Nasza Kruszynka skończyła pół roku. Jest absolutnie najsłodszym dzieckiem wszechświata :)!
Nie dość, że jest śliczny to jeszcze na maksa kochany :)
Waży 8,5 kg, ma ok.74cm. Nosi ubranka na 74-80cm.
W menu mojego malca znajduje się ziemniaczek, marchewka, króliczek, brokuł, kalafior, cielęcinka, jabłko, gruszka, śliwka, masełko, kaszka bananowa i malinowa, sinlac, mleko Bebiko 1 (dziś zaczynamy wprowadzanie Bebiko 2)
Sam trzyma butlę podczas karmienia, choć jeszcze zdarza mu się ją wypuścić z rąk pod koniec mleka.
Umie mówić: "grrrrr..., brrrr.... ( to tylko raz :) ), giiiiii..., ełooooo..., eooooo....", a jak płacze, a ja jestem w kuchni to słyszę : "mymymymymy..."
Jeszcze sam nie siada, ale posadzony utrzymuje się w tej pozycji nawet minutę i prostuje plecy. Pełza bardzo sprawnie, ale ostatnio tak wysoko zaczął unosić pupę, że zamiast przeć na głowie do przodu to traci równowagę i upada na boczek.
Na słowa "daj buzi"- otwiera buźkę i dziobie mnie i męża jak mały dzięciołek. Wieczorem wtula się we mnie i liże mi twarz :D Jest to naprawdę śmieszne :)
Jak tylko pojawię się na horyzoncie Leo uśmiecha się od ucha do ucha.
Śmieje się w głos. Najczęściej, gdy gilamy go wieczorem piórkami, albo miziamy pod paszkami i pod kolankami. Zanosi się również śmiechem, gdy odwracam głowę i czasem wykrzykuję "mama Cię kocha!", "tata Cię kocha", "babcia Cię kocha"...itp.itd. Wyczekuje za każdym moim obrotem głowy, czy tym razem usłyszy okrzyk, czy też nie.
Kosi kosi łapci zaczyna go interesować. Niestety nadal robimy kosi kosi piąstkami zamiast otwartymi dłońmi. Choć ostatnio lewa rączka jest otwarta i uderza w prawą piąstkę.
Kupkę robi codziennie. Ostatnio zieloną, bo mądra mamusia nie zauważyła, że zakupiła kaszkę mleczno-ryżową, a nie ryżową i wprowadziła dziecku w ten sposób nowe mleko... Po spostrzeżeniu tego błędu od razu przestałam mu je tę kaszkę podawać, ale w kupce nadal są jakby niestrawione kuleczki mleka...(oglądanie kupy małego stało się moją obsesją).
Leo w dzień śpi nadal 3 razy. Zasypia na noc koło 20 (je kaszkę 210ml) i przesypia do 5, wtedy dostaje mleczko 150ml i śpimy sobie aż do 8.30- 9.00 :) Później drzemka 0,5h-1h ok. 11. A potem ok. 13-14 sen 1h-2h.
O 17 mamy 20-40min. drzemkę.W kąpieli dostaje świra z radości. Nogi pędzą i chlapią niemiłosiernie, a rączki klepią wodę, aż cała nie zniknie. Kąpiel została więc z pokoju przeniesiona do brodzika, bo po kąpieli w sypialni mieliśmy basen :)
Po kąpieli natomiast jest wrzask, ryk, płacz nie z tej ziemi...bo przecież mógłby się kąpać cały dzień. Ubieranie się w śpiochy też nie należy do najprzyjemniejszych.
Niczym nakręcony czubek wykrzykuję wówczas: "A jak robi piesek? hau, hau, hau", "A jak robi kotek? miau, miau,miau". Moje okrzyki przynoszą rezultaty (uspokojenie chwilowe) tylko, jeśli są niemal identyczne do rzeczywistych odgłosów tych zwierząt. Szczekanie synka straszy, robi olbrzymie oczy, a miauczenie synkowi bardzo się podoba.
Po kąpieli jedzonko i odkładamy Leosia do łóżeczka. Ja biorę laptopa i kładę się na łóżko, a Kotuś odplątuje przyczepiony do szczebelków ochraniacz. Czasem zapłacze, wtedy wstaję, kładę go na boczek, masuję chwileczkę splot słoneczny i po ok.10 minutach synuś śpi :)
Wtedy mamy z mężem czas dla siebie. Oglądamy film,a potem przed 23 już śpimy.
Życie jest piękne.
Warto było czekać.
Kochane moje dziewczyny, wspaniali mężczyźni - ból niepłodności minie - uwierzcie mi. Kiedy ten mały KTOŚ zamieszka w waszym życiu, wszystko się zmieni. Wszystko, co złe, zacznie się zacierać.
Pomyślcie sobie - ten mały KTOŚ, gdzieś czeka. Może już czeka... I nie ma mamy, która go przytuli i będzie się cieszyć z Jego pierwszych uśmiechów i słów. I nie ma taty, który mu zrobi pierdziawki w brzuszek. I ta Istotka malutka nie myśli o genach i o tym, kto GO urodził.
Pragnie być kochany, bo jako człowiek na to zasługuje.A nie może zrobić nic, jak tylko czekać.
Moje życie rozkwitło. Dzięki małemu komuś, kto czekał na miłość, a tym samym nauczył mnie miłości.
Miłości nowej, niezwykłej, prawdziwej, unikalnej, słodkiej, pięknej, prostej.
Nie dość, że jest śliczny to jeszcze na maksa kochany :)
Waży 8,5 kg, ma ok.74cm. Nosi ubranka na 74-80cm.
W menu mojego malca znajduje się ziemniaczek, marchewka, króliczek, brokuł, kalafior, cielęcinka, jabłko, gruszka, śliwka, masełko, kaszka bananowa i malinowa, sinlac, mleko Bebiko 1 (dziś zaczynamy wprowadzanie Bebiko 2)
Sam trzyma butlę podczas karmienia, choć jeszcze zdarza mu się ją wypuścić z rąk pod koniec mleka.
Umie mówić: "grrrrr..., brrrr.... ( to tylko raz :) ), giiiiii..., ełooooo..., eooooo....", a jak płacze, a ja jestem w kuchni to słyszę : "mymymymymy..."
Jeszcze sam nie siada, ale posadzony utrzymuje się w tej pozycji nawet minutę i prostuje plecy. Pełza bardzo sprawnie, ale ostatnio tak wysoko zaczął unosić pupę, że zamiast przeć na głowie do przodu to traci równowagę i upada na boczek.
Na słowa "daj buzi"- otwiera buźkę i dziobie mnie i męża jak mały dzięciołek. Wieczorem wtula się we mnie i liże mi twarz :D Jest to naprawdę śmieszne :)
Jak tylko pojawię się na horyzoncie Leo uśmiecha się od ucha do ucha.
Śmieje się w głos. Najczęściej, gdy gilamy go wieczorem piórkami, albo miziamy pod paszkami i pod kolankami. Zanosi się również śmiechem, gdy odwracam głowę i czasem wykrzykuję "mama Cię kocha!", "tata Cię kocha", "babcia Cię kocha"...itp.itd. Wyczekuje za każdym moim obrotem głowy, czy tym razem usłyszy okrzyk, czy też nie.
Kosi kosi łapci zaczyna go interesować. Niestety nadal robimy kosi kosi piąstkami zamiast otwartymi dłońmi. Choć ostatnio lewa rączka jest otwarta i uderza w prawą piąstkę.
Kupkę robi codziennie. Ostatnio zieloną, bo mądra mamusia nie zauważyła, że zakupiła kaszkę mleczno-ryżową, a nie ryżową i wprowadziła dziecku w ten sposób nowe mleko... Po spostrzeżeniu tego błędu od razu przestałam mu je tę kaszkę podawać, ale w kupce nadal są jakby niestrawione kuleczki mleka...(oglądanie kupy małego stało się moją obsesją).
Leo w dzień śpi nadal 3 razy. Zasypia na noc koło 20 (je kaszkę 210ml) i przesypia do 5, wtedy dostaje mleczko 150ml i śpimy sobie aż do 8.30- 9.00 :) Później drzemka 0,5h-1h ok. 11. A potem ok. 13-14 sen 1h-2h.
O 17 mamy 20-40min. drzemkę.W kąpieli dostaje świra z radości. Nogi pędzą i chlapią niemiłosiernie, a rączki klepią wodę, aż cała nie zniknie. Kąpiel została więc z pokoju przeniesiona do brodzika, bo po kąpieli w sypialni mieliśmy basen :)
Po kąpieli natomiast jest wrzask, ryk, płacz nie z tej ziemi...bo przecież mógłby się kąpać cały dzień. Ubieranie się w śpiochy też nie należy do najprzyjemniejszych.
Niczym nakręcony czubek wykrzykuję wówczas: "A jak robi piesek? hau, hau, hau", "A jak robi kotek? miau, miau,miau". Moje okrzyki przynoszą rezultaty (uspokojenie chwilowe) tylko, jeśli są niemal identyczne do rzeczywistych odgłosów tych zwierząt. Szczekanie synka straszy, robi olbrzymie oczy, a miauczenie synkowi bardzo się podoba.
Po kąpieli jedzonko i odkładamy Leosia do łóżeczka. Ja biorę laptopa i kładę się na łóżko, a Kotuś odplątuje przyczepiony do szczebelków ochraniacz. Czasem zapłacze, wtedy wstaję, kładę go na boczek, masuję chwileczkę splot słoneczny i po ok.10 minutach synuś śpi :)
Wtedy mamy z mężem czas dla siebie. Oglądamy film,a potem przed 23 już śpimy.
Życie jest piękne.
Warto było czekać.
Kochane moje dziewczyny, wspaniali mężczyźni - ból niepłodności minie - uwierzcie mi. Kiedy ten mały KTOŚ zamieszka w waszym życiu, wszystko się zmieni. Wszystko, co złe, zacznie się zacierać.
Pomyślcie sobie - ten mały KTOŚ, gdzieś czeka. Może już czeka... I nie ma mamy, która go przytuli i będzie się cieszyć z Jego pierwszych uśmiechów i słów. I nie ma taty, który mu zrobi pierdziawki w brzuszek. I ta Istotka malutka nie myśli o genach i o tym, kto GO urodził.
Pragnie być kochany, bo jako człowiek na to zasługuje.A nie może zrobić nic, jak tylko czekać.
Moje życie rozkwitło. Dzięki małemu komuś, kto czekał na miłość, a tym samym nauczył mnie miłości.
Miłości nowej, niezwykłej, prawdziwej, unikalnej, słodkiej, pięknej, prostej.
dziekuję za te ostatnie slowa, dla tych co czekają, to czas strasznie sie wlecze, ty dajesz nam nadzieje, ze warto sie niecieopliwic, czekac NA TEN TELEFON...ZDJECIE MEGA, TE STOPKI...BOSKIE!!! SCISKAM!
OdpowiedzUsuńNie ma za co :)
UsuńNiedługo i Ty będziesz mogła pisać tak jak teraz piszę ja :)
Buziaczki!
Uśmiech nie schodzi mi z twarzy. Piękne te Wasze wspólne dni :)
OdpowiedzUsuń:) Całujemy!
Usuńdokładnie, takie dni bym chciala :)
UsuńWszystkiego najlepszego dla Leosia:)))))) I wiesz, fragment zaczynający się od słów: "Życie jest piękne..." pokaże myślę niejednej kobiecie i niejednemu mężczyźnie, że może własnie warto taką drogę wybrać do szczęścia:)))) Pokaże, że w przeciwieństwie do choćby in vitro - nie chodzi tu tylko o chęć urodzenia dziecka za wszelką cenę (a cena ta często jest naprawdę ogromna, ale o tym jakoś niespecjalnie głośno), ale jest coś o wiele piękniejszego - chęć dania siebie drugiemu człowiekowi. Pokazanie, że to nie dziecko dla mnie,ale ja (my) dla dziecka:))))))) Życzę Wam wielu cudownych chwil razem:)))) Pozdrawiam - Paulina
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję i pozdrawiam :)
UsuńAnonimowa, myślę, że troszkę jednak spłycasz temat in vitro a opinia jest raczej niesprawiedliwa i jednostronna.
UsuńSą różne drogi do posiadania dziecka, a że niektórzy wybierają IVF zamiast adopcji nie świadczy o ich egoizmie. To również chęć oddania siebie drugiemu człowiekowi, tylko droga trochę inna.
A o jakiej cenie piszesz, o której jest "niespecjalnie głośno" to nie mam pojęcia.
Spodziewam się dziecka poczętego metodą IVF i czuje się osobiście dotknięta takimi opiniami.
Trudno mi moją decyzję nazwać "chęcią urodzenia dziecka za wszelką cenę", jak to nazwałaś.
Każdy musi sam wybrać swoją drogę do rodzicielstwa i nie ma co stygmatyzować.
Pozdrawiam.
Ja już nie raz pisałam, że każdy czuje w środku swoją drogę po dziecko. Gdyby adoptował dziecko ktoś, kto tego nie pragnie, kto całe życie czułby, że coś stracił i nie umiałby oddać się w całości takiemu rodzicielstwu to zrobiłby krzywdę nie tylko sobie, ale też i temu dziecku (i to niewyobrażalną!).
UsuńA osobiście IVF mówię tak.
Zdrówka!
Anonimowa ma imię - nie sądzę bym spłycała temat, a jest to temat rzeczywiście kontrowersyjny. To, że opinia jest jednostronna - no zwykle opinie takie są:) Zgadzam się z Alą, że gdyby ktoś nie był przekonany do adopcji, zrobiłby krzywdę dziecku. Każdy ma wolną wolę i wybór, to zrozumiałe. Moje zdanie na temat in vitro jest takie, ktoś może mieć inne. Nie stygmatyzuję, nie umoralniam, bo nie taka moja rola. Tez nie chciałam Cię dotknąć swoją opinią, ale ponieważ każdy może mieć swoje zdanie, ja swoje mam takie a nie inne. I osobiście mówię in vitro nie. Nie za wszelką cenę. Pozdrawiam - Paulina
UsuńPaulina, sorry, w trakcie pisania komentarza umknął mi podpis z Twoim imieniem. Nie celowo.
UsuńJasne, że każdy ma prawo do swojego zdania i światopoglądu a temat jest kontrowersyjny.
Nie zgodzę się jednak z opinią, że nie stygmatyzujesz, bo jednak piszesz o egoizmie i posiadaniu dziecka "za wszelką cenę", jakby dziecko było jakimś kaprysem.
Piszesz, że IVF mówisz nie. Zastanawiam się tylko, czy stanęłaś w życiu przed takim wyborem. Jeśli tak, to nie ma tematu - każdy ma swoje zdanie.
Jeśli nie, to ja osobiście takich deklaracji nie traktuje poważnie, bo jak to Szymborska pisała "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono".
Pozdrawiam!
Alla, tak, zgadzam się z Tobą, że adopcję trzeba czuć.
UsuńI Twój stosunek do IVF wyczytałam w Twoich postach :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Stanęłam przed wyborem. Pozdrawiam - P.
UsuńA słowo egoizm nie padło u mnie, pisałam raczej o chęci posiadania za wszelką cenę. Egoizm to jednak trochę coś innego. Co do kaprysu, no niestety dla niektórych par dziecko takim kaprysem jest - jedno, nie więcej, bo plany, bo pieniądze, bo.... - napisałam tak, bo w życiu często niestety tak bywa,.(i nie miałam tu na mysli jakiegos szczególnego przypadku). Adopcję trzeba czuć, dokładnie, też się zgadzam, ale i in vitro trzeba czuć. I skończmy tę dyskusję, bo szkoda bloga Alli:)))) Pozdrawiam serdecznie jeszcze raz Leosia:))))) A Tobie ThePinkThink życzę spokojnej ciąży i szczęśliwego rozwiązania:)))) Paulina
UsuńPaulina, Ala sama po części podjęła temat i myślę, że kulturalna wymiana poglądów w temacie pokrewnym do tematyki bloga go nie "psuje" :)
UsuńPozdrawiam ;)
Kulturalna wymiana jak najbardziej:))) Naprawdę nie chciałam Cię urazić:))) O in vitro wspomniałam tylko: "Pokaże, że w przeciwieństwie do choćby in vitro - " - choćby, nie oznacza, że nie wiem rzucam gromy czy co:)))
UsuńSpokojnej ciąży - będziesz na pewno super mamą:)) P.
Paulina, dzięki :) Też nie chciałam być natarczywa.
UsuńRobię się strasznie nerwowa ostatnio, kiedy słyszę i widzę, pod jakim ostrzałem jest IVF, szczególnie w Polsce. Mnóstwo osób rzuca gromy, nigdy nie stali przed takim wyborem, ale lubią sobie popluć (nie twierdzę, że Ty to zrobiłaś). Ja też, zanim mnie dotknął ten problem, miałam sporo do powiedzenia.
Nikt nie pomyśli, że np. ja i mój mąż musieliśmy przejść przez mękę, że życie nam i tak już wystarczająco dowaliło, nie trzeba poprawiać. Że IVF to nie jest łatwa droga. Ja-solo nie mam problemów z płodnością. Ale żeby mieć dziecko naturalnie musiała bym zmienić partnera. Oczywiście zdaniem wielu, to jest OK. To jest bardziej moralne, zostawić człowieka którego się kocha, bo nie może mieć dzieci naturalnie. Baaa, to jest podstawa do rozwodu kościelnego.
Nerwowo reaguję, bo nie jestem pogodzona ze wszystkim co dotyczy IVF. Mierzę się z wieloma demonami i opisywałam je u siebie na blogu - szczerze, tak jak było, niemal live w trakcie procedury, bez mydlenia oczu i ściemy.
Nie, nie jestem w siebie dumna. Z pewnymi rysami na psychice i moralach będę musiała się mierzyć jeszcze długo, jak nie do końca życia. Gdybym mogła, wolała bym mieć dzieci naturalnie, z moim mężem. I do dziś psioczyć na IVF. Ale nie mogłam. I nie zmieniła bym decyzji.
Dumna jestem tylko z tego, że nie zostawiłam człowieka, którego kocham.
Sorka, rozpisałam się, ale pisanie o tym mi pomaga :) A przy okazji liczę, że może da ludziom, którzy to przeczytają inną perspektywę, nie tylko tą propagandową.
Pozdrawiam raz jeszcze i nikomu nie życzę takich wyborów życiowych :)
A powinnaś być z siebie dumna:)))) I chodzić z podniesioną wysoko głową:)))) Serio:))) Pozdrawiam - P.
UsuńIdę poczytać Twojego bloga:) P.
UsuńPaulina, zapraszam :)))
UsuńAmen. ;)
UsuńPinkthink, za wszelką cenę to dla mnie jest za cenę ponad 10 (czyż tyle nie masz) zarodków, których nie wykorzystasz. In vitro samo w sobie nie jest źle, gdybyś miała 2 zapłodnione i podane zarodki a tak...cena mega wysoka, więc się tak nie burz! rozumiem pragnienie dziecka, rozumiem osoby niegotowe na adopcje i chcące nosić i urodzić dziecko zrodzone siebie i męża, ale można zapłodnić tyle ile się jest gotowym nosić i urodzić. Nie mi Cię oceniać, ale razi mnie ta Twoja buta, to głośne stawianie się, jakbyś coś dokonała albo broniła świętej racji...
UsuńPink Think, szokuje mnie, że w ogóle möwisz o zostawieniu niepłodnego męża, to przykre, bo mi taka opcja w ogóle nie przyszłaby do głowy, staraliśmy się 5 lat i to zawsze był NASZ problem, nie mój czy jego.
UsuńNie będę prowadziła dalszej dyskusji z kimś, kto definitywne trolluje i hejtuje.
UsuńNiniejszym kończąc dyskusję ;)
Pozdrawiam.
Bardzo proszę o poszanowanie cudzych wyborów i opinii - każdy ma prawo do własnych. Nie jest to miejsce do oceniania tychże. Osądzi nas kiedyś Ktoś na górze. I jestem pewna, że nie chciałby, abyśmy rzucali w siebie kamieniami. Przynajmniej nie tu, na moim blogu.
UsuńNie spłycajmy słów, opinii i decyzji - często życiowych do komentarzy... I PinkThink proszę Cię - staraj się zdystansować - jesteś w długo wyczekiwanej ciąży i denerwowanie się opiniami innych jest Ci teraz najmniej potrzebne. Uwierz mi, że jeszcze nie raz usłyszysz wiele przykrych słów na temat in vitro i musisz zacząć się do tego przyzwyczajać. Taka jest cena. Po prostu przyjmij, że tak jest, nie rozdrapuj, zostaw i idź dalej. Pozdrawiam i proszę o rozwagę w stosowaniu agresji słownej nie tylko na moim blogu.
ThePinkThink - żeby była jasność, komentarze nie podpisane nie należą do mnie:) Pisałam, że możesz dumnie nosić wysoko głowę, bo nie zostawiłaś męża. Nikt nie ma prawa cie oceniać:) Pozdrawiam serdecznie - Paulina ( i wiesz co, będę pisała od tej pory z konta, żeby była jasność). Pozdrawiam serdecznie - Paulina
Usuń100 lat Leośku! Alu, nie widziałam dla siebie drogi adopcyjnej .. a ciągle o niej myślę.
OdpowiedzUsuńNapisałaś " nie widziałam" - w czasie przeszłym. Czyli już widzisz?
UsuńWsłuchaj się w siebie, przemyśl i nie działaj pochopnie.
Całuję!
Wszystkiego najlepszego Leosiu! :) A Twój post Alu najpierw mnie rozbawił, kiedy opisywałaś te Wasze codzienne rytuały i przebieg Waszego dnia, a potem wzruszył niesamowicie - i znów mam oczy zamglone, i w gardle kluchę...Mam nadzieję, ze już wkrótce wszystkie - i te nadal starające się, i te oczekujące na telefon - doczekamy się takiego naszego małego Cudu - i że żadne okoliczności nie przeszkodzą nam we wspólnym, rodzinnym przezywaniu tej pełni szczęścia...
OdpowiedzUsuńBajko...chciałabym Cię przytulić. Już nawet mi się to Wasze czekanie dłuży przeokropnie. Jeśli masz ochotę - napisz do mnie na maila.
UsuńPozdrawiam.
Ala, sto lat dla Małego i pisz dalej, bo przyjemnie się czyta takie ciepłe, przesiąknięte miłością wpisy :)
OdpowiedzUsuńOstatnie zdania bardzo piękne;-)
OdpowiedzUsuńU nas minęło pół roku odkąd jesteśmy w trójkę.
Nasza Hanula skończyła 13 miesięcy i nosi rozmiar 86;-0 Ale Ona z tych drobnych i wysokich.
Zazdroszczę, że tak ładnie Leoś Wam śpi w dzień. Hani potrafi jednego dnia spać 3h a drugiego tylko 20 minut. W nocy tez różnie z tym bywa, ale wtedy wstaje już mój mąż;-)))
Niech chłopak rośnie Wam zdrowo!
Patrycja
Dziękuję bardzo, a Wam życzę mnóstwa radości z Hanuli :)
UsuńAlu..pieknie napisalas o adopcji...az wzruszylam sie okropnie bo ja mimo iz posiadam dziecko biologiczne mam gdzies w sercu potrzebe adopcji...od zawsze..mysle ze gdy przyjdzie czas bym mogla sprostac finansom wroce do tego tematu..tymczasem milo czytac o was i waszej milosci...jestem gdzies tam myslami blisko was...ucaluj odemnie Leo..niech rosnie zdrowo...buziaki:-*
OdpowiedzUsuńPotrzeby są po to...żeby je zaspokajać :)
UsuńA finansowo nie trzeba być aż tak "bogatym". U nas w OA minimum było ok. 700zł na członka rodziny ( ale już tej powiększonej).
Buziaczki
Pięknie! :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńAlu,pięknie tam u Was!:)Aż Wam zazdroszczę ale tak pozytywnie :)buziaki.basiek
OdpowiedzUsuńBędzie tak i u Was!
UsuńSpełniona mama w macierzyństwie i cudowne szczęśliwe dziecko czy może być coś cudowniejszego. Ciszę się WASZYM SZCZĘŚCIEM. Niech trwa wiecznie. Pozdrawiam ewa
OdpowiedzUsuńDziękuję Ewo, jesteś kochana!
UsuńPięknie,spełniona mama - gratuluję serdecznie:D A co do ivf,bo widziałam komentarze wyzej, napisze tylko tyle ,ze tez jestem przeciwna całkowicie:D Buziaki Ania J.
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana :) i również przesyłam buziaki!
UsuńCóż za szczegółowa relacja :) za dwa, trzy lata cudnie będzie sobie to wszystko przypomnieć :) Buziak!!! Uściski dla solenizanta!
OdpowiedzUsuńDziękujemy za uściski!
UsuńA piszę szczegółowo ku pamięci właśnie!
Mogę czytać i czytać .... :)
OdpowiedzUsuńMój mąż ostatnio wykrzyknął wręcz - "nie mogę już czekać, idziemy do ośrodka..." Jeszcze kilka miesięcy temu nie przechodziło mu to przez gardło. Matko, jestem, przerażona tym wszystkim. Tą zmianą mojego męża; tym, czym uczyniła go tęsknota za dzieckiem.
Oby to wszystko i u nas było tak piękne jak piszesz
Buziaki :) :*
:)
UsuńBędzie. Wszystkie rodziny, które ze mną miały kurs są równie szczęśliwe :)
Jak ten Leoś szybko rośnie :)) Zuch chłopczyk a rodzice to już wielkie zuchy są :)) Kolejny raz cieszę się czytając Was. I kolejny raz moje serce na myśl, że może i my tego doświadczymy, bije szybciej..
OdpowiedzUsuńBuziaki ;*
I kolejny raz zaczynam czytać Twojego bloga od początku...
Oj Aga, aż ja dziś po Twoim komentarzu weszłam na swój pierwszy wpis... Ale poryczałam się od razu, więc na pierwszym wpisie się skończyło :)
UsuńCałusy!
Trudna droga za Tobą, ale teraz masz kochana to co najważniejsze - wyczekanego, kochanego Syneczka ;***
UsuńTo wszystko daje mi nadzieję, że warto.
Pozdrawiam
Najlepszego dla Leo : )
OdpowiedzUsuńBrzmisz jak naprawdę szczęśliwa, spełniona mama. Bardzo wzruszające jest to co napisałaś ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę tak jak brzmię tak się czuję! KOCHAM!
UsuńŚliczne zdjęcie jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego dla Leosia z okazji Półrocznicy :) Niech się zdrowo chowa. Menu ma szersze niż mój Roczniak w tej chwili, ale ja mam alergika.
Rączki masuj Leosiowi także z wierzchu to pomaga rozluźnić mięśnie dłoni. I nie wkładaj mi nic cienkiego do rączek, żeby nie wspomagać tego zaciskania. Moja dwójka przeszła rehabilitację w niemowlęctwie, więc z doświadczenia CI powiem, że kształtowanie dobrych nawyków i wzorców ruchu procentuje. Ale nie będę przynudzać :)
I dziękuj Bogu, że tak ładnie śpi. Nie każda mama ma tyle szczęścia.
Pozdrawiam
MałaMi
Przynudzaj, przynudzaj, to dla mnie bardzo ważne wskazówki.
UsuńDziękuję!
Pięknie opisujesz Wasze dni :) my też myslimy o adopcji, ale ja nie jestem tak przekonana na 100%, nie wiem może sie łudzę, że zajdę naturalnie..Cud? pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJedno drugiemu nie przeszkadza :) Można mieć CUD z adopcji i można z brzuszka.
UsuńAdopcja to nie miłość zamiast.
To normalna, wielka miłość.
Niezmiennie bajkowo u Was- uściski dla Leosia z okazji półrocznicy:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :) Całusy!
UsuńWszystkiego dobrego dla Leosia. Duży z Niego chłopiec. Bardzo się cieszę, że jesteś taka szczęśliwa, że rozkwitasz. Miło czytać takie słowa. Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuńKochana dziękuję, a Tobie życzę przespanych nocy!
UsuńEchh Alu, jak zwykle czyta się Ciebie z ogromną przyjemnością! Trzymajcie się cieplutko i bądźcie dalej tak szczęśliwi :-*
OdpowiedzUsuń:) dziękuję i wzajemnie!
Usuń