Święta, święta i po świętach, jak to mówią.
A jak to mówią w moim domu?
Sytuacja 1
Rodzinny wyjazd samochodem. Wjeżdżamy na obwodnicę. Mąż wyprzedza. W tym samym czasie wyprzedzany samochód oczywiście zaczyna przyspieszać. Mąż wciska pedał gazu.
Leon:"Wajat!" - patrzymy na młodego , na co on - "Pipo, pipo".
Dla nieznających mowy elfów:
"Co za wariat! Jedzie tak szybko!"
Sytuacja 2
Mąż w pracy. Siedzę z L. i A. przed telewizorem. Karmię młodą.
"Baję! Baję! "Łońć, Łońć!" (Bajkę włącz) - krzyczy Leoś i wciska mi w dłoń pilot.
"Nie syneczku, wystarczy bajek" - odpowiadam.
Skonsternowany Leo spogląda na pijącą siostrę i wkładając jej w dłoń pilota, mówi:
"Didzia, pijot, łońć" ( Dzidziu włącz pilotem ( bajkę)).
Sytuacja 3
Mąż: "Syneczku, przytul mnie, tak to uwielbiam".
L: "Nie".
Mąż: "Będzie tak miło." - mówi mąż i obejmuje młodego.
Mija sekunda, dosłownie.
L: "Juś".
I po tuleniu.
Sytuacja 4
Ja: "Synku, a kogo Ty kochasz?"
L:" Mamę".
Ja:"I kogo jeszcze?"
L:"Tatusia....", "Nenona ( Leona)"
Ja: "A kogoś jeszcze?"
L:"Dyda!" ( chwila ciszy) " Didzię".
<3<3<3
Sytuacja 5
Ja: "Leoś, a jak Mikołaj przyjdzie to coś Ci zabierze?"
L. kiwa głową i mówi:" Dyda"
Ja: "Taaaak? A ile tych smoczków Ci zabierze?"
L: "Wa (dwa)."
Ja: "Ale przecież Mikołaj jest dobry, to chyba da Ci coś w zamian?"
L. ( podniecony): "Enty! ( prezenty)"
Ja: "Ile tych prezentów??"
L: "Osiem".
( Leoś nie ma pojęcia ile to osiem, ale jak widać, wie, że więcej niż dwa ;)).
Sytuacja 6 ( codzienna i notoryczna)
Leon rozsypuje klocki. Następnie biegnie do pufy z zabawkami i wyrzuca jedną po drugiej, jedną po drugiej.
Ja ( powstrzymując opadające ręce): "Synek!!??? I kto to teraz posprząta???"
L. ( z niekłamaną radością): "Mama!!!"
Sytuacja 7
Kupiliśmy obrotowy elektryczny "mop" w Lidlu ( totalna porażka za 100zł). Jest na baterię, którą podładowuje się ładowarką. Włączaliśmy go i zamykaliśmy pokój, żeby mógł spokojnie jeździć i sprzątać. Pracując delikatnie brzęczy. Leon po prostu się go bał ( boi się wszystkich aut i zabawek, które same jeżdżą, panicznie). Włączałam go więc, gdy młody był na podwórku. Niestety, pewnego dnia zupełnie zapomniałam, że mop jeździ w pokoju Leosia. Gdy weszliśmy, natychmiast go wyłączyłam, ale to wystarczyło, by wieczorem, po kąpieli Leoś krzyczał wchodząc do pokoju.
L:"Pop!!!! Pop!!!! (mop,mop)"
Ja:"Nie ma mopa kochanie. Mamusia już wyniosła".
L.:"Pop! Pop!"
Ja:"Nie ma."
L:"Jeździ!!!"
Ja:"Gdzie kochanie?"
L: "Tutaj...(myśli)...pokója...( po pokoju)".
Poszliśmy do pralni, pokazałam młodemu, że mop już smacznie śpi. Uspokoił się.
Sytuacja 8
Grudzień miał być dla Leosia miesiącem nauki kształtów. Zawzięłam się, bo ma prawie dwa latka, a garnuszek z kształtami, albo dopasowywanie cieni to wciąż niestety wiedza tajemna ( gdyby np. trzeba było dopasować kształty, żeby jechać traktorem to na pewno by już je umiał!). Dlatego codziennie ( powiedzmy) wieczorem starałam się ćwiczyć z Leosiem nazywanie kształtów i dopasowywanie.
Kółko, kwadrat, trójkąt, gwiazdka.
W języku Leosia: "Kółko, kółko, kółko, kółko".
;D
Sytuacja 9
Podobna jak wyżej.
Jak to na matkę nauczycielkę przystało - po nieudanych próbach nauki "tatów" ( kształtów) postanowiłam zabrać się za naukę ... liter. No dobra. 4 liter z napisu HOME, który mam w salonie, a którym Leoś uwielbia się bawić.
Ja:" To jest H. A to jajo to O. To jest M. A to jest E. A teraz jeszcze raz." (i tak gadam, gadam, gadam), aż w końcu pytam, pokazując Leonowi E - "Co to za literka?"
L: "E!"
Ja( pękając z dumy i czując rosnące podekscytowanie z mojego genialnego nauczania) pokazuję M:"A to?"
L:"E!"
Ja ( już nieco mniej radosna ;)) pokazuję H: "A to?"
L:"E!!!"
Ja pokazując O:"A ta literka???"
L:"Kółko! Buju, buju" - wyśpiewał Leo, bawiąc się literką jak huśtawką :)
Sytuacja 10
Jeszcze klimat świąteczny.
Nie wiem, czy kiedykolwiek o tym pisałam, ale śpiewam. Tzn. lubię śpiewać. Kiedyś, kilka lat śpiewałam w chórze w kościele :), a ostatnie lata prowadziłam chór szkolny. No i namiętnie śpiewam w domu, teraz dzieciom. Leoś lubi ze mną śpiewać i tańczyć. Słodko przeciąga i nawet mam wrażenie, że czasem zaczyna brzmieć ;)
Przygotowania świąteczne w toku. W radiu lecą kolędy. Na środku pokoju mój mały chłopczyk buja się, przestępując z nogi na nogę.
"Doooooja, Dooooooja" - śpiewa, a jego oczy mówią więcej niż tysiąc słów.
To była pierwsza kolęda w wykonaniu mojego syna. "Gloria, gloria..."
Być może jestem nienormalna, ale jak tylko to zobaczyłam, zryczałam się jak bóbr.
No 10 sytuacji na razie wystarczy :)
Przepraszam, że życzenia świąteczne złożyłam tylko na instagramie. Miałam plan (i nawet fotkę przygotowałam), by wstawić je w Wigilię. Ale dzieci miały inne plany :) Za wszystkie złożone w komentarzach i wiadomościach życzenia serdecznie dziękuję i życzę Wam samych wspaniałości nie tylko na święta. Julicie dziękuję za przepiękną kartkę, którą listonosz przyniósł dziś, a Balbinie Malinie za paczkę ekstra ciuszków po swoim synku, w których Leoś obecnie biega i zdziera, zgodnie z zaleceniem, do ostatniej dziury :)
A na zdjęciu Nenon i Ameja ze swoimi prezentami :) A raczej...na swoich prezentach :)
A jak to mówią w moim domu?
Sytuacja 1
Rodzinny wyjazd samochodem. Wjeżdżamy na obwodnicę. Mąż wyprzedza. W tym samym czasie wyprzedzany samochód oczywiście zaczyna przyspieszać. Mąż wciska pedał gazu.
Leon:"Wajat!" - patrzymy na młodego , na co on - "Pipo, pipo".
Dla nieznających mowy elfów:
"Co za wariat! Jedzie tak szybko!"
Sytuacja 2
Mąż w pracy. Siedzę z L. i A. przed telewizorem. Karmię młodą.
"Baję! Baję! "Łońć, Łońć!" (Bajkę włącz) - krzyczy Leoś i wciska mi w dłoń pilot.
"Nie syneczku, wystarczy bajek" - odpowiadam.
Skonsternowany Leo spogląda na pijącą siostrę i wkładając jej w dłoń pilota, mówi:
"Didzia, pijot, łońć" ( Dzidziu włącz pilotem ( bajkę)).
Sytuacja 3
Mąż: "Syneczku, przytul mnie, tak to uwielbiam".
L: "Nie".
Mąż: "Będzie tak miło." - mówi mąż i obejmuje młodego.
Mija sekunda, dosłownie.
L: "Juś".
I po tuleniu.
Sytuacja 4
Ja: "Synku, a kogo Ty kochasz?"
L:" Mamę".
Ja:"I kogo jeszcze?"
L:"Tatusia....", "Nenona ( Leona)"
Ja: "A kogoś jeszcze?"
L:"Dyda!" ( chwila ciszy) " Didzię".
<3<3<3
Sytuacja 5
Ja: "Leoś, a jak Mikołaj przyjdzie to coś Ci zabierze?"
L. kiwa głową i mówi:" Dyda"
Ja: "Taaaak? A ile tych smoczków Ci zabierze?"
L: "Wa (dwa)."
Ja: "Ale przecież Mikołaj jest dobry, to chyba da Ci coś w zamian?"
L. ( podniecony): "Enty! ( prezenty)"
Ja: "Ile tych prezentów??"
L: "Osiem".
( Leoś nie ma pojęcia ile to osiem, ale jak widać, wie, że więcej niż dwa ;)).
Sytuacja 6 ( codzienna i notoryczna)
Leon rozsypuje klocki. Następnie biegnie do pufy z zabawkami i wyrzuca jedną po drugiej, jedną po drugiej.
Ja ( powstrzymując opadające ręce): "Synek!!??? I kto to teraz posprząta???"
L. ( z niekłamaną radością): "Mama!!!"
Sytuacja 7
Kupiliśmy obrotowy elektryczny "mop" w Lidlu ( totalna porażka za 100zł). Jest na baterię, którą podładowuje się ładowarką. Włączaliśmy go i zamykaliśmy pokój, żeby mógł spokojnie jeździć i sprzątać. Pracując delikatnie brzęczy. Leon po prostu się go bał ( boi się wszystkich aut i zabawek, które same jeżdżą, panicznie). Włączałam go więc, gdy młody był na podwórku. Niestety, pewnego dnia zupełnie zapomniałam, że mop jeździ w pokoju Leosia. Gdy weszliśmy, natychmiast go wyłączyłam, ale to wystarczyło, by wieczorem, po kąpieli Leoś krzyczał wchodząc do pokoju.
L:"Pop!!!! Pop!!!! (mop,mop)"
Ja:"Nie ma mopa kochanie. Mamusia już wyniosła".
L.:"Pop! Pop!"
Ja:"Nie ma."
L:"Jeździ!!!"
Ja:"Gdzie kochanie?"
L: "Tutaj...(myśli)...pokója...( po pokoju)".
Poszliśmy do pralni, pokazałam młodemu, że mop już smacznie śpi. Uspokoił się.
Sytuacja 8
Grudzień miał być dla Leosia miesiącem nauki kształtów. Zawzięłam się, bo ma prawie dwa latka, a garnuszek z kształtami, albo dopasowywanie cieni to wciąż niestety wiedza tajemna ( gdyby np. trzeba było dopasować kształty, żeby jechać traktorem to na pewno by już je umiał!). Dlatego codziennie ( powiedzmy) wieczorem starałam się ćwiczyć z Leosiem nazywanie kształtów i dopasowywanie.
Kółko, kwadrat, trójkąt, gwiazdka.
W języku Leosia: "Kółko, kółko, kółko, kółko".
;D
Sytuacja 9
Podobna jak wyżej.
Jak to na matkę nauczycielkę przystało - po nieudanych próbach nauki "tatów" ( kształtów) postanowiłam zabrać się za naukę ... liter. No dobra. 4 liter z napisu HOME, który mam w salonie, a którym Leoś uwielbia się bawić.
Ja:" To jest H. A to jajo to O. To jest M. A to jest E. A teraz jeszcze raz." (i tak gadam, gadam, gadam), aż w końcu pytam, pokazując Leonowi E - "Co to za literka?"
L: "E!"
Ja( pękając z dumy i czując rosnące podekscytowanie z mojego genialnego nauczania) pokazuję M:"A to?"
L:"E!"
Ja ( już nieco mniej radosna ;)) pokazuję H: "A to?"
L:"E!!!"
Ja pokazując O:"A ta literka???"
L:"Kółko! Buju, buju" - wyśpiewał Leo, bawiąc się literką jak huśtawką :)
Sytuacja 10
Jeszcze klimat świąteczny.
Nie wiem, czy kiedykolwiek o tym pisałam, ale śpiewam. Tzn. lubię śpiewać. Kiedyś, kilka lat śpiewałam w chórze w kościele :), a ostatnie lata prowadziłam chór szkolny. No i namiętnie śpiewam w domu, teraz dzieciom. Leoś lubi ze mną śpiewać i tańczyć. Słodko przeciąga i nawet mam wrażenie, że czasem zaczyna brzmieć ;)
Przygotowania świąteczne w toku. W radiu lecą kolędy. Na środku pokoju mój mały chłopczyk buja się, przestępując z nogi na nogę.
"Doooooja, Dooooooja" - śpiewa, a jego oczy mówią więcej niż tysiąc słów.
To była pierwsza kolęda w wykonaniu mojego syna. "Gloria, gloria..."
Być może jestem nienormalna, ale jak tylko to zobaczyłam, zryczałam się jak bóbr.
No 10 sytuacji na razie wystarczy :)
Przepraszam, że życzenia świąteczne złożyłam tylko na instagramie. Miałam plan (i nawet fotkę przygotowałam), by wstawić je w Wigilię. Ale dzieci miały inne plany :) Za wszystkie złożone w komentarzach i wiadomościach życzenia serdecznie dziękuję i życzę Wam samych wspaniałości nie tylko na święta. Julicie dziękuję za przepiękną kartkę, którą listonosz przyniósł dziś, a Balbinie Malinie za paczkę ekstra ciuszków po swoim synku, w których Leoś obecnie biega i zdziera, zgodnie z zaleceniem, do ostatniej dziury :)
A na zdjęciu Nenon i Ameja ze swoimi prezentami :) A raczej...na swoich prezentach :)