Wczoraj z odwiedzin u rodzinki wróciliśmy o 2 w nocy. Mój ukochany zostanie chrzestnym Zuzi. Bardzo nam miło z powodu tego wyróżnienia. Dziś odpoczywałam, mężuś przygotował zupkę kalafiorową na obiadek, a potem pojechał do pracy. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi rozpoczęłam poszukiwania czegokolwiek słodkiego o nieprzekroczonym terminie ważności do spożycia. W końcu, w jednej z moich torebek, na samym dnie, znalazłam moje ulubione cukierki DAIM. Zjadłam wszystkie, a było ich z dziesięć, aż rozbolały mnie zęby ;P Później poprzerabiałam zdjęcia z wczorajszego spotkania i pojechałam do Kasi zobaczyć, jak się czują.
Pogadałyśmy, ponarzekałyśmy i popstrykałyśmy fotki maluszkowi.
Jezu, jaki On jest przekochany. Chciałabym takiego Szkraba. Mam ochotę Go wycałować, wyściskać, wytulić itp.
Pogadałyśmy, ponarzekałyśmy i popstrykałyśmy fotki maluszkowi.
Jezu, jaki On jest przekochany. Chciałabym takiego Szkraba. Mam ochotę Go wycałować, wyściskać, wytulić itp.
Ja jak mam kryzys słodyczowy to już nawet na datę przydatności nie patrzę. To chyba uzależnienie :)
OdpowiedzUsuńHehe, chyba na pewno :) Szczególnie w czasie @. Pożeram, wchłaniam, zajadam, poszukuję - tak spędzam te dni :)
UsuńJa też, chociaż i bez @ wchłaniam potworne ilości słodyczy.
UsuńA ja od soboty ostawiłam słodycze i gluten. Dwa dni za mną :) Wytrzymałam. Za to w piątek próbowałam najeść się na zapas - słodycze, bułki słodkie, pizza, naleśniki... Oj źle się to skończyło :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę wytrwałości. Ja mam postanowienie - ćwiczę. Ale jeszcze nie poćwiczyłam ani razu ;/
Usuń