Internet zaczyna mnie przerażać. Hejterstwo szerzy się jak zaraza. Nigdy nie moderowałam komentarzy na moim blogu. Nawet tych wyjątkowo niepochlebnych. I nadal nie będę tego robić. Trochę mnie to fascynuje - ta różnorodność opinii, sposób ich przedstawiania, argumentacja. I chyba lubię takie swoiste studium osobowości ludzkich. Jednak im dłużej aktywnie JESTEM w sieci i odkąd poniekąd identyfikuję się z nią, poprzez bycie sobą na blogu - zaczynam odbierać komentarze bardziej emocjonalnie, często biorąc je do siebie.
Czynników zapalnych ostrych dyskusji jest wiele. Z racji, że mój blog opisuje głównie sferę niepłodności i macierzyństwa, są to tematy pokrewne tej tematyce.
Dopóki nie byłam mamą, lub inaczej, dopóki byłam nią jedynie w moich marzeniach i wyobrażeniach, nie widziałam tego, co dziś dostrzegam tak wyraźnie...
Hejterstwo na portalach dotyczących celebrytów już nikogo nie dziwi. Komentarze pełne zawiści, zazdrości lub zwyczajnie prowokujące, będące celem co niektórych naiwnych ( czyt. po prostu nieświadomych) stały się codziennością. Podobny trend ( albo nawet silniejszy!) można dostrzec w mediach społecznościowych, portalach typu wp czy onet, czy obecnie w tak bardzo żywo omawianym temacie wyborów prezydenckich...
Ale najbardziej zaskakuje i szokuje mnie szalone grono matek ( i nie mówię tu właściwie o moim blogu), które w sieci zamieszczają tak ordynarne, chamskie, żenujące i tragikomiczne komentarze, że po prostu opadają ręce.
Często zaglądam na fora internetowe. M.in. takie, które dotyczą macierzyństwa, rozwoju dziecka etc. Czasem jest to jedyne miejsce, gdzie kobiety mogą opowiedzieć o swoich problemach. Poszukać porady, oparcia....
I tak np. pewna matka, pisze o swoim niespełna rocznym dziecku, które od 5 miesiąca życia nie przespało więcej niż 3 godzin w nocy, prosi o radę, zastanawia się czy może podać dziecku syrop na uspokojenie, który przepisał lekarz. Jest przemęczona i wykończona, snuje się jak cień, nic jej nie cieszy itp. W odpowiedzi słyszy, że takim jak ona powinno się odbierać dzieci, skoro nie umie sobie poradzić, że chce zatruć swoje własne dziecko chemią, że jest niedojrzała do roli matki itp.
Inna matka opisuje sceny histerii swojego dziecka - w sklepie, kościele, na ulicy. Mówi, że powoli puszczają jej nerwy, że ciężko jej sobie poradzić z emocjami. Niemal nikt jej nie wspiera, wszyscy oczerniają i oceniają. Prowokując pytaniami: "To może niedługo po prostu ją zbijesz? Co z ciebie za matka!"
Pod moim ostatnim postem zawrzało po tym, jak napisałam, że zamierzałam posłać 1,5 rocznego synka do żłobka...
Pewna mama opisuje swoją trudną drogę w karmieniu piersią. Drogę, którą, jak sama przyznaje z widocznym bólem i wyrzutem do samej siebie, zakończyła niepowodzeniem. W odpowiedzi słyszy, że dobra matka karmi swoje dziecko tym, co dla niego najlepsze, że bycie matką to umiejętność wyrzeczenia się swoich potrzeb, że ona nie karmiąc - poległa, zawiodła swoje dziecko... I że będzie winna chorobom i alergiom swojego dziecka.
Nic, tylko się pociąć... a nie, też nie ;) Bo przecież poród przez cesarskie cięcie to nie jest prawdziwy poród!!! Istnieje tylko jeden prawdziwy sposób na zostanie matką i jest nim poród naturalny ( co więcej, przeczytałam ostatnio w artykule (!) a nie w komentarzu, że dopiero akt porodu naturalnego czyni z kobiety matkę, jak można się domyślać, artykuł pisała nawiedzona położna)...
Kto pisze takie brednie? Jakim trzeba być człowiekiem, żeby oceniać drugiego i czynić mu wyrzuty w często tak obrzydliwy i pełen pogardy sposób?
Moim zdaniem, trzeba być człowiekiem bardzo małym. Takim, który buduje swoje poczucie własnej wartości na krzywdzie innych, takim, który nie szanuje cudzej wolności i odmienności, takim, który zupełnie pozbawiony jest empatii i rości sobie prawa do mówienia innym jak żyć... Czy naprawdę należy się przejmować zdaniem takich ludzi?
Czy to znaczy, że należy pisać o wyborach innych tylko pozytywnie? Absolutnie nie. Jestem za tym, by być szczerym, prawdziwym i autentycznym. I myślę, że kwestią kultury jest, by swoją opinię skonstruować w taki sposób, by nie obrażała tych, którzy tę opinię mają inną... Bo przecież każdy ma prawo do swojego zdania i właśnie to czyni nas, jako ludzkość, wyjątkowymi...
Macierzyństwo to nie tylko lukier. To czasem też łyżka dziegciu, odrobina goryczy. I myślę, że wielu z nas zadaje sobie pytanie - czy jestem dobrym rodzicem? I sam fakt, że o tym myślimy sprawia, że stajemy się tym rodzicem jeszcze lepszym. W moim odczuciu i postrzeganiu świata to nie fakt sposobu przyjścia na świat, sposobu karmienia, posłania dziecka do żłobka czyni nas dobrym rodzicem. Dobry rodzić chce dać swoim dzieciom to, co najlepsze. Dlatego daje im miłość. Dlatego przyznaje się do błędów. Dlatego przeprasza i wybacza.
Czy uda mi się sprostać temu wyzwaniu, jakie stawia mi życie? Czy ja będę takim dobrym rodzicem, o którym piszę? Pewnie czas pokaże. A ocenią mnie, wiem to, za kilkanaście lat - moje dzieci.
Mam nadzieję, że nie będą hejterami ;)
A to ja w 28 tc :)
Internet internetem a ja większość tego uslyszalam w realu. Nie dość że urodziłam przez CC (czyli nie urodzilam ?!) To na dodatek piersią karmiłam tylko ok trzy tygodnie (chociaż bardzo chcialam) - to co usłyszałam od położnych, teściowej, a nawet koleżanek prawie wpedzilo mnie w depresję. Juz zaczynałam wierzyć że jestem zła mamą. Ale już mi przeszło. Kocham mojego synka najbardziej na świecie i to jest najważniejsze.
OdpowiedzUsuńNo widzisz, z tym karmieniem piersią to nie dogodzisz :-) Ja karmię mojego synka bez najmniejszych problemów od 11 miesięcy i rzygam już, za przeproszeniem, pytaniami "co tak długo?", "ile można?", "kiedy go odstawiasz"... A jak ktoś mówi do mojego synka "a feee, taki duży chłopak i jeszcze cyca sście!", to mam ochotę walnąć go mocno pięścią między oczy. Teraz to ja jestem złą matką, bo rzekomo wychowuję sobie maminsynka :-/
UsuńJak ktoś chce być hejterem, to zawsze coś znajdzie.
Ostatnie zdaniem idealnie podsumowuje całą moją dyskusję :) Jak ktoś chce być hejterem, to zawsze coś znajdzie.
UsuńNiestety.
Pięknie rośniecie:) sprawdzam codziennie co u Was ale nie komentuję,ze dwa- trzy razy może napisałam. Ludzie czasem nie pomyślą i piszą co im ślina na język przyniesie i ranią niestety też. Macierzyństwo to piękny ale i ciężki kawał roboty . Jako mama nastoletnich już dzieci sztuk 3 wiem coś o tym . Trzymam kciuki za Waszą rodzinkę,niech się układa jak najlepiej ,Aga
OdpowiedzUsuńDobrze Allu napisałaś. Dobrze, że jesteś ponad to, ponad te wszystkie hejtowskie zagrywki, choć trudne to pewnie czasem. Ja też nie urodziłam swoich dzieci i co z tego? Mamą czuję się na 100% - właśnie dlatego, że kocham, kocham nad życie, staram się, popełniam błędy, tracę cierpliwość, wybaczam, tłumaczę itd. I też posłałam 2,5 letnie dziecko do przedszkola mimo ze z młodszym "siedziałam" w domu. I nie rozumiem tych wszystkich, którzy nie znając drugiej strony, sytuacji, relacji rodzinnych itp., tak łatwo oceniają, krytykują, krzywdzą. Czyżby sami byli tak nieszczęśliwi, zakompleksieni, zazdrośni - ech tylko współczuć.
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś :)
UsuńWłaśnie daję się to o czym piszesz zauważyć. Wtedy z tym synusiem to ten ktoś mnie też zirytował :P rzucił się komentarz w oczy. Ale nie ma co się przejmować tym :) i innymi, bo w twarz by nie byli tacy hop do przodu. ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki.
Pięknie wyglądasz :)
Dziękuję bardzo. Wszystkiego dobrego :)
UsuńZa dużo jest zawiści ,nienawiści i durnego przemądrzania.Osądzanie innych też przychodzi zbyt łatwo.Ja mam wrażenie że pewnym osobą to jest po prostu potrzebne do życia tak dokopać komuś. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiestety, z tą nienawiścią spotykamy się na każdym kroku. Przesiąkamy nią. Jakiś koszmar.
UsuńCzasem naprawdę mam dość.
Trzymaj się dziewczyno!!!! Uwielbiam twojego blog, tak po prostu za całokształt. Zazdroszczę ci tego że umiesz opisać to co ja nie jestem w stanie. Czytamy cię rodzinnie ja, mój mąż a nawet córka jak o tobie rozmawiamy to się pyta co u twojego synka. Mam dwójkę dzieci których nosiłam pod sercem ale był czas że myśleliśmy o adopcji... Niepłodność a potem zagrożone ciąże odzierają z człowieka z wielu rzeczy a na pewno z poczucia bezpieczeństwa. Miło wiedzieć że można z nadzieją na przyszłość przeć do przodu. PS Żłobek popieram w 100% .Pozdrawiam Anna
OdpowiedzUsuńKurczę, dziękuję, strasznie mi miło :)
UsuńPozdrawiam i witam :)
Dzisiejszy świat karmi się złem, to jest straszne. Włączysz TV i otworzysz gazetę, a tam tylko tragedie. Mam czasami wrażenie, że ludzi bardziej cieszy, ze drugiemu się podwinęła noga, niż to że udało mu się pokonać przeszkodę. Hejterzy to ludzie dla których słowo empatia jest często obce, mają fun, że komuś dopiekli. Ale jest też grupa, wydaje mi się że większa od tej pierwszej, ludzi którzy zazdroszczą innym, że sami nie potrafią być przyzwoitymi ludźmi. Kogoś dotykają trudne sytuacje w życiu np. niepłodność, choroba, a on dalej promieniuje, walczy, z tej trudnej sytuacji wyciąga jeszcze większe dobro, ogromną miłość nie tracąc radości i nadziei, dając też siłę i pokrzepienie innym. A taki hejter czyta, patrzy i go gryzie, jak to jest możliwe? Nadal jest zadowolony? Muszę mu dogryźć, bo potrafi być dalej szczęśliwy. A trzecia grupa to chyba osoby, dla których zasady dobrego wychowania są obce, piszą co im myśl na klawiaturę przyniesie, narzucając swoje poglądy innym.
OdpowiedzUsuńAlu nie przejmuj się, Ty promieniejesz a ich po prostu światło razi.
Julka
Dziękuję Julko :) Ty to potrafisz podnieść na duchu :)
Usuń:*
Wszystkiego co najlepsze dla Was :)
Podobnie jak Ty Alu zdarza mi się zajrzeć na forum - wszak kto lepiej zrozumie matkę, niż druga matka. Nic bardziej mylnego! Strach napisać o jakimś problemie, bo zaraz okazuje się, że nie nadajesz się na rodzica. Nawet jeśli pytasz tylko o to, w jakim płynie prać dziecięce ciuchy ;) Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem, jaką korzyść mają inni z poniżania, wytykania i szydzenia - pozostaje się uodpornić :)
OdpowiedzUsuńA co do patentów na wychowanie dziecka - jak to dobrze, że inni doskonale wiedzą, co jest najlepsze dla naszego Smerfa - wszak przecież nie urodziłam Go siłami natury i nie karmiłam piersią, więc zupełnie nie wiem, co dla Niego dobre :) :) :)
Wyglądasz kwitnąco, ucałowania dla Leo
Tak, to jest najzabawniejsze. Wszyscy wiedzą jakie błędy rodzicielskie popełniają inni.
UsuńJakaś masakra :)
Dziękuję za miłe słowa.
Buziaki
w temacie żłobka - zostałam ado-mamą synka, kiedy miał 5 miesięcy. W wieku 1,5 roku zaczął chodzić do żłobka. Po prostu tak musiało być, mama nie mogła nam dłużej pomagać, wolałam wysłać go do żłobka z monitoringiem i gromadą cioć chętnych do zabawy niż zostawić z nianią. Mimo wszystkich obaw - chorób, zostawienia pod opieką obcych osób, zaczął być żłobkowiczem. Dziś wiem, że nie mogłam podjąć lepszej decyzji. Trochę chorował - ale wiadomo, kontakt z dziećmi, które nie zawsze są zdrowe..... kiedyś musiało to nastąpić, czy w żłobku, czy w przedszkolu - nie można całe życie siedzieć w domu i izolować się od bakterii. Ale inne sprawy - rewelacja. Zawsze był bardzo samodzielny, sam się rwał do jedzenia, ciocie nie musiały go karmić. W żłobku ciągla coś się działo - nowe zabawy, mnóstwo animacji, teatrzyki, spacery z "wężem spacerowym", latem cała gromadka w piaskownicy. Bardzo lubił swoje ciocie i kolegów z grupy. Żal nam było się z nimi rozstawać i iść do przedszkola. Pamiętam też miny moich koleżanek, gdy mówiłam że mój syn chodzi do żłobka. No bo jak to, dziecko adoptowane, wyczekane i nagle wysyłam do żłoba. Fuj. Niedobra matka. Przecież tam jest taka przechowalnia wiecznie płaczących dzieci, zasmarkanych i tęskniących za mamą. Pewnie ja też bym tak pomyślała kilka lat temu. Ale naprawdę, dzisiejsze żłobki to nie to samo co żłobki z PRL-u. Mój syn jest najlepszym przykładem tego, że w żłobku można się świetnie bawić.Ale decyzja jest tylko Twoja. Bo czytając twojego bloga wiem, że na pewno chcesz jak najlepiej dla swojego Leosia :-)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że żłobek to nie samo zło. Dobry rodzic obserwuje dziecko i stara się mu zapewnić jak najlepsze możliwe do zrealizowania warunki. Ostatecznie, skoro nie dostaliśmy żłobka, będzie do nas przychodzić niania. Choć jestem pewna, że dla Leosia byłoby lepiej, gdyby uczęszczał na zajęcia żłobkowe. On ma niesamowitą ilość energii i uwielbia zabawę z dziećmi. No ale nic nie poradzę, mam nadzieję, że i w domu zapewnię mu miły czas i dobre warunki do rozwoju :) Dziękuję za komentarz. Buźka!
UsuńAlu, jesteś niezwykle wrażliwa i czuję, że masz intuicję. Dobrze wiesz, co będzie najlepsze dla Ciebie i Twoich dzieci, Zupełnie nie przejmuj się takimi uwagami Pań z internetu.
OdpowiedzUsuńŻona mojego brata, miała bardzo trudne macierzyństwo, gdyż go ciągle nie było. Była sama z dwójką małych dzieci, bez pomocy. Było ciężko - na pewno. A na wieść, że żona drugiego brata wzięła panią do sprzątania to nie zostawiła na niej suchej nitki, że nieporadna, że paniusia, itd. Ja myślę, że z zazdrości...
Sama bym chciała mieć taką panią do opieki, więc zazdroszczę możliwości, ale w dołku mnie nie ściska ;) Mam za to teściów blisko i rodziców, i za to jestem bardzo wdzięczna Bogu, bo to pomoc niezrównana.
Pozdrawiam Waszą rodzinkę i przesyłam pozytywne emocje :)
Dziękuję bardzo. Świetny podałaś przykład, myślę, że każdy z nas ma w swoim otoczeniu wiele takich przykładów :)
UsuńPozdrawiam i przesyłam buziaki.
Każdy ma prawo do swojej opinii. Ważne jest to w jaki sposób ją przekaże. Najważniejszy jest szacunek dla drugiej strony, a o to niestety trudno. A w sieci niestety nie brakuje nienawiści. Co jakiś czas władze samorządowe chcą zlikwidować instytucję, w której pracujemy. I oczywiście wtedy toczy się dyskusja na lokalnych forach. Serce mi pęka jak niesprawidliwie jesteśmy oceniani i to pewnie przez osoby, które nawet nie wiedzą, co robimy. A robimy naprawdę dużo, chociaż z forum dowiaduję się, że nie robię nic. To boli. Nie potrafię się udopornić.
OdpowiedzUsuńA co do złotych rad mamusiek, nie trzena internetu. Co ja się nasłuchałam na żywo. Źle karmię, jestem niezorganizowana, nie pozwlam dziecku spać. Czasem mam wrażenie, że moje kuzynki (dość specyficzne osoby) uważają, że ja jako mama adopcyjna niekoniecznie wiem, co jest dobre dla mojego dziecka. Ostatnio jedna z ciotek skrytykowała mnie, że nie mogę zostawić Synka na moment samego, zapominając że jedna z jej wnuczek do dziś (ma 3,5 roku) chodzi uczepiona nogi mamy. Nawet na chwilę przez te lata nie została sama u dziadków. Niestety nie wiedzi się tego, co jest na własnym podwórku. Ale za płotem... To co innego.
Uściski
No niestety. Taka hipokryzja mnie przeraża. Ale nic to. Trzeba być pewnym swego, nawet, gdy hejterzy ( szczególnie Ci z rodziny) próbują nam udowodnić, że się mylimy.
UsuńDużo zdrówka dla Was :)
Alu super napisane :) tak napiszę ci jeszcze że moje bliźnięta ( 16 miesięcy ) od miesiąca chodzą do żłobka i była to doskonała decyzja, to jak się rozwinęły przez ten miesiąc, jak usamodzielniły, histerie nagle zniknęły i ogólnie 180 stp inne dzieci tylko mnie utwierdza, że żłobek to nie piekło, a wręcz na odwrót..
OdpowiedzUsuńMało tego, zawożąc je teraz z rana to nawet się nieżegnają ze mną, w nosie mamę mają :) tylko biegiem na salę do dzieci i pań.. :)
O korzyści że mogę w tym czasie spokojnie zrobić zakupy itd już nawet nie wspomnę :)
Także nawet się nie zastanawiaj i nie słuchaj głupot na temat żłobka..
Mama Bliżniąt
Fajnie, że udało się Wam dostać do żłobka. Będąc mamą bliźniąt pewnie zupełnie nie miałaś czasu dla siebie. Podziwiam wszystkie mamy bliźniąt i trojaczków itd. I kłaniam się im nisko :)
UsuńA ja Cię autentycznie podziwiam jak ładnie i zgrabnie umiesz odpisać tym anonimom grążącym Ci palcem i oceniającym. Ja bym się wkurzyła i pewnie zaczęłaby się pyskówka, czym rozradowałabym 'anonima"- a Ty tak odpiszesz, że tylko można zabrać swoje zabawki i pójść na inne podwórko;-0
OdpowiedzUsuńCo do żłobka - doda swoje pięć groszy - to ja z kolei nie oddałabym mojej Hani, ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, aby kogoś oceniać, obrażać itp.bo chce "oddać' do żłobka. Był czas na tzw. karierę i osiągnęłam swój cel zawodowy. Ale cóż z tego skoro dziecka mieć nie mogliśmy. Po 5 latach starań zdecydowaliśmy się na adopcję i w wieku prawie 35 lat, po 12 latach małżeństwa W KOŃCU zostałam mamą;-))) Dlatego teraz kiedy od 15 miesięcy mamy naszą Hanię nie wyobrażam sobie, aby mnie przy niej nie było. Doceniam czas jaki razem spędzamy, a przede wszystkim widzę jak budujemy naszą wieź i z miesiąca na miesiąc stajemy się sobie coraz bliższe. Ten czas jest dla mnie ważny, bo ja staje się pewniejsza siebie jako mama i kobieta "udomowiona", a początki nie były łatwe, oj nie były;-0 Choć gdybym z powodów finansowych musiała iść do pracy Hania też poszłaby do żłobka, ale na szczęście M. daje rade nas utrzymać i chwała mu za to;-)))
Każdy jest inny, ma swoje życie, swoje doświadczenia, inaczej odczuwa, przeżywa i nikt nie powinien wydawać radykalnych opinii nie będą w czyiś "w butach".
Pozdrawiam serdecznie-Patrycja
Zapomniałam dodać, że brzuch piękny!!!;-)))
UsuńPatrycjo, jak najbardziej Cię rozumiem i Twoja decyzja jest dla mnie po prostu oczywista :) Widzę po Twoich komentarzach, że jesteś szczęśliwą i zrealizowaną mamą :) A czas z dzieckiem to naprawdę najpiękniejszy czas dla matki ( szczególnie po latach walki o dziecko) :)
UsuńAlu, nie przejmować się nawiedzonymi mamuśkami , tesciowymi i wszystkimi ludźmi "dobrej woli". Ja nie karmiłam, oddaje dziecko do żłobka w wieku pięciu miesięcy i mam dziecko z in vitro. Mój synek jest szczęśliwym dzieckiem, puszczającym usmiechowe rogale:) Nikomu nic do tego:p
OdpowiedzUsuń:) I o to chodzi :) Dziękuję!
UsuńInternetowe trolle byly, sa i beda i nie ma co sobie brac ich komentarzy do serca. Ja tez kilka razy "oberwalam", ze moje dzieci sa rozpieszczone (kiedy opisalam atak histerii Starszej), albo, ze ich nie szanuje (kiedy zartobliwie wyrazilam sie o 10-miesiecznym synku - "glupiutki"). To sa ludzie, ktorzy kraza po internecie, od bloga do bloga, szukajac tylko okazji, zeby sie przyczepic. A jesli nie znajda powodow do krytyki, napisza, ze blog jest przeslodzony i nieszczery. :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie, pamiętam jak ja przez pierwsze kilka miesięcy po odnalezieniu Leośka trwałam w euforycznym uniesieniu i też mi ktoś napisał, że to niemożliwe, że nie dostrzegam cieni bycia mamą :))
UsuńTak źle, a tak niedobrze :)
Przykre sa takie oceniajace i przekraczajace nasze granice komentarze, szczegolnie od obcych osob albo anonimow... ktorzy nie maja nawet odwagi podpisac sie pod swoimi slowami:/ Podobalo mi sie jak zareagowalas - nie wiem czy sama bym tak potrafila;)
OdpowiedzUsuńA ja dorzuce jeszcze swoja mysl/obserwacje z pracy z dziecmi - wg mnie nie kazde dziecko "nadaje sie" do zlobka. Sa dzieci, ktore tesknia, sa malo spoleczne czy za malo samodzielne... Sa dzieci chorowite itd. Oczywiscie jak mus to mus, ale kiedy pracowalam z maluchami - widzialam te roznice. Jednak wiekszosc dzieci - potrafila sie zaadaptowac w zlobku i jak ktos wyzej napisal: to nie sa te same zlobki co w czasach PRL-u. Teraz dzieci maja w nich na ogol naprawde dobrze i duzo fajnych, rozwojowych, przemyslanych zajec.
Poza tym popieram nie bycie meczennica u kobiet:) Syndrom styranej matki-Polki wychodzi mi juz uszami... I nienawisc takich meczennic do matek, ktore chca zyc normalnie - pomyslec tez o drugim dziecku, o sobie czy o mezu. Ktore organizuja sobie dom tak, zeby nie padac na twarz i rozdzielaja obowiazki. Ktore nie poddaja sie stereotypom a kieruja tym, co najlepsze jest dla nich i ich rodzin:) Popieram calym sercem:)
Podpisuję się pod Twoim komentarzem obiema rękami :)
UsuńZe smutkiem przyznaję, że polskie matki w internecie są straszne. Ale podjudzają je położne, mam nawet dowód, Jeannette Kalita w swojej książce pisze o matkach rodzących przez cesarskie cięcie jako o leniwych i wygodnych, idących na łatwiznę (coś w tym stylu pisze też o matkach stosujących znieczulenie podczas porodu naturalnego). Jest bardzo poczytną położną... i niestety bardzo dużym autorytetem dla mam i przyszłych mam.
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie się czasem też wymknie jedno słowo za dużo, źle znoszę bicie dzieci, albo nawet nie bicie, co uważanie, że to jedyna słuszna metoda. I o ile wybaczam takie poglądy starym dziadom, to już niestety moim rówieśniczkom mniej. I czasem napiszę coś nieprzyjemnego w ich kierunku. Taki jest internet, człowiek szybciej pisze niż myśli. ;)
Żłobki krytykują najczęściej ludzie, którzy żadnego takiego nie widzieli. Jasne, że super gdy dziecko ma mamę lub babcię, ale czasem nie ma wyjścia i już. Wiesz, ja nie bardzo jestem zwolenniczką opieki zbiorowej, maluchy średnio znoszą rozłąkę z rodzicami, ale trzy-czterolatki wcale nie mniej niż roczniaki. Ale nadal mimo tego nie uznałabym mam oddających dzieci do żłobków za wyrodne. Trzeba to trzeba, niania może lepsza, ale nie każdego stać, w ogóle cud, że się dziecko do żłobka dostało, bo nie ma ich zbyt wiele dla dzieci poniżej dwóch lat.
Dokładnie. Czasem wystarczy odrobina empatii i zrozumienia. Ja np. (jeśli by się tak zdarzyło) zdana jestem na cc ze względu na probemy ze wzrokiem. Nie ryzykowałabym tym, że nigdy nie zobaczę swojego dziecka. Czy to oznacza, że jestem wyrodną matką? Raczej dobro dziecka mną powoduje, a nie lenistwo.
UsuńPrzerażające - prawda? Położne wypisujące takie brednie... Ale nic to! Wierzę, że mądre matki mają swój rozum, swoje sumienie i swoje poczucie własnej wartości. Buziaki dziewczyny.
UsuńChyba nie bez powodu na portalach typu Facebook coraz więcej pojawia się stron w stylu "Beka z mamuś na forach". Nie ma co ukrywać, w sieci można garściami przebierać w zawiści, chamstwie albo żółci i nie wiadomo czy to cecha ogólnoludzka, czy po prostu polska. Wypowiedzi o tym, że podanie dziecku syropu na uspokojenie są tak samo żenujące jak te, że np. kobieta rodząca przez cesarkę nie jest prawdziwą kobietą, bo nie rodziła siłami natury. Ale cóż, takie komentarze najczęściej zamieszczają kobiety, których jedynym sukcesem w życiu jest posiadanie potomka i przy tej okazji leczą swoje kompleksy, bo innych sukcesów najczęściej już potem brak. To cecha ludzi małych, więc nie ma co chyba w ogóle zauważać, że są ;)
OdpowiedzUsuń