Wróciłam dziś ze szpitala. Wczoraj na oddziale musiałam wypić 4 litry fortransu (taki lek), a dziś o 8:30 dostałam Dormicum na spokojność i o 9 byłam już na sali. Założyli wkłucie, anestezjolog podała mi zastrzyk usypiający i obudziłam się o 11.25. Chyba odespałam ostatnie nocki, bo zazwyczaj po narkozie budzę się jeszcze na sali i jestem zupełnie trzeźwa.
O 12 myślałam już tylko o jedzeniu (od soboty nie jadłam). A po jedzeniu już tylko marzyłam, żeby przytulić syna. Prosiłam lekarza o jak najszybszy wypis. O 14.50 byłam już w blokach startowych i czekałam na lekarza. O 15 był już po mnie mąż i pojechaliśmy do teściów, gdzie był mój Kotuś.
Wynik kolonoskopii niestety nie jest zadowalający. Stan zapalny utrzymuje się w części dystalnej jelita ( co ciekawe CRP wcale na to nie wskazuje - 0.45). Na szczęście to tylko 15cm zmian. Dalsza cześć w tej chwili jest w normie. Pobrano mi 5 wycinków. Za 2 tygodnie będzie wynik.
A teraz przede mną walka o niepełnosprawność ( która przy mojej chorobie należy się w stopniu umiarkowanym). Wcześniej nie stawałam na komisji, bo bałam się, że zaważy to na naszej kwalifikacji w OA.
Nie było mnie w domu zaledwie 31 godzin. A zdążyłam 2 razy popłakać się z tęsknoty za Maluchem, chwalić się nim na prawo i lewo lekarzom i pacjentom ( lekarka, kojarzy mnie, pamiętała, że nie mogę mieć dzieci, bo ostatnio przesuwała mi termin laparo, gdy wylądowałam w zaostrzeniu na oddziale).
Mój mały spędził te godziny beze mnie w miarę spokojnie. Choć zjadł w nocy o 400ml więcej, niż gdy ja jestem w domu i od 5.30 nie spał już, a obudził się ponoć z okropnym krzykiem.
Moc miłości do dziecka zadziwia mnie każdego dnia. Gdy dojeżdżaliśmy pod dom rodziców męża...czułam się jak dziecko, które zaraz zobaczy Świętego Mikołaja. Wyskoczyłam z samochodu i dosłownie wbiegłam do nich do domu. Teściowa poprosiła mnie, żebym się małemu nie pokazywała dopóki nie zje deserku, ale ...no to było niemożliwe. Od razu podbiegłam do niego. A on uśmiechnął się radośnie i... odwrócił głowę do łyżeczki z owocami :P Za chwilę jeszcze raz na mnie spojrzał i dotknął rączką mojej buzi, ale większego wrażenia, moje pojawienie się, na nim nie wywarło. W domu jakoś też bardziej niż zwykle garnął się do męża. Dopiero teraz, gdy usypiałam go ( wciąż niestety robię to w wózeczku), cały czas na mnie patrzył, nie spuszczał ze mnie wzroku. A gdy już...już wydawało mi się, że śpi - nagle otwierał ogromne oczy, by sprawdzić czy na pewno jestem. I tak z 10 razy...
A ja... choć jestem już w domu nie mogę się nasycić moim dzieckiem. Mam ochotę go tulić, głaskać, całować, gilać...patrzeć na niego, wdychać jego zapach... I szeptałam mu dziś, jak na początku jego pobytu u nas, przed snem, że jest moim skarbem, odzyskanym sensem życia, iskrą, która rozpaliła nasze domowe ognisko, naszym spełnieniem marzeń...
Uwielbiam patrzeć na jego radosną buzię. Wiecznie zaciekawioną minę. Siłowanie się z domowymi przedmiotami, uparte dążenie do zrealizowania swoich niemowlęcych pomysłów. Zaskoczenie, gdy robimy mu "akuku". Rozdziawioną na maksa buźkę, gdy podskakuje na kolanach, a ja śpiewam "Tak pan jedzie po obiedzie...".
Moje dziecko jest niesamowite. Nic na świecie i nikt, nie jest dla mnie równie piękny i idealny. Jestem po prostu szaleńczo zakochana w tym maleńkim chłopczyku, który odmienił moje życie...
Chciałabym zatrzymać czas. Jak nigdy wcześniej...w całym moim życiu...
Kurczę, poryczałam się.
Taka rozłąka musi być bardzo trudna. Dobrze, że już po. Znowu jesteście razem.
OdpowiedzUsuńNa Leosia nie mogę się napatrzeć ;))))
Buziaki
Tak, rozłąka bywa bardzo trudna. Buziaczki.
UsuńAllu, piękna ta Wasza miłość - Ciebie stęsknionej i Twojego Leosia wpatrującego się w mamę.
OdpowiedzUsuńMartwią mnie te Twoje jelita. Myśl, myśl o tym, Kochana, jesteś niezbędna na tym świecie, a choroba paskudna ci przypadła w udziale.
Niestety :( Ale ze wszystkim trzeba sobie radzić...więc staram się.
UsuńTy Alu to potrafisz wzruszać.. I nie dziwię Ci się, że nie mogłaś dłużej wytrzymać w szpitalu :) I walcz o orzeczenie o niepełnosprawności. Zawsze może się przydać. Przykro mi z powodu Twojej choroby, bo wiem, że potrafi bardzo dokuczyć. W bliskiej rodzinie też mam osobę, która na nią choruje i to już od prawie 30 lat. Zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuń30 LAT? To super wiadomość, może też uda mi się tyle pożyć. Choć brzmi to makabrycznie, wiem. Buziaki
UsuńJak dobrze, że jesteście już razem, w domu.
OdpowiedzUsuńOboje jesteście niesamowici. I Leoś. I Jego dzielna Mama.
Pozdrawiam
Ty jesteś dla mnie za dobra.
UsuńDziękuję!
buziaki
Ja tez sie poryczalam...a przy okazji przestraszylam tej tesknoty bo mnie czeka min 5 dni w szpitalu bez Mlodego...nie wiem jak przezyje...
OdpowiedzUsuńNa szczęście nawet te okropne 5 dni kiedyś minie. I o tym myśl, gdy będzie CI ciężko.
UsuńRozłąka czasem uświadamia nam jak bardzo jesteśmy dla siebie ważni, choć zapewne dla nikogo nie jest łatwa. Obyś jak najrzadziej musiała zostawiać swoich chłopaków. Dużo zdrówka dla Was i wirtualny całus dla małego przystojniaczka.
OdpowiedzUsuńMagda :)
Dziękuję i również całujemy.
UsuńRyczę, kazde slowo ktore piszesz o swoim dziecku, jest nasycone miloscia do niego. Oj bucha ta milosc od Ciebie/ Was... Pozdrawiam i zycze zdrówka dla was :*
OdpowiedzUsuń:) <3
UsuńBuziaki!
Kochana, przesyłam moc pozytywnej energii, no i życzę zdrowia, zdrowia, zdrowia. Kurczę, nawet nie wyobrażam sobie tej tęsknoty wśród szpitalnych ścian! Sciskam i dziękuję za nominację, za którą się dziś zabieram!!! :) Buziaki
OdpowiedzUsuńBARDZO DZIĘKUJĘ.Pozytywna energia jest mi baaardzo potrzeba, zdrowie też!
UsuńCałuję!
Cudownie czytać, że jesteś tak szczęśliwa :) Naprawdę ogromnie, ogromnie się tym cieszę. Pamiętam, jak przed adopcją czytałam o Twoim wielkim bólu, i tak bardzo Ci współczułam...
OdpowiedzUsuńA teraz spełniły się Twoje marzenia i to jest cudowne :)
Pozdrawiam Cię serdecznie, Alla! Anna-Róża
Tak, okres niepłodności i ból, który odczuwałam, choć próbowałam go ubrać w słowa, byl nie do opisania. Dziękuję, że byłaś. Dziękuję, że jesteś.
UsuńAlu życzę dużo zdrówka. Cały czas czytam ale niestety nie mam póki co tyle czasu co wczesniej. Ucałuj Leosia.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo i my też całujemy.
UsuńSuper, że szpital już za Tobą no i możesz teraz Leosia przytulać i ściskać do woli!!
OdpowiedzUsuńna szczęście :)))))))))
Usuńcałuski!
kochana chce do Ciebie na priv napisac ale nie mam adresu...
OdpowiedzUsuń:*
ala2n@wp.pl
UsuńUwielbiam patrzec na Leosia, jest cudowny:*
OdpowiedzUsuńKochana Abby, niedługo przeczytam Twojego bloga, jak tylko dojdę ze sobą do ładu, bo mam trochę problemów. Odpiszę też na wiadomość. Całusy!
UsuńDzielna z Ciebie kobieta. A choroba, z która się borykasz to naprawdę paskudztwo.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za wyniki!
Ale piękne zdjęcie Leosia;-)))Jak Ty to zrobiłaś, że On tak ładnie siedział i pozował???Naszej Hanuli nigdy nie udało mi się "utrzymać w ryzach" przy robieniu zdjęć;-0
Pozdrawiam-Patrycja
Śpiewam mu :) Albo się wydurniam. To go na chwilę stopuje.
UsuńDziękuję :)
Całusy.
Po takiej rozłące to dopiero musiała być eksplozja miłości. Współczuje choroby i podziwiam że mimo tego jesteś taką ciepła pełną życia kobietą. A Leonek cudowny szkoda że nie widzę jego twarzyczki ale rozumiem anonimowość przede wszystkim. Pozdrawiam ewa
OdpowiedzUsuń:) tak, miłość <3
UsuńNapisz do mnie Ewa :) Ala2n@wp.pl
Podobno rozłąka jeszcze bardziej do siebie zbliża - ale Was to już chyba zbliżyć się nie da, tacy jesteście w sobie wszyscy zakochani i tak bardzo szalecie na swoim punkcie :) To naprawdę piękne - i niech tak będzie już zawsze :)
OdpowiedzUsuńI u Was też!
UsuńCałusy!!!
Witaj Ala, coś się stało złego? Daj znać że jesteś.
OdpowiedzUsuńK.
Czemu miało się coś stać....dziwny komentarz....odpoczywa z rodziną��
UsuńHmmm dziwny komentarz?? Z mojej strony to był wyraz troski o Autorkę bloga.
UsuńAle może masz rację, pewnie odpoczywa i cieszy się swoim szczęściem.
Wszystkiego dobrego.
K-ol
Intuicja CIę nie zawiodła Karol. Mam trochę kłopotów ze zdrowiem :( Swoim i Leosia :(
UsuńJa też już zaczynałam się martwić... Wracajcie szybciutko do zdrowia.
UsuńMagda
ja pracuje w orzecznictwie moze przyjemnie nie mowi sie o chorobie ale Allu pokseruj dokumentacje medyczna i cierpliwie czekaj na komisje pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuń