Ostatnie tygodnie minęły mi pod patronatem trzech, wymienionych w tytule wartości. Ze względu na chorobę autoimmunologiczną, lata leczenia niepłodności ( w sumie 4) i poronienie - dostałam skierowanie na badania prenatalne na NFZ. Między 11 a 13 tygodniem miałam się zgłosić do placówki ( wybraliśmy Invictę w Gdańsku, tam leczyliśmy się na niepłodność). Termin, który mi wyznaczono, przypadał mniej więcej w 11 tyg 4dniu ciąży.
Pierwsze dane:
CRL ( tzw. długość ciemieniowo-siedzeniowa) 45,4 mm
Nt 1,2mm
Przepływy w sercu w normie.
Uwidoczniono żołądek.
Nie udało się uwidocznić pęcherza moczowego.
Mózgowie widoczne, ale jeszcze słabo.
Ale... kość nosowa coś nie do oceny. Nie bardzo orientowałam się, co to oznacza. Ale na moją radość z właściwego wyniku Nt padł cień.
"Proszę przyjść za tydzień, podejść pod gabinet, ja szybciutko zajrzę, już wtedy powinno być lepiej widać co i jak. A teraz zapraszam na badanie krwi - test Pappa."
Nie chciałam robić tego testu. Wiem, że wyniki są dość często fałszywe. Znam osobiście 3 takie przypadki. Ale ze względu na skierowanie, musiałam te wyniki zrobić.
Obiecywałam sobie, że absolutnie nie będę pytać o radę i opinię doktora Google. Ale... słowa nie dotrzymałam.
Pierwszy tydzień oczekiwania na powtórne badanie upłynął w miarę spokojnie. Dr Google powiedział mi nawet, że brak pęcherza w pierwszym trymestrze może świadczyć o płci dziecka i sugeruje dziewczynkę.
Tydzień minął, a my znów wylądowaliśmy pod drzwiami gabinetu pana doktora. Na początku mnie nie pamiętał, ale po chwili pamięć powróciła. Czułam, że się pocę. Nogi latały mi jak galareta. Po 1,5h weszliśmy do gabinetu.
Drugie dane:
CRL 57mm
Nt 1,2mm
Uwidoczniono żołądek.
Uwidoczniono pęcherz moczowy.
Mózgowie dobrze wykształcone.
Ale... kość nosowa wciąż nie do oceny.
"Proszę przyjść za tydzień, na dwa dni przed wizytą u genetyka".
Ten tydzień oczekiwania był okropny. W mojej głowie rodziły się setki czarnych scenariuszy. Ze strachem (jak idiotka) wertowałam informacje o braku kości nosowej ( choć doktor ciągle powtarzał, że kość jest, ale słabo widoczna i nie może jej ocenić). Zastanawiałam się, co będzie jeśli moje dziecko będzie miało wysokie ryzyko wad genetycznych. Co zrobię? Czy podejdę do amniopunkcji?
Znalazłam informację o bezinwazyjnych badaniach prenatalnych, które izolują DNA dziecka z krwi matki. Test NIFTY i HARMONY. Cena, choć nie mała, 2500zł, mieści się w granicach, na które możemy sobie pozwolić. Taką opcję, jaką jedyną, zaczęłam brać pod uwagę celem ewentualnej dalszej diagnostyki.
W tym czasie na moim blogu, w komentarzach, pisaliście, że jestem taką dobrą matką. A ja... czułam wstyd. Wstyd za siebie, za mój strach, za to, że tak panicznie ( miałam jeden atak paniki) boję się choroby mojego dziecka. I zastanawiałam się nad tym, czy udałoby mi się pogodzić z taką chorobą. Czy umiałabym je kochać tak, jak kocham Leosia? Czy umiałabym być szczęśliwa...?
Dziś byłam na trzecim, ostatnim w tym okresie badaniu prenatalnym.
CRL 75mm
Kość nosowa widoczna... Wszystko jest dobrze. Wyniki testu Pappa potwierdzają niskie ryzyko wystąpienia wad genetycznych. Dość wysokie jest ryzyko urodzenia przed 34 tyg ciąży ( ale doktor kazał się tym nie sugerować i nie martwić). A dzidzia w brzuchu... wygląda panu doktorowi na dziewczynkę!
Siedzę na łóżku i ryczę. Czuję tak przeogromną ulgę, taką radość, takie szczęście... jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że Leoś na nas czeka. Chyba dopiero teraz jestem w stanie uwierzyć, że będziemy mieć drugie dziecko, że to nie okrutny żart...Że to dar. Leosiowy, wiem to, dar...
I tylko grzechocze w mojej głowie, jak grzech, myśl, skąd we mnie tak ogromny lęk przed chorobami genetycznymi? I po części znam odpowiedź, i po części się usprawiedliwiam, i rozumiem. I przyjmuję fakt, że nie jestem idealna...
Wiem, że ze wszystkim człowiek jest w stanie sobie poradzić. Wiele może przepracować. Ważne, by zdać sobie sprawę z własnych ułomności.
No cóż, widzę, że w kwestii macierzyństwa, przede mną wciąż jeszcze sporo pracy...
A na zdjęciu mój słodki paluszek rozdziubał makaron,brokuły i kurczaka, a następnie powędrował do jeszcze słodszej buźki ( tak, to w nosku to są glutki).
Pierwsze dane:
CRL ( tzw. długość ciemieniowo-siedzeniowa) 45,4 mm
Nt 1,2mm
Przepływy w sercu w normie.
Uwidoczniono żołądek.
Nie udało się uwidocznić pęcherza moczowego.
Mózgowie widoczne, ale jeszcze słabo.
Ale... kość nosowa coś nie do oceny. Nie bardzo orientowałam się, co to oznacza. Ale na moją radość z właściwego wyniku Nt padł cień.
"Proszę przyjść za tydzień, podejść pod gabinet, ja szybciutko zajrzę, już wtedy powinno być lepiej widać co i jak. A teraz zapraszam na badanie krwi - test Pappa."
Nie chciałam robić tego testu. Wiem, że wyniki są dość często fałszywe. Znam osobiście 3 takie przypadki. Ale ze względu na skierowanie, musiałam te wyniki zrobić.
Obiecywałam sobie, że absolutnie nie będę pytać o radę i opinię doktora Google. Ale... słowa nie dotrzymałam.
Pierwszy tydzień oczekiwania na powtórne badanie upłynął w miarę spokojnie. Dr Google powiedział mi nawet, że brak pęcherza w pierwszym trymestrze może świadczyć o płci dziecka i sugeruje dziewczynkę.
Tydzień minął, a my znów wylądowaliśmy pod drzwiami gabinetu pana doktora. Na początku mnie nie pamiętał, ale po chwili pamięć powróciła. Czułam, że się pocę. Nogi latały mi jak galareta. Po 1,5h weszliśmy do gabinetu.
Drugie dane:
CRL 57mm
Nt 1,2mm
Uwidoczniono żołądek.
Uwidoczniono pęcherz moczowy.
Mózgowie dobrze wykształcone.
Ale... kość nosowa wciąż nie do oceny.
"Proszę przyjść za tydzień, na dwa dni przed wizytą u genetyka".
Ten tydzień oczekiwania był okropny. W mojej głowie rodziły się setki czarnych scenariuszy. Ze strachem (jak idiotka) wertowałam informacje o braku kości nosowej ( choć doktor ciągle powtarzał, że kość jest, ale słabo widoczna i nie może jej ocenić). Zastanawiałam się, co będzie jeśli moje dziecko będzie miało wysokie ryzyko wad genetycznych. Co zrobię? Czy podejdę do amniopunkcji?
Znalazłam informację o bezinwazyjnych badaniach prenatalnych, które izolują DNA dziecka z krwi matki. Test NIFTY i HARMONY. Cena, choć nie mała, 2500zł, mieści się w granicach, na które możemy sobie pozwolić. Taką opcję, jaką jedyną, zaczęłam brać pod uwagę celem ewentualnej dalszej diagnostyki.
W tym czasie na moim blogu, w komentarzach, pisaliście, że jestem taką dobrą matką. A ja... czułam wstyd. Wstyd za siebie, za mój strach, za to, że tak panicznie ( miałam jeden atak paniki) boję się choroby mojego dziecka. I zastanawiałam się nad tym, czy udałoby mi się pogodzić z taką chorobą. Czy umiałabym je kochać tak, jak kocham Leosia? Czy umiałabym być szczęśliwa...?
Dziś byłam na trzecim, ostatnim w tym okresie badaniu prenatalnym.
CRL 75mm
Kość nosowa widoczna... Wszystko jest dobrze. Wyniki testu Pappa potwierdzają niskie ryzyko wystąpienia wad genetycznych. Dość wysokie jest ryzyko urodzenia przed 34 tyg ciąży ( ale doktor kazał się tym nie sugerować i nie martwić). A dzidzia w brzuchu... wygląda panu doktorowi na dziewczynkę!
Siedzę na łóżku i ryczę. Czuję tak przeogromną ulgę, taką radość, takie szczęście... jak wtedy, gdy dowiedziałam się, że Leoś na nas czeka. Chyba dopiero teraz jestem w stanie uwierzyć, że będziemy mieć drugie dziecko, że to nie okrutny żart...Że to dar. Leosiowy, wiem to, dar...
I tylko grzechocze w mojej głowie, jak grzech, myśl, skąd we mnie tak ogromny lęk przed chorobami genetycznymi? I po części znam odpowiedź, i po części się usprawiedliwiam, i rozumiem. I przyjmuję fakt, że nie jestem idealna...
Wiem, że ze wszystkim człowiek jest w stanie sobie poradzić. Wiele może przepracować. Ważne, by zdać sobie sprawę z własnych ułomności.
No cóż, widzę, że w kwestii macierzyństwa, przede mną wciąż jeszcze sporo pracy...
A na zdjęciu mój słodki paluszek rozdziubał makaron,brokuły i kurczaka, a następnie powędrował do jeszcze słodszej buźki ( tak, to w nosku to są glutki).
Ala cześć, też dostałam skierowanie na nfz na badania prenatalne... i też miałam obawy, do badań podchodziłam 4 razy, bo nasz synek nie chciał się ułożyć ładnie do usg...wtedy też powiedzieli mi że prawdopodobnie dziewczynka:D dzięki Bogu wszystko wyszło dobrze, oczywiście stres przy tym ogromny. Natomiast NIFTĘ robiła moja przyjaciółka, faktycznie koszt 2500zl, decyduje się na to badanie sporo osób bo nie jest tak inwazyjne,bez względu na koszty:(
OdpowiedzUsuńJuż jestem po drugich badaniach i na drugich wyszedł jeden parametr który musimy kontrolować, normy dla chłopaków i dziewczyn są takie same ale chłopcy mają zazw.ten parametr podwyższony (i my mamy go w górnej granicy normy), tak mnie uspokajał Doktor, tak czy siak dopóki nie powiedzą "jest dobrze" będę się martwić, a mamy to badać do 28tc.
Na dzień dzisiejszy leże w domku z zagrożeniem pp ... a to wszystko dzięki przeziębieniu - kaszel, smarkanie i kichanie.... wszystko co napina mięśni brzucha.
Myśl pozytywnie!!! Wszystko będzie dobrze!!!
Ściskam:*
Te całe badania są naprawdę obrzydliwie stresujące. Na szczęście mnóstwo jest historii, w których pomimo nie do końca dobrych wyników, dzieci rodził się zupełnie zdrowe. Tego trzeba się trzymac, żeby nie zwariować. Buziaki, zdrowiej.
UsuńPisałam ze jesteś dobra matka, bo to prawda:)
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniała kobietą i to normalne, ten natłok myśli i strach.
Jest i będzie dobrze;)
:* Dobry duszek z Ciebie :)
UsuńKochana, to normalne, że się boisz, sama bardzo się bałam...i boję, chociaż staram się panować nad sobą. Po porodzie, przez kilka miesięcy to była masakra, ciągle "wyszukiwałam" synkowi straszne choroby. Taki los matki, martwienie sią aż do śmierci - to tak dla pocieszenia ;) To się nigdy nie skończy. Mam starszą znajomą, zdrowe, ładne, zdolne dzieci, a teraz chłopak 20 lat i wpadł w złe towarzystwo, zawalił studia, nie wiadomo gdzie jest i matka cierpi :(
OdpowiedzUsuńAle czuję, że wasza historia będzie miała happy end. Musi. Nie ma innej opcji. Nalezy Wam się: dobrzy i mądrzy rodzice, kochany Leoś i słodka Córeczka :) Aż mi się chce też być w ciąży ;)
:* :* :*
:) Z tą córeczką to wiadomo, może być jeszcze różnie. Może jej siusiak wyrosnąć do kolejnego badania, hehe ;) Ale nie będę kłamać, że się nie cieszę, parka to moje marzenie :D
UsuńBuziaki
A co w tym złego, że pragniesz zdrowego dziecka i nie chciałabyś, aby miało chorobę genetyczną? Przecież tak naprawdę to strach o tę dziecinę, którą nosisz przed sercem. Każda matka chciałaby dla swego dziecka jak najlepiej. Ty też. Zatem twój strach jest normalny i nie musisz udawać, iż go w Tobie nie ma. To naturalne Mamusiu :)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Być może za dużo od siebie wymagam.A może wierzę w lepszy świat, a sama gdzieś w środku zaprzeczam tym wyobrażeniom...
UsuńPozdrawiam, buziaki.
Kazda mama boi sie o swoje dziecko. To calkiem normale. Tak wiec wszystko w porzatku z Toba Alu :) Mi lekarz powiedzial w 35 tyg. ciazy , ze nie widzi pecherza moczowego , ale raczej czyba jest ten pecherz, tylko, ze wlasnie zostal oprozniony. To stwierdzenie , ze raczej chyba ......, kosztowlo mnie duzo nerwow i 2 dni placzu. Umowilam sie jeszcze na jedna kontrole i na szczescie pecherz byl.:) Obecnie synus ma juz 2 latka i jego "nadojone" piecuszki potwierdzaja zdrowy pecherz:)
OdpowiedzUsuńBardzo sie ciesze, z dzieciatkiem wszystko dobrze. Trzymam caly czas kciuki za Was kciuki.
Ps 1 : Leos jest cudowny i sliczny:)
Ps. 2: Moje przeczucia , ze bedzie dziewczynka , chyba jednak tez sie sprawdzily :)
Pozdrawiam serdecznie
Justyna
Czyli, że niemal każda matka to wariatka? Hehe ;)
UsuńDziękuję za kciuki i serdecznie pozdrawiam.
Jakbym czytała o swoich obawach w ciąży... Ma je zapewne 99% kobiet, o ile nie 100%. Bo dla kogo jest obojętne czy będzie miał zdrowe czy chore dziecko...
OdpowiedzUsuńJa miałam skierowanie na amniopunkcję ze względu na wiek - 37 lat. Nie chciałam tego badania, tak jak i testu pappa, bo ten ostatni to tylko statystyka. I tak bym się denerwowała gdyby wyszedł ok. Zrobiłam test z krwi harmony. Nie żałuję ani jednej złotówki. Po pierwsze i najważniejsze określił na 99,9% brak wad genetycznych. A dwa - z taką samą pewnością określił płeć dziecka. Synuś :-) Łatwiej było kompletować wyprawkę z taką pewnością ;-)
Jeśli nadal będziesz miała obawy o choroby genetyczne, to polecam ten test.
Spokój ciężarnej bezcenny :-)
Samych dobrych i zdrowych dni!
Ewa
Dodam jeszcze, że test się nie mylił :-) Mam pięknego, zdrowego Tymcia :-)
UsuńTeraz jestem już spokojna. Nie potrzebuję więcej zapewnień. Oczywiście, cały czas wiem, że coś po drodze może na nas jeszcze spaść, ale wierzę, że będzie dobrze :)
UsuńPozdrawiam.
Rozumiem cię bardzo dobrze - dla mnie każda ciąża miała taka niespodziankę, kiedy nagle na badaniu wychodziły jakieś groźne rzeczy, choroby, coś wyglądało nie tak... Chociaż starałam się ufać Bogu, nie umiałam "wyłączyć" strachu... Za każdym razem wszystko kończyło się dobrze, ale co się nerwów najadłam, to moje.
OdpowiedzUsuńA teraz kochana spokojnie: oddychaj, myśl o tym, że naprawdę dostaniecie drugie dzieciątko, że prawdopodobnie Leoś będzie miał małą siostrzyczkę i ani się obejrzysz, a razem będą Ci rozrabiać i robić bajzel w mieszkaniu ;) Już coraz bliżej...
:) Jeszcze kilka miesięcy sprzątania tylko po jednym. Termin mam na początek sierpnia :)
UsuńRobiłam usg prenatalne w skończonym 12 tygodniu i dzidzia też nie chciała współpracować, również załapałam się na NFZ- czyli z PAPPA. Na szczęście wszystko u dało się wymierzyć za pierwszym razem. Do genetyka szłam spokojna, bo wiem, że to badanie nie jest miarodajne i to tak naprawdę statystyka, ale wyszło nawet lepiej niż wskazywałyby wyjściowe dane. Przechodziłam już amniopunkcję i gdyby wyniki wyszły źle, to bym się zdecydowała. Nifta mnie nie przekonuje, tu też zdarzają się pomyłki, choć producent skrzętnie je ukrywa... o samych kosztach nie wspominając. Wszystko i tak zależy od tego, co dalej ktoś zrobi z kiepskim wynikiem...
OdpowiedzUsuńJa nadal chodzę na każdą wizytę do lekarza jak na ścięcie i pewnie tak pozostanie do końca.
Mam nadzieję, że z płcią nic Ci się nie zmieni... bo na tak wczesnym etapie, to różnie bywa:)
Mam nadzieję, że już niedługo się uspokoisz i bardziej radosna doczekasz do końca ciąży :)
UsuńTo nic dziwnego że szalałaś że strachu.. najważniejsze, że już ok:) a Mąż jak to wszystko przeżywa?
OdpowiedzUsuńMąż różnie. Generalnie wciąż z bardzo dużą rezerwą... Ale chyba powoli zaczyna wierzyć...
UsuńCzy demony już odpędzone? Ja sama tak samo jak Ty wertowałabym internet nakręcając się niepotrzebnie. Kamień z serca że wszytsko OK a Kruszynka niech pięknie rośnie pod sercem mamy.
OdpowiedzUsuńTak, demony odpędzone :) ( przynajmniej na jakiś czas). Dziękuję kochana.
Usuńwcale mnie nie dziwi Twoje szalone zamartwianie się - to zupełnie naturalne. cieszę się, że u Was wszystko dobrze bo szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko, a raczej dzieci :) Wasza historia jest niezwykła. ściskam
OdpowiedzUsuńDziękuję i my ściskamy :*
UsuńWięc możliwe, że będzie siostrzyczka dla Leosia;-) Ale fajnie. Cieszę się, że wszystko się jakoś poukładało, jak dobrze, że wszystko OK, rośnijcie zdrowo.
OdpowiedzUsuńDziękuję kochana. Liczę na siostrzyczkę, ale braciszek też będzie super :)
UsuńOj kochana teraz to i ja siedzę i ryczę bardzo się cieszę że wszystko dobrze z maleństwem :))
OdpowiedzUsuńsuper że Leoś będzie miał siostrzyczkę :)) Pozdrawiam serdecznie i odpoczywaj .
Dziękuję Słońce. Ściskam.
UsuńPowtórzę za dziewczynami - a która mama będąc w ciąży się nie martwi?!
OdpowiedzUsuńDla mnie to oczywista oczywistość, że każda z nas chciałaby aby jej dziecko było zdrowe. Nie miej wyrzutów sumienia, bo ja też na Twoim miejscu wertowałabym Internet i stresowałabym się bardzo gdyby podczas badań wyszło coś nie tak. Taki już nasz los rodziców, że zawsze będziemy bali się o nasze dzieci;-0
Pozwól sobie na delektowanie się swoim stanem i na radość z bycia w ciąży;-)))
Czekam na dalsze wieści ;-)))
No to trzymam kciuki, aby Leoś był starszym bratem swojej siostry!
Pozdrawiam-Patrycja
Dziękuję kochana i pozdrawiam gorąco :)
UsuńNormalne że sie martwisz...
OdpowiedzUsuńja czesto gesto zasiegam wujka Google o porade:)
gratulacje jeszcze raz, tak cholernie sie ciesze , kazda notka to czekania z utesknieniem!
buziakiiiiiiiii
Aleś się musiałaś nastresować :( Ja też się panicznie boję chorób ale staram się używać nadludzkiej siły aby myśleć pozytywnie. Myślę że dzielnie sobie poradziłaś z tym czasem oczekiwania na potwierdzenie że wszystko jest ok. P.s. jesteś z Gdańska? :)
OdpowiedzUsuńZ Trójmiasta :) Ale do Gdańska ode mnie rzut beretem :)
UsuńNo to po sąsiedzku :)
UsuńTo co przeżywasz jest normalne. Każda mama schizuje w ciąży, właśnie przez nadmiar wiedzy o stanie dziecka i hormony, które wyolbrzymiają każdą rzecz. Ja na jednym usg nie dopatrzyłam się nóżek dziecka. Ponad miesiąc nie mogłam ze strachu spać, dopiero na następnym usg kazałam pokazać lekarzowi nogi. A i tak dopiero przy porodzie odetchnęłam tak do końca, że są wszystkie cztery kończyny. No wariactwo totalne ;)
OdpowiedzUsuńHehe, no to u mnie pewnie byłoby podobnie. Choć mam napisane na USG prenatalnym, że 4 kończyny są :)
UsuńJak możesz się zastanawiać, czy kochałabyś chore dziecko? Jasne,że kochałabyś! Czy mniej kochałaś Leosia gdy był w szpitalu? To strach przed złem w życiu, bólem, wysiłkiem i to jest chyba bardzo ludzkie. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńMasz rację....w szpitalu kochałam Leosia jeszcze bardziej...
Pozdrawiam gorąco.
Alu, Dziewczyny w zasadzie wszystko już napisały, ale... Dodam słówko od siebie :)
OdpowiedzUsuńDlaczego jesteś wobec siebie taka wymagająca i krytyczna?! To, że spanikowałaś, że "zżerał" Cię strach nie czyni Cię gorszą matką! Dziewczyny już to pisały- każda z nas byłaby taką złą mamą, bo te obawy, ta myśl, żeby dziecko było zdrowe towarzyszy każdej z nas. I nie w tym nic złego- to nie wstyd przyznać się, że marzymy o zdrowym dziecku. Taka jest prawda. Ale czy to jest jednoznaczne z tym, że nie kochałybyśmy chorego? Raczej nie! Choć mądrzyć się nie będę, bo o tym jak kocha się dziecko chore, mogą wypowiadać się mamy, które tego doświadczają.
Na jedną tylko rzeczy zwrócę jeszcze uwagę- prawda jest taka, że ta wizja chorego dziecka, przeraża jeszcze bardziej, kiedy jest się już mamą. I wiesz, że w domu masz już dziecko, którym musisz się zająć, które Ciebie potrzebuje, któremu chcesz dać tyle siebie, ile Ono będzie potrzebowało. W takim wypadku, wizja posiadania kolejnego dziecka, ale chorego, które będzie potrzebowało więcej uwagi, więcej czasu- może paraliżować.
Ps. Cieszę się bardzo, że wszystko w porządku!
A Ty Alu- odpuść sobie :) W sensie- jesteś dobrą mamą, dobrym człowiekiem. Nie ma ideałów :) Ale świat ich nie potrzebuje :)
:) Wiem, że dużo od siebie wymagam. Choć z tym walczę. To trochę chore i problematyczne, bo wprowadza w moje życie niepokój od lat. Ale... może dobrze, że choć zdaję sobie z tego sprawę?
UsuńDziękuję za Twoje wsparcie.
Całusy.
Kochana, powtorze za dziewczynami, ze Twoj strach jest najzupelniej normalny! Mysle, ze KAZDA z nas pragnie zdrowego dziecka! Oczywiscie, jesli byloby jednak chore, kazda radzilaby sobie z ta wiadomoscia jak najlepiej potrafi. Nie mniej jednak mysle, ze nie ma takiej kobiety, ktorej zdrowie nienarodzonego dziecka jest obojetne...
OdpowiedzUsuńJa tez strasznie sie obawialam chorob genetycznych, poniewaz obydwoje dzieci rodzilam po 30stce. W drugiej ciazy mnie nastraszyli, bo z testu (chyba byl to wlasnie pappa) wyszlo im dosc wysokie (1:400) ryzyko zespolu Downa. Zadzwonili, zeby umowic sie na dodatkowa konsultacje, a 3 dni pozniej przepraszali, bo ktos zle wklepal cyferki. :(
Pierwsza ciaze wspominam fatalnie. Udalo mi sie zajsc dopiero po 3 latach prob, wiec pomimo ze wszelkie badania wychodzily idealnie, ja nie moglam pozbyc sie panicznego strachu, ze cos moze pojsc nie tak. I chyba sobie wykrakalam, bo porod mialam dlugi i ciezki, ale na szczescie wszystko skonczylo sie dobrze, a moja coreczka wkrotce konczy 4 lata. :)
Twoja pierwsza ciąża to tak jak moja. Ten strach towrzyszył mi do tego 13 tc. Teraz jest lepiej, Czuję ulgę. Ale wciąż boję się poronienia.
UsuńBuziaki
A PISAŁAM ŻE TO BĘDZIE SIOSTRZYCZKA. TAK SIĘ CIESZĘ ZE WSZYSTKO W PORZĄDKU I TAK BARDZO TRZYMAM KCIUKI I CZEKAM NA TA KRUSZYNKĘ Z WIELKA RADOŚCIĄ. POZDRAWIAM EWA.(musiałam to wykrzyczeć)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Ewo, jesteś kochana <3
UsuńNawet nie wyobrażam sobie, ile nerwów kosztowały Cię ostatnie tygodnie. Ale najważniejsze, że to już za Wami, że z Maleństwem wszystko w porządku. Niech pięknie się dalej rozwija pod Twoim sercem. Ależ fajnie - Leoś będzie miał siostrzyczkę.
OdpowiedzUsuńBuziaki
:) Dziękuję kochana. A u Was niech dzwoni telefon...!!!!
UsuńSuper wiesci!
OdpowiedzUsuńTrzymam za Was kciuki "dziewczyny" :D
hihih, dziękuję :*
UsuńAlu kochana nie dziwię się, że był strach, myślę sobie, że każda z nas nosiła by w sobie strach o to, o czym sama piszesz i czego się obawiałaś. Na szczęście wszystko jest dobrze :) Ogromnie cieszę się, że wszystko w porządku! :) Leoś będzie mieć siostrzyczkę :) Cudownie..
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że dzidziuś rośnie i jest wszystko dobrze, teraz pozostaje jedynie czekać i modlić się o ten mały cud pod Twoim serduszkiem i ten większy Leosiowy :) Ściskam mocno! :*:*:*
Dziękuję bardzo i również ściskam :)
UsuńAlu, jesteś wspaniałą matką - i fakt, że boisz się wystąpienia jakichś poważnych wad genetycznych u swojego dziecka, tylko to potwierdza. Chyba każda matka chciałaby, żeby jej dziecko urodziło się zdrowe - nie ma w tym nic dziwnego i jeśli któraś z kobiet ma inaczej to wypadałoby zastanowić się, czy wszystko z nią w porządku. I wcale nie oznacza to, że chore dziecko kocha się mniej czy wcale - po prostu pragnieniem każdego rodzica jest, aby dziecko było zdrowe, szczęśliwe i uśmiechnięte.
OdpowiedzUsuńMasz oczywiście rację...
UsuńDziękuję.
Pozdrawiam i ściskam.
Witaj Alu,
OdpowiedzUsuńMiałam podobna sytuację, a mianowicie podczas 1-szego usg prenatalnego wyszło ze nie widać kości nosowej oraz coś nie tak z serduszkiem. Skierowano mnie na pobranie krwi (test pappa) Czas się dłużył, niestety wynik potwierdził ze jest duże ryzyko ze dziecko urodzi się z zespolę down. Pokierowano nas do genetyka (wybraliśmy Gamete w Gdyni) tu profesor pokierował nas na amniopunkcję (na NFZ) Wykonaliśmy, czekaliśmy 2,5 tygodnia na wyrok, który potwierdził chorobę. Pokierowano nas jeszcze na konsultacje, gdzie na usg wyszło ze lewa nerka nie rozwija się, że praca serduszka jest wadliwa. Po konsultacjach powiedziano nam ze w takim wypadku najlepszym rozwiązaniem będzie usuniecie ciąży, bo dziecko możne nie przeżyć. Do dnia dzisiejszego za nim tęsknie i płacze. Zastanawiam się dlaczego Ja, dlaczego mnie to spotkało....
Bardzo mi przykro, że Was to spotkało. Nie ma słów, by wyrazić Wasz ból....
Usuńwierzę, że to jest tak trudne przeżycie, tak trudne...ze aż serce pęka...rzeczywiście brak słów, będę Ciebie w myślach polecać...trzymaj się! choć trudno cokolwiek powiedzieć czy napisać... tak bardzo nie chciałabym abyś cierpiała...
UsuńAlu, jak kazda kochajaca MAMA chcesz dla swoich dzieci jak najlepiej, to oczywiste ze sie martwisz, zwlaszcza z Twoim zdrowiem, nie zadreczaj sie! Usciski dla Was!
OdpowiedzUsuń(weareamatchmadeinheaven.wordpress.com)
Dziękuję i również Was ściskamy!
UsuńDawno tu nie zaglądałam... A tu takie wspaniałe wieści! GRATULUJĘ! Spokojnej ciąży życzę i zdrowej Dziewczynki do kompletu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję bardzo, niech się spełni :D
UsuńPozdrawiam.
gdyby ktoś wątpił,że dziecko z zespołem downa mniej się kocha...:staszek-fistaszek.pl będzie dobrze Alicjo!!!
OdpowiedzUsuńZnam bloga :) A Staszka uwielbiam :)
UsuńDziewczyny, za 4 miesiace trzeci raz będę Mamą, pierwsze bez badań Pappa- zdrowy syn, drugie - zrobili test pappa - ryzyko wysokie 1;80,strach, stres, amniopunkcja- zdrowa dziewczynka ( 5lat), teraz usg bardzo dobre, ale w pakiecie przy pobraniu, pobrali też na pappa( nie wiem czemu sie zgodziłam- bez sensu!!!_ skoro usg było ok...bezmyślnie i wiecie jakie ryzyko 1:6.... załamanie, płacz i modlitwa...amniopunkcja- trudna ( kilka wkłuć niestety ) strach, ze utracę maluszka...chciałam nifty ale okazało sie , ze mogą być błedy zbyt duże ponieważ już zbyt późny moment. Leżenie plackiem po amnio...paraliż duchowo- emocjonalno- fizyczny..oczkiewanie na werdykt. zadzwonił lekarz...dzieciatko zdrowe;))))) i wiem, ze zawdzieczam to oddaniu dziecka w ręce Matki Bożej...bo ryzyko byo, ale teraz dziecina rośnie, kopie i wierzcie mi...nie ma większego szczęscia..JEDNAK PO TYCH DOSWIADZCENIACH I INNYCH DZIEWCZYN JESTEM OREDOWNIKIEM ZNIESIENIA TEGO DURNEGO TESTU PAPPA, PONIEWAŻ DAJE WIECEJ STRACHU I STRESU NIŻ jest jego rzeczywiśta wartość. Trzymajcie się Drogie i powodzenia w prawidłowych ciążach i szczesliwych porodach;)
OdpowiedzUsuńnajważniejsze ze wszystko jest dobrze :D
OdpowiedzUsuń