Kurtyna.
Akt 1.
Wieczór. Mama, tata, Leoś i Amelka leżą na tapczanie i próbują usnąć. Gdy już wydaje się, że cel został osiągnięty z ust synka wydobywa się następujące zdania:
L:" Tata...a mama ma blodę?"
Mąż: "Nie synku, mama nie ma brody. Mama jest kobietą, kobiety nie mają brody."
L:"A ja nie mam blody."
M:"Ale będziesz miał. Jesteś chłopcem. Chłopcy mają brody."
L:"Bo ja mam siusiak."
M:"Tak, Ty masz siusiaka. Chłopcy mają siusiaki."
L:"A mama nie ma siusiak, mama ma sitkę."
Akt 2.
Popołudnie. Mama przychodzi po Leosia do przedszkola. Synka odprowadza do szatni ulubiona Pani Ania. Uśmiecha się i opowiada, ile dziś nabroił. I że dziś dzieci na deser dostały melony.
I wszystkie krzyczały: "Kroimy Leona, zjadamy Lenona!!!!" ;)
Akt 3.
Środek dnia. Mama, Leoś i Amelka wychodzą na spacer. Synek na rowerze z kółkami ( 12''+ dodatkowe kółka), Mela w wózku. Młody jakiś bez humoru, dzień wcześniej gorączkował, więc nie poszedł do przedszkola i został w domu. Po przejściu/przejechaniu jakiś 200 m Leon zaczyna rzewnie płakać, krzyczy, że boi się auta, boi samolotu. Wykrzykuje ratunku! Z przerażeniem mama chwyta go za głowę, sprawdza tempęraturę. On rzuca się na ziemię ( oczywiście zęby setny raz rozcinają przednią wargę), histeria w toku. Po chwili wracają. Mela w wózku. Rower na mamie, Leoś na mamie. Mama ... ledwo widoczna, człapie w stronę domu. Docierają do garażu. Mama daje synkowi drożdżówkę, która znika w 2 minuty. Synek uspokaja się.
Mama:"Ty byłeś głodny synek, co?"
L (rozpromieniony): "No....chyba ;)"
Akt 4.
L:"Mamo! Mamo!!! Chcę ten soczek z jabłuszkami."
M:" Nie synek, on jest stary i zepsuty."
L: "Chcę, chcę!!!!"
M:"Nie, bo będzie Cię bolał brzuszek."
L:"A czemu?"
M:"Bo tam są bakterie."
L:"A czemu?"
M:"Bo urosły."
L:"A czemu?"
M:"Bo było im tam dobrze, piły sobie soczek, miały ciepło i rosły."
L:"A czemu?"
M:"Bo tak właśnie było."
L:"A czemu tak było?"
Akt 5.
L:"Amelko!!! Zobacz, mam tu dinozaura. Raaaarrrrrr!!!!"
Amelka:"dinoauaua raaaarrrrr"
L:"Nie, nie dotykaj. To moje. Mój dinozaur. Sio!!! Sio!!!"
;/ ;/ ;/
Kurtyna.
Akt 1.
Wieczór. Mama, tata, Leoś i Amelka leżą na tapczanie i próbują usnąć. Gdy już wydaje się, że cel został osiągnięty z ust synka wydobywa się następujące zdania:
L:" Tata...a mama ma blodę?"
Mąż: "Nie synku, mama nie ma brody. Mama jest kobietą, kobiety nie mają brody."
L:"A ja nie mam blody."
M:"Ale będziesz miał. Jesteś chłopcem. Chłopcy mają brody."
L:"Bo ja mam siusiak."
M:"Tak, Ty masz siusiaka. Chłopcy mają siusiaki."
L:"A mama nie ma siusiak, mama ma sitkę."
Akt 2.
Popołudnie. Mama przychodzi po Leosia do przedszkola. Synka odprowadza do szatni ulubiona Pani Ania. Uśmiecha się i opowiada, ile dziś nabroił. I że dziś dzieci na deser dostały melony.
I wszystkie krzyczały: "Kroimy Leona, zjadamy Lenona!!!!" ;)
Akt 3.
Środek dnia. Mama, Leoś i Amelka wychodzą na spacer. Synek na rowerze z kółkami ( 12''+ dodatkowe kółka), Mela w wózku. Młody jakiś bez humoru, dzień wcześniej gorączkował, więc nie poszedł do przedszkola i został w domu. Po przejściu/przejechaniu jakiś 200 m Leon zaczyna rzewnie płakać, krzyczy, że boi się auta, boi samolotu. Wykrzykuje ratunku! Z przerażeniem mama chwyta go za głowę, sprawdza tempęraturę. On rzuca się na ziemię ( oczywiście zęby setny raz rozcinają przednią wargę), histeria w toku. Po chwili wracają. Mela w wózku. Rower na mamie, Leoś na mamie. Mama ... ledwo widoczna, człapie w stronę domu. Docierają do garażu. Mama daje synkowi drożdżówkę, która znika w 2 minuty. Synek uspokaja się.
Mama:"Ty byłeś głodny synek, co?"
L (rozpromieniony): "No....chyba ;)"
Akt 4.
L:"Mamo! Mamo!!! Chcę ten soczek z jabłuszkami."
M:" Nie synek, on jest stary i zepsuty."
L: "Chcę, chcę!!!!"
M:"Nie, bo będzie Cię bolał brzuszek."
L:"A czemu?"
M:"Bo tam są bakterie."
L:"A czemu?"
M:"Bo urosły."
L:"A czemu?"
M:"Bo było im tam dobrze, piły sobie soczek, miały ciepło i rosły."
L:"A czemu?"
M:"Bo tak właśnie było."
L:"A czemu tak było?"
Akt 5.
L:"Amelko!!! Zobacz, mam tu dinozaura. Raaaarrrrrr!!!!"
Amelka:"dinoauaua raaaarrrrr"
L:"Nie, nie dotykaj. To moje. Mój dinozaur. Sio!!! Sio!!!"
;/ ;/ ;/
Kurtyna.
Uwielbiam♡♡♡
OdpowiedzUsuńMy też Cię ciociu uwielbiamy 😃😍
Usuńcudowne są takie wspominki:) Kocham...
OdpowiedzUsuń😊 pozdrawiamy 😊
UsuńUwielbiam dziecięce dialogi.
OdpowiedzUsuńCo do głodu- u nas tak reaguje Lila. Mówię Ci, Ala, kiedy dopada Ją "mały" głód, lepiej odejść na bezpieczną odległość, bo to co wtedy Ona wyprawia, jest nie do opisania. Marcin komentuje to zazwyczaj jednym tekstem: "Oho, cukier spada" :)
Hahaha dobre, oczami wyobraźni już to widzę 😊 sciskam!
UsuńZazdroszczę:)nasza córcia zaledwie 3 miesiące młodsza od Leonka a z gadką u niej lichutko:(na takie rozmówki to my jeszcze poczekamy
OdpowiedzUsuńAle w końcu się doczekacie 😊 a mój Leon za to nie umie w ogóle rysować.ani kolka nie narysuje ani krzyżyka wg wzoru. Sciskam i pozdrawiam 😊
UsuńWitam,
OdpowiedzUsuńtak pięknie opisujesz rzeczywistość otaczającą Ciebie i Twoich najbliższych, że z wielką chęcią wracam do Twojego bloga. Według mnie powinnaś pisać zawodowo. To jest niesamowita pamiątka dla Ciebie i Twoich dzieci. Twoje skarby w przyszłości na pewno będą miały ogromną frajdę czytając opis ich dzieciństwa.
Serdecznie pozdrawiam i przesyłam Tobie i Twoim najbliższym mnóstwo pozytywnej energii,
Letyjanka
Ale mile słowa 😊 bardzo bym chciała móc pisac i zarabiać tym na życie,ale los ma co do mnie chyba inne plany. Ale jakby ktoś chcial mnie zatrudnić to jestem chętna 😃 hehehe 😊 pozdrawiam i sciskam 😊
OdpowiedzUsuńAkt. 3 moim ulubionym:) Ile się człowiek musi nagłowić, żeby to swoje dziecię zrozumieć;)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńuwiebiam Twoje wpisy! <3
OdpowiedzUsuń