Kurs się zakończył. Wiem, że zawsze wszystkim jest smutno itp. itd.
Ja się cieszę, naprawdę. Mieliśmy już dość tych wyjazdów.
460km jednego dnia + 5-7h kursu + często jeszcze praca = maksymalne wycieńczenie organizmu
Następne dwa dni "wracałam" do siebie, o ile miałam na to czas...
Na ostatnim spotkaniu mieliśmy gości - dwie rodziny adopcyjne. Opowiadały o swoich doświadczeniach, o swoim życiu, miłości i rodzicielstwie. Obie rodziny adoptowały niemowlęta i obie czekają obecnie na drugą adopcję. W sumie w ich opowieściach wszystko jest kolorowe, więc albo trafiły im się takie "złote" dzieci, albo rzeczywiście jest tak...hmm...normalnie...? Jest we mnie taki strach, by uwierzyć, że będzie tak łatwo i naturalnie. Są we mnie lęki o więź, miłość, otoczenie, moje małżeństwo itp. Oczywiście nie zdominowały one radości z oczekiwania, ale nie ukrywam (co zresztą widać po moich postach), że są dni, w których boję się wręcz bardzo.
Oglądałam wczoraj tysięczny raz "Tylko mnie kochaj". Wyłam jak bóbr. Tym razem patrzyłam na ten film zupełnie, zupełnie inaczej.
W nocy miałam okropny sen. Śniło mi się, że pokazano mi dwie dziewczynki - jedną blondyneczkę, drugą czarnulkę. Miałam wybrać sobie dziecko. Ponieważ ja jestem blondynką, wybrałam blondynkę, ale wtedy powiedziano mi, że jej mama jest karłem. I zmieniłam decyzję i wzięłam czarnulkę. Okazało się, że małą trzeba adoptować z 2 starszymi siostrami (14-letnimi). Adoptowałam je, a one później chciały małą udusić. Nałożyły jej na buzię gumową rękawiczkę. Uratowałam ją. Obudziłam się cała spocona.
Straszny, straszny, straszny sen.
Matko naprawdę starszny, no i ten wybór między dziećmi. Ja byłam z tych co żałowali zakończenia kursu, ale mieliśmy bardzo blisko. Te miesiące oczekiwania byłyby dla mnie łatwiejsze gdyby spotkania nasze trwały dalej.
OdpowiedzUsuńNasz ośrodkek na spotkanie z rodziną adopcyjną zaprosił rodziców z dzieckiem z aparatem słuchowym. Otowrzyło mnie to na kolejne choroby akceptowane przez nas i pomazało że można adoptować chore (fizycznie) dzieci i być szczęśliwym. Pokazywanie bajkowych obrazków adopcyjnych rodzin według mnie jest bez sensu, bo życie często jest inne.
To od dzisaj zaczynacie odliczanie a my zaciskamy kciuki żeby znalazło się to Wasze maleństwo.
Dokładnie, wybór między dziećmi - coś strasznego... No, ale to tylko sen, jakaś tam interpretacja moich lęków.
UsuńDziękuję za kciuki, ja też trzymam za WAS :*:*:*
Ja również żałowałam że jednak tyle spotkań i już u nas też było małżeństwo z dziewczynką która miała aparat ,ale to dla nas nie miało znaczenia my powiedzieliśmy że chcemy dziecko jeżeli by było chore to takie do wyprowadzenia bo nie damy rady wychowywać z jakąś ciężką chorobą.Teraz trzymam bardzo mocno kciuki za TEN szybki telefon :)
OdpowiedzUsuń:) Mamy podobne "oczekiwania" :)
UsuńJa już nie wiem jak ci dodać siły odwagi jak przekonać ze strach ma wielkie oczy. Kobieto o pięknych włosach poparz w lustro i się uśmiechnij sama do siebie .Jeśli wierzysz w Boga to mu zaufaj jak nie to licz na fuksa . Odgoń złe sny i posłuchaj takich matek jak ja co maja przysposobione dzieci .Warto w życiu zaryzykować ,jeśli byś urodziła kto da ci gwarancje te to urodzone dziecko będzie cudowne i że przysporzy wam tylko radość. Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńAle kochana, ja mam dużo siły i odwagi :) Dziękuję, że mi jej dodajesz. Sny, jak sny, nie da się ich wyeliminować, przychodzą do nas po prostu. Ja naprawdę wierzę, że nasza droga to droga do szczęścia :) Jestem szczęśliwym człowiekiem, który odnalazł swoje miejsce w życiu :)
UsuńA lęki są naturalne i raczej kłamstwem byłoby się do nich nie przyznawać :)
Buziaczki!!! :)
"Jeśli wierzysz w Boga to mu zaufaj jak nie to licz na fuksa" - STRAAASZNIE mi się to podoba, dzięki Ewa! Either way, po prostu ufaj. Wybieraj pozytywne wizje. I like it!
OdpowiedzUsuńA co do pokazywania szczęśliwych rodzin adopcyjnych, to ja jestem za. Wierzę, że wiele jest takich.
W ogóle dzisiaj doszłam do wniosku, że te "straszne" historie mącą rzeczywisty obraz sytuacji. To tak jak z obsługą klienta, porodami, in vitro, itp - w ogólnym obiegu będą te emocjonujące, trudne przykłady - bo są bardziej sensacyjne, "chodliwe" jak w historie w brukowcach.
A rzeczywistość... nie jest ani taka przerażająca, ani taka różowa. Gdzieś tam po środku każda para ma swoją historię. A z ufnością w Boga lub Fuks, jest znacznie łatwiej - i do przejścia.
Całusy ogromne.
Zdecydowanie się zgadzam. Pozytywną afirmację więc wcielam w życie (kolejny już raz) :)
UsuńCmok :*
Az mnie zatkało że coś mądrego udało mi się napisać.Mela my o adopcje zaczęliśmy się starać po nieudanym leczeniu hormonalnym,inseminacjach.Byliśmy w tym czasie w ośrodku złożyliśmy papiery Po 4 transferach zakończyliśmy leczenie około roku nam to zajęło nie było sensu próbować dalej i równoczesne czekaliśmy na dziecko w tym jedna propozycje odrzuciliśmy trójki dzieci.Po dwóch lata odnalazł się nasz syn.To co przeżyłam fizycznie i psychicznie nie chcę pamiętać .Wiem jedno podobno spada się na dno i nie ma tam już nic a ja za każdym razem czułam ze upadam niżej błagałam Boga żeby to leczenie już się zakończyło byłam wrakiem i tak naprawdę psycholog nas z tego otępienia wyciągnęła.Każda z was wie o czym piszę bo każda z takich kobiet jak ja ,my , przeżyła czy przeżywa ten dramat ,i tylko my wiemy ile trzeba siły żeby dalej żyć.Wiem że śnią się koszmary że się ciągle człowiek zastanawia co będzie i jak? Nieświadomie budujemy w okół siebie mur bo nikt nas nie rozumie nawet własna rodzina.
UsuńTak Mela to są ,, straszne,, historie bo po co ma ktoś pisać ze ktoś jest szczęśliwy lepiej przedramatyzować temat.Na dzień dzisiejszy ja jestem pozytywnym przykładem i Mia ze swoimi córkami i wiele innych rodzin o których nikt nie pisze bo to nie ciekawe.
pozdrawiam ewa
To teraz kwalifikacja? I oczekiwanie? Ten najpiękniejszy czas, kiedy się dokonuje coś ważnego. Twojemu dziecku pewnie już bije serduszko:-) Dla Ciebie... Tak, jak bije Twoje dla niego... Jesteście sobie przeznaczeni od początku... Wybierzesz dobrze, wybierzesz swoje dziecko... Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia:-)
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia są coraz bardziej inspirujące, jaka to książka? Czuję, że muszę ją mieć!
Tak jest kwalifikacja i oczekiwanie :) Wzruszający komentarz, łzy mi się zakręciły...
UsuńA co do książki - to książka pt."Jesteś cudem" Reginy Brett. Dostępna tylko w Empiku. Zanim jednak sięgniesz po nią, kup sobie pierwszą część: "Bóg nigdy nie mruga" tej samej autorki.
Buziaki!!! :)
Ejjjj hallo a My? :)
OdpowiedzUsuńPomimo rozterek Matki adopcyjnej jestesmy przykladem szczesliwej Rodziny i mysle ze spokojnie na moim blogu mozna to wyczuc ! Tez wkrotce trafisz na swojego Czarodzieja !
Wy jestescie najlepszym przykladem szczesliwej rodziny adopcyjnej, ja po prostu mysle...kurcze, czy tak wspaniale jest wszedzie?
UsuńU nas też jest, pomimo trudów adopcyjnych czuję się szczęśliwa i spełniona oraz, że to są własnie moje dzieci. Kocham je i one nadają sens mojemu życiu. Czujemy się szczęściarzami :)
UsuńZgadzam się, myślę, że udana adopcja bardzo dużo zależy od tego co mamy w głowie. Najważniejsze by akceptować dziecko i całą jego indywidualność. Pozdrawiam
UsuńUwielbiam Was dziewczyny :)
UsuńOstatnio podczas rozmowy z panią z ośrodka usłyszałam "wasze dziecko jest już na świecie, a może właśnie zostało poczęte". Zastygłam. Jesteśmy już po pierwszej adopcji i ... czekamy na drugi telefon. Uwierz mi, że emocje nadal pozostają te same. Ciągle ta sama niewiadoma i niepewność. A na Twój blog będę na pewno zaglądać, zapraszam także do mnie ;) bocian-fajtłapa
OdpowiedzUsuńOdwiedziłam Twojego bloga i odwiedzać będę :) Witam u mnie!
Usuń