Widzę, że się martwicie, dlatego nadaję z placu boju ( dziękuję Marysi za info, że wciąż jesteście i czuwacie, uściski dla wszystkich).
Ehhh... chcę krótko, bo czasu mało. Ale konkretnie.
1 stycznia trafiłyśmy z Melką do Szpitala Dziecięcego ze skierowaniem z Pogotowia - po 2 tygodniach leczenia, zdaniem lekarzy, niczego, nagle było zapalenie płuc. W Sylwestra mała kaszlała i nie mogła złapać oddechu, miała też podwyższoną temperaturę. No i wymiotowała z krwią. Dzień później nie szło jej już nakarmić, bo wymiotowała po każdym karmieniu ( w wymiotach było wiele czerwonych skrzepików krwi).
Przyjęli nas. Pobrali Melce kilka probówek, założyli wenflon. Dostawała zastrzyki z takiego ranigastu dla dzieci, założyli jej sondę do żołądka ( ja ledwo to przeżyłam, naprawdę, wyszłam z zabiegowego i miałam jakąś delirkę, duszność i zawroty głowy).
Wyszło, że ma pneumocystozę. Grzybicze zapalenie płuc ( takie typowo szpitalne, musiała zarazić się poprzednim razem, jak leżałyśmy na zapalenie jamy ustnej, bo czas wykluwania choroby się zgadza...). Wprowadzili leczenie uderzeniowymi dawkami biseptolu, co wywołało u małej supresję szpiku... Mówili mi, że tak może być. Miałyśmy wyjść po 1,5 tygodnia - Melka zaraziła się szpitalnym rotawirusem ( leżałyśmy na zakaźnym oddziale. również biegunkowym). Była szczepiona, więc przeszła łagodnie, ale nie mogłyśmy wyjść z biegunką, bo antybiotyk kontynuowany przez kolejny tydzień miał być doustny, no i by się nie wchłaniał.
Jak w końcu się wykaraskałyśmy, to w domu znowu złapała zapalenie płuc. Tak, tak, serio. Tym razem wirusowe - RSV. Też ze szpitala, obok dzieciak miał w sali. No i Leon też ma pneumocystozę. Na szczęście nie wymaga leczenia szpitalnego, więc dostaje Bactrim w domu... Ale też grozi mu supresja szpiku ( dostaje 3x10ml na dobę...). Muszę jeździć pobierać mu krew co 7 dni. Tylko ten, kto widział, jak Leon się wyrywa i jak się boi, i krzyczy, zrozumie przez co przechodzimy ( ostatnio trzymałam go ja i jeszcze 3 panie, czwarta pobierała krew....). Na samą myśl rośnie mi gula w gardle.
Także wciąż chorujemy. Do tego wykupiłam kolejną, drugą szczepionkę na rota, leży od dwóch miesięcy w lodówce u lekarki i właśnie już nie mogę młodej zaszczepić ( można do 6 miesiąca, a teraz mamy neutropenię, więc nie można). I tyle kasy w kanał. Wrrr...
Chodzę na rzęsach. A nie, zapomniałam, że wszystkie mi wypadły... ( przez 4 miesiące przedłużałam 1:1, było super...ale w szpitalu, ze stresu straciłam w 3 dni wszystkie rzęsy!!! i nie miałam wcale rzęs... teraz już trochę odrosły, ale wciąż bez szału...).
Chrzciny przełożone na 28 lutego i proszę Boga, by tym razem Melki Anioł Stróż pomógł nam bezpiecznie i zdrowo uczestniczyć w tej uroczystości... Ehhh...
Niedługo do Was wracam. Niechże tylko się ogarnę.
I dom. Bo póki co jestem zakopana w inhalacjach, rozkruszaniu tysiąca tabletek, wtykaniu jednemu i drugiemu po kolei...
Ehhh... chcę krótko, bo czasu mało. Ale konkretnie.
1 stycznia trafiłyśmy z Melką do Szpitala Dziecięcego ze skierowaniem z Pogotowia - po 2 tygodniach leczenia, zdaniem lekarzy, niczego, nagle było zapalenie płuc. W Sylwestra mała kaszlała i nie mogła złapać oddechu, miała też podwyższoną temperaturę. No i wymiotowała z krwią. Dzień później nie szło jej już nakarmić, bo wymiotowała po każdym karmieniu ( w wymiotach było wiele czerwonych skrzepików krwi).
Przyjęli nas. Pobrali Melce kilka probówek, założyli wenflon. Dostawała zastrzyki z takiego ranigastu dla dzieci, założyli jej sondę do żołądka ( ja ledwo to przeżyłam, naprawdę, wyszłam z zabiegowego i miałam jakąś delirkę, duszność i zawroty głowy).
Wyszło, że ma pneumocystozę. Grzybicze zapalenie płuc ( takie typowo szpitalne, musiała zarazić się poprzednim razem, jak leżałyśmy na zapalenie jamy ustnej, bo czas wykluwania choroby się zgadza...). Wprowadzili leczenie uderzeniowymi dawkami biseptolu, co wywołało u małej supresję szpiku... Mówili mi, że tak może być. Miałyśmy wyjść po 1,5 tygodnia - Melka zaraziła się szpitalnym rotawirusem ( leżałyśmy na zakaźnym oddziale. również biegunkowym). Była szczepiona, więc przeszła łagodnie, ale nie mogłyśmy wyjść z biegunką, bo antybiotyk kontynuowany przez kolejny tydzień miał być doustny, no i by się nie wchłaniał.
Jak w końcu się wykaraskałyśmy, to w domu znowu złapała zapalenie płuc. Tak, tak, serio. Tym razem wirusowe - RSV. Też ze szpitala, obok dzieciak miał w sali. No i Leon też ma pneumocystozę. Na szczęście nie wymaga leczenia szpitalnego, więc dostaje Bactrim w domu... Ale też grozi mu supresja szpiku ( dostaje 3x10ml na dobę...). Muszę jeździć pobierać mu krew co 7 dni. Tylko ten, kto widział, jak Leon się wyrywa i jak się boi, i krzyczy, zrozumie przez co przechodzimy ( ostatnio trzymałam go ja i jeszcze 3 panie, czwarta pobierała krew....). Na samą myśl rośnie mi gula w gardle.
Także wciąż chorujemy. Do tego wykupiłam kolejną, drugą szczepionkę na rota, leży od dwóch miesięcy w lodówce u lekarki i właśnie już nie mogę młodej zaszczepić ( można do 6 miesiąca, a teraz mamy neutropenię, więc nie można). I tyle kasy w kanał. Wrrr...
Chodzę na rzęsach. A nie, zapomniałam, że wszystkie mi wypadły... ( przez 4 miesiące przedłużałam 1:1, było super...ale w szpitalu, ze stresu straciłam w 3 dni wszystkie rzęsy!!! i nie miałam wcale rzęs... teraz już trochę odrosły, ale wciąż bez szału...).
Chrzciny przełożone na 28 lutego i proszę Boga, by tym razem Melki Anioł Stróż pomógł nam bezpiecznie i zdrowo uczestniczyć w tej uroczystości... Ehhh...
Niedługo do Was wracam. Niechże tylko się ogarnę.
I dom. Bo póki co jestem zakopana w inhalacjach, rozkruszaniu tysiąca tabletek, wtykaniu jednemu i drugiemu po kolei...
Boże, Ala, kosmicznie to brzmi :/
OdpowiedzUsuńStrasznie się martwiłam. Mam nadzieję, że teraz już jakoś pójdzie ku lepszemu.
Zdrowiejcie.
Jesteś uber dzielną mamą!
To samo chcialam napisac, ze to kosmos jakis :-( Duzo zdrowia, zdrowia, zdrowia!!:-*
UsuńDzięki dziewczyny!
Usuń:* Dużo tego jak na jedną rodzinę :( Trzymajcie się i z całego serca wierzę, że to co mieliście już przechorować, przechorowaliście i teraz karta się odwróci.
OdpowiedzUsuńZDROWIA!
Dziękuję kochana :*
UsuńMasakra jakaś, trzymajcie się dzielnie :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie czarna D**a!!! Bardzo współczuję! Koszmar jakiś! Biedne maluchy, biedna Ty!
OdpowiedzUsuńOby odporność wróciła do normy i odczepiły się od Was te durne zarazy i wirusy!
Obiecuję modlitwę.
Zdrówka!!! Trzymam kciuki, żeby choróbska wreszcie Was opuściły:)
OdpowiedzUsuńAż trudno się czyta o Waszych przejściach :(... Dużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńWspółczuję, nie zazdroszczę.Z całego serca zdrowia i siły Wam życzę. Wierzę, że z każdym dniem będzie lepiej (i obyście limit chorób na najbliższe naście lat właśnie wyczerpali). Dziękuję - ze znalazłaś chwilę by przekazać wieści z placu boju! Dobrze, że jesteś !
OdpowiedzUsuń♡
OdpowiedzUsuńMoj synek roczny wlasnie sie wykaraskal z zapalenia pluc...wiem o czym piszesz:-( mysle o Was zeby to wszystko sie juz skonczylo i zaswiecilo slonce:-)
OdpowiedzUsuńAha,nam lekarz miwil ze morze w wajacje zaleca na pluca :-)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przeżyłam takich chorób u swoich dzieci, dlatego współczuję i trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia. Ściskam <3
OdpowiedzUsuńDobrze ze się odezwałaś. Ciężko tam u Was. Trochę sporo na raz. Dobrze ze chociaż w domu ☺ dużo siły życzę. I oby do wiosny ☺
OdpowiedzUsuńSuper że się odezwałaś. Dużo zdrowia życzę no i omijania szerokim łukiem szpitali :) Pomodlę się za zdrowie dla Was.
OdpowiedzUsuńAnna
:( Kochana, zdrowka z, zdrowka i jeszcze raz zdrówka! bo to teraz najwazniejsze buziakiiii
OdpowiedzUsuńWiem co znaczy strach o dziecko i bardzo Wam współczuje cierpienia.Najwazniejsze ze jesteście razem w domu. Wszystko sie ułoży dużo zdrowia dla Dzieci i cierpliwości dla Ciebie ��
OdpowiedzUsuńMalaMi
Dziękuję :)
UsuńAlu, zdrówka dla Was. Nie dziwię się, ze ci rzęsy wypadły... ja bym chyba osiwiała. Dużo sił. Dajesz rade. Podziwiam Cię.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) rzęsy na szczęście odrastają. ehh
UsuńZdrówka Skarby!
OdpowiedzUsuńO matko, ale Was dopadlo. Jeszcze troche i będzie wiosna to może i choroby odpuszczą. Co to jest pobieranie krwi jak u Leosia wiem doskonale bo z Patrysią miałam/mam identycznie. Ma już 6 lat i to nie mija tylko na szczęście starszaki mniej chorują. Ściskamy Was cieplutko!!!
OdpowiedzUsuńCzekam na nią z utęsknieniem. Ściskam!
UsuńJej. Tyle na raz. Wszyscy się wycierpieliście, szczególnie Maluchy. Oby już choróbska poszły sobie precz.
OdpowiedzUsuńUściski
Uściski.
UsuńAż się włos na głowie jeży...Ile takie cholerstwo potrafi namieszać i na jak długo spokój zmącić...Oby to był już finisz Waszych zmagań z chorobami. To już naprawdę too much jak na dwójkę takich maluszków :*
OdpowiedzUsuńOby! buziaki
Usuńteraz juz powinno być wszystko dobrze, zdrówka życze 3majcie sie cieplutko :-)pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńDziękuję :) i też pozdrawiam :)
UsuńCały czas myślę o Was! Trzymajcie się ciepło! Zdrowiejcie! <3 buziaki!
OdpowiedzUsuńJejku... masakra, niedobrze :( .. oby to wszystko jak najszybciej od Was odeszlo, zebyscie mogli powrócić do normalnego życia. Dobrze ze Ty jesteś taka twarda w tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńZdrowka Wam życzę :*
Matko, Allu, to jakis koszmar! Nie wiem jak dajesz rade, to wszystko brzmi strasznie! Zdrowka, duzo zdrowka zycze!!!
OdpowiedzUsuń