O remoncie, który mieliśmy w czerwcu, dłużej piszę na blogu i opowiadam, niż w rzeczywistości trwał :) :P
Potrzebowałam czasu, żeby dopieścić szczegóły ( co oczywiście jeszcze się nie udało), ale też chciałam się przekonać, czy remont miał w ogóle sens ( czy dzieci w nowym pokoju zamieszkają, czy może nadal będą koczować u nas).
Mieszkamy w domu, mamy salon z kuchnią na dole, a na górze 3 pokoje, pralnię i łazienkę. Pokoje są duże. Do tej pory Leoś i Amelka, i my na dokładkę, spaliśmy w najmniejszym z nich - w królestwie Leo ;)
W pokoju tym, który pamiętacie może
STĄD , stało duże łóżko synka, łóżeczko Amelki i kanapa dla nas. Spaliśmy tak, wszyscy we 4, ponad pół roku (zasypialiśmy najczęściej we dwoje, ale budziliśmy się, no przecież to znacie ;) - we czwórkę).
Mieliśmy już dość: i ja, i mąż. Choć uwielbiam spać z dziećmi, to naprawdę chciałam odzyskać swoją sypialnię, swoje łóżko i męża na wyłączność ;)
Z taką motywacją wzięliśmy się za planowanie pokoju synka i córki.
Założyłam sobie, że:
- Pokój musi być funkcjonalny i przystosowany dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym ( nie chciałam wyprodukować pokoju na rok, czy dwa)
- Na remont nie możemy przeznaczyć więcej niż stanowią moje miesięczne zarobki ( a jestem nauczycielką kontraktową ;) )
- W nawiązaniu do punktu 2 - nie kupujemy poza łóżeczkiem dla córci żadnych mebli tylko robimy renowację starych
- Muszę wydzielić strefę spania, rysowania i uczenia oraz kącik biblioteczny
- Dominujące kolory to biel i czerń, dodatki Leosia miętowe, a Meli pudrowe
- Oczywiście cała robocizna we własnym zakresie
Pokój, który przeznaczyłam na remont jest największym w naszym domu. Nie spodziewałam się, że urządzenie takiego dużego wnętrza będzie stanowiło takie wyzwanie...Generalnie ciężko, żeby zrobiło się przytulnie.
Przed remontem wiało pustką, choć wszędzie wszystkiego było pełno ( był to pokój zabaw, w którym wiecznie panował syf. Niestety nie znalazłam lepszych zdjęć, tylko takie, które się uchowały w kopii zapasowej z telefonu na googlach):
Meble kupione za 200zł w 2012r. Dorobiliśmy białe fronty i okleiłam je folią samoprzylepną z Lidla ( bo były szybki, a jak to za szybkami los burdellos) jakiś rok lub dwa lata temu. Przy obecnym remoncie okleiłam je białą okleiną meblową.
Tu wisiał telewizor, który zdjęliśmy do malowania.
Korzystałam z masy inspiracji z pinterestu, bardzo pomogły mi też koleżanki, wstępny projekt pokoju wyglądał tak:
Problemem było traktor Leonka, to łóżko, które zamawialiśmy jakiś czas temu. Mój mąż absolutnie nie zgadzał się na przemalowanie go na biały lub szary kolor, a ja nie wyobrażałam sobie, żeby go nie przemalować... ( no ale coś w tym jest, że białego New Hollanda, jeszcze nie widział...)
Temat wałkowałam i wałkowałam. Aż się udało. Mąż traktor przemalował ( musiał położyć trzy warstwy farby i spędzić przy nim 3 dni), ale moim zdaniem było warto! :)
Kilka telefonicznych ujęć z remontu:
Farba biała: DULUX
Farba czarna: tablicówka RUSTOLEUM
A efekt finalny możecie zobaczyć poniżej:
Łóżko to oczywiście IKEA MINNEN - dodatkowo zamontowaliśmy rurkę - karnisz na trytkach ( bo Mela wypada z łóżka). Na noc podkładam jej też pufę SAKO, bo mimo rurki, młodą znajduję nad ranem na ziemi ;)
Kącik biblioteczny nie doczekał się tylko okrągłego dywanu, ale i tak mi się podoba :) Półki na książki to również IKEA - choć w ofercie występują jako półki na zdjęcia. Białe skrzynki kupowaliśmy na allegro za 15zł, dokręcaliśmy do nich kółka, żeby nie rysowały podłogi. Skrzynię kojarzycie pewnie z poprzednich zdjęć, z przodu jest oklejona, zrezygnowałam z uchwytów. Na niej znajduje się uszyta przez moją mamę, czarna przepikowana poduszka. Poduszki w pasy to moje rękodzieło ;)
Jest i biały traktor ( i Leo oczywiście w ruchu!) :)! Jak dla mnie - wygląda o niebo lepiej! Chmurka nad traktorem to też IKEA, za 19zł.
Plakaty na ścianie - darmowe ze strony
lecibocian.pl oraz z grup na fb. Dodatki z Pepco. Zdjęcia to oczywiście moje dzieło ;) a żyrandol pająk z allegro (jedna z najdroższych rzeczy do pokoju, 350zł plus żarówki).
Naklejkę chmurkę z deszczem, której fragment widzicie na powyższym zdjęciu wycięłam z arkusza samoprzylepnej okleiny tablicowej, a śpiące oczka z białej okleiny meblowej.
Najmniej oryginalnie i niepokojąco banalnie, wyszedł mi kącik do nauki i rysowania. Raz, że musiałam przystawić biurko ( kupiliśmy w IKEA osobno blat i nogi do blatu, które mąż skrócił) do kaloryfera. Dwa, że wszystko zlewało się w jedną całość i po prostu jakoś mnie raziło w oczy. Z kaloryfera postanowiłm zrobić MOOD BOARD, więc poprzyczepiałam zdjęcia i różne rysunki magnesami, ale po dwóch godzinach rysunki walały się po całym domu, a magnesów do tej pory nie znalazłam ;)
Zaczęłam szukać ciekawych rozwiązań, które pomogłyby mi trochę urozmaicić odrobinę ten obszar pokoju i znalazłam stronę
PIXERS, na której można kupić między innymi naklejki ( a jak widzicie naklejać lubię :D ) na meble i tapety samoprzylepne, przycięte na wymiar, odporne na ścieranie. Oczywiście miałam mega dylemat, na który wzór się zdecydować, bo podobało mi się ich całe mnóstwo. A jak już wybrałam ( znajdziecie go tu:
KLIK), to oczywiście na jednym zakupie się nie skończyło ( ale o tym kiedy indziej ;) ).
Ufff... i jak Wam się podoba?
Bo dzieciaki są zachwycone :) A my odzyskaliśmy swoją sypialnię, siebie i wspólne noce :) Choć skłamałabym, gdybym powiedziała, że budzimy się we dwoje ;) Najczęściej wciąż budzę się od kopa w oko strzelonego przez synka, albo od "Siku, mama siku" wypłakanego przez córkę :)
Podsumowując dodam jeszcze, że plan prawie w całości zrealizowałam.
Wydaliśmy tyle, ile zakładałam i efekt finalny zadowala mnie bardzo :)