Jesteśmy razem ponad 2 miesiące. Wczoraj odebrałam 200 wywołanych zdjęć, zrobiłam też 2 fotoksiążki - po jednej z każdego miesiąca. Komputer z 200 GB na dysku ma wolne jedynie 8 GB. Chyba przesadzam z tymi aparatowymi szaleństwami.
Wszystkie ramki, z wyłączeniem dwóch ze zdjęciami ślubnymi, zmieniły swoje wnętrze. Dom wreszcie jest Leosiowy. A ze zdjęć bije miłość, radość, piękno dziecka...
W mojej szkole co roku puszczany jest film złożony ze zdjęć wakacji nauczycieli... Ja moje też wysłałam. Ponoć, gdy na ekranie pojawiły się moje zdjęcia z synkiem, uczniowie i nauczyciele zaczęli bić brawo... Gdy to usłyszałam wzruszyłam się bardzo i nawet teraz, gdy o tym piszę, w gardle czuję ścisk...
Za niecały tydzień mamy sprawę w sądzie. Mimo, że mówią, że to formalność, denerwuję się.
Wczoraj Leoś uderzył się w głowę w kant niezabudowanej zmywarki u mojej koleżanki. Siedział na podłodze, a ja odwróciłam się po jego kombinezon ( bo już wychodziliśmy), jemu siedzenie się znudziło i postanowił przejść do pełzania. Rąbnął się przy tym porządnie. Miał siny ślad od razu.
Ryczeć mi się zachciało, nogi zrobiły się jak z waty...On zaczął szlochać ( a płacze naprawdę bardzo rzadko, z bólu tylko na szczepieniu, jakiś odporny na ból jest...), przeraziłam się nie na żarty. Ślad po uderzeniu z sinego zrobił się jasny i zaczął puchnąć. Najbardziej bałam się wrócić do domu i pokazać Leosiową głowę mężowi - już w głowie wizualizowałam sobie jego słowa:"Bo zamiast dzieckiem się zająć to plotkowałaś!" . Po drodze zdałam relację siostrze, która kazała mi obserwować, czy mały zachowuje się normalnie. A On jeszcze do tego wszystkiego zasnął ( choć od ostatniej drzemki minęło 1,5h). Po dotarciu do domu wyjęłam małego z wózka, specjalnie, żeby się obudził. I opowiedziałam o wszystkim mojemu mężowi. Wizualizacja nie przyniosła rezultatu. Na szczęście.
1,5h później na głowie mojego synka nie było żadnego śladu. Chyba jestem panikarą i muszę się trochę uodpornić.
Nam w ośrodku mowili, że ta rozprawa to tak naprawde formalnosc i najpiekniejsza rozprawa w życiu :) Normalne że nogi się ugieły, sama wpadlabym w panike..Kurcze a panikara jestem niewiem co ...
OdpowiedzUsuńbuziaki !
Oj to pewnie ugną Ci się nogi nie raz :)
UsuńBuźka!
Jak ten czas szybko mija. Zdaje się, że tylko co był telefon a tu już dwa miesiące. Fajnie, że dom jest Leosiowy. Tak powinno być :))
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje posty. Poprawiają humor nawet po ciężkim dniu.
Buziaki;*
:)
UsuńPozdrowienia i buziaki.
Po przebojach u MIA już nawet nie śmiem myśleć, że rozprawa, to tylko formalność. Mam nadzieję, że u Was tak będzie, miło i bez komplikacji.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Loś się uderzył, ale to nie ostatni guz. Pochuchaj, wycałuj i do przodu:-)
Ja też mam nadzieję, że pójdzie raz, dwa!
UsuńNa wszelkie uderzenia tego typu szybko posmaruj miejsce uderzone zwyklym olejem kuchennym na reczniku papierowym, dziala cuda:-)
OdpowiedzUsuńBuziaki:-*
Ja mam w domu Altacet w żelu i przy uderzeniu zawsze go stosuję bo to zmniejsza ryzyko siniaka i opuchlizny. O oleju nie wiedziałam, ale przy następnej okazji chętnie spróbuję.
UsuńAla trzymamy kciuki za pomyślność rozprawy chociaż u Was to nic innego jak tylko formalność ale mimo to nie dziwię się że się denerwujesz. Ja uspokoiłam się prawdziwie dopiero po odebraniu aktu urodzenia Patrysi. Teraz czekam na Poleczkowy :)
O proszę, nie wiedziałam! Wypróbuję.
UsuńOby Poleczkowy akt przyszedł jak najszybciej!
oo tak, ten żel ale schlodzony mam w lodowce pomogl mojej puchacej nodze. A co kremow kupilam, i lekarzy odwiedzilam to moje... wystarczylo posmarować i dziala naprawde :) zreszta fajne są opinie w necie na temat tego żelu :)
UsuńJa również stosuję olej, rewelacja. Niestety to nie ostatni guz :(
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za rozprawę i załatwianie potem formalności.
Dziękujemy, pozdrawiamy, całujemy!
UsuńOj bidusia :* Sama się zdenerwowałam czytając, że Leoś uderzył się, więc nie dziwię się Twojej reakacji. Najważniejsze, że nic się nie stało.
OdpowiedzUsuń:) Muszę mieć oczy dookoła głowy z tym moim "żywym sreberkiem".
UsuńHehe.
Trzymam kciuki za rozprawę !
OdpowiedzUsuńCmok ! :-)
Dziękuję!!! Cmok! :*
UsuńPierwszy guz za Wami. Wcale się nie dziwię, że się przeraziłaś.
OdpowiedzUsuńLeoś będzie miał kiedyś piękne archiwum fotograficzne, pewnie z każdego dnia :)
Trzymam kciuk za pozytywny wynik rozprawy. Zresztą nie może być inaczej.
Tak, chyba nie przeoczyłam żadnego naszego wspólnego dnia :P
UsuńBuziaczki i dziękuję za kciuki!
Siniaki i guzy są nieuniknione, to oznaka, że macie zdrowe dziecko! Trzeba pilnować i strzec ze wszystkich sił, ale takie (oby tylko takie) "wypadki" sią zdarzają. My mieliśmy chwilę spokoju od łapania siniaków, bo synek nauczył się czworakować, ale teraz uczy się chodzić, więc znów zaczął "szukać guza" ;) A Ty nie pamiętasz swoich siniaków z dzieciństwa? Ja pamiętam i zdarte kolana, podrapane nogi ;) POWODZENIA NA SPRAWIE!
OdpowiedzUsuńPamiętam, pamiętam. Mam nawet kilka blizn, które nie pozwalają zapomnieć ( jedną mała nawet na policzku od lecącego helikopterka :P)
UsuńDziękuję, oby było szybko i bezboleśnie :)
Ala... pierwsze dziecko to i stres. Przylozyc zimne do czola aby zmniejszyc wynaczynianiensie krwi. Zimne to i naczyniabsje obkurczja. Nie kumam niby w jakim celu olej;)))
OdpowiedzUsuńMasz prawo panikowac ale . . Zycie uczy aby byc rozwaznym i opanowanym. To przychodzi z czasem... choc czy czwarte czy pierwsze w dole brzucha scika tak samo. Ale po prostu musisz sie opanowac i jak przyxhodzi naprawde mocne wydarzenie nawet nie wiesz skad bierzesz sily... odwagi zycze i mimo wszystko opanowania. Dla siebie rowniez. AGA z sppelkowa
Hehe :) Postaram się być opanowana...ale nic nie obiecuję :D
UsuńPierwszy guz ma za sobą, trzeba uważać ale nie da się wszystkiego przewidzieć, też bym się denerwowała ale z czasem człowiek zaczyna do wszystkiego podchodzić zupełnie inaczej. Śliczne zdjęcie. Powodzenia na rozprawie!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Pewnie po czasie będzie mi łatwiej :)
UsuńNic dziwnego, że trochę panikujesz. W końcu tak długo czekaliście na dziecko. I z pewnością jeszcze nie raz będziesz się martwić o swój skarb ;)
OdpowiedzUsuńoj,z pewnością :)
OdpowiedzUsuń