Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 24 tc. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 24 tc. Pokaż wszystkie posty

8:37 PM

Tęskniłam.

Coś się ze mną dzieje. Dopada mnie jakaś smętna melancholia. Kilka razy chciałam napisać posta, ale brakowało mi sił. Nie umiałam skupić myśli. Wolałam milczeć.
Początkiem mojego obecnego stanu była kłótnia z bliskimi, która w efekcie doprowadziła do tego, że nie pojechaliśmy do mojej rodziny na Wielkanoc, zostaliśmy w domu. To nie były złe święta. Były inne... nasze, ciepłe, rodzinne, ale gdzieś w środku mnie tlił się ból. Jakaś część mnie bardzo dobitnie domagała się innego rodzaju ciepła, czułam się samotna. Niesprawiedliwie potraktowana i okrutnie osądzona.

Zdałam sobie sprawę, że nie jestem studnią bez dna, że nie mogę tylko dawać, że nie mogę tylko słuchać... że chciałabym czasem też dostać trochę miłości, że czasem potrzebuję po ludzku pomocy, że chciałabym, żeby rodzina chciała mnie słuchać, żeby próbowali mnie zrozumieć... zamiast osądzać.
Tymczasem widzę, że moje życie, rozterki, problemy, bardziej obchodzą zupełnie obcych mi ludzi niż moją najbliższą rodzinę...

Czy to egoizm? Nie sądzę.

W pewnym momencie poczułam się skrajnie pusta w środku. Moje poczucie własnej wartości drastycznie spadło i zaczęło sięgać dna. Zrobiło się niebezpiecznie smutno i szaro.

Wiem, że to nie czas na wiosenną depresję. Do niej mi bardzo daleko. Dlatego automatycznie skierowałam moje myśli na to, co już osiągnęłam i mam. A przecież mam bardzo wiele. Ale jednak... coś wciąż mnie gniecie. Coś wciąż powoduje ucisk w moim gardle... Wciąż jest we mnie żal.
Nie zmienię przeszłości, nikt nie zwróci mi dzieciństwa i nie zamieni go w jasne wspomnienie, jedyne co mi pozostaje, to potraktować wszystkie smutne chwile w moim życiu jako dar. Jako coś, co ukształtowało mnie i sprawiło, że dziś jestem taka, jaka jestem.
Tylko, czy to jaka jestem to powód do dumy? Czy taka chciałam być? I czy jestem w stanie się zmienić?

Potrzebuję przyjaciela. Potrzebuję mamy. A przecież sama jestem mamą. Niedługo stanę się nią dla kolejnej małej osóbki. Nie czas na takie rozterki... Teraz jest czas, by stawać się silną, by tę siłę móc dawać moim dzieciom.

Nie będę układać tego postu w logiczną całość. Wybaczcie mi chaos myśli. Wybaczcie nadmierną szczerość i żal. Musiałam to z siebie wyrzucić.

Dopiszę tylko, że...
1) Leoś rośnie jak na drożdżach. Jest światłem mojego życia. Codzienną radością, powodem do uśmiechu i sensem życia. W jego pięknych oczach widzę sens mojego cierpienia sprzed kilkunastu miesięcy. Najcudowniejszy z cudnych - jedyny taki, mój, mój syn. Jest najpiękniejszym darem jaki kiedykolwiek otrzymałam. Niewypowiedzianym szczęściem. ( na zdjęciu w czapce i chustce, które mu uszyłam ze starej koszulki)


2) Dziś miałam drugie badanie prenatalne. W brzuchu jest na 100% dziewczyneczka o wadze ok.660g. Wygląda na zdrową,  przepływy maciczne mam w normie ( badane, bo codziennie przyjmuję zastrzyki z heparyny). Jedynie w serduszku małej, pomiędzy przegrodami, być może jest 1mm dziurka. Wymaga to dalszej diagnostyki za ok.6 tyg. Musimy się zgłosić na echo serca.
Oto nasza druga gwiazda. Mówią, że podobna do mnie :) Ale ja tam widzę męża usta i śmieszną pieczarkę <3

3) A ja coraz grubsza. Ale na szczęście tyję głównie w brzuchu ( który mam już całkiem spory). Ważę 62 kg. W nic już nie wchodzę. Poszyłam sobie ciążowe getry i spodnie. Trochę spadają, bo jak zwykle się nie przyłożyłam do roboty tak, jakbym mogła.

 A teraz dość użalania. Stęskniłam się za Wami.

PS. Detektor tętna AngelSounds to dla mnie wynalazek CUD. Uspokoił mnie bardzo. Szczerze polecam. A dziewczynom, które mi go poleciły, serdecznie dziękuję <3

Klik!

TOP