Jesteśmy po sprawie. Mój Leo jest nasz. Nasz na zawsze!!! :)
Nie wiedziałam, że rozprawa wywoła u mnie aż takie emocje. Rozprawa odbywała się w godzinach rannych w mieście, w którym jest nasz ośrodek. Musieliśmy pojechać do mojej mamy dzień wcześniej, a z samego rana zawieźć małego do mojej siostry ( która ma swoją dwójkę, jednego 4-latka przedszkolaka i drugiego w wieku Leosia). To było nasze pierwsze takie rozstanie i w zasadzie nie wiem, czy bardziej stresowałam się tym, że muszę się rozdzielić z moim Szkrabem, czy tym, że przed nami jedna z najważniejszych rozpraw w życiu. Mały po zawiezieniu do cioci (która będzie jego chrzestną) w ogóle nie zwracał na mnie uwagi, popiskiwał z radości na widok kuzyna i już za chwilkę gryzł go w piętę (pierwszy raz widziałam zapasy w wydaniu niemowlęcym i powiem szczerze, że oglądało mi się je o niebo lepiej niż w przypadku walczących dorosłych!).
Z ciężkim sercem wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do miasta, w którym mieliśmy rozprawę. Atmosfera w samochodzie przypominała trochę tę, która panowała podczas pierwszej podróży do naszego synka.
Dojechaliśmy przed czasem. Za chwilę przyszła nasza opiekunka z Pogotowia Opiekuńczego, będąca jednocześnie, do momentu rozprawy, opiekunem prawnym naszego Leo. Jak ją zobaczyłam to zachciało mi się od razu płakać. Nie wiem dlaczego. Pokazałam jej zdjęcia z tych dwóch miesięcy Leośka u nas. I oglądając je z nią, zryczałam się już porządnie.
Potem nas zawołali.
Weszliśmy na salę. Była niewielka. Razem z nami Pani Sędzina i dwóch ławników, sekretarz oraz opiekunka prawna Leo.
Po przedstawieniu przez sąd powodu naszego spotkania zapytano najpierw mnie - o co wnoszę.
Przygotowywałam się dzień wcześniej. Wnosiłam o 4 rzeczy:
1) przysposobienie całkowite małoletniego
2) zmianę imienia
3) wydanie nowego aktu urodzenia
4) skrócenie czasu uprawomocnienia wyroku z 21 dni na 14dni
Z nerwów prawie zapomniałam o tym, że wnoszę o nowy akt. Ale w ostatniej chwili mi się przypomniało.
Następnie o to samo zapytano męża. Z nerwów powiedział, że wnosi o skrócenie aktu urodzenia :) Ja na to, też z nerwów, zaczęłam nerwowo rechotać na całą salę, co chwila przepraszając za swoje zachowanie :) Za chwilę sędzina poprosiła mnie o podejście do barierki do przesłuchań. I padło pytanie:
"Dlaczego zdecydowała się pani złożyć wniosek o przysposobienie małoletniego?"
Naprawdę, zazwyczaj w sytuacjach stresowych jestem niezwykle opanowana. Uwielbiam prowadzić konferencje, świetnie sprawdzam się w roli wykładowcy, zawsze umiem mówić ładnie i nigdy nie zdarza mi się mówić bez ładu i składu. Nie mówię tego, żeby się chwalić, choć wiem, że jest to jedna z moich mocniejszych stron. Dlatego olbrzymim zdziwieniem dla mnie było, gdy zamiast odpowiedzi, zaczęłam szlochać. A pomiędzy moimi łamiącymi się pojedynczymi słowami pojawiały się krótkie: "Jezu, przepraszam za moje zachowanie". Sędzina sięgnęła po husteczki... bo sama płakała razem ze mną. Opowiedziałam o naszej drodze po Leo ( wiem , że gadałam bez sensu naprawdę, nawet o tym, że mąż kostkę kładzie powiedziałam (????????!!!!!!!!!!!!????????)) i o tym, że już nie wyobrażamy sobie życia bez naszego synka. Sędzina pytała mnie jeszcze o nasze warunki materialne i o to, czy kocham męża :) No generalnie, jak sobie przypomnę, co mówiłam, to myślę, że zapomniałam mózgu na tę rozprawę chyba.
Po moim wystąpieniu przyszedł czas na męża. Gdy jemu zadano pytanie:" "Dlaczego zdecydował się pan złożyć wniosek o przysposobienie małoletniego?" odpowiedział, że po to, aby formalnie zakończyć sprawę adopcji Leo. Odpowiedź nie wzbudziła entuzjazmu sędziny, która ponowiła pytanie z lekką irytacją w głosie. Jednak mój inżynier nie rozumiał o co chodzi, co mówi nie tak.. Przecież odpowiada na temat, nieprawda? Pytanie nie brzmiało przecież "Dlaczego zdecydował się pan na adopcję". Odpowiedź zdecydowanie nie przypadła sędzinie do gustu, jedna z ławniczek powiedziała do niej - "On tak mówi z nerwów". Dała więc mężowi spokój.
Drugie pytanie do męża : "Co robi pan przy dziecku?"
Odpowiedź męża: "Bawię się z nim."
Wszyscy parsknęli śmiechem. Ja oczywiście najgłośniej.
Mąż trochę zdezorientowany: " No... kiedy nie śpi znaczy".
Ja w duchu zaczęłam się modlić, żeby go olśniło i powiedział, że karmi, chodzi na spacery, pomaga usypiać, kąpać... Później coś tam wydukał, ale średnio wiarygodnie to brzmiało :P
Następnie występowała nasza Pani-Ciocia z PO, musiała zdać słowną opinię na nasz temat. Nazwała nas bardzo empatyczną parą, idealną dla naszego Malucha. Mówiła coś jeszcze, wiem, że to były miłe słowa, ale co to było nie pamiętam, wiem, że wzruszyły mnie jej słowa i płakałam oczywiście.
Sędzina poprosiła o zdjęcia, które przynieśliśmy ze sobą.
"Ojej, jaki śliczny chłopczyk, naprawdę" - wyrwało jej się.
Wszyscy oglądali zdjęcia. Za chwilę wyproszono nas z sali, a następnie zaproszono na ogłoszenie wyroku. Wszystkie moje postulaty zostały przyjęte :) Podczas ogłaszania niepohamowane łzy płynęły mi strumieniem po policzkach. Czułam przeogromną ULGĘ.
LEO jest nasz i za dwa tygodnie wyrok będzie prawomocny.
Pani Sędzina na "do widzenia" powiedziała, że jesteśmy cudowną rodziną i że nie ma na co czekać, tylko brać kolejne dziecko. To były bardzo miłe słowa, zważywszy na "jakość i profesjonalizm" naszego wystąpienia przed nią... :D
Być może sprawa to tylko formalność. Jednak po niej czuję się jeszcze wspanialej niż przedtem. Wszystko we mnie "puściło". To koniec i początek. To kres bólu i początek naszej rodziny. Przestały mnie boleć informacje o ciążach, przestałam myśleć o ciąży, czuję się WSPANIALE. Jestem mamą. Mam synka. Takiego kochanego i pięknego, jak naprawdę nieczęsto się zdarza.
Czuję się wolna. Nie krępuje mnie strach przed samotnością i lęki. Nie czuję się staro. Odmłodniałam i wiem, że jeszcze wszystko przede mną. Znów czuję, że moje życie choć w części należy do mnie i zależy ode mnie...
Jestem z siebie dumna. To piękne uczucie. Czuję, że postąpiłam zgodnie z moim przeznaczeniem. Czuję się tak, jak jeszcze nigdy. Czuję się po brzegi wypełniona sensem, zrozumieniem, ufnością.
Modlę się każdego dnia, by Bóg pomagał nam tworzyć naszą rodzinę, trzymał nas w opiece, chronił naszego syna. I choć z moją modlitwą wciąż jeszcze krucho, może powoli i to wróci na właściwe tory...
Jak gumką, ten wyrok wymazał ze mnie ból niepłodności.
Jest we mnie radość, spokój, spełnienie...a przy mnie... mąż, a przy mnie... syn.
Na zawsze.
Czytałam i z każdym słowem płakałam mocniej. Z radości. Że już to co złe jest za Wami. Jesteście cudowną Rodziną. Już na zawsze razem. Razem ze swoim Syneczkiem.
OdpowiedzUsuńCieszę się Waszym Szczęściem i gratuluję bardzo bardzo bardzo :)))
Ściskam gorąco;***
:) Dziękuję Aga :) Trzymam za Was kciuki!
UsuńAlu genialnie się Ciebie czyta, śmiałam się, płakałam jednocześnie! To co u Ciebie/Was się dzieje jest takie wspaniałe, jest takie piękne! Słodkiego życia Wam życzę! Bądźcie szczęśliwi! Zdrowi! Niech Wasz synek rośnie, uśmiecha się każdego dnia napełniając wasze życie miłością i dumą!
OdpowiedzUsuńPrzytulam Was mocno! Buziaki!
Jesteś odważną kobietą!
Dziękuję , jesteś kochana :)
UsuńCzemu uważasz, ze jestem odważna :) ? Boję się ciemności np. ;)
Buziaczki i serdeczne pozdrowienia :)
Wcale się nie dziwie, że Ty ryczałaś skoro ja zupełnie niezaangażowana emocjonalnie, czytając to ryczałam jak małe dziecko. Oj dawno już tak mi łzy nie leciały :) Wszystkiego naj na waszej już wspólnej drodze :)
OdpowiedzUsuńHeh :) Dziękuję i przepraszam za łzy!
UsuńJa tez rycze...raz ze szczescia, raz ze smiechu, raz ze wzruszenia...matko..tyle emocji na raz.... kocham czytac o was i o Leo....moze bedzie mi kiedys dane poznac wasza trojke,.. wspaniala rodzina?..Leo ma szczescie ze ma tak kochajacych rodzicow...sciskam was mocno :-*
OdpowiedzUsuńDziękujemy i też ściskamy! :)
UsuńAle radość! trafiłam przypadkiem, przeczytałam całego bloga w kilka dni (wieczorami, kiedy bobas śpi ;)), a teraz siedzę i beczę i tak bardzo się cieszę z Waszego szczęścia, że aż sama w to nie mogę uwierzyć. Zauważyłaś, że odkąd człowiek zostaje mamą, płacze i wzrusza się jakieś sto razy częściej? :D
OdpowiedzUsuńCześć - witam u mnie :) Miło mi Cię poznać.
UsuńZ tym wzruszaniem to prawda, choć ze mnie zawsze miękka buła była :)
Pozdrawiam serdecznie :)
To co przytrafiło sie Leosiowi (jakie będzie nowe imię?:) jest niezwykłe. Nie mógł sobie wymarzyć lepszej mamy, jestem tego pewna. To On czekał na Was, a Wy na Niego. Jak dobrze się zdarzyło, że się odnaleźliście.Bardzo Wam gratuluję i bardzo się cieszę:))))
OdpowiedzUsuńLeoś to już jego nowe imię, nadane przez nas.
UsuńA co do najlepszej mamy - to mam nadzieję i marzenie, że powie mi kiedyś to, o czym Ty napisałaś w komentarzu.
And nothing else matters!
GRATULUJĘ z całego serca!!!!
OdpowiedzUsuńAle szybko to u Was idzie. My mieliśmy dwie rozprawy. Po pierwszej wysłano nas na badanie więzi i druga trzy miesiące później zakończona sukcesem;-)))Pamiętam te uczucia doskonale. Duma, radość, ulga, że to już, że mamy dożywocie;-)))U nas sędzina była bardzo stonowana - na koniec powiedziała, że teraz już na zawsze jesteśmy rodziną, nawet jeśli córka będzie się źle uczyć i nie będzie rozumiała matematyki;-0 Chciało mi się śmiać, bo ja z tych co królową nauk mają w poważaniu i nikt mnie w rodziny nie wydziedziczył;-)))
Pozdrawiam - Patrycja
Tak, szybko to poszło! Od złożenia dokumentów w OA do rozprawy adopcyjnej minęło 13 miesięcy :)
UsuńEhhh trudne, piękne, najważniejsze w moim życiu 13 miesięcy :)
Pozdrawiam!
Również śmieję się i płaczę na zmianę:) gratuluję przeogromnie, i też myślę sobie, że jesteście dowodem na to, że cuda się zdarzają, a marzenia spełniają, i to nie w nieokreślonej przyszłości, ale tu i teraz!
OdpowiedzUsuńMyślę, że Wasza historia pokrzepi nie jedno oczekujące serce:) i nie tylko oczekujące, bo samo to pozytywne przesłanie i szczęśliwy finał.. w nawale tych wszystkich złych informacji, jakie płyną z mediów, o świecie, wojnach - w wymiarze makro, ale też i mikro - rozmaitych patologiach.. Dzisiaj tu czytamy o dwojgu szczęśliwych ludziach i ich chyba jeszcze szczęśliwszym synku:) tak to się pięknie ułożyło, i to na naszych "oczach" :)))
Pozdrawiam, wszystkiego najlepszego!!!
Dziękuję kochana i pozdrawiam całą waszą rodzinkę :)
UsuńGratuluję z całego serducha.Łzy same płyną po poliksch.Za same dobre chwile la Was Nasza rodzinko teraz już kompletna :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, pozdrawiam i trzymam za Was kciuki!
UsuńMy jutro wchodzimy w 12 tydzień ciąży,czekamy na usg genetyczne i zaciskamy kciuki żeby wszystko było ok.
UsuńŚciskamy całą rodzinkę.
Ileż emocji w jednym poście :) Śmieję się i płaczę na przemian. Jesteście rodziną przez duże R! Cóż więcej potrzeba do szczęścia:) Niech Wam tylko zdrówko dopisuje jeszcze :) Gratuluję Ci, Wam trojgu, raz jeszcze.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno.
Magda :)
Dziękuję bardzo, ściskam też!
UsuńWspaniale! Cudownie! Gratuluje! Śmiałam się i płakałam :)
OdpowiedzUsuń:*
UsuńGRATULUJĘ ,BARDZO CIESZĘ . To jedyna rozprawa w sądzie którą można nazwać przyjemną. Ja nie płakałam ale powiem szczerze ze zapomniałam jak się mówi a tu mówić trzeba było i to dużo. Pozdrawiam ewa
OdpowiedzUsuń:) Ja też pozdrawiam!
Usuńczytam i szlocham...U nas pani z osrodka mowila że to jest najmilsza sprawa sądowa w zyciu . Gratulacje Kochani :*
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńCudownie :) Gratuluje z całego serca !!!!
OdpowiedzUsuńMy teź gratulujemy, ja nawet nie wiedziałam że kożna wnioskować o skrócenie czasu na uprawomocnienie. Pozdrawiamy Was serdecznie!
OdpowiedzUsuńMy wnioskowaliśmy też o 14 dni, ale cóż z tego jak panie z sekretariatu nie dały p.sędzinie do podpisu przed jej trzy tygodniowym urlopem i w sumie wyszło, że czekaliśmy 42 dni !!!
UsuńAle praca sądów to temat rzeka.
Patrycja
My teraz czekamy na upłynięcie tych 14 dni, a potem na akt - bo chrzciny robić trzeba :D
UsuńAkt dostaliśmy od ręki- chociaż z tym poszło szybko. No właśnie chrzciny. My mamy teraz w tę sobotę, kiedy Hanula kończy 14 miesięcy. Jest z nami od kiedy skończyła 7 miesięcy. Niestety przez te wszystkie procedury sądowe, urlopy, niedopatrzenia dopiero 01 sierpnia otrzymaliśmy upragniony akt urodzenia.Trzymam kciuki!!!!
UsuńGratulacje !
OdpowiedzUsuńMąż najlepszy ;-) Wyobraź sobie, że na naszej rozprawie mnie nie pytano o nic, za to maglowano mego mężucha straszliwie :-) Do mnie tylko skierowano pytanie czy ja potwierdzam to, co mąż mówi.
Buźki dla Was <3
No mąż wymiata, wiadomo :)
UsuńBuziaczki ogromne <3
Gratuluję!!
OdpowiedzUsuńCzytając twój wpis nie wiedziałam na co się zdecydować: na śmiech czy na łzy. Zatem pogodziłam jedno z drugim.
O tak takie sprawy człowieka zupełnie "odmóżdżają". Mój mąż na pytanie o mój stosunek do synka jednym słowem odpowiedział: poprawny ... To chyba jedyne co ze sprawy zapamiętałam ;)
Poprawny :) Hehehe :)
UsuńPozdrawiam gorąco!
No i się popłakałam. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńno ja też sie popłakałam.... Leos ma wspaniałych rodziców..... Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńhttp://leptir-visanna6.blogspot.com/
Dziękujemy :)
UsuńA my mamy wspaniałego synalka :)
Kochana gratulacje!!!.... ale się wzruszyłam, bardzo się cieszymy Waszym szczęściem. Czytając post- miałam takie odczucie, my za pewien czas też będziemy w takiej roli- i kurcze też się denerwuje i jak najbardziej Cię rozumiem- też widzę siebie jak ryczę, ale tak myślę sobie, że łzy szczęścia to najlepszy dowód dla sędziego...
OdpowiedzUsuńWspaniała Rodzinko życzymy wszystkiego najlepszego na Waszej "nowej drodze życia"
Julka i Karol
Bo będziecie!!! Będziecie! I to już niedługo, zobaczysz, że minie jak z bicza strzelił :)
UsuńPozdrawiamy serdecznie :)
No zalałam się łzami ze wzruszenia. Gratuluję waszej trójce :))))
OdpowiedzUsuńNie wiem jak ty to robisz, że w jednym poście potrafisz umieścić tyle emocji. Na zmianę płakałam i śmiałam się czytając go! Gratuluję całej rodzince :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
majetta
Hehe :) Dziękuję w imieniu moim i moich chłopaków :)
UsuńGratuluję z całego serca, a imię Leoś chyba zostaje, tak?:) Pozdrawiam - P.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tak, imię Leoś to już imię nadane przez nas.
UsuńBuźka!
Wspanjiale,gratulacje!
OdpowiedzUsuńDziękujemy :)
UsuńCudownie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńCieszę się razem z Wami tak jakby to mnie bezposrednio dotyczyło!!!!!! Hurrrrrrra!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dziękuję bardzo :) Buziaczki!
UsuńTak bardzo się cieszę z Waszego szczęścia :) i jest w Was tak niesamowita radość którą wniósł swoją obecnością Leo, że choć u mnie może nie jest za kolorowo... to wszystkie Twoje słowa, przeżycia, zdjęcia sprawiają że zaczynam się uśmiechać. Udało Wam się stworzyć cudowną rodzinę... NA ZAWSZE. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńDziś przeglądałąm swojego bloga od początku i płakałam jak bóbr. Kiedyś u nas też nie było kolorowo. A teraz mój syn nawala rączką w kolorową zabawkę, siedząc na kolorowej kołdrze, ogląda kolorowe, uśmiechnięte słoneczko na macie i mam naprawdę barwne życie.
UsuńI na Was takie czeka. Wiem to po prostu.
Którą drogą przyjdzie do Was dziecko - to się okaże. Ważne, żeby zaufać tej drodze.
Jakże się cieszę:)) też miałam wczoraj rozprawę ale zupełnie inną i jednak sam sąd wzbudza wiele emocji, a co dopiero kiedy idziesz w takiej sprawie jak Wy!! Mężowi się nie dziwię.. mój tak już bredził coś jak psychoolog pytał czemu chciał zostać moim mężem ;) myślałam, że padnę jak go słyszałam.. :D
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, Gratuluję cudownego synusia :)) Szczęścia!!!
Dziękuję bardzo :D:D:D:D:D
UsuńGratulacje dla Waszej Rodzinki, dla Was i dla Leosia. Cieszę się razem z Wami. Baaaaardzo.
OdpowiedzUsuńTekst Męża mnie rozbroił. Konkretnie i na temat :) Ach Ci nasi Panowie.
Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Pozdrawiam
:) i ja pozdrawiam!
UsuńAlu, uściski dla Was! To wspaniały dzień!
OdpowiedzUsuńDziękuję Oluś!
UsuńGratulacje bardzo się ciesze z wami spłakałam się i przypomniała mi się nasza sprawa adopcyjna i mój mąż zapytany przez sędzinę co pan robi przy córce odpowiedział nic przecież ona jest malutka ja się boję że jej zrobię krzywdę żona wie lepiej również wszyscy się uśmieli a sędzina to współczuję pani i dużo cierpliwości ale do męża :)))
OdpowiedzUsuńHahahaha :) Dobre :D
UsuńFaceci to jednak ...hmmm...faceci no.
Buziaczki
Ogromniaste Gratulacje!!!!!
OdpowiedzUsuńE, mysle, ze sedzina jest przyzwyczajona do rodzicow belkoczacych bez sensu ze zdenerwowania i ryczacych jak bobr na rozprawach. W koncu w takiej sytuacji kazdego by stres rozwalil! :)
Dziękujemy serdecznie i też tak myślę :)
UsuńJa też bardzo Ci gratuluję i nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa i jak poprawia mi się nastrój, kiedy czytam o Twoim szczęściu, Alla :)
OdpowiedzUsuńAnna
Dziękuję Anno :)
UsuńMnie się pozostaje podpisać pod wszystkimi powyższymi zachwytami i gratulacjami :)) Twój blog jest niesamowitym świadectwem. Myślę, że może przekonać do adopcji wielu - zarówno tych niepłodnych jak i płodnych. Nie miałam pojęcia, że na tych rozprawach zadają tak dziwne pytania hehe... Już sobie swojego Małża wyobrażam
OdpowiedzUsuńHehe , no tak jest na tych sprawach. Buźka!
UsuńZaglądam na Twojego bloga codziennie, ale odzywam się rzadko. Pod tym postem musiałam-wszak okazja wyjątkowa :-) Ogromne gratulacje, cieszę się bardzo z Waszego szczęścia.
OdpowiedzUsuńTwój blog daje mi nadzieję, że i dla mnie takie szczęśliwe chwile nastaną - jesteśmy z mężem po kursie i czekamy na telefon z OA z propozycją. Nie wiedziałam, że można wnioskować o skrócenie czasu uprawomocnienia się wyroku - dziękuję za tą cenną informację.
Pisz proszę nadal i chwal się swoim synkiem!!! Czekam z niecierpliwością na kolejne wpisy i serdecznie pozdrawiam.
E.
Na pewno takie szczęśliwe chwile nastaną i dla Ciebie :)
UsuńPozdrawiam i trzymam za Was kciuki.
Gratulacje! Ja po 6 latach leczenia, miesiac temu zostalam mama. Leczylam sie w kilkunastu klinikach az trafilam na MedArt w Poznaniu. I w koncu sie udalo. :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! :)
UsuńGratuluję :) niby tylko formalność, ale kamień z serca
OdpowiedzUsuńI pewnie od teraz już głowa spokojniejsza :)
Buziaki!
Jeszcze tylko niech wyrok sie uprawomocni,a bedzie super :)
UsuńWSPANIALE!!!!! nic wiecej nie dodam :)
OdpowiedzUsuńAlu, serdecznie gratuluje. Czytam Twojego bloga od dawna i bardzo sie ciesze, ze w koncu jestescie rodzina. Sama zmagam sie z bezplodnoscia. Za miesiac podchodze do ostatniego criotransferu z trzeciego IVF. Nie dale sobie zadnych szans. Ja jestem 10 lat starsza od Ciebie i mieszkam za granica.
OdpowiedzUsuńTez mysle o adopcji po powrocie do kraju.
Czy ktos sie orientuje jak to wyglada w przypadku rodzicow po 40? Maz bedzie mial okolo 46 lat gdy wrocimy. Jak wyglada adopcja starszego dziecka?
Jeszcze raz serdecznie gratuluje. Ja rowniez smialam sie i plakalam czytajac Wasza historie.
Pozdrawiam
Asia
Para z mojej grupy - On ok.45, ona ok.43-44...Mieli kwalifikację na ok.7 letnie dziecko. Dostali 1,5roczną dziewczynkę i 2,5letniego chłopca.
UsuńSą bardzo szczęśliwi!
Będzie dobrze!
Ala, nie wytrzymam z Tobą. Z resztą Twój mąż też wymiata:-) Ale okazja nie byle jaka - można zapomnieć języka w gębie z wrażenia:-) Gratulacje, Kochana! Na wieki Rodzina:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Basieńko!
Usuńhttp://allegro.pl/poduszka-sowy-i4580934260.html
OdpowiedzUsuńod razu pomyślałam o Tobie :-)
Fajowa :)
UsuńRyczę z emocji po przeczytaniu tego posta- wspaniała wiadomość!!! Aż mi dech zaparło, że to już- nie wiedziałam że tak można szybko adopcję załatwić i zapamiętam sobie o tym skróceniu uprawomocnienia- a nuż kiedyś nam się przyda. Ściskam mocno Ciebie i Leosia!!!
OdpowiedzUsuńNa pewno się przyda - zapamiętaj. Choć nie zawsze chcą skracać :)
UsuńBuźka!
Alu, Kochana.. dopiero dzisiaj tak na prawdę znalazłam czas, żeby przeczytać Twoje wszystkie posty, no praktycznie wszystkie.. sporo tego, a jednak wiem, że warto- oczywiście nie dokończyłam czytania, bo czas mój powoli dobiega do końca, a jednak przeczytam wszystko, aż do teraźniejszości. Tak bardzo Cię rozumiem, a swoją drogą Twój mąż przypomina mi mojego- mój też nie chce rozmawiać za bardzo o adopcji i o dziecku, a dzięki Tobie mogę podejrzewać, że to trudne dla niego wszystko i być może czuje to co Twój czuł kiedyś. :) Będę Cię śledzić teraz :) tylko pisz :) Buziaki i pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że w wielu małżeństwach ta droga po adopcyjne dziecko wygląda podobnie. Będę pisać, bo czuję, że robię coś dobrego tym pisaniem, nie tylko dla siebie.
UsuńBuźka!
No i znowu ryczę! ;) Wspaniałe wieści! Gratulacje!!! Ściskam całą Trójkę:*
OdpowiedzUsuńA Wy jeszcze troszkę :) Buźka!
UsuńTak się cieszę :) Gratulacje!!! Pamiętam, że jak trafiłam na Twojego bloga, to było krótko przed pojawieniem się Leosia w Waszym życiu, a teraz jest już całkowiecie "Wasz". Powodzenia na dalszej wspólnej drodze!
OdpowiedzUsuń:) Tak zupełnie, całkowicie, do szpiku kości nasz.
UsuńDziękuję za życzenia, całus!
Gratulujemy! To z pewnością ważne chwile dla Was, teraz wiele nieprzyjemnych stresów zniknie ;)
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję serdecznie!
Usuń