2:37 PM

Gdy choruje dziecko...

...czyli kiedy idziemy do lekarza i dlaczego z wynikami krwi.
Pewnie niewielu z Was wie, że chciałam być lekarzem. Złożyłam nawet papiery i pojechałam razem z koleżanką z klasy na egzamin na AM w Szczecinie. Jakież było moje zdziwienie, gdy na 5 minut przed wejściem na salę egzaminacyjną okazało się, że mojego nazwiska nie było na liście. Ba! Nie było nikogo o nazwisku zaczynającym się na literę od A-K. Taka byłam mądra, że nie spojrzałam na adres, uznałam, że wystarczy, że moja kumpela spojrzała. A ona miała na nazwisko na W.
Szybko zadzwoniłam po taxi, pognałam do iinego miejsca, odległego celu, wpadłam jako ostatnia na salę. Ręce mi się trzęsły jak szalone. To były jeszcze czasy, gdy na medycynę zdawało się test z 3 przedmiotów: fizyki, chemii i biologii. Z fizyki nie umiałam nic, więc tylko strzelałam. Z biologii zdawałam maturę, więc wydawało mi się, że pójdzie mi świetnie. A z chemii byłam całkiem dobra, więc też zakładałam, że wszystko będzie dobrze. No ale przeliczyłam się. Z całości miałam 54 punkty. A żeby się dostać trzeba było mieć 70.( Moja kumpela miała 69 :( ). Tak więc pożegnałam się, nie bez żalu, z wizją bycia lekarzem i skończyłam Polibudę w Gdańsku.
Często sobie myślę, że mogłam próbować jeszcze raz. Ba! Mogłam się chociaż pouczyć przed tymi testami, a ja dokładnie pamiętam, co powiedziałam mojej mamie przed wyjazdem : "Jak Bóg chce, żebym była lekarzem, to nim zostanę".
Fascynacja medycyną nie minęła mi. Tym wpisem rozpoczynam serię postów o zdrowiu, chorobach, leczeniu - myślę, że to może być fajne i przydatne miejsce, które stworzę razem z Wami, bo każdy z nas ma spore doświadczenie z chorobami i warto to usystematyzować i zebrać.


 Kiedy robić wyniki krwi i dlaczego?

Chyba nikt nie lubi, gdy jego dziecko jest chore. Być może można się na to uodpornić - ja niestety jeszcze nie osiągnęłam  tego etapu. Za nami cały rok ciężkich chorób, dziesiątki gorączek, biegunek, chorób typowych i zupełnie kosmicznych. Chcę się z Wami podzielić tym, co udało mi się przez ten czas wypracować, co pomgło mi nie zwariować (chyba ;)).
Wiem, że wiele osób może się ze mną nie zgodzić - ale ja jestem zdania, że za każdym razem, gdy dziecko gorączkuje 3 dni i nie ma wyraźnych przesłanek do antybiotyku,  należy zrobić morfologię i crp. My tak robimy. Na trzeci dzień gorączki ( jeśli nadal utrzymuje się na wysokim poziomie) idziemy na pobranie krwi z dzieciakami, potem decydujemy, czy idziemy do lekarza po antybiotyk, czy też mamy do czynienia z wirusem i zostajemy w domu. (WAŻNE: ANTYBIOTYK PODAJEMY DZIECKU TYLKO NA INFEKCJE BAKTERYJNE, NA WIRUSY NIE DZIAŁA, NATOMIAST ZMNIEJSZA CZASOWO ODPORNOŚĆ DZIECKA, WIĘC PODAWANIE GO BEZ WYRAŹNEGO WSKAZANIA JEST BŁĘDNE). Zanim jednak udaję się do laboratorium, sprawdzam:

*gardło dziecka - czy jest czerwone, czy są czopy ropne na migdałach
Dla jasności - nie tak łatwo ocenić, czy gardło jest czerwone, czy różowe. Ja świecę do gardła dziecka latarką ( serio ;) ) i wtedy widzę,  czy całe gardło jest jednego koloru, czy może w okolicach migdałków gardło jest mocniej zaczerwienione. Jeśli jest tylko zaczerwienione - można przypuszczać, że mamy do czynienia z wirusem, natomiast jeśli widzę biały nalot na migdałkach (może świadczyć o anginie) natychmiast udaję się do pediatry .

*węzły chłonne - czy są powiększone. Dotykam w miejscach oznaczonych kropką:

( artystką chyba nie jestem, estetką niestety :( też nie :P) Dodatkowo jeszcze dotykam pod paszkami. Zgrubienia, jeśli istnieją, są wyczuwalne najczęściej w postaci takich małych guzków i świadczą o stanie zapalnym i toczącej się w organizmie walce z drobnoustrojami ( choć mogą również świadczyć np. o chorobie nowotworowej , na szczęście, statystycznie bardzo  bardzo rzadko). 

* uszy - czy dziecko uskarża się na ból ucha, gdy naciskam okolice przyuszne. Jeśli tak - można przypuszczać, że mamy zbliżające się lub toczące się zapalenie ucha ( które może być zarówno o podłożu wirusowym jak i bakteryjnym).

Gdy żadne z wyżej wymienionych nie potwierdza przyczyny gorączek, sprawdzam:

*mocz - czy jest mętny ( Melce zakładam woreczek do zbierania moczu, a Leoś siusia do kubeczka).
Czasem, w kryzysowych sytuacjach wiozę ten mocz na badania jeszcze.

Taki wypracowałam sobie system, który mnie uspokaja w sytuacjach utrzymywania się wysokich gorączek, (których nie znoszę). Ale oczywiście wymaga on sporego doświadczenia i pewności w przedstawionych czynnościach.
A Wy? Czy idziecie do lekarza już pierwszego dnia gorączek? I jak często badacie u swoich dzieci krew?

PS.W następnym poście podstawowa interpretacja badań krwi.

EDIT:
Zbliża się 22, więc zgodnie z obietnicą wyniki konkursu Hygge.
Dziękuję Wam serdecznie za udział w konkursie. Wszystkim i każdemu z osobna. Wierzę i mam nadzieję, że czas, który poświęciliście na przemyślenia, pomoże Wam w pełni cieszyć się z otaczającej Was rzeczywistości. I że sam ten fakt jest dla Was nagrodą. Spośród wszystkich prac, we współpracy z moją przyjaciółką Marysią B., wyróżniłysmy 5 najpiękniejszych, naszym zdaniem, komentarzy.

Wyróżnieni to:
1) J Lo - za te roześmiane oczy, które zobaczyłyśmy w wyobraźni
2) Fioletowo-żółta - za zapłakane oczy podczas śpiewu ukochanej piosenki
3) Magda Ulańska - za opróżniony miłością zlew pełen naczyń
4) Anonimowa - za dostrzeganie piękna w cudzym szczęściu za polem kukurydzy
5) Mimi - za hygge które dostrzega wokół, pomimo tego, że jeszcze wciąż tęskni

Niestety nie mam 5 nagród :( A zdecydować się na 1 było mi bardzo trudno. Więc skorzystałam z pomocy mojego małego skrzata o pięknym imieniu na literę L. I rozpoczęliśmy losowanie.



Leoś wybrał Anonimową! No i mamy problem, bo nie wiem, kim jesteś :) Droga Anonimowa odezwij się na priv. Poproszę dane do wysyłki :) (sprawdzę adres IP)

Oto zwycięski komentarz:
"Moment zachwytu.
Fascynacja i zaskoczenie.
Tupot jego małych stópek. Zapach, uśmiech, pierwsze słowa, pierwsza piosenka.
Mały człowiek, wielkie osiągnięcia.
Przytulenie, nocne strachy i buzia wygięta w podkówkę.
Mnóstwo wzruszeń.
Wspólny film z mężem na kanapie i salwa śmiechu.
Zrealizowany projekt.
Wyprawa do przyjaciółki i widok jej pięknego domu za polem kukurydzy. Zapowiada się wspaniały weekend, który jak zwykle minie zbyt szybko…
Spełniające się marzenia.
Wysłuchane modlitwy.
Udany placek.
Muskający twarz wiatr i kojące słońce – krótka chwila relaksu w ogrodzie.
Poszukiwanie sarnich śladów zimą w lesie.
Wycieczka na grzyby z mamą.
Zakup pięknego, starego mebla do renowacji.
Dzisiejsze dwie kreski.
Nowa rzeczywistość."

Gratulacje!!!

12 komentarzy:

  1. A jak robiąc już morfologię rozpoznajesz jaka to infekcja?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym dokładnie w następnym poście z tej serii :)

      Usuń
  2. O coś dla mnie 😊 jeszcze sprawdzałam sztywność karku,to co tak glowe dziecku trzeba do klatki podciągnąć ;) Ale krew to rzadko ,no i na początku ratowałam sie sama. Przy trójce drobnych dzieci to już z czasem się nauczyłam ale gdy nie pomagało to do lekarza:) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, sztywność karku ważna sprawa! Ale jakbym zobaczyła, że kark sztywny to sama bym już chyba była całkiem sztywna i trzeba by mnie było zbierać z podłogi. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Kiedy nadszedł moment wyboru studiów medycyna, podobnie jak matematyka, ekonomia w ogóle nie chodziła mi po głowie. Teraz? Gdybym mogła cofnąć czas, od pierwszej klasy ogólniaka robiłabym wszystko, żeby tam się dostać. I nieskromnie dodam, że byłabym dobrym lekarzem :) Chyba, żeby mnie realia pokonały.

    Wracając jednak do tematu postu- odkąd urodziła się Eliza, której zdrówko przez pierwsze dwa lata mocno kulało (potem mieliśmy już tylko zwykłe choroby takie jak regularne zapalenie oskrzeli, anginy itd) "łyknęłam" tyle pediatrii, że obecna pani doktor (w moim wieku, a może nawet młodsza) patrzy na mnie coraz bardziej podejrzliwie :) I fakt, wiedzę mam pewnie sporą. Ale wiesz co? Kiedy sobie właśnie przypomnę te pierwsze dwa lata życia Elizy, to wciąż chciałabym być medycznie ciemną masą :) Mam koleżankę, która nawet nie wiedziała, że podaje córce antybiotyk... Ja będąc w Jej sytuacji zastanawiałam się który to w tym roku, po której dawce możemy spodziewać się poprawy i jakie ma skutki uboczne najczęściej i najrzadziej spotykane...
    Pomogło mi to natomiast przy Lilce. Przy Elizie była masa paniki, ale i działanie. Przy Lilce jest w większości tylko działanie...

    Czyżbyś chciała pisać o CRP w następnym poście? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, mam tak samo - za każdym razem u specjalistów, gdy opisuję naszą drogę z Melą, pytają mnie czy jestem lekarzem :) W następnym poście będzie o morfologii, rozmazie, CRP właśnie i OB :)

      Usuń
  4. O jak miło! :-) bardzo dziękuję za wyróznienie☺
    Moj synek ma 2 lata ale na całe szzęscie lekarza widujemy tylko przy szczepieniach..tym bardziej twoje informacje nt zdrowia będa przydatne-tak just in case☺
    Pozdrawiam i milego dnia zyczę☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi również jest miło :) <3 i też życzę miłego dnia :))

      Usuń
  5. Oby okazji do takich badań było jak najmniej - choć faktycznie warto wiedzieć i mieć świadomość, jakie są pierwsze niepokojące sygnały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, zdecydowanie :) U nas aktualnie niestety - zapalenie ucha, rzyganie i zęby :D Czad.

      Usuń
  6. No co ja mam Ci powiedzieć. Moje dziecko nigdy nie miało gorączki dłużej niż dwa dni pod rząd. A dokładniej miało gorączkę 2x w życiu, z czego raz przy rotawirusie, przez jedną noc, zeszło po paracetamolu momentalnie, i drugi raz na wakacjach z babcią (gdzie mnie nie było), też poszło precz po jednym dniu. My w ogóle nie chodzimy do lekarza, bo przecież nie pójdę z katarem. To znaczy raz poszłam ostatnio, bo 2 tygodnie kataru i pokasływania od tego kataru to trochę za długo i... dostaliśmy syrop. O, takie nasze chorowanie.

    OdpowiedzUsuń

Klik!

TOP