Koniec adopcji zagranicznych.
I co
z tego? Przecież Ciebie ten temat nie dotyczy, nie? Ty być może masz już
gromadkę dzieci, albo w ogóle jeszcze o nich nie myślisz. Może nawet Twoje
starania o dziecko były dłuższe niż przeciętnie, ale udało się, więc
dziś…umywasz ręce. No, może gdyby chodziło o adopcje w Polsce to wtedy temat
byłby Ci bliższy…a zagraniczne? A kogo to obchodzi…
Ktoś
bardziej w temacie, mógłby zaprotestować.
„Hola, hola – jaki koniec, przecież adopcje
zagraniczne nadal będą. Zgodę dostały dwa ośrodki adopcyjne.”
Prawda
to. DWA ośrodki. Oba katolickie.
„Polskie dzieci mają być adoptowane w Polsce”
– podkreśla Ministerstwo. A we
mnie rośnie bunt i jako mama adopcyjna, mam ochotę walić głową w ścianę… Bo
dzieci, które „idą”, że się tak kolokwialnie wyrażę, do adopcji zagranicznych –
to są te dzieci, które w Polsce nie znalazły domu. Brzydko mówiąc – nikt ich
nie chciał. Więc po obecnych zmianach – te niechciane dzieci cudownym sposobem znajdą
w Polsce dom – Dom Dziecka…
Dalej Cię to nie rusza?
To
wyobraź sobie, że takim dzieckiem jesteś TY. Rodzisz się, niech to będzie nawet
całkiem miłe miejsce, jakiś Powiatowy, albo Wojewódzki szpital. Oddział nowy, na
ścianach uśmiechają się niebieskie Smerfy. Wszystko pięknie… ale nie dla
Ciebie, bo Ty… rodzisz się niestety przed czasem. Dużo przed czasem. Bo na
przełomie 6 i 7 miesiąca. Jesteś siódmym dzieckiem swojej biologicznej mamy. W
domu się nie przelewa, choć przelewa się często do kieliszków. Na szczęście w
Twojej krwi nie ma śladu alkoholu. Mamę czujesz tylko chwilę po pojawieniu się
na świecie. Potem czekasz na jej miarowe bicie serca. Boisz się tego chłodu na
zewnątrz, łakniesz jej dotyku, przytulenia, ciepła…ale mama… nigdy już nie
przychodzi.
Ważysz
650g, ale mimo wszystko…chcesz żyć. I dzięki personelowi medycznemu i Pani
Basi, która w każdej wolnej chwili kanguruje Twoje małe ciałko…dobijasz do
magicznych 2kg. Lekarze po kilku miesiącach stwierdzają jednokończynowy paraliż
i retinopatię III-go stopnia. Nie wiadomo, czy psychicznie jesteś zdrowy.
Jesteś zagadką i możesz być bombą z opóźnionym zapłonem. Oderwany od Pani Basi,
po kilku miesiącach znów trafiasz w obce miejsce. To pogotowie opiekuńcze.
Spędzasz tam kilka tygodni. Przyzwyczajasz się do stałych godzin karmienia,
chwil bliskości wyrwanych nowym opiekunom, przychodzą nawet jakieś dwie pary,
które mogłyby być Twoją rodziną, ale nie zdążyli Cię poznać, a już…więcej ich
nie widzisz. Chyba stwierdzili, że nie pasujesz do nich. Ale Ty wyraźnie
czułeś, że się boją. Czułeś w powietrzu ich strach. I też zacząłeś się bać. Po
kilku miesiącach trafiasz do Domu Dziecka. Już nie pamiętasz ani mamy, ani Pani
Basi, ani opiekunów z pogotowia opiekuńczego. Pamiętasz za to, że nie należy
się do nikogo przywiązywać. Że wszyscy Cię porzucają. Że nie wolno kochać. Ale
Ty przecież nawet nie wiesz, czym jest miłość. W międzyczasie przychodzi kilka
kolejnych potencjalnych par, które szukają dziecka do swojego domu, ale Ty nie
nawiązujesz więzi, więc wszyscy rezygnują. Masz 2 lata i wymagasz stałej
rehabilitacji i wielu lekarstw. Niestety, nie masz mamy i taty, którzy
znaleźliby najlepszych lekarzy, napisali do Fundacji Siepomaga, albo poświęcili
wszystko, by ratować Twoje zdrowie i życie. Jesteś skazany na placówkę.
Placówki są różne. Ale nawet najlepsza, nie da Ci nawet 20% tego, co mógłby dać
Ci prawdziwy dom. Masz szansę na ten dom. Masz ją! Ta szansa to Oni. Twoi rodzice, którzy przebyli
żmudną i ciężką drogę, by Cię odnaleźć.
Zapożyczyli się w banku na 150 000zł, by przejść przez kwalifikację do
adopcji zagranicznej. Którzy odliczają już od prawie 5 lat na ten magiczny
dzień, w którym zadzwoni TEN telefon, który oznajmi, że jesteś, że czekasz, że
potrzebujesz ich pomocy… To piękne, to nadzieja, to szansa, to przyszłość –
prawda???
A no nie.
To koniec.
W
kilka dni, jakiś Minister decyduje, że Twoje życie będzie tak wyglądać, jak
teraz, do pełnoletności. A potem czeka Cię kolejne zerwanie więzi. A potem
czeka Cię kolejny DOM – tym razem zwany DPS-em.
Dalej Cię to nie rusza? Nie wierzę. Ale
jeśli jednak…
Poznałam
ją przypadkiem, przez tego bloga. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam jej zdjęcie,
ujęła mnie jej dziewczęca buzia i kobiece spojrzenie. Jest piękna. Do tego
zdolna. Tworzy niezwykłe rzeczy i ma wielkie poczucie smaku i świetny gust. Na imię ma Dana, Dana jest
Polką. Nie może mieć biologicznych dzieci. Wiedziała o tym od dawna. Adopcja
była jedyną opcją, by zostać mamą. Niedługo po 20-tce wyjechała do Szwecji. I
tam poznała mężczyznę swojego życia. Też Polaka. O adopcję w Polsce zaczęli
starać się w styczniu 2012. W grudniu 2016 doczekali się synka. Po prawie 5
latach. Czekałam razem z nią. I mam wrażenie, że razem z nią się doczekałam.
Poprosiłam ją o krótką rozmowę, którą przedstawiam poniżej:
- Dlaczego zdecydowaliście się na adopcję w Polsce?
Odpowiedź
wydaje się dość oczywista. Oboje z mężem pochodzimy z Polski. Tam się
urodziliśmy i wychowaliśmy. Chcieliśmy w pewien sposób ułatwić naszemu dziecku
start w nowej rzeczywiści. Wiedzieliśmy, że czekamy na około dwulatka, więc
małego człowieka, który rozpoczął już swoją podróż językową. Mówimy w domu po
polsku. Stopniowo zaczynamy także wprowadzać szwedzkie słowa i zwroty do
słownika naszego synka. Szukaliśmy organizacji, która zajmuje się adopcją
dzieci z Polski. W Szwecji akredytację posiada jedna.
- W jakim ośrodku i jak, pokrótce, przebiegał proces adopcji Waszego synka?
Proces
adopcji w Szwecji różni się znacznie od tego w Polsce. Kursy dla rodziców
przeprowadzane są w mieście zamieszkania. Wszystkie adopcje przeprowadzają
akredytowane organizacje. W Szwecji nie ma domów dziecka, a lokalne adopcje są
rzadkością. Organizacje pośredniczą w większości w adopcjach z krajów
azjatyckich, Afryki i Europy Wschodniej. W każdej z nich czeka długa kolejka.
Nie jest rzadkością, że na adopcję decydują się rodziny które już posiadają
biologiczne dzieci, dlatego czeka się aż tak długo, bo lista chętnych jest
bardzo długa. Częstym powodem adopcji nie jest brak dziecka, a potrzeba serca.
Kiedy wybierze się już organizację, kraj, a zaświadczenie o odbytym kursie dla
przyszłych rodziców adopcyjnych ma się już w ręce, rozpoczyna się etap
kompletowania dokumentacji. Kilkadziesiąt dokumentów, zaświadczeń lekarskich,
wykazów zarobków, majątku, jaki się posiada. Większość z tych dokumentów
otrzymuje się odpłatnie, szczególnie badania lekarskie które należy odnawiać co
2 lata. Cały ten etap trwa około pół roku. Czeka się w 2 kolejkach - najpierw
tu na miejscu (około 2 lat), a następnie w kraju z którego ma być
przeprowadzona adopcja. W przypadku Polski jest okres około 2 lat. Adopcja jest
odpłatna, a koszty dzieli się solidarnościowo: opłatę adopcyjną uśrednia się co
oznacza, że adopcja z Polski czy Etiopii kosztuje tyle samo. Każda z
organizacji adopcyjnych ma wstępny cennik umieszczony na swoich stronach.
Większość banków udziela kredytów na ten cel, niektóre oferują preferencyjne
oprocentowanie. Kiedy zadzwoni Ten telefon zaczyna się kolejny okres
oczekiwania na zgodę na przyjazd do kraju. My czekaliśmy trzy miesiące.
- Jakie koszty musieliście ponieść ( nie tylko w sensie materialnym)?
Poza
kosztami materialnymi, o których sama wspomniałaś powyżej (do których dochodzą
koszty utrzymania przez okres 1-2 miesięcy podczas podróży adopcyjnej,
ewentualnych tłumaczy, zaświadczeń, lekarzy i psychologów), dochodzi także
koszt emocjonalny. Pięć lat to naprawdę bardzo długo i ogromną sztuką jest nie
popadanie w skrajności w skrajność. Nie zawieszanie swojego życia, nie
pauzowanie swojej kariery zawodowej. Osobiście mnie nie zawsze ta sztuka się
udawała i ostatnie półtora roku były dla mnie niezwykle ciężkie.
- Co było najtrudniejsze?
Czekanie
było zdecydowanie najtrudniejsze. Niewiedza. To, że człowiek budził się co rano
z nadzieją, że to może właśnie dziś, a wieczorem kładł się ze złamanym sercem.
Trudne było także przygotowanie się na wyzwania, które napotykają rodzice
adopcyjni. Dzieci przeznaczone do adopcji zagranicznej to nie są dzieci zdrowe,
nie dajmy się zwieść statystykom, które w ostatnim czasie pojawiły się w
polskiej prasie. My zdecydowaliśmy się na jedno dziecko, większość ze znajomych
nam par adoptowało rodzeństwa, nierzadko trojaczki. Sporo osób decyduje się na adopcje
dzieci, które wymagają natychmiastowej opieki lekarskiej.
- Jak czujecie się dziś, jako doczekani rodzice i jakie macie plany na przyszłość?
Zmęczeni
jak wszyscy świeżo upieczeni rodzice. Zakochani. Zafascynowani tym nowym
życiem. Zauroczeni. To prawda, że gdy dziecko pojawi się w rodzinie wszystko
staje na głowie. Uczymy się siebie każdego dnia. Na razie odstawiliśmy na
boczny tor plany związane z kolejnym dzieckiem. Chcemy jak najlepiej
wykorzystać czas z naszym synkiem. Będziemy z nim w domu rok. Jeśli pojawi się
pragnienie kolejnego dziecka wtedy zaczniemy zastanawiać się nad krajem,
ponieważ Polska zatrzasnęła niestety przed nami swoje drzwi.
- Jak zareagowaliście na informację o zamknięciu Waszego ośrodka, jakie ona niesie dla Was konsekwencje?
Byliśmy
zszokowani choć ostatnie perturbacje w Polsce wiele wskazywały, że do takiej
"dobrej zmiany" może dojść. Od razy pomyśleliśmy o ludziach z naszej
kolejki. Wiele par czekało tak długo jak my, niektórzy nawet dłużej. Jest także
para której takie wykluczenie zdarzyło się po raz drugi. Tym ludziom naprawdę
zawalił się świat. Byliśmy zszokowani również tym, że od tej zmiany dzieliły
nas zaledwie dni. To nie jest zmiana wprowadzona z myślą o dzieciach, nie
okłamujmy się. Ich dobro nie stoi nawet na ostatnim miejscu. One zostały
wykluczone. W kwestie wiary i religii nie będę się zagłębiać bo to jest jak
najbardziej prywatna sprawa każdego z nas. Nie czuje się gorszym człowiekiem
lub mamą przez fakt nie bycia częścią kościoła katolickiego. Wiem jedno, ludzie
którzy wprowadzili te zmiany nie tylko nie mają jakiegokolwiek Boga w sercu,
ale nie mają tego serca wcale.
(Jeżeli chcecie poznać bliżej Danę, znajdziecie ją tu (warto zajrzeć, poznać fascynującą osobę i zobaczyć jak rozbłysł niedawno jej świat!!! -https://www.instagram.com/brosha_me/ )
Dalej Cię to nie rusza? Dalej czujesz,
że to nie Twoja sprawa? Że to mało istotne?
W
takim razie nie poświęcaj swoich 5 sekund na udostępnienie tego posta. To
przecież tak cenne 5 sekund. Możesz w tym czasie zalajkować i udostępnić jakiś post
śmieciowy, dzięki któremu masz szansę wygrać auto Kuby Wojewódzkiego , poduszkę chmurkę albo
serwetnik w skandynawskim stylu. To cenniejsze, nie?
Cenniejsze, niż czyjeś życie.
Jeśli zaś jesteś przeciw - możesz to wyrazić podpisują petycję, apel do premier Szydło, znajdziesz go TUTAJ.