9:01 PM

Historia o tym, jak Leon został żłobkowiczem...

...na chwilę ;)

Czasem mam wrażenie, że prowadzenie tego bloga to udawanie tarczy, w którą wiem, że emocjonalny lud będzie celował. Mój mąż ostatnio przeczytał komentarze i kolejny raz pokłóciliśmy się o moje blogowanie. On twierdzi, że ponoszę za duże koszty emocjonalne, a on wkurza się, że jak zawsze, zachowuję się jak frajer. Ja jednak wiem, że wielu osobom ten blog się przydaje, wielu z Was dziękuje mi, a i mi często pomaga ten wirtualny świat.

Temat żłobka podejmowałam już jakiś czas temu. Już nawet nie miałam siły odpowiadać na niektóre komentarze, w których ( ja wiem, że generalnie z troski, za którą dziękuję) zarzucano mi, że traktuję Leosia jak starą zabawkę, że nie myślę o jego uczuciach itp... Decyzja zapadła po wielu moich przemyśleniach i po tym, jak widziałam, że nie jestem w stanie sobie poradzić ( np. w momencie, w którym w kuchni robiłam mleko, Leon wdrapał się do gondoli małej i zanim zdążyłam dobiec wstał w niej i przewalił się z wózkiem, wypadając z niego) . Oczywiście, byłam przekonana, że Leoś będzie się dobrze bawił w żłobku, a te 4h (bo na tyle zamierzałam go prowadzać) spędzi na wesołej zabawie w gronie rówieśników.
Do żłobka Leoś poszedł w połowie września. Przez pierwszy tydzień na godzinę dziennie. Płakał całą godzinę, a ja pod drzwiami wychodziłam z siebie i też nie raz płakałam.
W drugim tygodniu pochodził do żłobka dwa dni i zachorował na następne pięć dni. Czułam ulgę, że nie muszę się stresować jego pobytem w żłobku i jego smutkiem.
W nocy budził się po kilka razy, wołał mnie, wołał męża, ciągle przesiadywał mi na rękach i kolanach, tulił się jak nigdy wcześniej ( generalnie nie jest pieszczochem), a ja czułam się jak podła świnia i bardzo żałowałam swojej decyzji.
Z jednej strony chciałam go zabrać ze żłobka, a z drugiej chciałam nam dać choć miesiąc czasu, szczególnie, że nasz żłobek pobiera bezzwrotną opłatę wpisową w kwocie 450zł, więc trochę było mi żal ( pewnie w komentarzach przeczytam, że jestem podłą materialistką).
Po chorobie Leoś wrócił na 3 dni, jego adaptacja nadal wyglądała słabo. Do tego złapał rotawirusa, zaczął kaszleć i smarki wisiały mu do pasa. Zaraziła się też młoda. I ta kolejna choroba młodego + płacz i stres jego i mój -przeważyło - wypisałam go ze żłobka, olałam kasę i zdecydowałam, że moje dzieci do żłobka nie pójdą. Pójdą dopiero do przedszkola, jak będę wracać do pracy  lub nawet rok później ( czyli za ok. 2 lata).

Czuję ulgę. Żałuję, że zafundowałam młodemu takie emocje. Jestem na siebie zła, a jeszcze bardziej na mojego męża, który był pierwszym zwolennikiem wysłania młodego ( do momentu, jak nie zaczął go prowadzać). 

Młoda rozchorowała się na całego, przez ostatnie 6 dni byłyśmy w szpitalu z wirusowym zapaleniem płuc... :(:(:(
Myślę, że już zostałam ukarana za swoją głupotę.
Ale jak znam życie to jeszcze nie koniec, teraz czas na : "a nie mówiłam/em"? ;)

Z czasów żłobkowych pozostało nam kilka zdjęć. Tak przygotowany młody wędrował do dzieci.

PS. Dajcie mi trochę czasu, żeby odnieść się do komentarzy pod poprzednim postem. Jednocześnie wszystkim dziękuję za udział w dyskusji. Wszystkie opinie są niezwykle cenne nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla Was, i tych wśród Was, którzy drogą adopcji chcą podążać lub podążają.

47 komentarzy:

  1. Alu, nie przejmuj się komentarzami. Mój synek tez przeżył epizod w żłobku. Niestety żałuję, że musieliśmy go wypisać ale chorował. Żałuję, bo Młody uwielbiał tam chodzić. To że decydujesz się na żłobek bądź opiekunkę, nie czyni Cię złą matką. Nasze dzieci doświadczą różnych etapów w życiu a przebywanie z nimi 24 h na dobę nie spowoduje, że dzieci będą szczęśliwsze.Buziaki dla Dzieciaczków :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę 😊 tym bardziej bylam przekonana, ze te kilka godzin tylko urozmaici jego codzienność... No cóż, mam świadomość, że jego przeszlosc siedzi gdzies w podświadomości i rozstanie z rodzicami może być nieporównywalnie trudniejszym doświadczeniem niz w przypadku dzieci biologicznych. Mam nadzieje,ze dam rade i nikomu (łącznie ze mną) nie stanie się większa krzywda pod moja opieka. Buziaki i dziękuję.

      Usuń
    2. Ala mam czworke dzieci i naprawde uwierz mi ten wiek jest dla mamy.... one potrzebują bycia z dziecmi raz na.jakis czas ale jeszcze bardziej potrzebuja bycia z mama. I czy to biologiczne czy nie dziecko....wiez jest ta sama. Kolega jest super ale mama jest calym.swiatem. Dobrze zrobilas. NIE miej wyrzutów sumienia bo to doświadczenie dla Was a czy dasz rade? W to nie watpie....

      Usuń
    3. Alu, żadna podświadomość czy inne rzeczy. Po prostu nie jest na to gotowy. Mój syn nawet jako 3 latek nie chodził do przedszkola bo nie chciał. A i teraz jako 4 latek jest kiepsko. Także dzieci są różne i już. Będzie Ci ciężko ale jakoś dasz radę. Lepiej poszukaj pani do sprzątania. Wtedy będzie Ci lżej,o wiele lżej.

      Usuń
    4. Do żłobka dzieciaczki się wysyła jak się nie ma wyboru, w tym wieku ono potrzebuje rodzica. Dopiero przedszkole jest potrzebne dziecku do rozwoju, ale w życiu jak to w życiu, wiele innych czynników decyduje. Moja cała trójka dopiero od przedszkola rozpoczęła edukację i dobrze, zaoszczędziłem im wielu chorób. Ja wychowanek przedszkola i żłobka, oraz klucza na szyi i też dałem radę, ale to starsze, odporne zdrowe roczniki.

      Usuń
  2. Alu, jak wyżej, spróbuj się nie przejmować (wiem po sobie jakie to trudne). Zawsze znajdą się ludzie życzliwi, którzy wesprą, posłużą radą i doświadczeniem oraz krytykanci, którzy może nie potrafią inaczej. Tylko krowa nie zmienia zdania, że się tak nieelegancko wyrażę;) Najważniejsze, żebyś Ty dobrze czuła się ze swoimi decyzjami, a także z ich zmianą, kiedy uznasz ją za stosowną.

    Przykro mi słyszeć o szpitalu. To musiało być trudne. Dobrze, że jesteście już w domu. Mam nadzieję, że teraz już będzie z górki! Duuuużo zdrówka życzę całej Waszej czwórce!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty jesteś empatyczną i kochaną osobą. Dziękuję Ci za wszystkie pełne ciepła komentarze. Bardzo się cieszę, że tu u mnie gościsz. I lubię Cię czytać też! Trzymam za Was kciuki!

      Usuń
  3. Ech... Aż się cofnę do poprzednich postów, ale czuję, że chyba było "grubo" w komentarzach :( Przykro mi. Głównie dlatego, że to Cię na pewno bardzo rani. Pewnie, że każdy ma własne zdanie, i prawo do niego. Tyle, że... Ludzie czasem mylą posiadanie własnego zdania z przekonaniem "wiem lepiej". A już najlepiej wiedzą co robimy źle, co czujemy/co powinnyśmy czuć. Dobrze byłoby chyba gdybyś potrafiła nabrać do takich ekspertów dystansu.

    Co do żłobka. Nie obwiniaj ani siebie, ani męża. Myślę, że oboje chcieliście dobrze- głównie dla Leo. A, że się nie udało? On po prostu nie był na to gotowy, I to się zdarza. Wiem, że masz wyrzuty sumienia, bo ta lekcja kosztowała Was małe rozchwianie emocjonalne Leonka, i chorobę Amelki... Za chwilę o tym zapomnicie :*
    Ściskam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana, ja nie posłałam swojego synka do żłobka, bo udało mi się znaleźć fajną nianię i nasłuchałam się od koleżanek, że źle robię, że pozbawiam go kontaktu z rówieśnikami, że przecież musi uczyć się już życia w grupie i inne takie pierdzielenie. Zawsze znajdą się "mądrzejsi". Strasznie to wkurzające, ale trzeba się starać olać.
    A kto Ci teraz pomaga przy dzieciaczkach?
    Dużo zdrowia, szczególnie dla maluchów!
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety zawsze się znajdą mądrzejsi.
      Nikt mi nie pomaga. Muszę dać radę sama. Leoś jest już starszy, potrafi się już chwilę pobawić sam, lubi też oglądać teledyski z piosenkami dziecięcymi ( nasz hit to "Dinozaury z Juraparku"), myślę, że tak źle nie będzie. Choć wiem, że nie raz jeszcze będę beczeć z bezsilności. Buziaki i pozdrowienia.

      Usuń
  5. Wiesz Alu moja mała też miała epizod w żłobku.Owszem argumenty męża,że potrzebuje przebywać z dziećmi,że wśród znajomych dużo jest żłobkowych dzieci przeważyły chociaż ja nie byłam przekonana...
    My wytrzymaliśmy cały mc! Tylko,że z przerwą 9dniową na przeziębienie z gorączką.Przez ten cały mc córka płakała przy odprowadzaniu,podczas pobytu panie opiekunki mówiły,że nie chce się bawić,jest apatyczna,przez 4 godz potrafiła nie pić i nie jeść.Zakończyłam tę przykrą przygodę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Alu. Nie miej do siebie pretensji. Przecież oboje z Mężem chcieliście dla Leosia jak najlepiej. Podejrzewam, że sporo godzin zajęło Wam przegadanie tej decyzji i z pewnością kosztowała Cię wiele nerwów. Widocznie to nie był ten moment. Leoś nie był jeszcze gotowy. Szkoda tylko, że biedny się rozchorował i przywlókł do domu paskudztwo. Wyobrażam sobie, jak trudny był dla Ciebie i Meli pobyt w szpitalu. Zdrówka

    OdpowiedzUsuń
  7. Alu, powiem tak: "gdyby człowiek wiedział, że upadnie, to by się położył". Skąd mogłaś przewidzieć taki obrót rzeczy??? Nie obwiniaj ani siebie ani męża. Takie decyzje nie są łatwe. Obojętnie jaką byście podjęli, to moglibyście żałować tej drugiej. Najważniejsze, że zawczasu wyciągnęliście wnioski i zakończyliście to, co negatywnie wpływało na Waszego Syna i na Was. Głowa do góry, Kochana, i życzę szybkiego powrotu do zdrowia Waszym Pociechom!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie napisze: nie przejmuj sie parszywymi komentarzami, bo ja sama sie przejmuje parszywymi ludzmi... ja ich po prostu kasuje - ze swojego zycia, z okolicy, z kolejnej szansy, ktora normalnym ludziom, gdy popelnia blad - daje. Moze kasuj takie parszywe teksty?

    Co do Leosia - szkoda malucha, ale widac nie byl gotowy lub gotowa nie bylas Ty, zeby poszedl do zlobka. Tak bywa i nie ma tego zlego - bo podjelas obie dobre decyzje - proby i wycofania sie. Uczymy sie na bledach. Kazde dziecko inaczej znosi zlobek/przedszkole i niektore sa zachwycone i blyskawicznie sie adaptuja, inne do konca pobyt w placowkach znosza zle. Nie ma reguly, nie da sie tego przewidziec.

    Najmniej bezpieczne to dla malenkiej Amelki, bo jest bardzo malutka. Za rok-dwa - bedzie juz spokojniej, choc tez musi przechorowac swoje, jak kazde dziecko. I Leos tez. Tylko faktycznie zupelnie inaczej kiedy jest powaznie zachoruje kilkulatek, a kiedy niemowlak:(

    Takze nie daj sobie wmawiac Twojej winy - bo nie ma zadnej. Jestes dobra mama, najlepsza jaka Twoje dzieci moga miec:) Trzymajcie sie, bez chorob;)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja niezmiennie twierdzę, że jesteś bardzo dzielna (nawet jak nie raz płaczesz z bezsilności - wiele z nas płacze czasem z bezsilności, zmęczenia emocjonalnego, krytyki uzasadnionej lub nie). Twój blog jest ważny dla Ciebie, Twoje rodziny, ale również dla mnie i wielu Czytelników. Można oczywiście mieć inne zdanie niż Ty ale - nikt nie ma prawa podważać/oceniać Twoich decyzji! Jesteś kochającą mamą i podejmujesz decyzje najlepsze dla swoich dzieci, dla rodziny - na bazie doświadczeń i wiedzy jaką aktualnie Ty posiadasz. Że czasem okazuje się, iż decyzja była nietrafiona - niestety tak się zdarza. I tyle! Nie masz czarodziejskiej kuli, która przewidzi przyszłość. I wiesz co Ci powiem - mi też by było szkoda tych 450 zł :) i też bym próbowała dać sobie/dziecku miesiąc czasu. Uważam, że każda z Twoich/Waszych decyzji - niania/żłobek/zabranie z żłobka - były słuszne, najlepsze dla Waszej rodziny, wynikające z troski i miłości. Mam nadzieję - że wszystko się unormuje i tak się to poukłada, że będziesz miała czas na chwilę oddechu dla siebie. Życzę Ci tego bardzo.
    Ps. mam nadzieję, że po wizycie u neurologa wszystko z główką Córci ok.
    Ps2. szpitala nie zazdroszczę - byłam, przeżyłam, ne polecam.....

    OdpowiedzUsuń
  10. alu takie same emocje beda za dwa lata wiec przynajmniej wiesz jak to bedzie wygladało i z młodym i młodą bedziesz płakac . Ps. Sama też jak mi bedzie to dane też będe płakać.
    Pozdrawiam i zycze miłego dnia-Ania

    OdpowiedzUsuń
  11. Alu ! Po raz kolejny (choć pierwszy w nowym wcieleniu :) ) napiszę Ci, że dla swoich dzieci jesteś najlepszą Mamą , jaką mogłyby sobie wymarzyć. I to właśnie dla nich masz nią być - a nie dla osób postronnych, które wchodzą na Twojego bloga, są Ci bardziej lub mniej przychylne, zgadzają się z Twoimi decyzjami w mniejszym lub większym stopniu. Także nie przejmuj się proszę uszczypliwościami i krytyką, bo wszystkim nie dogodzisz :)

    Myślę, że za te 2 lata będzie podobnie - bo ja też aż drżę na samą myśl o tym, że mam wypuścić Bąbla w przedszkolny świat i widzę, jak kiepsko znosi rozłąkę z nami. Chyba obie musimy po prostu naszych Chłopaków powoli i małymi kroczkami przyzwyczajać do naszej chwilowej nieobecności, żeby ta przedszkolna aklimatyzacja przebiegła jednak troszkę lepiej i mniej boleśnie (i dla nich, i dla nas) :)

    Pozdrawiam i mam nadzieję, że Amelka ma się już zupełnie dobrze, a Ty radzisz sobie z dwójką Szkrabów w domu (jestem przekonana, że tak ) :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam
    Jestem mamą 2 dzieci i nauczycielką przedszkola. Mimo, że mam "doswiadczenie" i namacalna praktykę, również trudno było mi rozstać się ze swoimi dziećmi, gdy oddawalam je do przedszkola (choć w ręce koleżanek- to niepewność była). Obydwoje popłakiwali ale wiem , że po 3 roku życia nie jestem w stanie zapewnić im zabawy i rozrywki jaką daje im przedszkole. Widzę jak ich rozwój (szczególnie u małego) idzie do przodu, pewne rzeczy których nie mogę wyegzekwowac w domu - dzięki przedszkolu zostały osiągnięte.Mały już po 2 tyg przestał płakac i czuje się coraz lepiej , co mnie bardzo cieszy. Nie potępiam Cię za posłanie małego do żłobka, pewnie chciałaś dla niego jak najlepiej. Wiem też , że jednym dzieciom łatwiej przychodzi aklimatyzacja , innym gorzej i tak jest też w przedszkolu. Wiem też , że trzeba próbować gdy dzieci płaczą, chyba że płacz powoduje ogromny stres u dziecka i może doprowadzić do nerwicy , wtedy nalezy zastanowić się co dalej....

    OdpowiedzUsuń
  13. Daj spokój Ala co kto tu ma komentować Wszą decyzje o żłobku,czy oceniać to Wasze życie jeśli tak wtedy zdecydowaliście widocznie było to dobre .Tak samo to że zdecydowaliście zrezygnować ze żłobka. Rota wirusem mógł zarazić się Leoś wszędzie nawet dorośli mogli to przywlec nie koniecznie żłobek jest tu powodem(chociaż to jest wylęgarnia wszelkiego paskudztwa). Pozdrawiam i życzę zdrowia dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ala nie przejmuj się negatywnymi komentarzami, Ty jesteś mamą i wiesz co jest najlepsze dla Twojej rodziny, a nie osoby postronne, którym się tylko coś wydaje... !!!! Często "ciocie dobra rada" same w swoim życiu są zagubione i podejmują nie raz kiepskie decyzje, a na zewnątrz udają osoby, które podejmują zawsze właściwe decyzje. Twój blog jest miejscem, w którym nie raz szukam pocieszenia i wsparcia, jak pisałam jakiś czas temu, jesteś naszym dobrym Aniołem i Twój mąż też to wie i pewnie chciałby mieć Anioła tylko dla siebie :))) Czynienie dobra w dzisiejszym świcie, gdzie zła jest tak dużo nie jest łatwe, trzeba mieć siłę Ducha by iść pod prąd i czynić dobro i Ty ją masz.
    Uściski dla Leo i Malutkiej
    Julka

    OdpowiedzUsuń
  15. świetnie Cię rozumiem.
    ŚWIETNIE.
    i żłobkowo i dwójdzieciowo.
    Kiedy moja córeczka miała 8 miesięcy musiałam wrócić do pracy. A ona musiała pójść do żłobka.
    I poszła, choć dla żadnej z nas nie było to łatwe doświadczenie.
    Teraz chodzi już do zerówki, która zresztą bardzo lubi, a w lipcu urodził się jej brat.
    w sierpniu przedszkole było nieczynne, mój małżon jest wiecznie w pracy, więc cały miesiąc byłam z dziećmi sama.
    dzieciaki, obydwoje, są super, ale przysięgam, że jeszcze parę dni i odwieźliby mnie do psychiatryka.
    Antek wiecznie płakał, Marysia się przeokropnie nudziła i złościła.
    wrzesień był dla mnie wybawieniem :)
    Dziś jest wesołą pięciolatką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem, co mnie naszło z tą wesołą pięciolatką na koniec komentarza ;)

      Usuń
  16. Witaj,
    nie czytałam poprzedniego wpisu (i chyba go sobie podaruję). Sama nie jestem zwolennikiem żłobka, bo mam z niego wspomnienia... niestety negatywne :( a tak i tak moi rodzice dziwią się, że coś mogłam pamiętać, bo w tym czasie też wiele chorowałam i moja obecność tam była raczej sporadyczna. Nie mam jednak żadnego żalu do rodziców - nagle z dnia na dzień nie przyszła moja opiekunka, wzięli tyle urlopu, ile mogli. A jak już nie mogli, to zdecydowali się na żłobek.
    Sama nie wiem, czy posłałabym dziecko do żłobka, bo to wiele zależy jednak od sytuacji. Chociaż powiem, że mimo moich wspomnień, nie przekreślałabym go od razu. Siostra mojej znajomej gdzieś z rok temu znalazła pracę. Wcześniej przez cały czas była ze swoim synkiem. Jako że młody miał już ponad dwa latka, poszedł do przedszkola. Najpierw tydzień na kilka godzin, potem na cały dzień. I pamiętam, że ostrzegałam, że to może różnie się skończyć... Ale młody się zaaklimatyzował, podoba mu się... i na pewno sam będzie miał inne wspomnienia niż ja.
    Więc to nigdy nie wiadomo :) Ważne, że obserwujesz dzieciaki i na pewno podejmujesz najlepsze decyzje na dany moment :) Bo Dobra Matka nie podejmuje innych! A czytając Ciebie (mimo iż mogę mieć inne zdanie), czuję i wiem, że dla Swoich Dzieci jesteś Dobrą Matką :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Alu, po pierwsze dla mnie rzeczone komentarze, zaznaczam dla mnie, nie są w żaden sposób "negatywne". Zdarzały się osoby, które przedstawiały inny punkt widzenia, odczuwania, ale nie czyniły tego w sposób nieprzyjemny, czy chamski. Zresztą to jest Twój wpis i masz prawo pisać to co czujesz i nikomu nic do tego;-)
    Co do żłobka to moja psiapsiółka swojego synka posłała jak mały skończył 4 miesiące. Młody zaaklimatyzował się wspaniale. Pamiętam jak około 2 roku życia Młody wręcz w weekendy stękał, że on chce iść do swojej pracy;-0 Z kolei moja kuzynka od września dała swojego Leosia (rok i 8 miesięcy) do żłobka aż na 4 dni. Leoś płakał prawie cały pobyt, w domu panikował jak mam lub tata znikali mu z oczu, w nocy budził się z krzykiem i sprawdzał czy są rodzice. W końcu się rozchorował i tata Leosia zdecydował się iść na urlop wychowawczy;-0 Ja z kolei jak miała 2,5 roku pognałam na skrzydłach do "Ochronki" na 5 godzin i jak mama po mnie przychodziła to była niezadowolona. A moja siostra miała 3,5 roku i przez całe dwa miesiące płakała jak tylko przekraczała próg "Ochronki". Nie ma reguły, każde dziecko inne, inaczej przeżywa rozstanie z rodzicami.
    Ty wiesz najlepiej co jest dobre dla Twoich dzieci, pamiętaj o tym. Żadna z nas nie jest w Twoich butach i my jedynie możemy tylko podzielić się swoim doświadczeniem, przemyśleniami, coś zasugerować ewentualnie, ale to nie my jesteśmy rodzicami Waszych dzieci!
    Popieram radę jednej z dziewczyn - poszukajcie pani do sprzątania domu. Opieka nad dwoma maluchami, gotowanie plus sprzątanie domu to ciężka praca.
    Tyle ode mnie;-)
    Niezmiernie trzymam kciuki za Was!!!!!!
    Wszystkiego dobrego!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. My z mężem też zafudowaliśmy swojej córce stres a jest biologicznym dzieckiem i też jak przed mówcy uważam że nie ma różnicy . Mąż pojechał do wojska na 16 dni a ona przez ten czas zrobiła sie inna np. bawi sie na dywanie za chwile podchodzi do Mnie kładzie mi ręke na policzkem i tak stoi przy Mnie. I jak pani w sklepie zapytala a gdzie tatuś kto ci bedzie zakupy niósł to sie rozpłakała. Cóż uważam że nie których rzeczy nie ominiesz. Ma dopiero 2 lata. i codziennie oboje jesteśmy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nikt Cię kochana nie powinien osądzać. Komentarze które mówią, że traktujesz Leona jak starą zabawkę niech sobie hejtery wsadzą tam gdzie słoneczko nie kuka.
    Chciałaś dobrze. Wiedziałaś,że będziesz mieć teraz mniej czasu, bo przecież każdy noworodek jest absorbujący. Więc chciałaś przez ten czas oddać Leosia do miejsca, gdzie będzie miał opiekę, a przede wszystkim kontakt z innymi dziećmi. I jestem za wszelkimi przedszkolami, żłobkami etc, bo sama nie chodziłam do przedszkola i jak poszłam do zerówki, to byłam dzieckiem bardzo samolubnym, nie umiałam się bawić z dziećmi. Dlatego też dłużej niż moi rówieśnicy się adaptowałam.
    A choroby to niestety ta wada takich miejsc... Szkoda, że maluchy tak chorowały :( Ale taki sezon jest na to najlepszy niestety... Mam nadzieję, że kiedyś, gdy poślesz do przedszkola małego to będzie lepiej
    Trzymaj się! Ja uważam, że jesteś baaardzo, ale to baaardzo mądrą i fajną mamą! I mówię to całkiem szczerze :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Alu jesteś wspaniałą, ciepłą, bardzo mądrą i dzielną mamą!
    Podjęliście decyzję, którą uważaliście za najlepszą w tamtym czasie dla Waszej rodziny, sprawdziliście ją, a kiedy okazało się, że są trudności, wycofaliście. To bardzo mądre działanie. Każde dziecko jest inne (nie znam się to się wypowiem :) Ale tyle wiem - może Cię to pocieszy, kiedy znów będziecie stali przed takim wyborem - mój mąż jest dzieckiem żłobkowym, rodzice nie mieli innego wyboru, mama musiała wrócić do pracy. Wyrósł na samodzielnego, otwartego, nie bojącego się świata i ludzi, nie bojącego się pytać, szukać rozwiązań, młodego mężczyznę. Nasi znajomi są nim zachwyceni (ja też :D ;D). Ja z kolei jestem z chowu cieplarnianego. Mama siedziała ze mną i bratem w domu do skończenia przeze mnie 6 lat. Mam bardzo dobre wspomnienia z dzieciństwa, ale pamiętam, że w przedszkolu i początkowych latach szkoły czułam się niepewnie, jestem raczej zamknięta, nieśmiała, boję się pytać itp. Oczywiście to pewnie również kwestia charakterów, wychowania itp. Chciałam tylko powiedzieć - głowa do góry, nie martw się. Są też obok nas mamy, które musiały dosyć szybko wrócić do pracy i ich dzieci również wyrastają na ciepłych, dobrych ludzi. A tymczasem życzę dobrych chwil z Leosiem i Amelką. Ale dbaj w tym o siebie. Jeśli potrzebujesz wsparcia, pomocy, szukaj go. Trzymam kciuki za Waszą rodzinkę:*
    W kwestii wujków i cioć "dobra rada" i ludzkich komentarzy - ludzie zawsze będą gadać, cokolwiek byś nie zrobiła, spójrz tutaj - pozwala złapać dystans :)
    http://lol24.com/fotki/napisy-reklamy/ludzka-natura-ludzie-zawsze-beda-gadac-5718

    OdpowiedzUsuń
  21. Alu, a ja się z Tobą zgadzam, że to może być kwestia podświadomości i "pamięci" separacji od rodziców, oczywiście głównie od mamy. Zgadzam się również, że dzieci są tak absolutnie różne - piszę to na przykładzie moich bliźniakow - że nie można do końca przewidzieć które dziecko jak i czy w ogóle się zaadoptuje w żłobku.

    Ja jestem dużym zwolennikiem żlobków - może dlatego, że sama uwielbiałam "chodzić do dzieci" najpierw do żłobka, a później do przedszkola, doskonale to pamiętam, zresztą mama potwierdza, że wychodzić zazwyczaj nie chciałam, gdy zabawa była na całego ;-)

    Moje dzieci chodzą teraz do klubu malucha, ale ja jestem cały czas obok nich, obserwuję, jestem gdy potrzeba, "znikam" gdy widzę, że świetnie sobie radzą beze mnie, a radzą sobie, choć jeden nie od początku był taki odważny, a teraz wizyty w klubie bardzo, bardzo lubi. To dla mnie takie przygotowanie ich do żłobka.

    Zrobiłam jeszcze jedną rzecz, która - być może - mogłaby Ci się przydać w obecnej sytuacji: poszłam do "naszego" przyszłego żłobka, który jest niedaleko nas i spytałam, czy któraś z pań nie zechciałaby przychodzić do nas na 2-3 godziny po jej pracy do opieki nad chłopakami (u nas te wizyty są akurat tylko 2 razy w tygodniu). Dwie panie od razu wyraziły chęć, przychodzi jedna, którą chłopaki uwielbiają, a ona bez kiwnięcia palcem radzi sobie z bliźniakami - bo na codzień radzi sobie z całą gromadką :-) Ja wtedy mam czas na wyjście, załatwienie swoich spraw, zawsze jest coś do zrobienia.

    Jest w tym jeszcze jeden pozytyw, a mianowicie kiedy moi chłopcy pójdą już do żłobka, to będą tam mieli swoją ciocię-nianię :-)

    Pomyślałam, że może taki pomysł niani "z doskoku" byłby dla Ciebie też odciążeniem od codziennych obowiązków z dwójką maluchów.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  22. No to znowu ja dodam swoje😄 ze starsza corka rok bylam w domu, pozniej epizid ze zlobkuem zakonczony jsk u Was z Leosiem. Rok byla w domu z niania. Od stycznia poszla do klubu malucha bo ja bylam na konciwce ciazy i zwyczajnie bylo mi ciezko, bardzo fajnie sue zaaklimatyziwala ake miala ponad dwa lata. Od wrzesnia chodzi do panstwowego przedszkola i nie ma zadnego problemu. Znowu mlodza majac pol roku poszla do zlobka a ja do pracy (mozecie mnie linczowac za wyrodna matke😄). Mlodzza super, zero placzu, usmiechnueta, zadbana,wycalowana. Co prawda jestesmy po deoch wirusach ale je mozna i na spacerze zlapac. A ja no ciz jestem szczesliws bo nie kazdy nadaje sie do suedzenia w domu a vhodzi wlasnie o to zeby byc szczesliwym! Alu jestes bardzo wrazliwa i chyba za duzo buerzesz do siebie. Temam pod poprzednim postem z mijej strony uwazam za zakonczony

    OdpowiedzUsuń
  23. Po pierwsze, blogosfera jest pełna również trolli, hejterów lub po prostu ludzi o odmiennych poglądach i nie ma się czym przejmować. Tak już po prostu jest. Po drugie, każdemu zdarza się popełnić błąd, nawet większy i poważniejszy i wiele wynoszę czytając takie posty, bo uczę się na cudzych błędach, wiedząc, ze autor nauczył się tego samego na własnej skórze.
    Pozdrawiam i życzę zdrowia! Również tej psychicznej siły dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Alu, przyszlam tu od Zolwicy i tak mnie "zassalo", ze w ciagu dwoch dni (wczoraj i dzisiejszy poranek) przeczytalam calego Twojego bloga od poczatku az po ten ostatni wpis.
    Pewnie zrobila bym to szybciej, ale niestety zuzylam przy tym prawie dwie paczki serwetek na lzy i smarki:))) Tylko raz dostalam "wurwa" jak czytalam o tej wizycie kolendowej z ubieglego roku.
    Ja Cie podziwiam, bo jestem przekonana, ze ja wyrwalabym temu "ksiedzu" kropidlo z reki i solidnie go tym kropidlem wybatozyla az by zaczal skwierczec:)))
    Jestem okropna, wiem i przepraszam jesli to obraza Twoje uczucia religijne, ale taka jestem.
    Bylam w siodmym miesiacu ciazy jak ksiadz w czasie kolendy zlapal sie za glowe i powtarzal bezmyslnie "o Boze co ja zrobilem?" co mialo byc wyrazem rozpaczy, ze poswiecil nasz dom, a my nie mielismy slubu koscielnego. Ja go akurat o nic nie prosilam, ot zapukal to wpuscilam, a ze wszedl i od razu poswiecil to jego sprawa. Mogl zanim zapukal zajrzec w papiery, ale tego nie zrobil.
    Spokojnie zaproponowalam mu, zeby w takim razie ODswiecil skoro to takie wielkie przewinienie poswiecic dom, w ktorym za dwa miesiace narodzi sie dziecko, ktore przeciez nie moze odpowiadac za decyzje rodzicow.
    Nie umial ODswiecic, ale za to wyciagnal reke po koperte, ktora ja z kolei stanowcczo kazalam mu odlozyc na miejsce gdzie lezala wczesniej ze slowami "ktos kto obraza moje jeszcze nienarodzone dziecko nie zasluguje na zadne pieniadze".
    No dobra, teraz wiesz, ze jestem wredna malpa:)))))
    Piszesz cudownie, masz fantastyczne nie tylko doswiadczenia zyciowe, ale i przemyslenia z nimi zwiazane. Mysle, ze Twoj blog robi naprawde duzo dobrego szczegolnie dla tych kobiet, ktore znajduja sie w podobnej sytuacji i przezywaja podobne rozterki. A trollami sie nie przejmuj, wiem.... z wlasnego doswiadczenia, ze to sie tylko tak latwo pisze.
    Sorry, rozpisalam sie, ale ja nie potrafie krotko:)))
    Pozdrawiam serdecznie cala Twoja rodzine.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe.. pardon, ale ksiądz rzeczywiście się zmartwił, że "poświęcił" dom na kocią łapę.. ?
      :)))
      O, padłam.. :))))))

      PS. Nie zawsze tak jest. Mieszkałam z moim S. jeszcze przed ślubem, na studiach i ksiądz posiedział, pogadał, nie moralizował specjalnie ;)

      Usuń
    2. Piink, to bylo 40 lat temu. Zycie na kocia lape widocznie nie bylo jeszcze tak powszechnym zjawiskiem:))) A jak poszlam zeby zglosic chrzest dziecka to sie mnie zapytal "jak ty chcesz zebym ja dziecko ochrzcil jak ty nie masz slubu koscielnego?" a ja udajac wariata odpowiedzialam "no chyba woda swiecona":)))
      Po czym dodalam, ze jesli nigdy wczesniej nie chrzcil panienskiego dziecka, lub nie udzielil slubu kobiecie w ciazy to niech sie nie martwi ani nie zmusza, bo ja znajde gdzies indziej ksiedza z wiekszym doswiadczeniem.
      No i ochrzcil.
      Jak to mowia "za pieniadze ksiadz sie modli, za pieniadze swiat sie podli":))))

      Usuń
    3. Hehe, ah Ci księża.. :) Żartownisie ;))

      Usuń
  25. synek poszedł do żłobka jak miał rok i 2 miesiące. Bite 2,5 miesiąca przepłakał. Teraz od razu leci do dzieci a jak go odbieram to płacze bo chce zostać :) podziwiam Cię ogromnie. ja sobie nie wyobrażam zostać z dwójką takich maluchów w domu. Mój synek jest w wieku Twojego Leonka i tak samo jest żywym dzieckiem więc dla mnie to niewyobrażalne zajmować się jeszcze niemowlakiem a przy tym wstawać w nocy na karmienie, itp. Można być stereotypową Matką Polką ale za jaką cenę?

    OdpowiedzUsuń
  26. Ala, współczuję szpitala - przerabiałam to z Melą jak miała 11 tygodni :/ Ciężko było.
    Najważniejsze, że już ok.

    Co do żłobka, myślę, że nie ma jednej prawdy objawionej.
    Dopiero co rozmawiałam z koleżanką, która posyła małą córe do żłobka (prywatnego) i obie są zachwycone.
    Myślę, że dla każdego co innego.

    Buziaki dla Was!

    OdpowiedzUsuń
  27. Nigdy nie byłam zwolenniczką żłobków (tu na równi z przedszkolami, ale to na inną dyskusję), jednak czasy, w których żyjemy, gdy rodzina przestała być rodziną, a stała się samotną wyspą z rozbitkami dryfująca na pokładzie, systemowa opieka nad dziećmi jest często jedynym rozwiązaniem. Koszta ponoszą i rodzice i dzieci... niemniej uważam, że teraz jest o niebo lepiej niż w czasach naszych rodziców. W tamtych czasach co ruchliwsze dzieci przywiązywano, bicie było na porządku dziennym, w przedszkolach też. Jednak nadal nie wszystkie dzieci radzą sobie z dala od rodziców. To wymaga pracy, czasu, długiej adaptacji. Czasami mam wrażenie, że dzieci lepiej znoszą pójście do szkoły niż do przedszkola i to nie jest kwestia wieku, ale umiejętności społecznych w większej grupie. Niestety nasze przedszkola to nadal są duże grupy z małą liczbą opiekunów. W żłobkach jest tylko trochę lepiej. Powinniśmy o to walczyć, słać petycje o obniżenie liczebności grup, zwiększenie liczby opiekunek przypadających na grupę. Kto zmieni świat, jeśli nie my?

    OdpowiedzUsuń
  28. A próbowałaś rytmiki z panią gosią w gdańsku placi sie 80zl miesiecznie dzieci chodzą tam z rodzicami raz lub 2 razy w tygodniu na nie całą godzine swietnie przygotowuje do przedszkola/ żłobka bo dzieciom potem duża grupa dzieci kojarzy sie z zabawą i tańcem moja córka poszła tam jak miała 1 rok i 4 miesiace dużo jej to dało była nieśmiała w kontaktach z dziećmi pierwsze lekcje na kolanach tylko przygladała się potem już szalała . Obecnie przerwałyśmy bo często wyjeżdzam z Gdańska ale wrócimy do tego. Są różne godziny my chodzimy na 10:30 ale o 17 też są zajęcia I jeszcze kilka godzin ale nie wiem jakie. Może dasz rade np. Jak mąż z pracy wróci zostawic mu Ami i z Leonkem na rytmike.

    OdpowiedzUsuń
  29. Hej, może spróbuj za kilka miesiecy? W naszym żłobku tak sie umówiliśmy i wpisowe nie przepadlo ;) Nasz synek (tez ado) w sumie niezle zaczął, troszkę płaczu ale ogolnie sie fajnie bawil wśród dzieci ale zachorowal i "wypadl" na parę miesięcy. Jak mial prawie 2 lata (rok i 10), wrócił do tego samego miejsca i poszło raczej gładko. Nawet nie chorowal zbyt wiele.Rozwojowo - super.To byl maly zlobek, 8 dzieci i 2 panie.Przejscie do przedszkola to byl juz "pikuś", choć jasne, ze ma lepsze i gorsze dni.Bedzie dobrze, coś wymyślicie :) Pozdrawiam, Ewka

    OdpowiedzUsuń
  30. Alla, widzisz, my to samo przeżyliśmy w przedszkolu. Nie ma na to jednej recepty - jedno dziecko daje radę, inne nie i nie ma tu nic do rzeczy czy jesteś taka czy siaka. Mimo wszystko, uważam, że dla Was jest to cenne doświadczenie, a najpiękniejsze jest to, że wyszliście z sytuacji zwycięsko tzn. podążając za Leosiem. Będzie dobrze, nie martw się na zapas.

    OdpowiedzUsuń
  31. Myślę że Leoś w końcu by się przyzwyczaił a tobie było by lżej, ale decyzja podjęta i fakt faktem przypłacona długim pobytem w szpitalu i ogromnym stresem. :) Jesteś wspaniałą mamą - a internet to świat pełen ludzi który wszystko wiedzą ... (lepiej) ... a to co ktoś pisze jest głupie i niewartościowe ... ( tylko po co czytają )

    OdpowiedzUsuń
  32. Allu, powtorze za dziewczynami: to Ty jestes mama Leosia i Ty decydujesz co jest dla niego dobre. Sama mam dzieci z roznica wieku jak u Ciebie i wiem ile gimnastyki wymaga oporzadzenie noworodka oraz zabawianie poltoraroczniaka, szczegolnie po niemal nieprzespanej nocy. U nas sprawdzilo sie oddanie Bi do poleconej opiekunki, ktora zajmuje sie u siebie w domu gromadka (4-6) dzieci.
    Chociaz wydaje mi sie, ze dalas Leosiowi za malo czasu na oswojenie sie z nowa sytuacja. Dla mnie miesiac to minimum, a z tego co czytam, Twoj synek chodzil jakies 2 tygodnie i to niepelne, bo przerywane chorobami...
    Moja Bi tez miala przygode ze zlobkiem. Normalnie zajmowal sie nia w dzien moj maz, ktory pracowal w tamtym czasie na noc. Zmienil jednak prace i musial przejsc miesieczne szkolenie, oczywiscie w dzien. Ja nie mialam opcji, zeby wziac az tyle urlopu, nie mamy tu babci, wiec zdecydowalismy sie na zlobek. Bi ryczala i trzymala sie mnie kurczowo co rano przy pozegnaniu. Przestala w ostatnim tygodniu. :) I powiem Ci, ze przetrzymanie dziecka w domu, tez nie zawsze pomaga. Bi poszla w koncu w tym roku do przedszkola jako 4-latka. Byla juz na tyle duza, ze sama nie mogla sie doczekac, zeby pojsc "do dzieci", bo u opiekunki przez ostatni rok byla najstarsza i chyba nudzila sie z maluchami. I co? Po pierwszych 2 dniach euforii, nastapil kryzys. Przez niemal pelne 3 tygodnie przy pozegnaniu wrzeszczala, kopala, wyrywala sie paniom, straszne to bylo... A potem nagle minelo, jak reka odjal. Teraz idzie do przedszkola z usmiechem... :) Badz wiec przygotowana, ze nawet za 2 lata, Leon w przedszkolu moze miec na poczatku taki sam kryzys.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "to Ty jestes mama Leosia i Ty decydujesz, co jest dla niego dobre"???
      Dlaczego odbierasz Małemu prawo do przeżywania własnych uczuć i emocji?
      Żadne "...wiesz, co dla niego najlepsze" tego nie odczaruje.

      Dla niego oddanie do żłobka nie było dobre, gdyby tak było takie sytuacje jak dłuuugi płacz i nocne krzyki nie miałyby miejsca.

      Alu dla mnie i tak jesteś wspaniałą, niesamowitą i wyjątkową Mamą :) Trzymam za Was kciuki i życzę jak najlepiej! :)

      Mama 21-mies.Mikołaja

      Usuń
  33. Alu co u Was, nic nie piszesz, martwimy się!
    ściskam:*

    OdpowiedzUsuń
  34. Zbyt wczesne posyłanie dzieci w takie miejsca, kiedy nie trzeba tego robić, daje właśnie podobne skutki. Niech dzieci cieszą się wolnością, bo jednak przedszkole to już pewien obowiązek, nie wszystkim się podoba.

    OdpowiedzUsuń

Klik!

TOP