9:19 PM

Przerwa do wakacji.

Moi kochani, przepraszam za milczenie. Niestety nie udaje mi się pogodzić nadmiaru obowiązków i blog na tym traci... A ja mam wyrzuty sumienia i ciągle z tyłu głowy pałęta mi się myśl, że Was zaniedbuję. Dlatego bardzo Was przepraszam, ale muszę zrobić miesięczną przerwę w nadawaniu. Cały czas jestem aktywna na instagramie, więc jeśli jesteście ciekawi co u nas to serdecznie zapraszam tu:

Tymczasem pozdrawiam Was serdecznie i do zobaczenia...latem! :) 
 

4:51 PM

Chore zatoki - jak je wyleczyć?

Na początek coś optymistycznego, wiosennego ( bo czekam na tę wiosnę i czekam, podejrzewam, że przepadła na dobre...):

A teraz bardziej posępnie...Wyobraźcie sobie, że dalej walczę z zatokami. Obecnie biorę drugi antybiotyk ( najpierw tydzień Clindamycyny - bez efektu, a teraz Moxyfloksacyna - kolejny tydzień). Mam dzięki temu taaaaką biegunkę, że pewnie skończy się zaostrzeniem zapalenia jelit i szpitalem. 
Ale do rzeczy - antybiotyki, które biorę, a przynajmniej pierwszy z nich - nie działa. Tak też wydaje się mojej Pani laryngolog, która, jak zobaczyła mnie po tygodniowej kuracji antybiotykiem to wysłała mnie pilnie na TK zatok. Rzeczywiście mam zawalone wszystkie zatoki i niedrożne ujścia, diagnoza brzmi niezrozumiale: Pansinusitis - a oznacza po prostu zapalenie zatok. U mnie wszystkich w obrębie twarzoczaszki.

Nie pozostaje mi nic innego - jak sięgnąć po medycynę naturalną - a Wy, moi kochani czytelnicy - jesteście niezastąpionym źródłem wiedzy.  Postaram się zatem posegregować wszystkie informacje.

Polecane sposoby na leczenie zatok:

1) Płukanie wodą z solą morską - na tej zasadzie działają IRIGASIN, FIXSIN. Ponieważ ja płukałam w początkowym stadium te moje chore zatoki kilka razy dziennie to opakowanie schodziło mi po upływie 3 dni. Spróbowałam sama przygotować taki roztwór i użyłam do tego soli kuchennej ( skład fixsinu to 100% chlorek sodu, czyli zwykła sól). Niestety, o dziwo, mimo, że przygotowałam dokładnie takie samo stężenie jak w oryginalnym FIXSINIE ( naważałam specjalną chemiczną wagą), płukanie zatok było bolesne i dawało wrażenie płukania samą wodą. Wszystko zmieniło się, gdy do przygotowania roztworu użyłam soli morskiej. Teraz już nawet nie naważam specjalnie dokładnie, tylko na oko, 1/3 łyżeczki do herbaty i uzupełniam ciepłą wodą do kreski na butelce (240ml).

2) Kolejny sposób to modyfikacja powyższego - do wody z solą dodaje się kilka kropli wody utlenionej lub płynu Lugola. 

3) Ssanie oleju - no ja jak zaczęłam o tym czytać, to mnie po prostu wbiło w fotel. No bo - jeżeli to jest takie dobre, jak to opisują, to dlaczego ja słyszę o tym pierwszy raz w moim 32-letnim życiu? I dlaczego to brzmi jak pomysł zaczerpnięty rodem z obgrzybiałej starej chaty znachorki ze średniowiecza? No i co to w ogóle znaczy - ssanie oleju? Okazało się, że ssanie oleju to inaczej płukanie jamy ustnej olejem kokosowym, słonecznikowym, sezamowym i innymi olejami. Stosowane przez okres kilkunastu nawet dni pomagają w detoksykacji organizmu, oczyszczają zatoki, jamę ustną, gardło, sprzyja poprawie jakości życia, ułatwia sen i wpływa na poprawę odporności organizmu. Czas takiej terapii powinien wynosić ok. 3 miesięcy.

Zaczęłam stosowanie oleju dzisiaj. Najpierw użyłam oleju kokosowego, który jest miły w smaku i samo płukanie nie jest nieprzyjemne. Jednak ja po ok. 2 minutach muszę wypluć zawartość jamy ustnej, gdyż podczas płukania olej miesza się ze śliną i mnie po prostu obrzydza. A ponieważ takie płukanie musi trwać 15-20 minut to muszę wymienić tę wyplutą porcję  na nową i cały proces staje się zbyt kosztowny. Zamieniłam olej kokosowy na zwykły olej słonecznikowy i bez problemu płuczę te 20 minut ( schodzi mi na takie płukanie 3/4 szklanki oleju). Czytałam różne opinie - niektórzy mają odruch wymiotny, inni nie mogą znieść smaku oleju w buzi. Mi to zupełnie nie przeszkadza. Bardzo ważna informacja jest taka, że po ssaniu oleju trzeba koniecznie dokładnie umyć zęby.
Po pierwszym użyciu nie zauważyłam większych zmian, choć mam wrażenie, że bardziej zatkały mi się uszy. Czytałam, że tak może być i należy to traktować jako dobry objaw.
4) inhalacje z dodatkiem olejku miętowego - stosowałam cały zeszły tydzień w postaci parówki - gotowałam wodę (500ml) z łyżeczką soli morskiej i po dopowadzeniu do wrzenia dodawałam kilka kropli olejku miętowego. Następnie nakładałam na głowę ręcznik i wdychałam gorącą parę, jednocześnie ogrzewając okolice twarzoczaszki ( czyli również chore zatoki). Inhalacje nebulizatorem nie pomogły mi w żadnym stopniu.

5) lekarstwa, które przyniosły mi ulgę:
  • sulfarinol krople -  jedyne lekarstwo, które odrobinę odetkało mi uszy
  • mucofluid spray + ACC - taki zestaw powoduje u mnie wypływanie wydzieliny zalegającej w zatokach
  • Nasodren - aerozol do nosa jest naturalnym ekstraktem ze świeżych bulw fiołka alpejskiego Cyclamen Europaeum L., kosztuje (bagatela!) ok.60zł i musi być zużyty przez okres 16 dni od momentu przygotowania. Po zaaplikowaniu do nosa masz wrażenie, że wlałeś sobie właśnie domestos i za chwilę eksploduje Ci głowa.  Jednak faktycznie ta wątpliwa przyjemność ma również pozytywny skutek - przez godzinę spływa z nosa i zatok zalegająca wydzielina. U mnie, po zastosowaniu zaczęła pojawiać się krew, nie przestaję jednak, stosuję dalej.
6) Masaż zatok i akupresura:
 7) stosowanie ostrych przypraw -  nie jestem ich zwolennikiem, głownie dlatego, że przy moim schorzeniu jelit są zakazane, działają przeczyszczającą i mogą wywołać stan zapalny w jelicie ( u osób chorych na CU lub Chorobę Leśniowskiego-Crohna). Aczkolwiek, każdy z nas wie, że jedząc meksykańskie burito cieknie nam z nosa - a to oznacza, że poprawia się ukrwieie błony śluzowej oraz upłynnia się śluz zalegający w nosie i zatokach.

Macie jeszcze jakieś skuteczne sposoby na chore zatoki? Chętnie uzupełnię moją listę ku potomnym, cierpiącym, jak ja! 

Zdrowej majówki Kochani <3

Klik!

TOP