Część I ( czyli oczami starszego brata)
Leoś.
Lipiec był super. Mama w końcu zaczęła się ze mną bawić na podwórku. Robiliśmy babki z piasku, jeździliśmy rowerkiem, chodziliśmy na spacerki, ganialiśmy się. Nareszcie kąpałem się w basenie. Było pięknie.
Tylko brzuszek mamy był coraz większy. Chyba ją bardzo bolał. Do tego zachowywała się bardzo dziwnie, pokazywała na niego i mówiła: "Dzidzia". Wiem jak wyglądają dzidzie, coś musiało się jej pomylić...
W sierpniu mamusia była już bardzo nerwowa. Widziałem raz jak płakała i też zacząłem płakać. Złościłem się trochę, bo chciałem się bawić i biegać, a ona tak często jeździła do lekarza, w domu skakała na dużej piłce pożyczonej od dziadzi. Biegała co chwilę siusiu, szczególnie w nocy, raz mnie nawet obudziła, tak hałasowała. A ja jak się nie wyśpię, to cały dzień jest jakiś nie taki... Tatuś mówi wtedy: "Chyba wstałeś lewą nogą" - śmiesznie to brzmi, ale jakoś nie wiem, co to znaczy.
Pewnego dnia mamusia ukochała mnie mocno, głaskała po buzi i całowała po włoskach, ciągle powtarzając: "Kocham Cię synuś, kocham Cię - pamiętaj. Wszystko będzie dobrze". Wtedy byłem pewien, że oszalała. Zniosła z sypialni małą torbę, a tatuś przyniósł dużą i pojechaliśmy do dziadków. Fajnie, bo bardzo lubię tam jeździć. Rodzice pojechali. Byłem pewien, że do lekarza z mamusi brzuszkiem i że wrócą jak zwykle za 2 godzinki. Wrócił sam tatuś. Trochę się zmartwiłem, ale nie bardzo, bo tata powiedział mi, że wszystko jest dobrze i że jutro pojedziemy do mami. W nocy płakałem, nie dałem tatusiowi spać, a rano wstałem z gorączką i opuchniętymi dziąsłami. Pan doktor powiedział, że trzeba czekać, jak po trzech dniach nie przejdzie to mamy wrócić do niego. Tylko nie to!!! Nie znoszę panów doktorów, pań też!!! Nie chciałem wcale jeść całą sobotę i niedzielę. Chciałem do mamy, a nie pojechaliśmy do niej. Tatuś przecież obiecał... Płakałem.
Mama dzwoniła i mówiła, że wróci do domu bez brzuszka. Dobrze, może będzie szybciej biegać (ostatnio była najwolniejsza na placu zabaw - trochę siara). Cały weekend gorączkowałem, ale w poniedziałek odwiedziłem mamę w szpitalu. Spotkaliśmy się w parku przed budynkiem i poczułem się trochę oszukany. Ten duży brzuch wciąż był na miejscu. Dziwnie mi było i nie od razu podszedłem do mamy. Ale po chwili biegaliśmy wśród brzózek i na zmianę krzyczeliśmy: "a kuku!" ( "atutu" w moim języku). Gdy odjeżdżaliśmy ze szpitala byłem pewien, że zabierzemy ze sobą mamę. Ale ona nie wsiadła. Byłem taki smutny :( Wołałem ją aż do stadionu. Potem usnąłem...
We wtorek tatuś znów zawiózł mnie do dziadków i to z samego rana. Nie chciałem u nich zostać. Chciałem być z tatusiem. Czułem, że dzieje się coś złego. Bałem się. Na szczęście wrócił na obiad. Był szczęśliwy i ja jakiś spokojniejszy się zrobiłem. Wszyscy mówili, że mam siostrę i zostałem starszym bratem. Cieszyli się bardzo i czułem, że stało się coś ważnego. Mamusia nie ma już brzuszka, zamiast niego ma dzidzię i przywiezie ją do domu.
Kilka dni musiałem czekać na powitanie siostry. Odwiedziłem niestety znowu lekarza i dostałem lekarstwa ( nie smakowały mi). Tatuś mówił, że dzidzia też dostaje takie lekarstwa, ale w zastrzykach. Biedna dzidzia!
W końcu się doczekałem i pojechałem poznać małą Amelkę. Weszliśmy do wielkiego budynku, bardzo ciekawiły mnie jeżdżące pokoje, które dorośli nazywają windami. Mama czekała w dużym holu i przed nią stał biały wózek z szybkami. W środku leżała lala. Dzidzia. Ama.
Fajna - pomyślałem - mogę się nią pobawić? Ale rodzice mi nie pozwolili. A ja chciałem przecież ją tylko pogłaskać, podotykać paluszki... Mówili, że za mocno robię "cacy, cacy"... Zdenerwowałem się. Skoro tak jest, to wolałem jeździć windą. "Łinda, Łinda" - krzyczałem :)
Po kilku dniach mamunia wróciła do domu. Bardzo, bardzo się cieszyłem. Tuliliśmy się i bawiliśmy cały wieczór. Dzidzia wróciła z mamą. Miła jest i ładnie pachnie. Wącham jej pieluszki i ciuszki. Podbiegam do jej łóżeczka i obserwuję ją. Lubię ją głaskać i całować w stópki i choć czasem z emocji klepnę ją za mocno i ona płacze, rodzice mówią, że jestem najlepszym starszym bratem!
Fajnie jest mieć siostrę, jest już w domku dwa tygodnie! W międzyczasie wróciłem do picia mleka z butli ( bo dzidzia tak pije cały czas, to ja też chcę), domagam się też smoczka w ciągu dnia ( bo dzidzia też ma), wdrapuję się na rączki rodziców i chcę być tulony jak młodsza siostra ( przecież też jestem jeszcze mały) i zasypiam godzinę ( a nie jak wcześniej 5 minut) i to najlepiej, gdy mamusia mnie gila po pleckach... I choć czasem złoszczę się, że mama poświęca dzidzi tak dużo czasu i nie pozwala mi jej karmić to jestem pewien, że kiedyś z dzidzią będziemy się dobrze bawić!
Takie zmiany w ciągu miesiąca u mnie, że szok!
Ciąg dalszy nastąpi...
Leoś.
Lipiec był super. Mama w końcu zaczęła się ze mną bawić na podwórku. Robiliśmy babki z piasku, jeździliśmy rowerkiem, chodziliśmy na spacerki, ganialiśmy się. Nareszcie kąpałem się w basenie. Było pięknie.
Tylko brzuszek mamy był coraz większy. Chyba ją bardzo bolał. Do tego zachowywała się bardzo dziwnie, pokazywała na niego i mówiła: "Dzidzia". Wiem jak wyglądają dzidzie, coś musiało się jej pomylić...
W sierpniu mamusia była już bardzo nerwowa. Widziałem raz jak płakała i też zacząłem płakać. Złościłem się trochę, bo chciałem się bawić i biegać, a ona tak często jeździła do lekarza, w domu skakała na dużej piłce pożyczonej od dziadzi. Biegała co chwilę siusiu, szczególnie w nocy, raz mnie nawet obudziła, tak hałasowała. A ja jak się nie wyśpię, to cały dzień jest jakiś nie taki... Tatuś mówi wtedy: "Chyba wstałeś lewą nogą" - śmiesznie to brzmi, ale jakoś nie wiem, co to znaczy.
Pewnego dnia mamusia ukochała mnie mocno, głaskała po buzi i całowała po włoskach, ciągle powtarzając: "Kocham Cię synuś, kocham Cię - pamiętaj. Wszystko będzie dobrze". Wtedy byłem pewien, że oszalała. Zniosła z sypialni małą torbę, a tatuś przyniósł dużą i pojechaliśmy do dziadków. Fajnie, bo bardzo lubię tam jeździć. Rodzice pojechali. Byłem pewien, że do lekarza z mamusi brzuszkiem i że wrócą jak zwykle za 2 godzinki. Wrócił sam tatuś. Trochę się zmartwiłem, ale nie bardzo, bo tata powiedział mi, że wszystko jest dobrze i że jutro pojedziemy do mami. W nocy płakałem, nie dałem tatusiowi spać, a rano wstałem z gorączką i opuchniętymi dziąsłami. Pan doktor powiedział, że trzeba czekać, jak po trzech dniach nie przejdzie to mamy wrócić do niego. Tylko nie to!!! Nie znoszę panów doktorów, pań też!!! Nie chciałem wcale jeść całą sobotę i niedzielę. Chciałem do mamy, a nie pojechaliśmy do niej. Tatuś przecież obiecał... Płakałem.
Mama dzwoniła i mówiła, że wróci do domu bez brzuszka. Dobrze, może będzie szybciej biegać (ostatnio była najwolniejsza na placu zabaw - trochę siara). Cały weekend gorączkowałem, ale w poniedziałek odwiedziłem mamę w szpitalu. Spotkaliśmy się w parku przed budynkiem i poczułem się trochę oszukany. Ten duży brzuch wciąż był na miejscu. Dziwnie mi było i nie od razu podszedłem do mamy. Ale po chwili biegaliśmy wśród brzózek i na zmianę krzyczeliśmy: "a kuku!" ( "atutu" w moim języku). Gdy odjeżdżaliśmy ze szpitala byłem pewien, że zabierzemy ze sobą mamę. Ale ona nie wsiadła. Byłem taki smutny :( Wołałem ją aż do stadionu. Potem usnąłem...
We wtorek tatuś znów zawiózł mnie do dziadków i to z samego rana. Nie chciałem u nich zostać. Chciałem być z tatusiem. Czułem, że dzieje się coś złego. Bałem się. Na szczęście wrócił na obiad. Był szczęśliwy i ja jakiś spokojniejszy się zrobiłem. Wszyscy mówili, że mam siostrę i zostałem starszym bratem. Cieszyli się bardzo i czułem, że stało się coś ważnego. Mamusia nie ma już brzuszka, zamiast niego ma dzidzię i przywiezie ją do domu.
Kilka dni musiałem czekać na powitanie siostry. Odwiedziłem niestety znowu lekarza i dostałem lekarstwa ( nie smakowały mi). Tatuś mówił, że dzidzia też dostaje takie lekarstwa, ale w zastrzykach. Biedna dzidzia!
W końcu się doczekałem i pojechałem poznać małą Amelkę. Weszliśmy do wielkiego budynku, bardzo ciekawiły mnie jeżdżące pokoje, które dorośli nazywają windami. Mama czekała w dużym holu i przed nią stał biały wózek z szybkami. W środku leżała lala. Dzidzia. Ama.
Fajna - pomyślałem - mogę się nią pobawić? Ale rodzice mi nie pozwolili. A ja chciałem przecież ją tylko pogłaskać, podotykać paluszki... Mówili, że za mocno robię "cacy, cacy"... Zdenerwowałem się. Skoro tak jest, to wolałem jeździć windą. "Łinda, Łinda" - krzyczałem :)
Po kilku dniach mamunia wróciła do domu. Bardzo, bardzo się cieszyłem. Tuliliśmy się i bawiliśmy cały wieczór. Dzidzia wróciła z mamą. Miła jest i ładnie pachnie. Wącham jej pieluszki i ciuszki. Podbiegam do jej łóżeczka i obserwuję ją. Lubię ją głaskać i całować w stópki i choć czasem z emocji klepnę ją za mocno i ona płacze, rodzice mówią, że jestem najlepszym starszym bratem!
Fajnie jest mieć siostrę, jest już w domku dwa tygodnie! W międzyczasie wróciłem do picia mleka z butli ( bo dzidzia tak pije cały czas, to ja też chcę), domagam się też smoczka w ciągu dnia ( bo dzidzia też ma), wdrapuję się na rączki rodziców i chcę być tulony jak młodsza siostra ( przecież też jestem jeszcze mały) i zasypiam godzinę ( a nie jak wcześniej 5 minut) i to najlepiej, gdy mamusia mnie gila po pleckach... I choć czasem złoszczę się, że mama poświęca dzidzi tak dużo czasu i nie pozwala mi jej karmić to jestem pewien, że kiedyś z dzidzią będziemy się dobrze bawić!
Takie zmiany w ciągu miesiąca u mnie, że szok!
Ciąg dalszy nastąpi...
Serdecznie gratuluje !!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńCudnie napisane. Czekam na ciąg dalszy .... Wspaniałe macie dzieciaczki.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) i pozdrawiam.
UsuńCudownie Alu! Tak bardzo bardzo bardzo cieszę się Waszym szczęściem!! ;* <3 czekam na dalsze opowieści. Właściwie to świetny pomysł na opowiadanie takie, które kiedyś będzie dla Was cudowną pamiątką! ;* <3 Malutka piękna! Leoś też cudowny :D :*
OdpowiedzUsuń:) Dziękuję i ściskam.
UsuńJeszcze, jeszcze! Leosiu, gratulacje, braciszku!
OdpowiedzUsuńLeoś bardzo dziękuje, a ja ściskam.
UsuńPieknie���� cudny Leos i dziewucha tez:)
OdpowiedzUsuńTak :))) cudne dzieciaczki mi się trafiły :)
UsuńŚciskamy :)
Pięknie!!! i to zdjęcie... :)
OdpowiedzUsuńPrzytulam Was i cieszę się Waszym szczęściem
I my przytulamy :)
Usuńwspaniałe zmiany, serdeczne gratulacje :) :) Niech Amii Leoś Rosną zdrowo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) i pozdrawiam.
UsuńAż serce ściska. Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńMy też pozdrawiamy :*
UsuńJaki super wpis ! Jestem pewna, że dokładnie to chciałby nam Leoś powiedzieć - świetnie to ujęłaś i przecież znasz swojego Smyka najlepiej :) Leoś jest wspaniałym starszym bratem - a będzie jeszcze lepszym, kiedy nabierze większego doświadczenia :) W końcu praktyka czyni mistrza ;)
OdpowiedzUsuńHehe, no tak. Doświadczenie czyni mistrza. Każdego dnia ich relacja się zmienia :) Są fantastyczni. Buziaki
UsuńO jak pięknie :))
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBrawo Leosiu! Jesteś wspaniałym, dzielnym chłopczykiem!!
OdpowiedzUsuńDziękujmy :) i pozdrawiamy.
UsuńCiesze sie Waszym szczesciem wszystkiego dobrego i czekamy na wiecej
OdpowiedzUsuńMalaMi
Dziękuję, ściskam i pozdrawiam.
UsuńPięknie napisane!
OdpowiedzUsuńDużo, dużo cudownych chwil Wam życzę.
Dziękuję :) i pozdrawiam.
UsuńLeoś, powiem Ci, że możesz sobie przybić piątkę z moją Martyną. Ona też jak pojawiła się Gaja mimo swoich 6 lat chciała pić z butelki, mieć smoczek i być lulana. I tak miała. Duży zamęt wywołało pojawienie się siostry w jej życiu, ale teraz to nawet dają radę przez 2 godziny ze sobą się bawić i nie kłócić.Twoja opowieść wywołała u mnie wspomnienia z tych naszych pierwszych chwil w czwórkę... Dzięki, chłopaku ! :-) :-*
OdpowiedzUsuńProszę ciotka!
UsuńSuper :) aż mi się oko zrosiło :)
OdpowiedzUsuńCudownie. Gratulacje. Macie wspaniałą rodzinkę :)
Czekam jeszcze na relację oczami mamy.
I mam wrażenie, że całkiem szybko doszłaś do siebie :)
Relacja oczami mamy powstaje w ciężkich bólach :)
UsuńJak miałam cztery lata i urodził mi się brat, to też nagle zażądałam butli i smoka, to chyba taki etap. Do dziś pamiętam te awantury, bo mama była twarda i mi nie pozwalała. :)
OdpowiedzUsuńTak, to taki typowy etap, więc wcale się nie przejmuję tylko Leosiowi pozwalam być "małą dzidzią", taką jak siostra :) Ściskamy :)
UsuńSuper:) Buzki dla Dzieciaczków :))))
OdpowiedzUsuń:*
UsuńA co slychac u dzielnej Mamy dwojga maluchow? Jak zdrowie, samopoczucie i poczucie bycia mama dwojga? Bardzo chetnie poczytam:) Corcia jest sliczna dziewczynka (rzadko u malenkich dzieci wg mnie sa takie wyrazne i ladne rysy twarzy, na ogol wszystkie malutkie dzieci sa takie troche inne niz starsze ludziki;) a synus coraz wiekszym i przystojniejszym chlopaczkiem:) Cieple pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńAle miłe , dzięki :) Niedługo opiszę co u mnie. A dużo, dużo się zmieniło :)
UsuńDziękuję :) i pozdrawiam.
Pięknie to opisałaś - ten wpis będzie super pamiątką dla Leosia, zresztą cały Twój blog. Gratuluje cudownych dzieciaczkow! Wszystkiego najlepszego Wam życzę kochani :*
OdpowiedzUsuńDziękuję i odwzajemniam zyczenia wszystkiego co najlepsze :) buziaczki
UsuńJaki Leoś ma piękny kolor włosów! Taki złocisto - miodowy ;)
OdpowiedzUsuńA jak sytuacja z nianią? Znalazłaś kogoś sensownego do pomocy?
Co ciekawe Leoś miał ciemne włosy jak go odnaleźliśmy :) a teraz blondyn jak ja :) Mieliśmy nianie na wakacje, byla bardzo fajna.Ale więcej czasy byla zajęta wyjazdami ze znajomymi niż przychodzeniem do nas. A na koniec odeszła z dnia na dzień,bo ktos zaproponował jej lepsza kasę. Od poniedziałku młody idzie do żłobka. Stresujemy się z mężem okropnie...
UsuńWzruszające i oczywiście łezka poleciała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy z pięciomiesięcznym Kacperkiem
Pozdrawiam i sciskam Kacperka 😍
UsuńWspanialy starszy brat z Leosia! :)
OdpowiedzUsuńHehe, pamietam, ze jak urodzil sie Nik, Bi tez zaczela domagac sie smoczka. Bylismy z lekka zaniepokojeni, bo ona smoka porzucila na dobre kiedy miala pol roku. Na szczescie Mlodszy okazal sie zupelnie anty-smoczkowy, wiec i siostra szybko odpuscila. :)
Dobrze, ze nie domagala sie cycka... :D
Pięknie, czekam na dalszy ciąg!
OdpowiedzUsuńI już jest 😊 pozdrowienia
UsuńŚwietny wpis, Alu! Pięknie się prezentujecie! Pozdrawiam gorąco! :-)
OdpowiedzUsuńMy też pozdrawiamy 😊
Usuńpiekne!!!! buziaki
OdpowiedzUsuńBuziaczki !!!
UsuńJakie piękne zdjęcie. I wspomnienia Leosia - wzruszające.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie 😊
UsuńAlu, serdecznie gratuluję, cudowna córcia, Leoś już taki duży, czas leci szybko... niedawno był z niego mały bobas a dziś duży człowieczek obrońca siostrzyczki i pomocnik!
OdpowiedzUsuńBuziaki:*
Czas tak szybko płynie,za chwile Amelka będzie taka duza jak Leoś...a potem pójdą do przedszkola, szkoły....itd. Trzeba chwytać dzień!
UsuńJuż nie mogę się doczekać dalszego ciągu :)
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcie :) wspaniałą rodzinkę tworzycie.
Uściski;*
Dziękuję kochana:) wszystkiego dobrego :-*
Usuń