Wczoraj w OA dowiedzieliśmy się, jak wypadliśmy w testach psychologicznych. Okazało się, że nie jesteśmy zwyrolami, jesteśmy "normalną" parą, której motywacja skierowana jest "na dziecko", mamy właściwą relację małżeńską i nasze predyspozycje do bycia rodzicami są w normie ( poza drobnymi wartościami granicznymi w zakresie autonomii dziecka w moim przypadku ;P). Zostaliśmy wstępnie zakwalifikowani do kursu i teraz czekamy na telefon i konkretny termin szkolenia.
Tym razem w OA było miło, ciepło, spokojnie. Byliśmy w pokoju z lustrem weneckim, zobaczyliśmy, gdzie bawią się dzieci, czekające na rodziców. Byłam poruszona. Łzy cisnęły mi się do oczu i odrobinę brakowało mi tchu, ale powstrzymałam się przed histerycznym wybuchem szlochu ( przecież w testach wypadłam jako zrównoważona :) ). Pytałam męża jak On się czuł i powiedział, że też czuł dziwne i duże emocje. Pani psycholog odpowiedziała na kilka naszych pytań, których nie zadałam wcześniej, a które urodziły się w poprzednim tygodniu w mojej głowie.
Czuję się trochę samotna, pomimo, że mój mąż jest wciąż blisko i zawsze wokół mnie. Moja przyjaciółka rodzi na dniach i będzie na macierzyńskim i nie mam się komu wyżalić, z kim się pocieszyć, albo z kim po prostu pogadać.
Potrzebuję teraz dużo pozytywnych wzmocnień, dużo ciepła i przyjaźni. Boję się, że jeżeli spotka mnie jakaś przykrość to padnę plackiem na twarz i będę wyć wniebogłosy.
I tak mi jakoś ciężko, tak mi jakoś duszno...
Mój mąż nigdy nie pokazuje emocji. Widziałam tylko 2-3 razy jak płakał i raz było to, gdy zmarł jego najbliższy kuzyn. To wszystko jest takie trudne, że ostatnio, gdy leżeliśmy w łóżku i zaczęłam się modlić - rozpłakał się.
No i nawet pisząc to...rozpłakałam się i ja...
Tym razem w OA było miło, ciepło, spokojnie. Byliśmy w pokoju z lustrem weneckim, zobaczyliśmy, gdzie bawią się dzieci, czekające na rodziców. Byłam poruszona. Łzy cisnęły mi się do oczu i odrobinę brakowało mi tchu, ale powstrzymałam się przed histerycznym wybuchem szlochu ( przecież w testach wypadłam jako zrównoważona :) ). Pytałam męża jak On się czuł i powiedział, że też czuł dziwne i duże emocje. Pani psycholog odpowiedziała na kilka naszych pytań, których nie zadałam wcześniej, a które urodziły się w poprzednim tygodniu w mojej głowie.
Czuję się trochę samotna, pomimo, że mój mąż jest wciąż blisko i zawsze wokół mnie. Moja przyjaciółka rodzi na dniach i będzie na macierzyńskim i nie mam się komu wyżalić, z kim się pocieszyć, albo z kim po prostu pogadać.
Potrzebuję teraz dużo pozytywnych wzmocnień, dużo ciepła i przyjaźni. Boję się, że jeżeli spotka mnie jakaś przykrość to padnę plackiem na twarz i będę wyć wniebogłosy.
I tak mi jakoś ciężko, tak mi jakoś duszno...
Mój mąż nigdy nie pokazuje emocji. Widziałam tylko 2-3 razy jak płakał i raz było to, gdy zmarł jego najbliższy kuzyn. To wszystko jest takie trudne, że ostatnio, gdy leżeliśmy w łóżku i zaczęłam się modlić - rozpłakał się.
No i nawet pisząc to...rozpłakałam się i ja...