Styczeń nie jest dla nas łaskawy. Zaczęło się od szpitala Leosia, zapalenie płuc dopadło i mnie...i tak kaszlemy...po dziś dzień.
Ja mam w głowie istny śmietnik, rozpierdziel i parę innych inwektyw bym znalazła, ale powstrzymam się, bo czytają to ludzie z kręgu mojej rodziny ;) ( Pozdrawiam serdecznie ;P)
A wszystko za sprawą zbliżającego się końca urlopu i powrotu do pracy, która...jak się okazuje, nie czeka na mnie z otwartymi ramionami...
Spędziłam 2,5 roku w domu i prawda jest taka, że straciłam kompletnie dystans. Wszystko biorę tak bardzo na serio, że ciężko mi dać się ponieść i korzystać z zasady "miej wyrąbane, a będzie ci dane".
Odliczam dni ( a zostało ich 20), źle sypiam, przeraża mnie fakt, że wciąż nie wiem, czego będę uczyć i jak będzie wyglądał mój plan... Trudno mi cokolwiek przez to zaplanować... Dzieci zamiast adaptować się w przedszkolu i żłobku siedzą ze mną w domu, bo chorują i... mam katastroficzne wizje we łbie...
Dobra, skup się Alka, czy na pewno chcesz wracać do pracy?
TAK, bo:
- jestem u kresu wytrzymałości psychicznej, mój każdy dzień zaczyna i kończy się tak samo ( och, wzbogaca się czasem o duszący kaszel, sraczkę albo wymioty)
- potrzebuję rozmowy z kimś, kto ukończył choćby podstawówkę
- pieniądze piechotą nie chodzą i nie stać nas, żebym została w domu
- chcę wrócić, bo lubię być czynna zawodowo
- chcę się sprawdzić w czymś innym niż zmienianie pieluch i przygotowywanie warzywnych zupek
- czekałam na tę chwilę z niecierpliwością i radością od co najmniej roku...aż nie nadeszła...
- moje życie nabierze innych odcieni i emocji, może uda mi się nabrać odrobinę dystansu do tego, czym obecnie żyję
- praca w szkole daje mi szansę na pracę, ale jednocześnie w dużej mierze na bycie z dziećmi
NIE, bo:
- porzucę dzieci - skupiając się na dobrach materialnych i szansach na własny rozwój, zaprzepaszczę i utracę bezpowrotnie najważniejsze lata z moimi dziećmi
-będę rozdarta - pomiędzy dom i pracę
-będę pełna wyrzutów sumienia - bo z jednej strony nie będę w pełni mogła realizować się jako pracownik, a z drugiej strony jako mama
I tak to wygląda...
A jak było u Was? Już wróciłyście, czy powrót przed Wami? Jak to wspominacie? Pomóżcie!
A tymczasem... siedzę w domu, maluję farbkami, układam lego duplo,robię opaski, piekę, gotuję, smażę, chodzę na spacerki... Czyli ładnie mówiąc, jestem na stanowisku Koordynatora ds. domowego ogniska.
Ja mam w głowie istny śmietnik, rozpierdziel i parę innych inwektyw bym znalazła, ale powstrzymam się, bo czytają to ludzie z kręgu mojej rodziny ;) ( Pozdrawiam serdecznie ;P)
A wszystko za sprawą zbliżającego się końca urlopu i powrotu do pracy, która...jak się okazuje, nie czeka na mnie z otwartymi ramionami...
Spędziłam 2,5 roku w domu i prawda jest taka, że straciłam kompletnie dystans. Wszystko biorę tak bardzo na serio, że ciężko mi dać się ponieść i korzystać z zasady "miej wyrąbane, a będzie ci dane".
Odliczam dni ( a zostało ich 20), źle sypiam, przeraża mnie fakt, że wciąż nie wiem, czego będę uczyć i jak będzie wyglądał mój plan... Trudno mi cokolwiek przez to zaplanować... Dzieci zamiast adaptować się w przedszkolu i żłobku siedzą ze mną w domu, bo chorują i... mam katastroficzne wizje we łbie...
Dobra, skup się Alka, czy na pewno chcesz wracać do pracy?
TAK, bo:
- jestem u kresu wytrzymałości psychicznej, mój każdy dzień zaczyna i kończy się tak samo ( och, wzbogaca się czasem o duszący kaszel, sraczkę albo wymioty)
- potrzebuję rozmowy z kimś, kto ukończył choćby podstawówkę
- pieniądze piechotą nie chodzą i nie stać nas, żebym została w domu
- chcę wrócić, bo lubię być czynna zawodowo
- chcę się sprawdzić w czymś innym niż zmienianie pieluch i przygotowywanie warzywnych zupek
- czekałam na tę chwilę z niecierpliwością i radością od co najmniej roku...aż nie nadeszła...
- moje życie nabierze innych odcieni i emocji, może uda mi się nabrać odrobinę dystansu do tego, czym obecnie żyję
- praca w szkole daje mi szansę na pracę, ale jednocześnie w dużej mierze na bycie z dziećmi
NIE, bo:
- porzucę dzieci - skupiając się na dobrach materialnych i szansach na własny rozwój, zaprzepaszczę i utracę bezpowrotnie najważniejsze lata z moimi dziećmi
-będę rozdarta - pomiędzy dom i pracę
-będę pełna wyrzutów sumienia - bo z jednej strony nie będę w pełni mogła realizować się jako pracownik, a z drugiej strony jako mama
I tak to wygląda...
A jak było u Was? Już wróciłyście, czy powrót przed Wami? Jak to wspominacie? Pomóżcie!
A tymczasem... siedzę w domu, maluję farbkami, układam lego duplo,robię opaski, piekę, gotuję, smażę, chodzę na spacerki... Czyli ładnie mówiąc, jestem na stanowisku Koordynatora ds. domowego ogniska.
U nas powrót w trakcie. Cała rodzina przechodzi jakąś ogromną rewolucję, bo nie dość, że ja dostałam nową pracę (właściwy początek w zeszły czwartek), to jeszcze mąż w nowym miejscu pracowym (nowi ludzie, nowe miasto, nowe dojazdy), mała zaczęła dziś sesje adaptacyjne w żłobku, a do tego wszystkiego wracam za kółko po 17 latach przerwy i muszę, po prostu muszę za tydzień sama dojechać do pracy, bo już nie mam innej opcji. W głowie mam to samo co Ty, choć wiem, że to dobre zmiany dla nas wszystkich i w tym całym stresie tej myśli staram się trzymać. Choć przetrwanie tego okresu przejściowego jest naprawdę trudne.
OdpowiedzUsuńTrzymajcie się! Myślmy pozytywnie, a na pewno wszystko nam się ułoży!
PS. Ja też wróciłam do szkoły, choć do dużo starszych uczniów :-) :-*
To nadawaj kochana z placu boju! My matki na zakretach, musimy trzymać się razem! Dziękuję, że jesteś! Ściskam!
UsuńMam tak samo jak Ty ... :) Pod konie lutego wracam do pracy a szkrab sztuk 1 choruje. Dni w żłobku na adaptacji spędził 3 z czego 3 przepłakał także wróże nam ciekawy czas.. Mam ochotę się gdzieś schować żeby rzeczywistość mnie nie dopadła eehh a do pracy chcę i w sumie musze wrócić aby żyć na jakimś poziomie.. bo mąż sam nas nie utrzyma niestety .. Ale z drugiej strony dla zdrowia psychicznego to też będzie dobre bo mam już czasem po kokardy siedzenia w domu, sprzątania, gotowania, robienia zakupów
OdpowiedzUsuńEhh, jak ja to znam! U nas od poniedziałku adaptacji ciąg dalszy ( po miesięcznej przerwie). Czuję , że moje sztuki dwie ;) będą ryczeć, wić się i ...wrócą z katarem :)
UsuńAle tak jak piszesz - zdrowie psychiczne matki też ważne! Ściskam :)
Doskonale rozumiem Twoje rozterki. Przeżywałam je rok temu i w sumie przeżywam dalej. U nas sytuacja była jasna. Ze względów finansowych musiałam wrócić do pracy, choć byłabym nieszczera, gdyby ograniczyła się do "musiałam", również chciałam. Lubię to, co robię. Choć z pewnością żałuję, że nie mogę spędzać więcej czasu z Tygrysem. Ostatnio uświadomiłam sobie, że podsumowując kolejny miesiąc Synka, notuję historie zasłyszane od Babci i zrobiło mi się bardzo smutno. Ale wiem też, że bez pracy czułabym się źle, a to pewnie odbiłoby się na wszystkich. To takie ciągłe rozdarcie.
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, co czujesz. To chyba będzie dla mnie najtrudniejsze. Na szczęście w szkole znalazły się dobre dusze, mam plan rozłożony na 3 dni, a pozostałe 4 będę z dzieciarami moimi <3 Także może nie będzie tak źle, ale rozdarta na pewno będę. Ba! Już jestem.
UsuńŚciskam!
ja mam jeszcze trochę czasu, jak dobrze to ugryzę no nawet i więcej, ale cholernie się tego boję. Rozglądamy się już powoli za klubem maluszka bo do żłobka w naszym mieście nie ma szans!
OdpowiedzUsuńNajgorsze, że zleci jak z bicza strzelił, nawet nie zauważysz kiedy. Także rozglądaj się rozglądaj!!! Ściskam.
UsuńJa zawodowo wypaliłam się już dawno, dlatego bardzo już chciałam zacząć nową karierę, jako koordynator do spraw domowych i Mama24h i w tym się teraz spełniam :)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze! Grunt to odnaleźć siebie i realizować się, i spełniać. Ściskam i pozdrawiam serdecznie! :*
UsuńMoja wyobraźnia jeszcze kilka lat temu nie ogarniała tego, że można mieć dwoje dzieci, zero dziadków do pomocy i pracować na cały etat. U nas się udało. Nie bedziesz przecież w pracy do godziny 17 - szkoła to nie korporacja. O ludzkiej porze odbierzesz dzieci i zobaczysz że jeszcze spora część popołudnia przed wami. Ja pracuję do 15, odbieram dzieci i trzy razy w tygodniu wożę je na zajęcia dodatkowe, typu logopeda itp.tata wraca na 19 do domu i ogarniamy. Dacie radę, tylko się wygramolcie z tych choróbsk!
OdpowiedzUsuńMIA, jak ja tęsknię :( <3
UsuńDziękuję za ciepłe słowa ( rozsądku!! :) ). Co u Was???
Ściskam!!!
Wszystko super! Jesteśmy zdrowi, starzy pracują dzieciaki w przedszkolu, wszyscy zadowoleni. Pati od września idzie do pierwszej klasy, chyba przeryczę cały dzień bo zawsze wydawało mi się że to odległe jak lata świetlne. Pola dwa dni temu nudząc się podczas zasypiania urąbała sobie noźyczkami grzywkę. Nie ma czasu na nudę :)
UsuńByłam koordynatorem do spraw domowego ogniska dla moich dwóch synków przez ok 5 lat, więc wiem doskonale jak się czujesz. Od kilku miesięcy jestem znów czynna zawodowo i powiem: warto! Oczywiście momentami jest ciężko, zwłaszcza gdy wszystkich łapią choróbska, w domu bajzel, samopoczucie do bani, a w robocie ciężko. No i ten cholerny obiad jeszcze trzeba ugotować. Jestem jednak pewna, że będziesz czuła satysfakcję, zwłaszcza gdy na konto wpłyną pierwsze pieniądze. A jeszcze większą satysfakcję poczujesz, gdy spojrzysz wstecz i powiesz: byłam dla moich dzieci, gdy mnie potrzebowały. Teraz czas dla Ciebie, odwagi!!!! :)))
OdpowiedzUsuńOj czuję, że wiesz co mówisz :))) Ten cholerny obiad to mnie czasem dobija!!! Dziękuję za wsparcie!! Ściskam!
UsuńU nas jedyny powód żeby wracać do pracy to powód finansowy. Roboty nie cierpię więc z przyjemnością się z nią rozstanę . Jeśli wymyślimy jakikolwiek sposób żeby poradzić sobie finansowo to bez oporów zrezygnuję z pracy.
OdpowiedzUsuńW takim razie kochana, życzę Ci tego z całego serca!!!! Niech się spełni!
Usuńteż bym chciałą wrócic do pracy.. napiszę Ci tak że powrót do pracy w której się nie było 2,5 roku jest naprawdę stresujący.. ja po prostu odeszłam i poszłam do innej chociaż miałam umowe na czas nieokreślony zaryzykowałam i nie żałowałam nie było łatwo w nowej pracy ale zawsze to jakaś zmiana
OdpowiedzUsuńUczę się rozumieć, że zmiany są dobre i chociaż naprawdę je lubię, to zawsze, zawsze bardzo się ich boję...
UsuńDziękuję za wsparcie! Ściskam!
U mnie ta przerwa będzie nawet dłuższa - i w zasadzie nie będę już miała do czego wracać. Mimo to jestem dobrej myśli i staram się zbyt mocno nie wybiegać w przyszłość. Na razie cieszę się urlopem wychowawczym - a co ma być, to będzie :) Powodzenia !
OdpowiedzUsuńAle Ty też nie jesteś tylko w domu, działasz prężnie w blogosferze, pracujesz w trochę innym obszarze i poniekąd się tu realizujesz :) Życzę, by wszystko płynęło dobrym nurtem , ściskam mocno! :*
UsuńNie jesteś osamotniona w takim myśleniu. To świadczy o Twojej wrażliwej naturze. Polecam przeczyanie książki Wystarczająco dobrzy rodzice...
OdpowiedzUsuńO, dziękuję :)) Przeczytam z chęcią :) Pozdrawiam serdecznie i witam :)
UsuńU nas powrót jeszcze przede mną i jestem pełna obaw jak to będzie
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki,żeby było bezproblemowo! Albo chociaż bez rozpaczy :) :*
UsuńU nas powrót jeszcze przede mną i jestem pełna obaw jak to będzie
OdpowiedzUsuńUu to dopiero wszystko przede mną. My jesteśmy na etapie starań o potomka lub potomknię :)
OdpowiedzUsuńNawet się nie obejrzysz, a będziesz tu gdzie jestem ja :) Udanych starań :)))
UsuńDzięki :)))
UsuńO hoho jestem w tym samym miejscu i mam te same rozterki. Ufam, że jak już skoncza sie ferie to po prostu będzie dobrze. Ale za przeproszeniem ze stresu wiesz co robię...
OdpowiedzUsuń