Nasza Kruszynka skończyła pół roku. Jest absolutnie najsłodszym dzieckiem wszechświata :)!
Nie dość, że jest śliczny to jeszcze na maksa kochany :)
Waży 8,5 kg, ma ok.74cm. Nosi ubranka na 74-80cm.
W menu mojego malca znajduje się ziemniaczek, marchewka, króliczek, brokuł, kalafior, cielęcinka, jabłko, gruszka, śliwka, masełko, kaszka bananowa i malinowa, sinlac, mleko Bebiko 1 (dziś zaczynamy wprowadzanie Bebiko 2)
Sam trzyma butlę podczas karmienia, choć jeszcze zdarza mu się ją wypuścić z rąk pod koniec mleka.
Umie mówić: "grrrrr..., brrrr.... ( to tylko raz :) ), giiiiii..., ełooooo..., eooooo....", a jak płacze, a ja jestem w kuchni to słyszę : "mymymymymy..."
Jeszcze sam nie siada, ale posadzony utrzymuje się w tej pozycji nawet minutę i prostuje plecy. Pełza bardzo sprawnie, ale ostatnio tak wysoko zaczął unosić pupę, że zamiast przeć na głowie do przodu to traci równowagę i upada na boczek.
Na słowa "daj buzi"- otwiera buźkę i dziobie mnie i męża jak mały dzięciołek. Wieczorem wtula się we mnie i liże mi twarz :D Jest to naprawdę śmieszne :)
Jak tylko pojawię się na horyzoncie Leo uśmiecha się od ucha do ucha.
Śmieje się w głos. Najczęściej, gdy gilamy go wieczorem piórkami, albo miziamy pod paszkami i pod kolankami. Zanosi się również śmiechem, gdy odwracam głowę i czasem wykrzykuję "mama Cię kocha!", "tata Cię kocha", "babcia Cię kocha"...itp.itd. Wyczekuje za każdym moim obrotem głowy, czy tym razem usłyszy okrzyk, czy też nie.
Kosi kosi łapci zaczyna go interesować. Niestety nadal robimy kosi kosi piąstkami zamiast otwartymi dłońmi. Choć ostatnio lewa rączka jest otwarta i uderza w prawą piąstkę.
Kupkę robi codziennie. Ostatnio zieloną, bo mądra mamusia nie zauważyła, że zakupiła kaszkę mleczno-ryżową, a nie ryżową i wprowadziła dziecku w ten sposób nowe mleko... Po spostrzeżeniu tego błędu od razu przestałam mu je tę kaszkę podawać, ale w kupce nadal są jakby niestrawione kuleczki mleka...(oglądanie kupy małego stało się moją obsesją).
Leo w dzień śpi nadal 3 razy. Zasypia na noc koło 20 (je
kaszkę 210ml) i przesypia do 5, wtedy dostaje mleczko 150ml i śpimy
sobie aż do 8.30- 9.00 :) Później drzemka 0,5h-1h ok. 11. A potem ok.
13-14 sen 1h-2h.
O 17 mamy 20-40min. drzemkę.W kąpieli dostaje świra z radości. Nogi pędzą i chlapią niemiłosiernie, a rączki klepią wodę, aż cała nie zniknie. Kąpiel została więc z pokoju przeniesiona do brodzika, bo po kąpieli w sypialni mieliśmy basen :)
Po kąpieli natomiast jest wrzask, ryk, płacz nie z tej ziemi...bo przecież mógłby się kąpać cały dzień. Ubieranie się w śpiochy też nie należy do najprzyjemniejszych.
Niczym nakręcony czubek wykrzykuję wówczas: "A jak robi piesek? hau, hau, hau", "A jak robi kotek? miau, miau,miau". Moje okrzyki przynoszą rezultaty (uspokojenie chwilowe) tylko, jeśli są niemal identyczne do rzeczywistych odgłosów tych zwierząt. Szczekanie synka straszy, robi olbrzymie oczy, a miauczenie synkowi bardzo się podoba.
Po kąpieli jedzonko i odkładamy Leosia do łóżeczka. Ja biorę laptopa i kładę się na łóżko, a Kotuś odplątuje przyczepiony do szczebelków ochraniacz. Czasem zapłacze, wtedy wstaję, kładę go na boczek, masuję chwileczkę splot słoneczny i po ok.10 minutach synuś śpi :)
Wtedy mamy z mężem czas dla siebie. Oglądamy film,a potem przed 23 już śpimy.
Życie jest piękne.
Warto było czekać.
Kochane moje dziewczyny, wspaniali mężczyźni - ból niepłodności minie - uwierzcie mi. Kiedy ten mały KTOŚ zamieszka w waszym życiu, wszystko się zmieni. Wszystko, co złe, zacznie się zacierać.
Pomyślcie sobie - ten mały KTOŚ, gdzieś czeka. Może już czeka... I nie ma mamy, która go przytuli i będzie się cieszyć z Jego pierwszych uśmiechów i słów. I nie ma taty, który mu zrobi pierdziawki w brzuszek. I ta Istotka malutka nie myśli o genach i o tym, kto GO urodził.
Pragnie być kochany, bo jako człowiek na to zasługuje.A nie może zrobić nic, jak tylko czekać.
Moje życie rozkwitło. Dzięki małemu komuś, kto czekał na miłość, a tym samym nauczył mnie miłości.
Miłości nowej, niezwykłej, prawdziwej, unikalnej, słodkiej, pięknej, prostej.