Napisałam go w końcu, po wielu wizualizacjach przyszłości. Śmiesznie wymyślać tak, co może się zdarzyć. List patykiem pisany po wodzie, raczej bajka niż możliwa prawda, ale co tam.
Kochana córeczko!
Dziś stajesz się dorosła i
zaczynasz nowy etap, a we mnie wciąż jest dzień, w którym pojawiłaś się w
naszym życiu...
Pozwól kochanie, że wrócę do tego
dnia, w którym po raz pierwszy spojrzałam w Twoje mądre oczy i wzięłam Cię na
ręce, by poczuć, że od dziś jesteś częścią mnie samej...
Pamiętam, że to był słoneczny
dzień. Na dworze było chłodno, a wiatr rozwiewał gałęzie drzew wokół domu. W
pośpiechu szykowałam się do pracy, a Twój tata spał po nocnej zmianie. Właśnie
biegałam między łazienką a salonem, gdy rozległ się dźwięk telefonu. Byłam
jeszcze zaspana, próbowałam znaleźć dzwoniącą komórkę w mojej torebce. Nie spodziewałam się, że ten dźwięk zwiastuje
największą i najwspanialszą zmianę w moim życiu, że informuje mnie, że jesteś i
czekasz na nas.
Nie pamiętam następnych
kilkunastu godzin, pojawiają się w mojej głowie zamglone urywki podróży, wiem,
że z tatą całą drogę do Ciebie milczeliśmy. Być może słychać było bicie naszych
serc, puls z pewnością mieliśmy przyspieszony. Czekaliśmy na Ciebie tak bardzo
długo, że trudno nam było uwierzyć, że za chwilę Cię ujrzymy... Gdy weszliśmy
do pokoju, w którym leżałaś, byłam jak sparaliżowana. Twój tata wziął mnie za
rękę, a Ty patrzyłaś na nas zdziwiona, zdumiona, a może trochę przestraszona.
Twoje duże oczy, malutkie rączki, łysa główka i maleńki nosek - to wszystko
widziałam przez mgłę, bo moje oczy zalały łzy wzruszenia, że w końcu jesteśmy
przy Tobie.
Zabraliśmy Cię do domu parę dni
później. W domu czekał już na Ciebie pokoik i wózeczek, czekały też pluszowe
zwierzaki.
Pierwsze nasze wspólne dni były
trudne, bo chciałam Kochanie, żebyś była uśmiechnięta i szczęśliwa, ale Ty
byłaś przestraszona, nie rozumiałaś co się dzieje. Tak bardzo płakałaś, a ja
razem z Tobą. Tuliłam Cię, nosiłam na rączkach i śpiewałam kołysanki, ale Ty
potrzebowałaś czasu, by oswoić się z nową sytuacją. Dobrze, że tatuś był
bardziej opanowany, pocieszał mnie i tłumaczył, że wszystko potrzebuje czasu.
Kilka tygodni później znałam już
Twój rytm życia i rozumiałam Twoje potrzeby. Po jakimś czasie zaczęłaś się
uśmiechać, a każdy Twój uśmiech wlewał w moje serce ogromne ilości ciepła i
miłości.
Pamiętam też jak wyszedł Ci
pierwszy ząbek. Namęczyłaś się kochanie, gorączkowałaś, nie chciałaś jeść i
słabo spałaś, więc gdy w końcu ząbek się pojawił, urządziliśmy małe przyjęcie i
świętowaliśmy przy torcie z jedną świeczką.
Prowadziłam pamiętnik, by
zapamiętać każdy Twój dzień, każde niemowlęce słowo, pamiętnik ten wydrukowałam
i dołączam do tego listu jako prezent.
Gdy skończyłaś 10 miesięcy
wypowiedziałaś pierwsze słowo. Zakładaliśmy się z tatą, czy powiesz
"mama" czy "tata", ale Ty byłaś indywidualistką i Twoje
pierwsze słowo brzmiało "putu" - do dziś nie wiemy, co oznaczało.
Pierwsze kroki postawiłaś w nasze
pierwsze Boże Narodzenie, zresztą najpiękniejsze Boże Narodzenia mojego życia.
Stałaś oparta o ławę w salonie i tatuś zawołał: "Córeńko, chodź do
tatusia", a Ty po prostu odepchnęłaś się i poszłaś. Oboje płakaliśmy ze
szczęścia.
Zawsze byłaś wesołym dzieckiem.
Lubiłaś spacery i nie chciałaś wracać z nich do domu. Interesowało Cię wszystko
co żyje. Wszystko też musiałaś dotknąć, powąchać, a co gorsza posmakować, więc
musieliśmy z tatą mieć oczy dookoła głowy. Nie można Cię było na sekundę spuścić
z oczu.
Wieczorami czytaliśmy baśnie i
legendy, albo wymyślaliśmy własne bajki. Pamiętasz jakąś kochanie?
Gdy miałaś 3 lata postanowiliśmy,
że już czas rozpocząć życie przedszkolaka. Tak strasznie się martwiłam, czy
dasz sobie radę, ale okazało się, że to bardziej ja nie mogłam się obejść bez
Ciebie, niż Ty beze mnie. Dziś uśmiecham się do tych wspomnień, ale wtedy było
mi naprawdę trudno. Moja ukochana córeczka stawała się przedszkolakiem!!!
Później były pierwsze akademie w
przedszkolu i Twoje wierszyki dla mamy i taty ( tata był taki dumny i wzruszony
siedząc w pierwszym rzędzie, że z emocji zapomniał robić zdjęcia).
Jako 6 latka umiałaś już jeździć
na rowerze, tata ćwiczył z Tobą całe wakacje i któregoś sierpniowego dnia
pojechałaś na dwóch kółkach pierwszy raz. Ile było wtedy radości w nas, dumy i
szczęścia!
Do szkoły chodziłaś niechętnie,
mieliśmy dużo pracy w domu. Ale daliśmy radę! Te trudne początki zahartowały
nas i dzięki systematycznej pracy udało nam się wyjść na prostą. Myślę, że
dzięki temu umiesz sobie dziś tak dobrze
radzić z niepowodzeniami.
Pamiętasz swoją pierwszą miłość?
Miał na imię Tymon i jeździł na deskorolce.
Zawsze bacznie Cię obserwowałam
córeńko i cieszyłam z Twoich sukcesów i smuciłam Twoimi porażkami, ale uwierz
mi, że najważniejsze było dla mnie, byś była szczęśliwa.
Córeczko, pamiętam wszystkie
istotne wydarzenia w Twoim życiu. Patrzyłam jak rośniesz i jak my, Twoi
rodzice, rośniemy, a właściwie dojrzewamy razem z Tobą. Zmieniłaś nas.
Pokazałaś inne cele, tak naprawdę to wyznaczyłaś je. Dziś wiem, że to na
Ciebie czekaliśmy z tatą tyle lat. To od
Ciebie nauczyliśmy się, czym jest cud rodzicielstwa. Odkąd pojawiłaś się w
naszym życiu, nasz dom zmienił się nie do poznania. Stał się głośny, radosny,
spontaniczny, a Ty byłaś i jesteś dla nas cudem, za który jesteśmy, i będziemy
wdzięczni.
Dziękuję Ci kochanie, że jesteś
po prostu.
Wszystkiego najlepszego z okazji
urodzin, bądź szczęśliwa Rybeńko!
Bardzo Cię kocham.
Mama
W życiu nie czytałam listu tak przepełnionego miłością i rozsądkiem.Trzymam za Was kciuki każdego dnia,Twój blog jest bardzo wciągający i naprawdę dużo uczy.Będziecie cudownymi rodzicami,jeszcze troszkę:) Powodzenia kochana
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję i dziękuję. Ostatnio chciałabym przyspieszyć to "jeszcze troszkę"... hehe
UsuńPiękny list...
OdpowiedzUsuńBrak słów!
Małami Nasz Bocian
Małami nie znalazłam Cię na bocianie :(
UsuńPiękny, łzy same mi płyną.
OdpowiedzUsuńPodziwiam wyobraźnię Podglądam ciągle bo kilka kroków za Wami jesteśmy:)
Ale to tylko bajka, jak będzie naprawdę...czas pokaże ;)
Usuń