyństwo wychodzi, oczywiście że są chwile, kiedy mam dość, kiedy jestem wykończona, kiedy wkurza mnie wszystko, ale najważniejsze, że absolutnie nie obwiniam siebie wtedy za ten stan, że nie wyrzucam sobie jaka to ze mnie zła matka itd
    Kiedyś jak głupia czytałam różne strony parentingowe, blogi itd i to chyba był "klucz do sukcesu", który wpędzał mnie i niejedną z nas w te chore kompleksy. Bo to tam własnie jedną nogą cwiczysz, drugą spacerujesz i smażysz bezglutenowe placuszki - fajnie to ujęłaś :)
    Kiedyś stwierdziłam, że te teksty tam są chwilami bliskie obłędu, tam gorzej niż w reklamach kreuje się jakąś sztuczną wizję idealnej rodziny, mamy, macierzyństwa.
    Ja kładę głowę na ramieniu partnera z uśmiechem podziwiając drepczace małe nóżki przed nami, jednym słowem, potrafię cieszyć się macierzyństwem takim jakie jest, pięknym ale i trudnym i chyba to jest najważniejsze. Kocham swoje dzieci i dbanie o rodzinę i nie potrzebny mi non stop piękny lakier na paznokciach, ułożone perfekcyjnie włosy i błysk w domu - choć bardzo lubię porządek :) Ale zabieganie o niego non stop bardziej mnie męczyło w pewnym momencie niż codzienny zwyczajny nieład. Ale fakt, zwykłe delikatne ogarnianie systematyczne, pomaga jakoś zapanowac nad tym bez większego wyczerpania :)
    Kochana, dać trzeba na luz, a zobaczysz jak będzie pięknie. Jeśli Ci to pomoże, to wiedz, że nie ma idealnych matek, cokolwiek to znaczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, bo to oznacza, że może i ja kiedyś tak napiszę :D Choć systematyczności to ja się chyba nigdy nie nauczę, szczególnie jeśli idzie o naukę i sprzątanie :D :P
      Ściskam :)))

      Usuń
  5. A ja powtarzam że jestem najlepsza mamą dla mojego dziecka i nie obchodzą mnie mamy z instagramu, fb, tv i innych takich dziwnych udziwnień. Nie doszukuje się lepszych cech innych mam. Nie mogę nic lepszego dać swojemu dziecku niż miłość i oddanie matczyne!! A on czerpie i jest radosnym dzieckiem, pewnie będzie pora buntu ale mam nadzieję że i w trudnych chwilach się dogadamy, ba jestem tego pewna, bo teraz ciężko nad tym pracuje.

    Mama Niebieskookiego i Ktosia w brzuszku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo Niebieskookiego, tak trzymaj! Bo o to w tym całym macierzyństwie przecież chodzi :) Pozdrawiam :))

      Usuń
  6. Alu wylałaś z siebie gorzkie żale....i chyba jest już dobrze?
    piszesz, że kiedys kobiety miały lepiej..... no chyba nie bardzo....
    podam dwa przykłady, swój i mamy mojego mężą której nie znałam

    ja urodziłam swoje pierwsze dziecko mając 23 laata, mieszkalismy już wówczas sami, i co ? po porodzie posladkowym / 3650 i 56 cm/ popękana i pocieta wróciłam do domu. Moja mama przyjechała zobacyc wnusię , wypiła kawę i zabrała sie do domu. Ja ledwie chodziłam, mąż pracował na 4 zmiany w kopalni, więc jak przyszła pora pierwszej kapieli to płakałam z bólu nalewając i wynosząc wode z wanienki. Nie miałampralki automatycznej, ani zmywarki,nie było gotowych słoiczków.... sama znosiłamz 2 pietra ciężki niemiecki duzy wózek.... i nigdy nie myslałam, że jestem złą mamą..

    a moja teściowa rocznik 1916.... urodziła 6 dzieci, mieszkała na wsi , miała do ogarnięcia i dzieci, i ogród warzywny, i krowę i ptactwo, miała tez zasiany len , który musiała pielęgnowac. Szyła sama ubranka, robiła na drutach....wodę nosiła ze studni, nie było wodociagu no i codziennie mąż sie domagał swoich praw....
    ona to musiała mieć ciężko, nikt jej nie pomagał, bo po wojnie ze spalonego domu przyjechali na zachód. Trzeba było napalić w piecu, narąbać drzewek aby cokolwiek ugotować. Mąż mówi, że piwnica była pełna słoików z zaprawami, lodówek nie było więc mięso zaprawiało sie w słoiki albo soliło.w garach...
    ja sobie nie wyobrażam tej jej harówy...
    teraz przecież jest inaczej, ale chyba kobiety bardziej zwracają uwage na swoje potrzeby - i bardzo dobrze. mama powinna być szczęsliwa...
    każde pokolenie ma chyba coraz lepiej.....
    a jako humor: znasz pewnie ten dowcip o rabinie i kozie ?
    trzemaj się Alu, jestes wspaniałą mamą !!!!!
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, tak, absolutnie się zgadzam, że jeżeli idzie o jakość życia to kiedyś matki miały przerąbane ostro!!! Dzisiaj bez problemu przecieram brudny tyłek nawilżanymi chusteczkami, a brudny pampers ląduje w śmieciach. W nocy czy za dnia, piorę 1h i wrzucam mokre rzeczy do suszarki. Jak sobie pomyślę, że kiedyś kobitki prały na tarach w zimnej rzece, to mnie ciary przechodzą! Masakra.
      Dowcipu nie znam, powiedz :)
      Pozdrawiam :)))

      Usuń
    2. Jest taki stary dowcip o Żydzie, mądrym rabinie i kozie. Z grubsza jest to mniej więcej tak:

      Przychodzi biedny Żyd do rabina i prosi o radę:
      Oj, mądry Rebe, pomóż mi. To moje życie takie ciężkie: mieszkam w niewielkiej chatce z żoną, czwórką dzieci, babcią, dziadkiem i jeszcze teściową. Już się zupełnie nie mieścimy w tej małej izdebce. Oj pomóż, mądry Rebe...
      Na to Rabin powiada:
      Słyszałem, że masz w obórce kozę?...
      - Tak Rebe, mam jedną kozę, co daje mleko, którym karmię dzieci.
      - To ją teraz sprowadź do domu - mówi rabin.
      Rebe, Rebe, co ty mówisz?... Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i jeszcze koza?... To jak ja teraz będę mieszkał?...
      Ale rabin był nieubłagany - musisz wprowadzić sobie kozę do domu!!
      Za parę tygodni rabin spotyka tego Żyda i pyta się:
      - A co tam Icek u ciebie?
      Oj Rebe. Teraz to już zupełnie nie da się żyć w domu. Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa, dziadek i jeszcze teraz ta koza. To już nie jest życie.
      Na to rabin powiada:
      - To zabierz kozę z powrotem do obórki.
      Za niedługo rabin jeszcze raz spotyka Żyda i pyta się go:
      Jak tam Icek, w twoim domu?...
      - Oj, Rebe. Jakiś ty mądry! Jak my teraz mamy w domu dużo miejsca. Świetnie mieścimy się w tej izdebce - ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i dziadek. Oj jakiś ty mądry, Rebe...

      serdeczności :D

      Usuń
    3. Patrząc na życie mojej Mamy i znając z opowieści macierzyńsko/kobiecie perypetie mojej Babci myślę, że kobiety z tamtych lat miały łatwiej o tyle, że obce Im były takie rozkminy, czy są dobrymi mamami, czy się sprawdzają, czy się spełniają. Nie myślały o tym, bo... Bo nie miały na to ani czasu, ani siły. I pod tym względem może było Im łatwiej- nie musiały się do nikogo porównywać, otoczenie, czyli koleżanki-mamy niczego od Nich nie oczekiwały, ponieważ przeciętna Kowalska wiodła dokładnie taki sam żywot ze swoimi blaskami i cieniami.

      Jednak bez dwóch zdań zgodzę się, że to One miały o wiele trudniej od strony technicznej, że tak to ujmę.

      Usuń
    4. Hehe uśmiałam się, ale no cos w tym jest!
      Marta, zgadzam się z Tobą w 100%!!

      Usuń
  7. Ja ciągle sobie powtarzam, że jestem złą matką. Z różnych przyczyn- a to dziecko się o coś uderzy, a to nie poświęcam mu tyle czasu, ile na to zasługuje, a to nie umiem nic kreatywnego wymyśleć. A potem dochodzi do mnie, że najważniejsza jest miłość, no i to, że się staram, a błędy popełnia każda z nas, to nieuniknione w macierzyństwie. Nie zgodziłabym się ze stwierdzeniem, że kiedyś matki miały lepiej, bo moim zdaniem miały o wiele gorzej. Może pod względem psychicznym, bo nie było tej presji, której teraz jesteśmy wiecznie poddawane, niemniej ja dziękuję za wszystkie udogodnienia, jakich mojej mamie nie było dane poznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda, że pod wieloma względami, szczególnie udogodnień, jakości życia kiedyś matki miały duuuużo gorzej. Ja tylko podniosłam aspekt psychologiczny, który też nie zawsze i nie w każdej rodzinie był na plus. Niestety.
      Miło mi tu Ciebie gościć :) Zapraszam częściej :)

      Usuń
  8. He he he ;)
    Ciężko oderwać się od tych swoich wyobrażeń, ale bez tego naprawdę trudno czuć się szczęśliwym. Trzeba to zrobić. Im szybciej, tym lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko to nie jest wcale proste :) Ja się odrywam już od trzech lat, a dalej jestem chwilami ostro do nich przyklejona :)
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  9. Ano nie będziesz kochana idealna! Możesz stawać na głowie, ale zawsze będzie inaczej niż to sobie obmyslisz :) teksty "nie kocham cię" to dopiero początek góry lodowej, mówi ci to matka siedmiolatki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no nie będę , wiem :D Matko siedmiolatki! Nie strasz :) Choć wiem sama po sobie, że dzieci potrafią strzelać tekstami: "Nienawidzę Cię, nie chcę takiej rodziny" itp.
      No nic trzeba będzie jakoś to przeżyć :D ;)

      Usuń
  10. Jesteś normalna. Po prostu. A ideałów nie ma. Grunt, to dostrzegać swoją nieidealność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, przeczytałam "Jesteś nienormalna" - i pomyślałam, "Nareszcie ktoś mnie słusznie podsumował" :D Dziś pierwszy raz trafiłam na Twojego bloga. Niedługo przejrzę całego :) Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Nie jesteś złą matką !!! Jesteś jedną z nas matek zapracowanych i zmęczonych, które myślały że będzie łatwiej. Uwierz mi że z biegiem czasu będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że będzie :) I trzymam za słowo, hehe :) Ściskam!

      Usuń
  12. Oj, tyle czytam o wszystkich tych złych i tych dobrych stronach i momentach. Z jednej strony czekam niecierpliwością, a z drugiej jestem cholernie przerażona. Młoda rodzi się już za dwa miesiące... A ja czuję się kompletnie na to nie przygotowana! Bo i jak się przygotować do bycia mamą? Cóż, wszystko się okaże już niedługo, w marcu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, na bycie mamą nie da się przygotować. Już to pewne sto razy słyszałaś, nie? Nawet jak masz już jedno dziecko to wiesz guzik przy okazji pojawienia się kolejnego. Bywa różnie, pewnie. Tak jak w małżeństwie, przyjaźni, w rodzinie. Ale w przypadku dzieci jest tak, że nawet jak jest cholernie ciężko to wiesz, że to rodzicielstwo to najlepsza przygoda z jaką przyszło się zmierzyć. Bądź gotowa na wielkie i skrajne emocje :) Powodzenia i dawaj znać, mamo :)

      Usuń
  13. Doskonale Cię rozumiem.Też nie mogę sobie z tym poradzić-z ciągłymi wyrzutami sumienia,z ciągłym zadręczaniem się że znowu nie postąpiłam tak jak chciałam.Myślę że jest zbyt duża presja odnośnie metod wychowawczych,karcenia itp.Im więcej poradników się czyta tym większy mętlik w głowie i co za tym idzie większe wyrzuty sumienia.Nie dajmy się zwariować i kierujmy się własną intuicją.Piszę to choć sama wiem jakie to trudne:)Podpisuję się też pod jedną z poprzedniczek z siedmiolatkami jest dużo trudniej,mam w tym wieku syna;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rety, ale mnie stresujecie :) My dopiero trzy lata za niedługo mamy :) Więc wszystko coc najgorsze dopiero przede mną? :)
      Ściskam

      Usuń
  14. Ja niezmiennie zachodzę w głowę, jak temat ogarnia moja mama. Codziennie zajmuje się Tygrysem (pamiętam doskonale co to znaczy, zwłaszcza, że Synek wymaga nieustannego zaangażowania). Do tego gotuje dla niego i dla nas (my żyliśmy na mrożonkach :). A jak już koło 17 pojedziemy do siebie, ma siłę jeszcze ciasto upiec (ja zdołałam jedynie na dzień ojca wyczarować murzynka). I muszę się nieźle pilnować, żeby nie wpaść w deprechę, że ja tak nie potrafię. Na szczęście poczucie humoru nie opuszcza - wszak zawsze powtarzałam, że to mocniejsze pokolenie :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bardzo potrzebny był mi dzisiaj Twój tekst. Też często mam wyrzuty sumienia, że jestem złą mama, zwłaszcza, że mam wokół siebie kilka takich idealnych:). Jak mi kiedyś ktoś mówił, że z małymi dziećmi jest łatwiej to nie wierzyłam:). Teraz, gdy staczam kolejną wojnę o odrabianie lekcji z 9 - latkiem i dwunastolatką to wspominam z żalem te czasy, chociaż wtedy wydawał mi się czasami, że gorzej być nie może:).
    Bardzo kocham moje dzieci, nie jestem matką idealną - i trudno!
    A Ty jesteś wspaniałą matką i wspaniałą kobietą! Powodzenia! Dobrze, że wracasz do pracy - z jednej strony jest to trudne, ale ma też duuuużo korzyści /nie chodzi mi absolutnie o finansowe/.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ty też jesteś wspaniałą mamą i wspaniałą kobieta, wiesz? :D I świetnie sobie radzisz, a te idealne mamy, to najczęście tylko wizerunek na pokaz...niestety.

      Usuń
  16. Baśka spadła dziś z krzesła, masakra, muszę, albo pozbyć się krzeseł i będziemy jadać na podłodze, albo będę stać nad nią cały czas, jestem złą matką, bo jej nie upilnowałam, bo właściwie brak mi już pomysłu na zabezpieczenia w domu. Z Adasiem nie miałam takich cyrków, na dodatek ona roi straszny bałagan, wręcz sajgon, dom wygląda jak pobojowisko a sprzątanie, to odgruzowanie. Wczoraj miałam godzinę odśnieżania, jaka to była piękna godzina spokoju, ciszy, no i miałam kontrolę nad sytuacją. Wrócisz do pracy, odpoczniesz, nabierzesz dystansu. Myślę, że kiedyś było o tyle łatwiej, że w rodzinach wielopokoleniowych opieka nad dziećmi rozchodziła się na kilka osób, ciocia, babcia itp., no i nie było tego ciśnienia, że musisz się perfekcyjnie zajmować dziećmi, dzieci po prostu się chowały. Mnie najbardziej wkurza, jak słyszę (już nawet nie będę pisać od kogo), że kiedyś, to było tak ciężko zajmować się dziećmi i kobiety nie narzekały, to i my musimy zaciskać zęby i nie marudzić, czyli urobić się po pachy bez słowa sprzeciwu. Moja mama uważa, że powinnam wstawać przed dziećmi ( o 6), przygotować obiad, jak już wstaną wszystko powinno być gotowe (posprzątane, pranie wstawione, prasowanie zrobione) bo ona tak robiła .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mama ma podobne zdanie , jak Twoja :DDDD
      Śniłaś mi się dziś, a to już naprawdę oznacza, że czas się umówić na kawę :))
      Sciskam!

      Usuń
  17. Ja czasami miewam dni, kiedy zastanawiam się czy jest jeszcze coś, co w tym cały macierzyństwie robię dobrze, i co powinnam pielęgnować :) I piszę to całkiem serio. Bywa i tak, że kiedy wracam po całym dniu z maluszkami, jedyne na co mam ochotę to chwila spokoju, a w domu niestety dokładnie jak u Ciebie- Lila chce wszystko co ma Eliza, Eliza wygłasza wywody na temat niesprawiedliwości (rzekomych, moim zdaniem) jakie Ją spotykają i tak do wieczora, dopóki nie pójdą spać. I rzeczywiście- są dni, kiedy kocham te moje dzieci dopiero jak zasną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta - piąteczka - też miewam takie dni, nawet ostatnio częściej niż rzadziej :D
      Ehhh - no nie mamy łatwo, ale z ręką na sercu przyznam, że nie wróciłabym do bezdzietności nawet za milion baniek. Teraz wolna chwila to dar :D A kiedyś to była nuda. I to jest ta wartość dodana :)

      Usuń
  18. Mnie zawsze najbardziej dobija prasowanie 😡 bym wszystko oddała żeby ktoś robił to za mnie albo po prostu znikło. I co do Leosia w przedszkolu miałam tak samo z moją Oliwia zawsze jak wchodziła do grupy był płacz teraz przeszło trzeba tylko wytrzymać. Łapalam już doła że coś nie tak ze tak płacze, ale teraz wiem że ona po prostu miała bardzo silną więź.

    OdpowiedzUsuń
  19. Powinni to czytać wszystkim mamą już na porodówce... Może gdy będziemy sobie to częściej powtarzać, dotrze! Oby jak najprędzej. Nikt nie chce sfrustrowanej mamy. :)

    OdpowiedzUsuń

Klik!

TOP