Ehh, pewnie powinnam uderzyć się w pierś, albo choćby zaczerwienić. Mój #projekt24 miał mnie zobligować do wrzucania postów co kilka dni, a tymczasem życie popędziło tak, że nie zdołałam dotrzymać danego samej sobie słowa...
Takie posty czytane na innych blogach zawsze zwiastują koniec i klęskę ;) Jak to będzie ze mną?
Niełatwo jest mi pogodzić bycie mamą, nauczycielką, fotografem (szczególnie w okresie przedświątecznym) z regularnym prowadzeniem bloga. Nawet moja mama powiedziała mi ostatnio, że muszę się ogarnąć i skupić się na tym, co dla mnie w tej chwili najważniejsze ( a są to bez dwóch zdań moje mordki kochane dwie) . Ale ilekroć pomyślę, by na jakiś czas zawiesić bloga, dostaję od kogoś wiadomość na fb, kto dziękuje mi, że jesteśmy, kto pisze, że to wirtualne miejsce, że nasza historia, pomogła mu w ciężkich chwilach i śledzi naszą codzienność i wtedy... myślę, że na razie nie mogę tego zrobić...
Jednocześnie też czuję, że potrzebuję się dookreślić, że potrzebuję czasu, by na nowo przemyśleć moje miejsce w sieci, bo to obecne nie do końca ... jest mną. Ale nie wiem, ile tego czasu potrzebuję i czy na pewno jestem gotowa, by Wasz wszystkich opuścić i z całą pewnością z częścią pożegnać się na zawsze...
Jeszcze nie wiem, co z tego wyniknie, może zmiana pracy ( która przecież już niedługo! Jestem bardzo podekscytowana!!!! :D), koniec studiów podyplomowych i mam nadzieje, że mniej chorób moich dzieci, sprawi, że zyskam więcej czasu, by tu wrócić z pełną pomysłów głową... może...
A może czas połączyć dwa moje blogi w jeden, by nie rozmieniać się na drobne i nie ciągnąć kilku srok za ogon ( prowadzę jeszcze jeden fanpage , fotograficzny). Na tę chwile jednak nie czuje tego tak do końca.
To nie jest moje pożegnanie, ale taki schyłek wieku, może zbliżający się koniec roku... chcę podziękować Wam za wszystkie lata, które tu ze mną spędziliście. Za historie opowiedziane w komentarzach, za moje za Was i Wasze za nas, trzymanie kciuków. Za pomysły, ciepło, wirtualne rozmowy i pełne nadziei oczekiwania słowa. To przez lata było moje intymne schronienie, do którego wpuszczałam Was , by wspólnie pośmiać się i popłakać. Bez Was, nie stworzyłabym tego, co nam się wspólnie udało. To Wy trzymaliście mnie za rękę w najtrudniejszych chwilach mojego życia. To Wy czekaliście razem ze mną na najważniejszy telefon, rozumieliście moje uczucie i potrzeby. Widzieliście, kiedy się smucę i kiedy cieszę. DZIĘKUJĘ WAM.
Cholercia, wzruszyłam się.
To co piszę nie oznacza, że odchodzę. Nie jest to też usprawiedliwienie. Po prostu musiałam się podzielić moimi przemyśleniami, bo nie czuję się w porządku sama przed sobą.
Obiecałam sobie, że nawet jeśli zostanie jedna wierna dusza, która będzie naszym przyjacielem i będzie ciekawa co u nas, to nie przestanę pisać. A tą jedną wierną duszą..będę ja.
Dobra, koniec tego. #Projekt24, choć nie w pełni, wciąż jest przeze mnie realizowany :)
* dom świątecznie udekorowany
*choinka stoi
*podwórko ozdobione
*świąteczny wianek jest!
*świąteczny papier do pakowania prezentów - przygotowany
*świąteczny stroik zdobi stół
*świąteczne zdjęcia - zrobione
*pierników oczywiście aktualnie brak ( czyli idą święta!)
*prezenty kupione
*opłatek rodzinny ( taka pre-Wigilia z chrzestnymi dzieci, z którymi nie uda nam się spotkać do stycznia) - za nami
*świąteczny film - obejrzany
*świąteczna opowieść - przeczytana
*kolonoskopia i gastroskopia w świątecznej atmosferze - odbyta ;)
*włosy na święta- obcięte i "odżółcone" ;)!
* kiecka na Wigilię - kupiona ( nawet dwie :P)
W planach mam świąteczny filmik, który mi się marzy od lat. Chciałam, nagrać z dziećmi kolędę, ale Leoś nie jest urodzonym piosenkarzem...ale spróbujemy jeszcze. Może zainspiruję Was do tego. Wyobrażacie sobie taką tradycję? Co roku nagrywana kolęda? Za kilka lat wieczorem można by było usiąść po Wigilii i słuchać, oglądać te nagrane przez lata kolędy...
Aaaa! Aż mi ciepło w sercu na samą myśl <3
A na tę chwilę zapraszam Was na świąteczne zwiedzanie naszych grudniowych chwil :)
Takie posty czytane na innych blogach zawsze zwiastują koniec i klęskę ;) Jak to będzie ze mną?
Niełatwo jest mi pogodzić bycie mamą, nauczycielką, fotografem (szczególnie w okresie przedświątecznym) z regularnym prowadzeniem bloga. Nawet moja mama powiedziała mi ostatnio, że muszę się ogarnąć i skupić się na tym, co dla mnie w tej chwili najważniejsze ( a są to bez dwóch zdań moje mordki kochane dwie) . Ale ilekroć pomyślę, by na jakiś czas zawiesić bloga, dostaję od kogoś wiadomość na fb, kto dziękuje mi, że jesteśmy, kto pisze, że to wirtualne miejsce, że nasza historia, pomogła mu w ciężkich chwilach i śledzi naszą codzienność i wtedy... myślę, że na razie nie mogę tego zrobić...
Jednocześnie też czuję, że potrzebuję się dookreślić, że potrzebuję czasu, by na nowo przemyśleć moje miejsce w sieci, bo to obecne nie do końca ... jest mną. Ale nie wiem, ile tego czasu potrzebuję i czy na pewno jestem gotowa, by Wasz wszystkich opuścić i z całą pewnością z częścią pożegnać się na zawsze...
Jeszcze nie wiem, co z tego wyniknie, może zmiana pracy ( która przecież już niedługo! Jestem bardzo podekscytowana!!!! :D), koniec studiów podyplomowych i mam nadzieje, że mniej chorób moich dzieci, sprawi, że zyskam więcej czasu, by tu wrócić z pełną pomysłów głową... może...
A może czas połączyć dwa moje blogi w jeden, by nie rozmieniać się na drobne i nie ciągnąć kilku srok za ogon ( prowadzę jeszcze jeden fanpage , fotograficzny). Na tę chwile jednak nie czuje tego tak do końca.
To nie jest moje pożegnanie, ale taki schyłek wieku, może zbliżający się koniec roku... chcę podziękować Wam za wszystkie lata, które tu ze mną spędziliście. Za historie opowiedziane w komentarzach, za moje za Was i Wasze za nas, trzymanie kciuków. Za pomysły, ciepło, wirtualne rozmowy i pełne nadziei oczekiwania słowa. To przez lata było moje intymne schronienie, do którego wpuszczałam Was , by wspólnie pośmiać się i popłakać. Bez Was, nie stworzyłabym tego, co nam się wspólnie udało. To Wy trzymaliście mnie za rękę w najtrudniejszych chwilach mojego życia. To Wy czekaliście razem ze mną na najważniejszy telefon, rozumieliście moje uczucie i potrzeby. Widzieliście, kiedy się smucę i kiedy cieszę. DZIĘKUJĘ WAM.
Cholercia, wzruszyłam się.
To co piszę nie oznacza, że odchodzę. Nie jest to też usprawiedliwienie. Po prostu musiałam się podzielić moimi przemyśleniami, bo nie czuję się w porządku sama przed sobą.
Obiecałam sobie, że nawet jeśli zostanie jedna wierna dusza, która będzie naszym przyjacielem i będzie ciekawa co u nas, to nie przestanę pisać. A tą jedną wierną duszą..będę ja.
Dobra, koniec tego. #Projekt24, choć nie w pełni, wciąż jest przeze mnie realizowany :)
* dom świątecznie udekorowany
*choinka stoi
*podwórko ozdobione
*świąteczny wianek jest!
*świąteczny papier do pakowania prezentów - przygotowany
*świąteczny stroik zdobi stół
*świąteczne zdjęcia - zrobione
*pierników oczywiście aktualnie brak ( czyli idą święta!)
*prezenty kupione
*opłatek rodzinny ( taka pre-Wigilia z chrzestnymi dzieci, z którymi nie uda nam się spotkać do stycznia) - za nami
*świąteczny film - obejrzany
*świąteczna opowieść - przeczytana
*kolonoskopia i gastroskopia w świątecznej atmosferze - odbyta ;)
*włosy na święta- obcięte i "odżółcone" ;)!
* kiecka na Wigilię - kupiona ( nawet dwie :P)
W planach mam świąteczny filmik, który mi się marzy od lat. Chciałam, nagrać z dziećmi kolędę, ale Leoś nie jest urodzonym piosenkarzem...ale spróbujemy jeszcze. Może zainspiruję Was do tego. Wyobrażacie sobie taką tradycję? Co roku nagrywana kolęda? Za kilka lat wieczorem można by było usiąść po Wigilii i słuchać, oglądać te nagrane przez lata kolędy...
Aaaa! Aż mi ciepło w sercu na samą myśl <3
A na tę chwilę zapraszam Was na świąteczne zwiedzanie naszych grudniowych chwil :)